|
| Izba Pamięci | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Mistrz Gry Admin
Liczba postów : 240 Join date : 13/07/2012
| Temat: Izba Pamięci Sro Lip 18, 2012 10:57 pm | |
| Bogato zdobiona komnata z mnóstwem kryształowych gablot i specjalnym, można powiedzieć muzealnym, podświetleniem. W gablotach znajdują się puchary, medale i ordery uczniów szkoły. Jest tutaj Puchar Domów, opisany kto i kiedy go zdobył, są medale za różne osiągnięcia uczniów, są puchary Quidditcha wraz z wypisanymi drużynami. Można także przejrzeć grubą, starą księgę pamiątkową. Miejsce, w którym można podumać. | |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Izba Pamięci Sob Sie 04, 2012 11:12 pm | |
| Jakim cudem Cris wylądowała w Izbie Pamięci? Cóż, cofnijmy się o parę godzin, kiedy Cristina Ly Reed dowiedziała się, że istnieje coś, co może wyprowadzić ją z równowagi... Nienawiść Jensena Kinghsley'a. Nawet nie wiedziała dlaczego akurat to ją ruszyło. Nie przemawiało do niej to, że kumplowali się od lat, że się ze sobą przespali, że będą każde kolejne święta spędzać razem (o, nie dopuści do tego! niech jej rodzice sami jeżdżą na tę farsę, Cris jest zdecydowanie za stara na takie głupoty!), że jest jej nauczycielem, że... - Wypierdalaj, myślo! - wrzasnęła, kopiąc drzwi do pierwszego pomieszczenia i wparadowując do środka. Izba Pamięci. Jak cuuuuudownie! - Masz... jebany... orderze za zasługi dla szkoły! - wydarła się, ciskając Bombardą w szkło gablotki. - I ty... Pucharze Domów z sześćdziesiątego dziewiątego... - Kolejna Bombarda w drobny mak zniszczyła gablotę. - Oooooch, nagroda za wybitne uzdolnienia w dziedzinie eliksirów? Nie mogłabym o tobie zapomnieć! - Bombarda z hukiem rozwaliła szło, a Cristina wyciągnęła z niej medal i cisnęła nim o podłogę. - A masz, a masz, a masz! - wiszczała, wyła, wrzeszczała, to ciskając zaklęciem w nagrodę, to następując na nią nogą. Destrukcyjne zajęcie panny Reed trwało tak długo, że po jakimś czasie cała ściana gablot była zniszczona. Nie przejmując się tym szczególnie, podeszła do okna, by dostarczyć sobie choć odrobinę powietrza, bo czuła, że się dusi, a w chwili obecnej wcale nie chciała umierać. Chciała mordować, rabować i gwałcić, do cholery! ... Tak, gwałcić, Jensena Kinghsley'a, bo w obecnym stanie pewnie nie byłoby to niczym innym. Wystawiła głowę i zaciągnęła się świeżym powietrzem, kiedy w jej twarz uderzyło coś pierzastego. Mimowolnie wyciągnęła rękę, by złapać owo coś. Smok? Wytrzeszczyła oczy. Co jej rodzinna sowa robi... Ach tak, prawie by zapomniała, że jej matka była wróżbitką, o wszystkim już wiedziała i zapewne teraz miała zamiar opieprzyć ją w liście. Uniosła brew, kiedy dostrzegła, że koperta nie była czerwona. O proszę. Chociaż... usłyszeć wrzeszczącą Linnet Crackenthorpe-Reed to było coś. Odczepiła pergamin od nóżki ptaka i wysłała go w drogę powrotną z cichym: nie będzie odpowiedzi. Osunęła się na podłogę, niespecjalnie przejmując się tym, że siedzi na szkle i rozwinęła pergamin, łapczywie chłonąc słowa. Wiem, że chciałabyś teraz doznać objawienia, co powinnaś zrobić i która opcja będzie dla ciebie najlepsza. Może nawet żałujesz, że nie udało ci się przewidzieć, w jaki sposób zemszczą się na tobie podjęte przez ciebie decyzje. Niezależnie od tego, co uważam za moralnie słuszne i jak mogłabym oceniać twoje zachowanie - choć