Spory puchacz przyniósł pannie Mitchel równie sporą paczkę, owiniętą w biały papier z ręcznie odbitymi choinkami (stempelki z ziemniaków zawsze na czasie), z ogromniastą czerwoną kokardą i dwoma dzwoneczkami. Do paczki dołączono list:
Kochana Nan!
Mam nadzieję że twoje święta są tak urocze, jak powinny być, że gardło boli cię już od wyśpiewywania kolęd a brzuch pęka od przepysznego jedzenia. Jestem pewna, że mikołaj przyniósł ci fantastyczne prezenty, bo grzeczniejszej dziewczyny od Ciebie na pewno nie zna. Ale nie zgadniesz! Jakiś nierozgarnięty elf musiał się pomylić, bo pod moją choinką zostawił prezent dla Ciebie, dlatego odsyłam go tak szybko, jak tylko uda mi się dotrzeć do jakiejś sowy (pani Levery niestety sowy nie ma, szkoda że nie rozumiem co mruczy pod nosem jak tylko o nich wspominam).
Pełne worki całusków!
Zapomniałam! Czy mówiłam Ci, ze jesteś najwspanialsza, najcudowniejszą przyjaciółką na świecie? A mówiłam, ze jesteś aniołem? Jesteś cudowna, cudowna, cudowna, jesteś gwiazdką z nieba! Nie mogę się doczekać, aż wypróbuję eliksir, tylko tu mi nie pozwalają, mówią że mugole nie są przyzwyczajeni do widoku jednorożców. Bzdura, sama widziałam, w telewizji je pokazują!
Lyś
W paczce zaś : świąteczny, granatowy sweter wyszyty w płatki śniegu z krukiem w żółtym szaliczku i mikołajowej czapce, zestaw kryształowych fiolek z eleganckim, granatowym wykończeniem, specjalna bezmleczna czekolada o niezwykle niskiej kaloryczności i bransoletka - maleńkie, srebrne serduszko na cienkiej, słonecznie żółtej lince.