wiesz, że jestem od tego daleka - nie mogę ci udzielić rady, Tino. To nie jest coś, w co powinien ktokolwiek ingerować, a już na pewno nie wróżbita. Nie mogę ci powiedzieć, co jest dobre - co jest dla ciebie dobre, bo wiesz, że to jest dla mnie najważniejsze - bo musisz sama to dojrzeć. Niezależnie od tego, jaką decyzję podejmiesz, nikt nie będzie miał ci tego za złe. Nikt oprócz ciebie samej. - Bardzo ci, kurwa, mamo, dziękuję! - powiedziała z wyraźną urazą, uderzając głową o ścianę. Zerknęła jeszcze raz na pergamin, jakby zastanawiając się, czy ma go spalić, czy jednak zachować, żeby wcisnąć go Jensenowi do gardła. Dopiero spostrzegła, że pod krótkim podpisem jej matki było jeszcze postscriptum. PS. Naprawdę nie lubię, kiedy przeklinasz w tym samym zdaniu, w którym o mnie wspominasz. Nie wiedzieć czemu te słowa uruchomiły strumień łez, nie, wodospad spływający po jej policzkach. Gdyby mogła przewidzieć... Nie, durna! Nic cię to nie obchodzi! Ale obchodziło aż za bardzo. | |
| | | Elizabeth Hall Klasa VI
Liczba postów : 209 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Izba Pamięci Sob Sie 04, 2012 11:32 pm | |
| Wracała z eliksirów, ale chciała obrać inną drogę niż zwykłe schody w sali Wielkich Schodów. Ruszyła bocznymi schodami na pierwsze piętro. Weszła wąskim korytarzykiem, pnącym się do góry, ale o płaskiej podłodze i trzeba było trzymać się poręczy by utrzymać równowagę, na drugie piętro. Tam skierowała się do portretu Esmeraldy Grey, która miała schodki prowadzące niemalże pod samiutką klasę obrony przed czarną magią. Teraz chciała przejść do Zbrojowni, długiego korytarza za Izbą Pamięci, gdzie wstarczyło ruszyć palcem trzeciej od końca by otworzyć przejście na samo szóste piętro. Po co taka dziwna eskapada? Eliksiry to była ostatnia lekcja, kończąca się najpóźniej ze wszystkich lekcji w szkole. Wszędzie będzie pełno uczniów, a i Elizabeth musiała od czasu do czasu odświeżyc pamięć odnośnie skrótów w zamku. Szła wolniutko w kierunku izby pamięci i już kiedy minęła zakręt, który oddzielał ją od celu o jakieś dwieście metrów usłyszała trzaski rozbijanego z hukiem szkła. Nie mogąc powstrzymać ciekawości zwolniła by wyciszyć swoje kroki, a żeby osoba w środku się nie speszyła. Lizkowa uwielbiała zbierać informacje o ludziach, których mało kto był świadomy. Nakrycie Benedicta Lamiz, dla przykładu, na wandalizmie było zaiste cenną informacją. Cichutko pchnęła drzwi i wystawiła za nie tylko oczy jakby obawiając się, że ktoś ciśnie w jej stronę bombardą. Ale nie było takiej potrzeby. Na stercie szkła pod oknem siedziała jej przyjaciółka i zalewała się rzewnymi łzami. Cmoknęła niezadowolona i wpełzła do pomieszczenia calutka zamykając za sobą ostrożnie drzwi. -Masz szczęście, że to ja, a nie na przykład Ivanhoe. Hałas był na cały korytarz. Spróbowała uśmiechnąć się pokrzepiająco, bo zdanie o szczęściu było oczywiście ironią. Znalezienie brojącej panny Reed albo Hall, albo lepiej: ich obu, przez nauczyciela, szczególnie takiego pokroju Ivanhoe'a czy O'Sullivana było ich życiowym i przyjaźniowym celem. Czy ktoś w tym zamku pakował się w kłopoty częściej niż Reed i Hall? Chyba były w tym zamku jeszcze tylko ze względu na ich matki. Tak to juz jest z dziećmi sławnych rodziców. Przysiadła obok przyjaciółki i bez pytania chwyciła list z daleka poznając pochyłe pismo Linnet. -Nie ma to jak dobra mamina rada, huh? Złożyła kartkę na pół i wsunęła w ręce ślizgonki. Nie, Lizzie nie musiała pytać. Wiedziała, że chodzi o Kinghsleya. Na dodatek gdyby zapytała to tylko pogorszyłaby sprawę. Znała Reed. Czasami aż wyklinała to, że tak dobrze, bo czuła się jak jakiś kurewkski wróżbita, kiedy myślała by założyć się z Cris o coś, ale od razu wiedziała jak i co ślizgonka zrobi. Paskudnie frustrujące, jeżeli mnie spytacie. | |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Izba Pamięci Nie Sie 05, 2012 12:12 am | |
| Nie. To nie było możliwe. Nie było szans na to, że ona mogła... NIE! Miała swoje zasady. Brak zasad. Coś takiego nie było możliwe. Sama mu to powiedziała i czuła wtedy, że to jest prawda. Tylko, że teraz czuła, iż prawdą było co innego, a Reed... Reed nie okłamywała samej siebie. - Nie on, błagam, tylko nie on... - wychlipała, nie potrafiąc powstrzymać Niagary łez. Każdy, tylko nie on! Nie teraz, nie dla niej, nie tutaj, nie nigdy... Nie. Nie zrobi mu tego. Niech lepiej jej nienawidzi, niż... Nawet o tym nie myśl, Reed! Właśnie tak. Wyłączyć myślenie, bo myślenie boli i tylko siedzieć na podłodze w Izbie Pamięci i płakać, najzwyczajniej w świecie płakać. Uniosła pełen nadziei wzrok, kiedy drzwi Izby Pamięci się otworzyły, ale zamiast Jensena zobaczyła tam Ellie. Poczekała, aż dziewczyna usiądzie obok niej i westchnęła cicho, choć westchnięcie przerodziło się w szloch przerywany chichotem. - Naprawdę tylko do tego się nadaję. Do pieprzenia - zaśmiała się histerycznie i objęła kolana rękoma, chowając w nich cały czas chichoczącą głowę. - I raz, i drugi, i trzeci pewnie też... wszystko spieprzyłam. Zamiast go przeprosić i powiedzieć, że zgłupiałam, zaczęłam mu tłumaczyć, że nie ma dla mnie znaczenia ten cholerny schowek... a wiesz, co on powiedział? - Podniosła głowę, cały czas chichocząc. - Że znaczy wszystkooooooo - szloch przerodził się w chichot, a może chichot przerodził się w szloch. Nie słuchała tego, co mówiła Elizabeth, nie poczuła nawet tego, że Ellie wyjęła jej list z rąk, by później włożyć go tam z powrotem. Tylko chichotała, a strumienie łez znaczyły jej policzki. To nienienieniemożliwe... Niemożliwe. Przecież nie mogła się... Zachichotała kolejny raz. - Jak ja go nienawidzę - wyżaliła się, mocniej ściskając kolana i uderzając w nie głową. Właśnie tak. Dokładnie. Mądra Reed, nienawidzisz go. Powtarzaj to sobie wystarczającą ilość razy, a może w to uwierzysz. | |
| | | Elizabeth Hall Klasa VI
Liczba postów : 209 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Izba Pamięci Nie Sie 05, 2012 10:41 am | |
| Obraz nędzy i rozpaczy. Gdyby kiedykolwiek wcześniej Elizabeth Margaret Hall miała od jakiekgokolwiek wróżbity usłyszeć, że będzie siedziała na ziemi w zdewastowanej izbie pamięci z siedzącdzą obok Cristiną Ly Reed zanoszącą sie bezdradnym chichto-szlochem... Prawdopodbnie wykpiła by jego talent i wsadziła jego własną rózdżkę w dupę. Ale to na prawdę się działo. Siedziały tu. A Lizzie stanęła po raz pierwszy pomiędzy faktycznym młotem, a kowadłem, o których istnieniu zażartowała jeszcze na eliksirach. -Reed. Powiedziała stanowczo, ale jak to bywało z panienką Hall, ciepło i wręcz z matczyną troską. Pomyślała, że skoro jeden wróżbita zaszczycił ich swoimi pseude spostrzeżeniami, to panienka Jessica Beatrice Laurence Saint-Clair Clare też by mogła, prawda? -Chrzanisz głupoty. Oznajmiła opierając głowę na drżącym ramieniu ślizgonki. -Nie będę ukrywać. Popełniłaś błędy, ale hey! Wszyscy je popełniamy. Pomyśl o tym jak o zebraniu cennego doświadczenia, ale do jasnej jebanej cholery Cris. To NIE jest koniec świata. Szeptała i nawet nie złapała siękiedy zaczęła dłonia pocierać ramię Reedowej. Wiedziała jak to jest wpaść w histerię i nie móc się uspokoić. Trzeba było przeczekać. -Nie mogłaś go przeprosić, bo nie potrafiłaś schować swojej Kryśkowej dumy, która sprawia, że jesteś Kryśką. Wyjaśniła dziewczynie jej własne zachowanie, bo gdzieś tam w jej głowie ona sama o tym wiedziała, ale nie potrafiła się do tego przyznać. -I ha! Powiedziała triumfalnie z lekkim uśmiechem, a następnie podniosła się z ziemi i kucnęła przed Cristiną tak, że ich kolana się stykały. Kiedy ślizgonka chciała uderzyć o kolana głową Hall zapobiegawczo podłożyła pod jej czoło rękę. -Wiedziałam, że to nie była sypialnia. Mruknęła kręcąc głową, ale to była informacja tylko i wyłaćznie dla niej. Takie spostrzeżenie, przed którym nie mogła sie powstrzymać, wisienka dla jej tortu dedukcji i znajomości Cristenu. -Wszystko? Zdziwiło ją, że coś takiego wypłynęło z ust Jensena Kinghsleya, chociaż wiedziała, że nie pieprzył się dla zasady. Uniosła wysoko jedną brew. -Kochanie, pozwól, że zadam jedno pytanie, na które nie musisz mi odpowiadać. Odpowiedz sobie. Chwyciła Kryśkowe ramiona, ścisnęła i miała nadzieję, że dziewczyna na nią spojrzy, bo w takich chwilach El lubiła łapać z Cris kontakt wzrokowy. Raz, że Cris dobitniej zrozumie pytanie, dwa, że Liz odczyta w jej oczach odpowiedź, bo to, że nie chciała jej znać to proszę państwa wierutne kłamstwo jest. -Czy ty napewno go nienawidzisz? Położyła ogromny nacisk na te słowo, a wtedy do sali wpadła kolena sowa i puściła list prosto na szopę Elizabeth.
"Wasze kurewskie jebane zasrane szkolne dramaty. Mam głowę pełną wenezuelskiej telenoweli i to wszystko wasza chujowa wina!
Ale do rzeczy. Rzeknę jedynie: Halloween I jesteście jabanymi leserami jeżeli nie zrozumiecie.
J.C.
PS. Spieprzajcie z Izby, bo za równo dziewiętnaście minut trznaście sekund odwiedzi was woźny. "
Zaśmiała się i przeczytała list na głos. -Halloween? Zapytała po przeczytaniu post scriptum. | |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Izba Pamięci Nie Sie 05, 2012 11:17 am | |
| Gdyby ktokolwiek, niezależnie od posiadania nadprogramowego narządu widzącego, powiedział Cristinie Ly Reed, że będzie siedzieć na podłodze zdewastowanej Izby Pamięci rycząc przez jakiegokolwiek faceta, wyśmiałaby go, potraktowała Rictusemprą, żeby też pośmiał się ze swoich durnych pomysłów, a potem z godnością opuściłaby jego towarzystwo. Może podzieliłaby się tą absurdalną wizją z Elizabeth, a może poszła znaleźć jakiegoś chłopaka, żeby złamać mu serce. Nie żeby ona sama była rzeczonego serca pozbawiona, ale lubiła robić losowi na złość. Jak ktoś ci mówi, że stracisz milion galeonów, spraw, żeby ktoś inny je stracił. Równowaga w przyrodzie zostanie zachowana. - Hall - odpowiedziała, nadal ni to chichocząc, ni płacząc, kiedy przyjaciółka powiedziała jej nazwisko. W końcu, skoro Elle uznała, że Cris zapomniała swojego, Cris musiała przypomnieć Elle jej nazwisko, prawda? Prychnęła z pogardą, chociaż zabrzmiało to żałośnie, biorąc pod uwagę powoli tłumiący szloch i ogólną beznadzieję wyglądu Reedówny. - Wiem, że to nie jest koniec świata i jeszcze bardziej mnie wkurwia to, że zachowuję się jakbym... jakby ja... jakby on... Kurwa! - przerwała samej sobie i zaklęła głośno. Nie potrafiła wypowiedzieć swoich myśli, nie. Ona w ogóle nie chciała ich sformułować, nawet w myślach, bo coś, co co zostało nazwane, stawało się prawdą. A Cristina Reed właśnie odkryła sens okłamywania samego siebie. Zachichotała odrobinę mniej histerycznie i wzruszyła ramionami. Ona i duma? Oczywiście, że... Kurwa, dobra, może i była pełna tej zasranej dumy, ale jakby Jensen nie miał równie ogromnego i równie zasranego ego, to może by się wszystko ułożyło! Mógłby jej wybaczyć Baxtera w jego sypialni i dalej się z nią kumplować, racja? Racja. Ale on miał najwyraźniej inne plany i... O nie, Reed. Wracamy do punktu wyjścia? Znowu przestajesz widzieć swoją winę i zwalić wszystko na jebanego Kinghsley'a? To nie była jej wina, że dla niego seks znaczył wszystko! (gdyby to zdanie wyszło z jej ust, zapewne zostałoby wypowiedziane najbardziej pogardliwym tonem, jaki był jej dostępny) Ona tylko chciała nie zmieniać niczego w ich relacjach. I tak Jensen powinien potraktować ją i Baxtera. Jako wysłany sygnał: przespaliśmy się ze sobą, ale hej, nadal mam własne życie, mogę być taką dziwką, jaką chcę i jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało! Więc wnioski? Zasrane ego. A Cris musiała właśnie w nim... Hola, hola, moja panno! Nie wypowiadamy na głos takich myśli! Uniosła głowę słysząc to okropne słowo i utkwiła błyszczące od łez oczy w Hall. Pokiwała powoli, a jej twarz była namalowana czystym smutkiem. - Wszystko - potwierdziła. - Ale to chyba nie znaczy, że on chciał ze mną... być, czy co? Przecież to Kinghsley! - powiedziała to nazwisko jak... największą obrazę i największą oczywistość jednocześnie. Otworzyła usta, by natychmiast potwierdzić, że tak, nienawidzi go z całego serca!, jednak równie szybko je zamknęła. Pokręciła głową, by zaraz nią pokiwać, skończyło się jednak na potrząśnięciu ramionami. Cris nie miała zielonego pojęcia. - Za to on nienawidzi mnie. Nie, stop. - Uniosła dłoń, przybrała bardzo wyniosłą minę i powiedziała przerysowanym tonem: - On tylko pogardza moim zachowaniem. Aż dziw, że nie zakończyła tej wypowiedzi słowem 'kurwa', które aż ciśnie mi się na klawiaturę. Kolejny list? Cris zachichotała cichutko, kiedy Ellie odczytała treść listu od Jessici. Zawsze lubiła Clare. Bezpośrednia, nieprzebierająca w słowach i po prostu... Clare. Cris miała z nią aż za dużo wspólnego. No, przynajmniej tak jej się do niedawna wydawało. - Zauważyłaś, że moja matka nie wspomniała o woźnym? Chyba jednak chciała, żebym dostała szlaban! - poskarżyła się tonem pięciolatki, który bardziej pasował do słów: a ona mi zabrała lizaka! Wzruszyła ramionami, by zaraz przybrać swoją zwyczajową, złośliwą minkę. - Święto Duchów, wiesz, zmarli świętują, że już nie żyją, my świętujemy, że zmarli są zmarli... Dzieciaki chodzą żebrząc o słodycze, a jak ktoś im nie da, wyzwalają swoje najmroczniejsze instynkty, szkoła organizuje bal... Bal - Urwała i zastanowiła się nad tym słowem. - O to chodzi Jessice? Mam się wielosokować jakąś lalunię i dać się przelecieć jeszcze raz? - zapytała z nadzieją, choć w rzeczywistości myślała o czymś innym. I już tworzyła Plan. | |
| | | Elizabeth Hall Klasa VI
Liczba postów : 209 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Izba Pamięci Nie Sie 05, 2012 11:37 am | |
| Warknęła urażona. -Wiem co to jest Halloween, głupku. Pokręciła głową i wyprostowała kolana, a następnie wolno zrolowała kręgosłup do góry. Skoro Cris już nie była w swoim histerycznym stanie, Merlinie dziękujemy Ci, mogła przestać być kochaną Lizzie dla swojej przyjaciółki. Cała ta jazda z Jensenem była nie do pomyślenia. Z jednej strony rozumiała Kinghsleya, bo to co zrobila Cris poniekąd było obrzydliwie bolesne i niewybaczalne, a z drugiej... Cris to Cris. Trzeba brać na to poprawki. Zawsze. -Myślę, że Jess nigdy w życiu czegoś takiego nie miała na myśli. Mruknęła strzepując kawałki szkła z tyłka. -Raczej fakt, że pewnie oboje będziecie wstawieni i wbrew pozorom właśnie dlatego uda się wam normalnie pogadać. Westchnęła zestawiajac w głowe Halloween, bal, Cristinę Reed i Jensena Kinghsleya. Z taką tabelką przedtawiła owy wniosek. Wzięła list od wróżbitki i schowała go do kieszeni. -Dzisiaj jest ostatni dzień na Hogsmeade, potem dopiero październik czy listopad, więc muszę iść do Zonka i kupić jakieś pierdoły. Oznajmiła poprawiając uczniowską pelerynę, którą zjechała jej do połowy pleców. -Widzimy się na kolacji? Zapytała i pokazała Zbrojownie jako ich jedną drogę ucieczki z miejsca zbrodni. -Wyjdzieszn a VI piętrze, ale potem masz krótką drogę prosto w dół przez wieżę północną. Szybko przeanalizowała i ruszyła we wskazanym przez siebie kierunku. Poruszyła palcem trzecie zbroi od końca i weszła w korytarz, który dzięki tej czynności się otworzył.
zt (mogą być obie jak chcesz) | |
| | | Valentine Kenvetch Klasa VI
Liczba postów : 125 Join date : 26/08/2012
| Temat: Re: Izba Pamięci Czw Sty 10, 2013 7:02 pm | |
| Przed Walentynką stanęło bojowe zadanie. Miała przed sobą pusty kawałek pergaminu, który wyłudziła pod groźbą od jednego z Puchonów i kałamarz z piórem z tego samego źródła. Z samego dołu, czyli z Pokoju Wspólnego Żółtych, pomaszerowała na górę do biblioteki zaledwie kilka minut temu. W sumie ani ona, ani autorka nie wiedzą, czemu liczyła, że zastanie tam ciszę i spokój, dzięki czemu napisze pracę domową z Transmutacji. Sama była jedną z przedstawicielek osób, które nieszczególnie respektują prawa tego zacnego miejsca. Nie zmieniło to faktu, że jej mordercze spojrzenie powoli podnosiło się ze starych kart podręcznika, wędrując na nieświadome twarze tych kilku dziewcząt, które siedziały po tej samej stronie stołu, co Valentine. Idiotki trajkotały jak najęte, przez co chęć zabijania Kenvetchówny powoli wzrastała. Czy do jasnej cholery, nie mogą przenieść się ze swoimi pogaduszkami gdzieś na korytarz? Nie miała zwyczaju odzywać się do osób z niższego, według niej, szczebla, więc po kilku biernie spędzonych minutach po prostu się podniosła, a idąc i mijając dziewczęta, pociągnęła za oparcia krzeseł i jeśli dobrze poszło, dwie z nich spotkało bliższe poznanie podłogi. Poszukując wyciszonego miejsca, dotarła do Izby Pamięci. Bez zbędnych ceregieli padła na podłogę i usiadła sobie po turecku rozkładając materiały. Przez dość dłuższy czas nie brała się za tak prozaiczną czynność jak praca domowa, ale niebawem egzaminy, ostatni rok, OWeTeMy... Jak na metamorfomaga jej pojęcie o transmutacji było dość skromne. Tak więc zaczęła przeglądać podręcznik i pisać pracę. I tak by sobie pisała na późna, a potem odreagowała by stres gdzieś w lochach na jakimś nowo poznanym... ale ktoś jej przeszkodził. Znowu. - Merlinie... – jęknęła pod nosem wznosząc oczy ku górze. Zdaje się, że nowo przybyła osóbka, przyszła sobie podumać w samotności i nie spodziewała się warsztatu pracy gdzieś w rogu na podłodze. I dobrze. Cicho podniosła z nóg podręcznik i delikatnie odłożyła go na podłodze. Z torby wygrzebała po chwilce różdżkę. Niewiele myśląc skierowała koniec różdżki w osóbkę i wyszeptała „Levicorpus”. Okej, to zaklęcie nie było szczytem jej ambicji, ale zdecydowanie było czarem przydatnym. Wartym do poćwiczenia. Zwłaszcza, że jej drobna ofiara kompletnie się nie spodziewa. Kiedy nie zadziałało, znów syknęła formułkę, koncentrując się na nowo przybyłej osobie. Chociaż zaklęcie pełnego porażenia ciała byłoby również wskazane. Mogłaby wtedy wytłoczyć z uczniaka trochę krwi, dla samej satysfakcji i triumfu, że nie jest gorsza od Avci. Mimo to pozostała przy Levicorpusie. A niech sobie młodziak polata.
Początek treningu Levicorpus&Liberacorpus | |
| | | Valentine Kenvetch Klasa VI
Liczba postów : 125 Join date : 26/08/2012
| Temat: Re: Izba Pamięci Pią Sty 11, 2013 11:55 pm | |
| Ciężko stwierdzić jakie powody miał ten bliżej nieokreślony uczniak, który wdreptał sobie do ciemnej Izby pamięci. Chociaż biorąc pod uwagę powód Walentynki, która uczyniła to samo, ilość możliwości była nieograniczona. Ruda ścisnęła różdżkę, licząc, że z końca różdżki wyleci więcej iskierek i zaklęcie zadziała. "Levicorpus! Levicorpus! Levicorpus!" Łypnęła okiem na ucznia. Jego wzrok przykuł Puchar Domów. Idelanie. Kolejne nieudolne Levicorpusy poleciały w jego stronę, kiedy w końcu udało się i końcówka jego nogawki jakby lekko się uniosła. Nawet tego nie zauważył. Po chwili chłopak runął na ziemię, a raczej runąłby, gdyby wciążtą ziemię pod sobą miał. Jedna z jego nóg wisiała w powietrzu, a drugą machał próbując zapanować nad sobą. Walentynka wyszła z cienia ze skrzyżowanymi rękami(omg, jak to brzmi. Poprostu wyszła z kącika) i podeszła do chłopaka, by wiercić go wzrokiem zmniejszego dystansu. Nie wiem, czego zagubiony uczniak się spodziewał, ale na pewno nie tego, co zaraz usłyszał. - Ogarniasz Transmutację? - spytało rude dziewczę marszcząc brwi. Chłopaczynę zatkało, więc Valentine wciąż nie wiedziała jak dużego pożytku może się z jego strony spodziewać. - Napiszesz mi pracę domową? - spytała z błyskiem w oku. - Albo sobie powisisz... - powiedziała, na co mimowolnie kącik jej ust się znacznie uniósł. Na to chłopak zareagował długą wiązanką, przyzdobioną o lamenty do Helgi (kolejny święty Puchon, Merlinie!) i groźbę do prefektów i dyrektora. Biedaczek, wydał sobie właśnie wyrok. Nie chodzi tu o złośliwość dziś. Wpisał się na Walentynkową listę osób idealnych do dręczenia. - Straszne - westchnęła Walentynka i podeszła do swojego warsztatu pracy. Zebrała go i wzięła w ręce. - Opuściłabym cię, ale jak widzisz mam zajęte ręce. Chociaż nie, nie opuściłabym cię. Dobrej nocy. Nogą popchnęła drzwi i wyszła elegancko z Izby Pamięci, zostawiając chłopaka.
Koniec treningu, zt. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Izba Pamięci | |
| |
| | | | Izba Pamięci | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |