Riddiculus
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Łazienka Jęczącej Marty

Go down 
+2
Tony Shepard
Mistrz Gry
6 posters
AutorWiadomość
Mistrz Gry
Admin
Mistrz Gry


Liczba postów : 240
Join date : 13/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptySro Lip 18, 2012 10:55 pm

Łazienka Jęczącej Marty jest łazienką dla dziewcząt. Uczniowie nie korzystają z niej, ponieważ rezyduje w niej kapryśny duch zwany Jęczącą Martą.
Poza tym defektem nie ma tu nic nadzwyczajnego. Szereg toalet i umywalek. Podłoga bardzo często jest zalana wodą kiedy Marta postanawia zanurkować w kolanku toalety.
Powrót do góry Go down
https://riddiculus.forumpolish.com
Tony Shepard

Tony Shepard


Liczba postów : 254
Join date : 21/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyWto Sie 28, 2012 9:46 am

Już dawno lekcje zakończyły się. Toniak jak zwykle był nieznośny. Nauczyciele mieli ochotę go zjeść na miejscu (o ile nie byłby żylasty). No nic. Dzień lekcyjny się zakończył. Wszyscy uczniowie wpadli do swoich dormitoriów. Krukoni jak zwykle siedzieli nosami w książkach i odrabiali zadania domowe, a…
Tony ubrał okulary przeciwsłoneczne na nos (warto wspomnieć, że na twarzy nadal nosił ślady po ataku nieśmiałka, w końcu rzucił w ich akwarium ogryzkiem). Postawił swój kołnierzyk koszuli oraz dodatkowo rozpiął kilka guzików (Krukonski krawat akurat wykorzystywał obecnie jako pasek do spodni, bo jakoś dziwnie zaczęły mu spadać z tyłka). Ot, wyglądał jak kochanek z żurnala.
Cały czas udając, że żuje gumę, przeszedł przez pokój wspólny. Puścił oczko do jednej z najładniejszych dziewczyn. To co, że i tak najbardziej w Hogwarcie podobała mu się Lizzie? Trzeba było trzymać fason i nadal nie pokazywać, że się zakochał. Przecież młody Shepard nie miał prawa się zakochiwać! To było takie niedorzeczne jak jedzenie masła orzechowego z keczupem.
No nic: wróćmy jednak do Toniaka. Jako, że zbliżała się pora jedzeniowa, a jego brzuch odzywał się niemiłosiernie, że jednak coś by zjadł, wyszedł z pokoju wspólnego zanim wszyscy inni pomyślą dokładnie to samo co on. Mimo głodu, który ściskał go gdzieś w okolicach dołka, nie przyśpieszał specjalnie kroku. Zszedł z wieży. Specjalnie przeszedł się przez siódme piętro, aby zapukać do drzwi gabinetu Wrońskiego – przyszywany kuzyn wyleciał w samych białych bokserkach w czerwone serduszka. Taki widok… Cóż, dla wielu panien było to ‘mrrr’, a Tony’ego wprawiło w wielkiej rozbawienie.
Wracając jednak do jego spaceru po zamku – Wroński nieco mu pogroził, ale Shepard za bardzo się tym nie przejął. Kiedy był już na jednym z niższych pięter, poczuł wielką potrzebę pójścia do toalety. I jak to bywa w takich momentach, nie zważa się na to do jakiej łazienki się wlatuje.
Toniak wpadł do toalety Jęczącej Marty. Jak na razie ducha nie było (a przynajmniej tak mu się wydawało). Wleciał do pierwszej lepszej kabiny, aby sobie ulżyć.
No i co się śmiejecie, co?
Powrót do góry Go down
Elizabeth Hall
Klasa VI
Elizabeth Hall


Liczba postów : 209
Join date : 19/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyWto Sie 28, 2012 1:33 pm

Przeszłą przez błonia leniwym krokiem. Nie wiedzieć czemu byłą zmęczona. Nie powinna być. Wręcz przeciwnie. Zielarstwo winno jej dodawać życiowej energii. Wszystkie jej wierzenia legły w gruzach... nie miała po co żyć.
Hall. Otrząśnij się z tego dramatyzmu, co? W końcu sama nienawidzisz takiego zbędnego pieprzenia.
Wielka Sala jak zwykle wrzała. Wieczorna uczta- do tej pory uczta dla Lizzie nie dlatego, że mogła się najeść jak świnia z czego aż nazbyt często korzystała, ale dlatego, że wszystkie plotki z całego dnia zaczynały obiegać w zaskakującym tempie. Kto był lepszym kolekcjonerem plotek niż Hall? Okej. Paru się pewnie znalazło, bo ona zbierała tylko te, które mogły jej się przydać w jakikolwiek sposób, a większośc to bezużyteczne śmieci. Pomijając już fakt, że wolała te delikatne informacje, któe cieszyły małe grona plotkarzy. Te nieznane wszystkim newsy.
Dziś odpuściła5 sobie polowanie. Jedyne co w Wielkiej Sali cieszyło się jej uwagą to kilka zdań z Rachel Wood na temat tentakul, oddanie jej klucza i spore dwa tosty, które jakaś drugoroczna krukonka właśnie posmarowała dżemem, a Hall bezczelnie zwinęła jej je z talerza. I wyszła.
W głowie wciąż obracała informacjami zielarskimi. W pewnym momencie nawet szła przez całą długość korytarza z nosem w księdze, bo rozpaczliwie próbowała sobie przypomnieć długość nasłonecznienia mandragory w klimacie południowym.
Przechodząc przez korytarz na drugim piętrze, który prowadził do sprytnego skrótu na siódme piętro poczuła ucisk na pęcherz.
-Cholerna herbata jaśminowa.
Warknęła i obróciła się na pięcie obierając przeciwny do sekretnego przejścia kierunek. Łazienka Jęczącej Marty. Ostatnimi czasy Marta wolała jednak nawiedzać te z piątego piętra, bo tutaj mało kto przychodził, a ta miała potrzebę towarzystwa, więc Liz błagała by i tym razem ta płaczka nie zawracała jej dupy.
Drzwi przeraźliwe skrzypnęły. Ona przeraźliwie zaklęła. Ciekawe, które bluźnierstwo było gorsze. Szkoda, że nie znała drzwiomowy.
Podeszła do pierwszej kabiny. Zawsze wszystkie były tu puste. Skąd mogła wiedzieć, że akurat TA będzie zajęta i to przez faceta... i to przez Tonyego!
-Na kurwi niehonor!
Zakrzyknęła i zakryła oczy, a potem się odwróciła.
-Soooorry...
Jęknęła zawstydzona, ale chwilę potem z impetem ponownie otworzyła drzwi kabiny i oskarżycielsko wpatrywała się w Sheparda.
-To jest łazienka dziewczyn!

Trening Zielarz, bo jej umysł wiecznie myśli po zielarzowemu, a co!
Powrót do góry Go down
Tony Shepard

Tony Shepard


Liczba postów : 254
Join date : 21/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyWto Sie 28, 2012 1:58 pm

Biedny Toniaczek zapomniał o czymś takim jak zamykanie drzwi. Zwyczajnie był przyzwyczajony do tego, że używał pisuarów, a nie czegoś takiego jak toaleta z drzwiczkami (oczywiście o ile chodziło o tamto lejące… Dobra, kończę ten wykład o lejących rzeczach, bo zaraz Was wszystkich zgorszę). Tak więc! Nasz bohater stał przed klopem z opuszczonymi spodniami oraz bokserkami (dzisiaj miał na sobie czarne bokserki ze złotymi zniczami!). Jeszcze brakowało, aby zaczął gwizdać. Może gdyby to zrobił to nie stałoby się to, co się stało przed chwilą?
Toniaczek kończył już załatwiać swoją wielką potrzebę, kiedy nagle drzwi kabiny otworzyły się. Pierwsza reakcja? Oczywiście: odwrót. Znaczy się odwrót głowy rzecz jasna. Jakie było jego zdziwienie, kiedy zobaczył Hall! No nie… Ze wszystkich dziewcząt w Hogwarcie, dlaczego akurat musiała być to Elizabeth? W dodatku kiedy w obydwu dłoniach trzymał swoją drugą magiczną różdżkę? To trzeba mieć prawdziwego pecha jakim to odznaczał się nasz zacny Toniaczek. Przecież… przecież Gryfonka zobaczyła jego nagi tyłek!
- Eee… yy… - przegryzł nerwowo swoją dolną wargę. Drzwi ponownie się zamknęły. Młody Shepard zaraz zabrał się za podciąganie spodni… Niestety, i tym razem zostało to mu udaremnione.
Krukon zrezygnowany i już niego podirytowany, zapomniał o opuszczonych spodniach i bokserkach. Odwrócił się w stronę Elizabeth. Nie muszę opisywać jego wyglądu tam na dole, prawda?
- Przed wejściem się PUKA! – dopiero po kilku sekundach od wypowiedzenia tej frazy, Toniak uśmiechnął się głupkowato. PUKA! Dlaczego to słowo było aż takie śmieszne?!
- A nie… wchodzi jakby było to jej… Phi! A może ktoś tutaj przyszedł za pot… - nagle Tony poczerwieniał cały na twarzy, aż do koniuszków uszu. Wyciągnął swoje ręce, aby zatrzasnąć drzwi od kabiny przed nosem Elizabeth. No nie! Coś takiego! Już zaczął pokazywać swój interes innym? Zaraz podciągnął swoje bokserki oraz spodnie. Odetchnął głęboko i wyłonił się (a właściwie tylko jego głowa) z kabiny.
- Nic mi nie mów.
Powrót do góry Go down
Elizabeth Hall
Klasa VI
Elizabeth Hall


Liczba postów : 209
Join date : 19/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyWto Sie 28, 2012 3:09 pm

Sodoma i Gomora w tym Hogwacie.
Jedyny adekwatny komentarz dla tej jakże krępującej, paskudnej sytuacji przez którą teraz Elizabeth Margaret Hall dusiła się od wewnątrz ze śmiechu, ale wolała grać święte oburzenie. TA rola zdecydowanie była bardziej odpowiednią w tej rzeczonej chwili.
-Ja nigdzie nie będę się... PUKAĆ!
Wrzasnęła w odpowiedzi tupiąc nogą.
-Chcę skorzystać z właśnie tego, właśnie tego konkretnego kibelka i mam do tego prawo. A przynajmniej stuprocentowo większe niż ty, bo ja jestem dziewczyną, nie wiem jak...
Jej wzrok mimowolnie powędrował do tej sterczącej "rzeczy" znad śmiesznie trzepoczących skrzydełkami zniczy wędrujących po bokserkach Tonyego Sheparda.
-..ty... No nie, wiesz. Mogłeś najpierw użyć argumentów słownych, chociaż ten rzeczywiście..
Tu machnęła ręką w stronę drugiej różdżki krukona.
-Jest stuprocentowo niepodważalny.
I to było zbyt wiele. Drzwi zamknęły się jej przed nosem, więc Shepard nie mógł dojrzeć tego epickiego zatoczenia się kiedy resztkami silnej woli próbowała się nie roześmiać, ale po chwili stało się to wręcz niemożliwe, bo w jej głowie odegrała się cała ta scena raz jeszcze.
-aaaaahahahahahahahahahahahahhahahahaha
Śmiech ten był tak szaleńczy, niekontrolowany i głośny, że mógł wygonić nie tylko Jęczącą Martę, ale nie zdziwiłabym się gdyby Tony jeszcze nie ubrawszy dobrze spodni, zaczął stąd spieprzać.
Przez łzy dojrzała jego głowę wychylającą się z kabiny. Zamilkła. Jej twarz zastygła w pokerface'ie, ale z każdą milisekundą zaczynała się coraz bardziej rozświetlać, aż w końcu Liz upadła na podłogę i zaczęła się po niej turlać z chichotem, który przyprawiał ją o okropnie bolesny skurcz mięśni brzucha, ale nie potrafiła za nic przestać.
-Tooooonyyyyyyyyyyyyyyyy...
Wyrzuciła tylko, ale nim sformułowała wypowied kolejny spazm śmiechu targnął jej osobą.
Powrót do góry Go down
Tony Shepard

Tony Shepard


Liczba postów : 254
Join date : 21/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyWto Sie 28, 2012 3:33 pm

Kiedyś w życiu każdego nastolatka przychodzi taki czas, że zaczynają go bardzo bawić części rozrodcze. Ale żeby Elizabeth cierpiała nadal na to podniecenie, skoro miała już szesnaście lat? Może jednak dobrze, że zareagowała na to śmiechem? Gdyby było inaczej Tony zapewne byłby zobowiązany do wypłacania wiecznych alimentów z powodu traumy wywołanej u Gryfonki.
- No co? – przewrócił oczami. Próbował się uspokoić. Musiał zaakceptować fakt, że Elizabeth widziała jego (niewątpliwie) męskość. Po prostu musiał nauczyć się z tym żyć, chociaż to było bardzo trudne… Szczególnie, że dziewczyna turlała się po podłodze ze śmiechu. Młody Shepard przewrócił wymownie oczami. No jak tak można, no?
- Ha ha ha – prychnął wychodząc z kabiny. Spodnie, jak już wcześniej wspominaliśmy, miał już podciągnięte i wetknięte na jego cudowny zadek. Dziewczyna nie mogła już więcej podziwiać jego drugiej magicznej różdżki.
- Bardzo śmieszne. Ubaw po pachy. Łahaha! – przewrócił po raz kolejny oczami nie mogąc znieść tego jak bardzo śmieje się z niego Lizzie. Ten śmiech był dla niego po prostu okropny. Przegryzł nerwowo dolną wargę, kiedy dziewczyna nadal nie przestawała. Jej szaleńcze ‘hihih’ słyszał nawet w swoim umyśle. To było nie do zniesienia. Nic w tym dziwnego, że biedny Toniaczek uniósł swoje ręce do góry i wydarł się niczym na boisku quidditcha:
- DOOOOOŚĆ! – dobrze, że chłopaczek się jeszcze nie rozpłakał. Spojrzał na Ell bardzo smutno. Zrobił taką minę jakby jego matka stwierdziła, że przez jego durne zachowanie w roku szkolnym, nie otrzyma nawet lizaka na podwieczorek.
- Ale… nie podobam Ci się tam? – zapytał opierając się o drzwi kabiny. Ręce założył za tyłek, a głowę spuścił do dołu. Zaczął interesować się sowimi niebieskimi trampkami.
- Przecież się ogoliłem no… - podciągnął głośno nosem, aby dodać tej scenie nieco dramatyzmu. Miał nadzieję, że dzięki temu usłyszy kilka komplementów na temat swojej drugiej różdżki… No tak – nie od dzisiaj było wiadomo, że Shepardowie byli łasi na komplementy, a już szczególnie jeśli chodziło o ich zdolności seksualne (a właściwie w tym przypadku ‘osprzęt’).
- No weeeeź, jak możesz? – spojrzał zdegustowany na nadal turlającą się ze śmiechu Elizabeth. Tak być nie może! Skoczył niczym tygrys, aby zacząć gilgotać Gryfonkę. Tylko to wpadło mu do głowy i tylko to miało jakikolwiek sens.
Powrót do góry Go down
Elizabeth Hall
Klasa VI
Elizabeth Hall


Liczba postów : 209
Join date : 19/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyWto Sie 28, 2012 4:58 pm

Nie, nie, nie. Może i Lizzie była dziewicą, może to był drugi raz kiedy widziała TE męskie części ciała, ale to nie owa część ciała (notka od autorki: Lizzie ma problem z powiedzeniem na drugą różdżkę: penis. W ogóle nie używa tego słowa, bo ją peszy). A skoro już jesteście tacy ciekawscy to powiem wam, że pierwszy raz był kiedy Dyptam przegrał zakład z Jensenem i obiegł nago salon w czapce świętego Mikołaja. TO moi drodzy był szok.
Więc nie, wbrew temu co myślał Tony- nie śmiała się z jego skarbów, a z komizmu zawartego w tej sytuacji.
Jej uszu dobiegły słowa protestu i donośne 'dość', ale wpadła w histerię śmiechu: zwyczajnie nie potrafiła przestać chichotać. Aż do pytania: nie podobam Ci się tam? Przestała na raz, bo do jej Lizkowego umysłu wkradła się nuta wstydu. Przecież on nie miał pojęcia, że ona nie śmieje się z niego. Gdyby była bardziej doświadczoną kobietą typu Jenna, pewnie wstałaby, oplotła nogę dookoła jego biodra, jedną ręką uwiesiła się na jego szyi, a drugą dziarskim gestem zmacałaby jego męskość i szepnęła coś równie wymownego, ale ona była niedoświadczoną seksualnie panienką Hall. Niewinną gryfonką, która dopiero co zaliczyła swój pierwszy pocałunek na dodatek wśród smrodu ślizgońskich i profesorskich gaci. Myśl o majtkach O'Sullivana napawała ją obrzydzeniem. Pokręciła głową i spuściła głowę.
-Przepraszam, przepraszam. To absolutnie...
Pokręciła głową, podniosła się z podłogi i otrzepała czarną spódniczkę, która postanowiła przywdziać płaszczyk z kurzu. I gdzie te cholerne skrzaty domowe się podziewały, hm?
Podeszła do niego, ale nie wiedziała co ma zrobić, czy może go przytulić, pocałować... zwyczajnie stała.
-P-podobasz. Jasne, że tak. Och, wybacz. Śmiałam się przez tą całą...
Pomachała rękoma by podkreślić swoją frustrację.
-Sytuację.
Jęknęła zrozpaczona swoim brakiem słów. Na jej twarz wystąpił delikatny rumieniec i odwróciła się na pięcie. Nie mogła patrzeć na jego biedną twarz chłopczyka... Gdyby to był ktokolwiek inny to pewnie jeszcze by powiedziała, że ma małego i bez skrupułów wyszła, ale na litość wszystkiego: to był Shepard. Westchnęła. Pokręciła głową.
Co by zrobiła w takiej sytuacji Cristina?- zapytała samą siebie i powoli odwróciła się przodem do swojego... emmm chłopaka?
-Przepraszam. To się nie powtórzy.
Westchnęła ciężko i odgarnęła włosy z lekkim, nieśmiałym uśmiechem i spojrzeniem: wybaczysz mi?
Powrót do góry Go down
Tony Shepard

Tony Shepard


Liczba postów : 254
Join date : 21/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyCzw Sie 30, 2012 2:09 pm

- Będę mieć traumę do końca życia! – oświadczył Shepard. Warto było wspomnieć, że nadal na jego nosie tkwiły okulary przeciwsłoneczne, które ukrywały większość jego nieco pokiereszowanej twarzyczki. Na szczęście nic nie wskazywało na to, że po odpadnięciu strupów, Toniak będzie miał jakieś blizny, więc syndrom Anny Wrońskiej stanowczo mu nie groził.
- Bo, bo się śmiałaś z mojego penisa! – „odbił” się od drzwi kabiny. Spojrzał w cudowne oczka Ell, która chciała mu przekazać chyba telepatycznie przekaz ‘wybaczysz mi?’ i westchnął ciężko.
- Zaraz cała szkoła się o tym dowie… - stwierdził powoli. Ściągnął okulary z nosa i schował je do kieszeni swoich spodni. Trochę głupio było nosić je będąc w toalecie, szczególnie, że były one mocno przyciemniane. Jak wyglądała twarz Tony’ego? Ot, przez nią przechodziło wiele poziomych i pionowych strupów, które „naśladowały” tor pazurów nieśmiałka.
- Blizny bojowe. Stoczyłem bitwę z nieśmiałkiem na lekcji mojej matki. – pośpiesznie wyjaśnił mając nadzieję, że dziewczyna nie będzie zadawać więcej pytań. Co jak co, ale od felernej lekcji opieki nad magicznymi zwierzętami zwyczajnie się nie widzieli. W końcu ta lekcja odbyła się dość niedawno, a Toniak unikał przychodzenia wcześniej na ucztę (zresztą jak zwykle). Czasami nawet nie przychodził na posiłek.
- I tak mam traumę. – stwierdził po raz kolejny przypominając sobie jak panienka Hall tarzała się ze śmiechu po niezbyt czystej podłodze łazienki (w sumie również dołączam się do pytana – gdzie te skrzaty?!).
- A tak w ogóle od dzisiaj mój interes nosi miano SYTUACJA. – tu już nieco się z nią droczył. Po prostu to uwielbiał! Być może, kiedy podpuszczał i droczył się z panienką Hall nie był aż tak chamski jak podczas rozmowy ze swoją rodzicielką, ale zawsze coś tam w nim siedziało… Piekielne ziółko. A skoro już jesteśmy o ziółkach, to Toniak zaczął w myślach powtarzać wszystkie informacje na temat roślin leczniczych, ponieważ jednak chciał coś z tą facjatą zrobić. Do okropnej pielęgniarki się przecież nie przejdzie! Krążyły o niej takie legendy, że Tony nawet nie zamierzał postawić kroku w Skrzydle Szpitalnym.

Trening zielarza, lol!
Powrót do góry Go down
Elizabeth Hall
Klasa VI
Elizabeth Hall


Liczba postów : 209
Join date : 19/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyPią Sie 31, 2012 9:09 am

/Okej, serio trenujesz nim zielarza? To jest tak niefabularne, że aż.. Ale moim zdaniem to absurd. Zreszą... ćwicz sobie co chcesz.

-Wiesz dobrze, że nie z tego się śmiałam
Warknęła cicho lekko zirytowana faktem, że Shepard wciąż jej to wypomina. Hey, koleś! Move on. Westchnęła i spojrzała mu w oczy, a ten zabieg jakimś cudnym zbiegiem okoliczności wymazał całe zirytowanie z jej duszyczki, bo to był Tony. Była rozczarowana sama sobą. Więc to jest miłość? Denerwująca umiejętność do wybaczania pierdół, których nigdy nikomu by się tak łatwo nie odpuściło? Jeżeli tak... to miłość ssie.
Przymrużyła oczy przyglądajac się jego twarzy.
-Co...
I wtedy Tony pośpiesznie jej to wyjaśnił. A Lizzie z każdym jego słowem kręciła coraz bardziej głową, miała wrażenie, że jeszcze trochę nią pokręci i ona jej odpadnie, ale tak się na szczęście nie stało.
-Och Tony... Nie mam do Ciebie słów.
Wyjaśniła i podeszła bliżej chłopaka by obejrzeć rany na jego twarzy. Nie wyglądały na głębokie.
-Idź do pielęgniarki. Przecież ona ci jednym wacikiem przejedzie po twarzy i wszystko zniknie, a tak... co jeżeli zostaną Ci blizny? Nie gwarantuje przyszłości tego związku jeżeli twoja twarz wyglądac będzie jak pięćdziesięcioletniego aurora!
To była kąśliwa uwaga skierowana prosto w jego ego po tym jak rzucił kolejną uwagę o 'sytuacji'. Patrzmy na to inaczej! Lepsze złośliwe słowa niż plaskacz, który cisnął sie na jej rękę. I wybrałaby pewnie to drugie gdyby twarz Sheparda nie była już tak pokiereszowana. Nieśmiałku? Uratowałeś krukona od bardzo poniżającej sytuacji.
Nie czekając na komentarz w tej sprawie niewinnie ucałowała go w policzek.
-Jak chcesz to z Tobą pójdę i dopilnuję by nie wykorzystała Cię seksualnie, co ty na to?
Zapytała ze słodkim uśmiechem, który kiedyś tak namiętnie ćwiczyła z Cristiną.
-Mogłabym sama coś pokombinować z ziołami i wywarami leczniczymi, ale zrobiłabym to gdyby to nie była twarz, wizytówki Ci nie zniszczę.
Zachichotała i mimowolnie jej umysł został przeszukany by odnaleźć wszelakie zielarskie informacje o roślinach, które służyły w lecznictwie, a także o wszystkich wwarach jakie można było nimi stworzyć. Mądra bestyja z naszej nieletniej zielarki. Widać, że odziedziczyłą wiele po mamusi.

Zielarz, ostatni bastion!
Powrót do góry Go down
Tony Shepard

Tony Shepard


Liczba postów : 254
Join date : 21/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyPią Sie 31, 2012 4:16 pm

Niestety, umysł Toniaka chyba eksplodował od tej dawki zielarstwa. Zatrzymał się na myślach o dyptamie i zwyczajnie się na tym zaciął. Nie wiedział czy ta roślina jest trująca czy lecząca czy może chciała pożreć mu głowę. Jego wyraźne braki w dziedzinie zielarstwa dały tak mu się we znaki, że poruszał śmiesznie noskiem, co panienka Hall oczywiście zauważyć mogła. Nie zamierzał się jednak tłumaczyć z powodu robienia dziwnych min. On zawsze robił dziwne miny. Jeśli nie posłał dziwnej miny do kogoś albo nawet sam dla siebie jej nie zrobił w przeciągu pięciu minut, można było bez jakiejkolwiek krępacji uznać, że młody Shepard był chory.
- Błagam, tylko nie pielęgniarka. – spojrzał na dziewczynę, która miała plan zaciągnięcia go do Skrzydła Szpitalnego. Już wolał oddać się w swoje ręce niż zwyczajnie pójść do tej strasznej pielęgniarki. Dlaczego wszyscy tak bardzo obawiali się kobiety pracującej w Zakazanym Skrzydle Szpitalnym? Otóż miała ona zajęczą wargą (przynajmniej tak mówił Freddy McDonald, który musiał się tam pojawić, ponieważ ugryzł go jednorożec i nie było to zbyt fajne ani miłe), miała z lat chyba osiemdziesiąt, śmierdziała i dawała do picia bardzo okropne, wręcz niedobre lekarstwa. Tak więc jak Gryfonka mogła nawet zaproponować, aby Tony się tam udał? Za żadne skarby! On tam nie pójdzie!
- Błagam, błagam, błagam… - miauknął patrząc sowimi cudownymi niebieskimi oczkami na dziewczynę, aby tylko zmieniła zdanie.
- Może Ty coś spróbujesz… Ja tam nie chcę iść. Proszę. Ulituj się nade mną. – udał, że jego ciało wpada w dziwne drgawki. Rzucił się na kolana, objął jedną nogę panienki Hall i uniósł głowę, aby spojrzeć na nią oczkami smutnego psiaka. Miał nadzieję, że takie spojrzenia oraz błagania na coś się przydadzą i Gryfonka odrzuci pomysł zgarnięcia go do Skrzydła Szpitalnego.
- Wierzę, że masz odpowiednie umiejętności, aby pozbyć mnie wyglądu Anny Wrońskiej… A nawet jeśli Ci się nie uda w całym stopniu pozbyć mnie blizn, nauczę się jakiegoś zaklęcia transmutacyjnego, aby nie straszyć Cię moją pokiereszowaną twarzą… Ale błagam! Wyrzuć z głowy pomysł pójścia do tego okropnego Skrzydła Szpitalnego! Nowa pielęgniarka nie tyle co wykorzystuje seksualnie swoich pacjentów, co jest straszna, niehigieniczna i zupełnie nie zna się na rzeczy! Chyba nie chcesz oddać mnie w niekompetentne ręce, prawda? Już i tak wystarczy, że musiałem ostatnio rozmawiać z niekompetentnym woźno – dyrektorem… - nadal spoglądał na Elizaebth błagalnie klęcząc przy jej nodze. Nie ma co. Ta scena zaczynała nabierać co raz to większego komizmu. Jednak naszemu Toniakowi wcale nie było do śmiechu. Naprawdę obawiał się wizyty w szkolnym Skrzydle Szpitalnym.

Koniec treningu.
Powrót do góry Go down
Elizabeth Hall
Klasa VI
Elizabeth Hall


Liczba postów : 209
Join date : 19/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyPią Sie 31, 2012 7:26 pm

Czasami tak trudno było być nią. Doprawdy kto wymyślił, że ktoś pokroju Elizabeth Hall ma być w tej relacji głosem rozsądku i opamiętaniem? Podpowiem: kompletny kretyn, wszak wiadomo, że kto jak kto, ale Lizzie do osób rozsądnych nie należała.
-Co wy wszyscy macie z tą pielęgniarką? W zeszłym tygodniu do niej poszłam, bo od nadmiaru oparów smoczego łajna dostałam migreny, była znośna, profesjonalna i bez żadnego pobytu w skrzydle. raz czy dwa machnęła różdżka i kazała mi zjeżdżać!
Powiedziała kładąc dłonie na biodrach przenosząc ciężar ciała na jedną nogę i uniosła wysoko jedną z brwi. Brakowało jej teraz tylko balonu z gumy do żucia, który bezczelnie by pękł z głośnym bum.
Wargi jej niebezpiecznie zadrgały kiedy Tony postanowił klęknąć.
-Och, no nie oświadczaj się tak od razu!
Pisnęła w ramach substytutu dla wybuchu chichotu- ten już dość jej kłopotów sprawił w tej łazience, a wyjątkowo o więcej się na siłę nie prosiła.
-Tak, tak, tak, oboje wiemy, że twoje umiejętności w dziedzinie transmutacji są porównywalne do quidditcha. Twój urok osobisty tu nie pomoże. Chociaż o jakim uroku ja mówię? Taki poharatany tracisz na wyglądzie
Pochyliła się nad nim i ujęła jego twarz w obie dłonie.
-Ale na koniec dnia może to i lepiej, bo te wszystkie laski przestaną pożerać Cię wzrokiem i będziesz tylko mój!
Nie ma to jak odrobina bardzo subtelnej perswazji i wjazdu na męskie ambicje. Stuknęła go noskiem i szybko, przelotnie ucałowała w usta po czym zaśmiała się cichutko.
-Poza tym nie dotykaj moich nóg. Nie umyłeś rąk po toalecie.
Oznajmiła i zrobiła krok do tyłu mając nadzieję, że ten zabieg zniechęci go do macania jej ud. Weszła szybko do innej kabiny niż ta, którą przed chwilą zajmował Tony. Jakby nie było przyszła tutaj z misją, którą było opróżnienie pęcherza.
Opuściwszy kabinę pierwszą rzeczą jaka została wykonana to sprawdzenie czy w ciągu tych dwóch minut Shepard wciąż tu był, a nie zwiał. Był. Uśmiechnęła się z aprobatą i ruszyła do umywalek gdzie dokonała zabiegu higienicznego: mycie rąk.
-No. Możemy iść. W ogóle to...
Mruknęła przypominając sobie o jednej rzeczy i gorączkowo przeszukując torbę.
-Proszę. Dzielny pacjent.
Podała mu jedno pióro cukrowe z Miodowego Królestwa i (dopilnowawszy by wcześniej umył ręce) wyciągnęła w jego kierunku dłoń by ją ujął. W ten sposób nie bez użycia siły zaciągnęła go do Skrzydła Szpitalnego.

Koniec treningu.

zt oboje.
Powrót do góry Go down
Valentine Kenvetch
Klasa VI
Valentine Kenvetch


Liczba postów : 125
Join date : 26/08/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptySob Wrz 01, 2012 7:54 pm

Tak jak napisała, tak przyszła. Tak jak dała liścik jakiejś szkolnej sówce, tak biegła na złamanie karku do łazienki Jęczącej Marty, prawie potykając się po schodach. Pająka zostawiła w dormitorium, by poleżał sobie elegancko w pudełeczku pod Walentynkowym łóżeczkiem, gdyż z niejasnych przyczyn Bartholomew nie lubił duchów. Zawsze na ich widok wpełzał Walentynce pod koszulkę (cwaniaczek), albo chował się do jej torby. Starał się ze wszystkich sił, schronić. Dziwak. Ale i tak Kenvetchówna zawsze go kochała. Sama ubrana w czarne spodnie i czarną koszulkę z nadrukiem dla fanów „Wrednych Jędz”, których Walentynka nigdy nie słuchała, gdyż jak wiadomo ich piosenki nie są spotykane w mugolskich radiach. Doszła już do łazienki Marty, w której było zawsze pusto, ze względu na jej lokatorkę. Było słychać już tylko jej kroki, odbijające się echem o posadzkę i chlapnięcia o wodę. Spojrzała w lustro i zobaczyła niezwykle piegowatą buzię i swoje czarniutkie ślepia. Ręką pociągnęła po nasadzie włosów i trochę je poczochrała. W rezultacie wyglądała, jakby dopiero co zwlekła się z łóżka. Był to efekt zamierzony, który przywiódł uśmiech na Walentynkowe usta. Teraz było prawie świetnie. Prawie. Zamknęła na chwilę oczy i po lewej stronie ust, pojawił się zmysłowy pieprzyk, który jednak według Walentynkowego gustu, którego przejaw nastąpił po chwili, gdy Valentine z miną konesera sztuki podziwiała się w lustrze, gryzł się z piegami, dlatego też zaraz zniknął. Po tych magicznych zabiegach, odsunęła się od lustra i oparła o ścianę, wpatrując się w wejście do pomieszczenia.
-Em, Marto?- zagadnęła, ale nie spodziewała się odpowiedzi. Na całkowitą ciszę, mieszaną z jej oddechem, zareagowała zwężeniem oczu i cynicznym uśmieszkiem. Marta była bardzo pozytywną osóbką, więc kiedy Valentine poznała ją na trzecim roku, bardzo chciała się zaprzyjaźnić. Znajomość z duchem! To coś niezwykłego! Jednak jak się okazało, duchy też nie lubią osóbek pokroju rudzielca, więc za każdym razem, gdy w okolicach zamieszkiwanego przez Martę terenu zjawia się Kenvetchówna, łazienka jest „czysta” i zdatna do użytkowania, dla osób, które nie lubią duchów w toalecie. Tak i tym razem, nie było w łazience ani żywego ducha, ani martwego.
Powrót do góry Go down
Avérille de La Fontaine
Prefekt



Liczba postów : 341
Join date : 19/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyNie Wrz 02, 2012 12:54 pm

O nie, znowu przyszłaś tu kogoś krzywdzić? Przysięgam, że...
Zamknij się. W innym wypadku wiesz jak skończysz!
Tę oto małą konwersację, o ile to konwersacją można nazwać, miała okazję usłyszeć Walentynka. Przedtem poprzedzał ją tylko głośny huk wywołany trzaśnięciem drzwi. Bynajmniej dziewczę nie przejmowało się tym, że ktokolwiek to usłyszy. Już wszyscy w Hogwarcie byli przyzwyczajeni do jej wybuchów złości lub prawie wszyscy. Chociaż warto napomknąć, że tego dnia panna Fontaine wykazywała jedynie dobry humor, prawie brak negatywnych emocji. Po wielu, wielu dniach gróźb, zniszczeń, popsutych psychik i załamanych dzieciaczków w skrzydle przyszedł czas na zawieszanie broni. To jak zbawienie. Mimo to nawet ona nie wiedziała, jak długo ten stan się utrzyma.
Tak czy inaczej duch dziewczynki natychmiast zamilkł i z jękiem wskoczył do jednej z toalet, rozlewając wokół wodę a zza ściany wyłoniła się sylwetka pół wili. Nonszalancko postąpiła kilka kroków wgłąb pomieszczenia, z niesmakiem obserwując małe pobojowisko, jakie zjawa wyrządziła. Starała się jak najbardziej omijać co większe kałuże, chociaż było to pozbawione sensu, skoro cała posadzka była zalana.
- Duchy są okropne. Nie można ich torturować, powiesić, spalić, zadać bólu fizycznego. To niemal tak czysta abstrakcja jak zima. Jedynie psychicznie mogę ją podręczyć a groźby idealnie się tu sprawują. - mruknęła beztrosko i podeszła do wielkiego, nieco matowego lustra. - Wybacz, że nie przyniosłam prezentu. Dostał znikąd większej odwagi i mi się wymknął. Trudno. W Noc Duchów zrekompensuję ci to. - uśmiechnęła się złowieszczo do własnego odbicia i jakby nigdy nic zaczęła poprawiać sobie jasne pasma włosów. W odróżnieniu do Val, ona musiała być zawsze nieskazitelna i najmniejszy kołtun nie miał tu wstępu. Czystość i idealność nie pasuje do psychopatki, ale jej niewinny i przy tym mylny wygląd już dawno pogrzebał nadzieje na bycie odpowiednikiem uciekinierki z wariatkowa. Poza tym czynienie zła pod płaszczykiem dobrych manier i słodkiej buźki jest o wiele prostsze i nie wzbudza podejrzeń. - Potrzebne nam są plany. Nie plany. Pomysły. Konkretne pomysły do jak najszybszego zrealizowania. Nie umiem czekać, chcę się zabawić. Trzeba zacząć rekrutację popleczników, ot co. To pierwszy punkt do naszego repertuaru. - powiedziała wciąż będąc odwróconą do zwierciadła i patrząc się to na swoje odbicie, to na odbicie Walentynki.


//Braaaaaak weny T.T
Powrót do góry Go down
Valentine Kenvetch
Klasa VI
Valentine Kenvetch


Liczba postów : 125
Join date : 26/08/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyNie Wrz 02, 2012 2:42 pm

Rudzielec w czasie, kiedy czekał na Avcię zaczął sobie wyobrażać wielce idealistyczną przyszłość. Oczywiście pełną krwi i tasaczków. Wyobraziła sobie samą siebie, jak idzie mugolskimi ulicami, wprawiając wszelkie boczne drogi w długie korki, a ona sama drepcze wzniośle, a za za nią ciągnie się długi pochód Akromantul i Dwurożców, których kroki wprawiają ziemię w drganie, co skutkuje podskakiwaniem kamyczków i głębokim, głośnym hukiem. Matki zakrywają dzieci własnymi ciałami. Ojcowie sięgają po miecze, a sąsiadki zamykają okiennice. Z braku wiadomości jak wyglądają dwurożce, Valentine wyobraziła je sobie jako alternatywne dwurogie jednorożce z przekrwionymi oczami i zębami godnymi żarłacza białego. Będąc w tej chwili mentalnie razem ze swoją drapieżną armią, całkowicie nie usłyszała słów, które w prawdzie nie były kierowane do niej, a także nie pojęła, że nie jest już w pomieszczeniu sama. Dopiero chlapiący wyczyn Marty ocucił dziewczynę, w chwili gdy kilka kropel pojawiło się na jej ubraniu. Wtedy podniosła nieobecne spojrzenie i zobaczyła nikogo innego jak Averille. Okazała swą radość przegryzając dolną wargę, która razem z iskrzącym się spojrzeniem sprawiało wrażenie, jakby Puchanka chciała skoczyć z zębami na pól wilę. Oczywiście, wcale nie planowała sycić się Ślizgonką, ona tylko się cieszyła. Na swój uroczo obłąkany sposób.
-Skonsumować- podsunęła odruchowo, gdy Francuzka poczęła wymieniać czynności, których zjawy nie mogą doświadczyć. Miała tu raczej na myśli drapieżne potwory, a nie siebie. Biorąc jednak pod uwagę kanibalskie rewelacje, które zamieściła w listach do Averille i swoją obecną minę, Avcia mogła pomyśleć, że sama Valentine miałaby ochotę pożywić się duszkiem.- Przez takie jak my, Jęcząca Zmora chyba całkowicie straci wiarę w ludzi- dodała patrząc jak blondynka stroi się przed lustrem. Uważała ładny wygląd za coś banalnego. Naturalnie podziwiała przyjaciółkę za swoją prezencję. Val jednak mogła w każdej chwili zmienić swój wygląd i stać się równie piękną, ale wolała wykorzystywać swój dar w oryginalniejsze sposoby. A w chwili obecnej całkiem bawiło ją strojenie się na pseudo Babę Jagę i głośne przełykanie śliny ludzi, których mijała z miną pomyleńca uroczo komponującą się z jej aparycją.- Na prezent specjalnie nie liczyłam, ale jak już to powiedziałaś, to faktycznie byłoby to niezłe miejsce- powiedziała rozglądając się, jakby zapomniała gdzie się znajduje.- Jęki odbijałyby się zabawnie echem. Aczkolwiek jeśli rekompensatą będzie Noc Duchów, jestem w stanie poczekać- dodała z heroiczną miną męczennika. Bal będzie wspaniały! Nie ważne w co się ubierze, jeśli nóż rzeźnicki będzie jej rekwizytem, może mieć zapewnione podarunki w postaci strachu w oczach uczniaków. –Pomysły?- powtórzyła i wbiła się w tryb skupienia, w końcu wymagają od niej procesów myślowych. –Trzeba zaplanować jakąś ambitną intrygę na nasze ulubione święto. Coś co będzie wykraczało po za tradycyjne złośliwości i straszenia. Łatwo byłoby komuś przemycić do kielicha jakiś eliksir. Wiadomo, gwar, rozmowy, napój pozostawiony na pastwę psychopatek, to jasne. Nie mówię o truciźnie, raczej o czymś złośliwym w stylu Eliksiru Paplania. Mogłybyśmy zaaplikować ją komuś kto jawnie przeciwstawia się naszemu oczyszczaniu świata. Nie, to bez sensu- Walentynka opadła na ścianę z wzorkiem wlepionym w kałużę, w której odbijał się tylko sufit– Albo gdyby tak zakraść się do Zakazanego Lasu i przemycić jakiegoś drapieżnika na zabawę, ale co zrobić by nam nic nie zrobił...
Przegryzła wargę, tym razem w geście bezradności.- Nie mam weny- oświadczyła zbolałym tonem.- Ale chętnie wysłucham twoich krwawych pomysłów. No i jeszcze poplecznicy. Najlepiej ludzie, którzy nie tylko kiwają głową, ale coś by wnieśli. Ale ci „słudzy” od kiwania i wykonywania rozkazów, też się zdadzą. Ciekawe, czy Riddle też miał takie dylematy...- zakończyła i zaczęła prowadzić wizje, dotyczące młodego Voldemorta, planującego inrtygę na Noc Duchów, ale się w porę opamiętała i wróciła do skupionego trybu, patrząc na Averille.
Powrót do góry Go down
Avérille de La Fontaine
Prefekt



Liczba postów : 341
Join date : 19/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyNie Wrz 02, 2012 3:47 pm

Z nieugiętym zainteresowaniem obserwowała swoje idealistyczne odbicie w lustrze, doszukując się ubzduranych, nieistniejących skaz. Ot, malutkie znamię, cokolwiek. Jednak ku zawiści większości mieszkanek Hogwartu, Avcia nie była w stanie posiadać nawet małego pryszcza. Jakie to czasami było irytujące, gdy Francuzka wpadnie w stan narzekania na swoją niewinność. Nazywała to "krytycznymi stanami", gdy jakimś cudem potrafiła wysyłać w diabły swoją maskę dobrego dziecka, któremu babcie wciskają w rękę cukierki i chwalą za wzorowe maniery. Bo tak, tego jej z pewnością nie brak. Im jednak brakuje trzeciego oka, którym wykryłyby drugą, diaboliczną twarz Av. Podobnie jak każdemu.
Teraz jednak nie miała specyficznej depresji, skoro tak słodziutko uśmiechała się do samej siebie, trzepocząc rzęsami. Dzięki umiejętności podzielnej uwagi jednocześnie zajęta była własnym wyglądem i jednocześnie lustrowaniem uważnie Walentynki. Zadziwiające, jak niewiele dziewczyna robi, by mieć aparycję kogoś żywcem wyjętego z psychologicznego filmu, gdzie w głównej roli obsadzona jest postać wariatki. Oczyma wyobraźni widziała ją tak, jak widziała ją czytając od niej listy - ruda psychopatka z zakrwawionym tasakiem i armią akromantul i czegoś-z-dwoma-rogami. Blondwłosego anioła zdecydowanie ciężej, ale poniekąd ten cudowny kontrast był jej zaletą.
- Noc Duchów... - mruknęła do siebie w głębokim zamyśleniu i odwracając się przysiadła na skraju umywalki. Przytknęła palec do pełnych warg i powoli pokiwała głową. - Parfait. Noc Duchów klimatem pasuje do złych uczynków. Do tego nikt nie spojrzy podejrzliwie, gdy będziemy chodzić z zakrwawionymi rękami. - klasnęła w ręce ucieszona, jak mała dziewczynka z taką werwą, że omal nie spadła na niewątpliwie brudna i mokrą podłogę. Wizja bliskiego spotkania z podłogą nie była przyjemna. Do tego obskurną i niesprzątaną podłogą. Brrr!
- Eliksir Paplania? Niepotrzebne marnowanie składników. Dobre dla zwykłych dowcipnisiów. Niestety większość odpowiednich na nasze standardy eliksirów jest zakazanych lub zbyt trudnych do uwarzenia. Widziałam cudowną książkę w Dziale Ksiąg Zakazanych z czarnomagicznymi miksturami, ale na razie chyba musimy o nich zapomnieć. - skrzywiła się niezadowolona. Nienawidziła słów "niewykonalne", "niemożliwe" i podobnych. Nienawidziła, gdy czegoś nie mogła zrobić, w tym wypadku popsuć niektórym zabawę. - Ale do ponczu można dodać cokolwiek innego. Też się zatrują. Na pewno istnieją alternatywne rozwiązania. - mruczała dalej, ni to do siebie, ni do Val. Na twarzy rozkwitał jej coraz podlejszy uśmiech i nikt oprócz niej nie mógł wiedzieć, jakie to dantejskie sceny wyrabiają się w jej niemal nieograniczonej wyobraźni. - Worek z tarantulami? - uniosła pytająco brew - Myślisz, że twój pająk jest na tyle inteligentny, że ściągnąłby swoich? - zakręciła pasmo włosów na palcu i spojrzała się na popękane płytki na ścianach. Zwinnie zeskoczyła z porcelany na równe nogi, wprawiając jednocześnie wodne kałuże we wszystkie strony świata. Warknęła coś niewyraźnie pod nosem, kopiąc kawałki posadzki na bok i rozdeptując je obcasem czarnego botka na obcasie. Znowu jej wyobraźnia dawała o sobie znać przez niedobór sadyzmu. Dziwnym trafem myślała sobie, co by było, gdyby miała jakiegoś uczniaka pod obcasem, po którym bezkarnie mogłaby sobie chodzić, jak po dywanie. Jego ubranie może byłoby czystsze od podłogi i nie musiałaby sobie tak okropnie brudzić butów.
- Będą i potrzebne kompletne matoły, które będą tylko robiły to, co się im każe, pieski na posyłki, ale i trochę z większą ilością oleju w głowie. Czystej krwi, moja droga. Żadnych szlam w szeregach. Szlamy są po to, by je tępić, a nie dawać kredyty zaufania. - ponownie jej twarz wykrzywił grymas obrzydzenia na samą myśl o osobach mugolskiego pochodzenia w najbliższym otoczeniu. - Riddle...Riddle był zbyt nieuważny i chyba zbyt mało przebiegły, skoro załatwił go pierwszy lepszy czarodziej. Był nudny i za słaby. Nie wspominaj o nim. - prychnęła lekceważąco.
Powrót do góry Go down
Valentine Kenvetch
Klasa VI
Valentine Kenvetch


Liczba postów : 125
Join date : 26/08/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyNie Wrz 02, 2012 5:10 pm

Wodziła wzrokiem za blondynką, patrząc jak opiera się o umywalkę i z podobną intensywnością, co Valentine, myśli o intrydze. Rudzielec odrzucił głowę w tył, by mieć wgląd na sufit. Zamknęła oczy słuchając Averille. Zakrwawione ręce, zakrwawione różdżki... nie różdżki raczej nie mogą być przez żadne zaklęcie zakrwawione. No chyba, że dźgniesz kogoś nią w otwartą ranę. Mniejsza z zakrwawionymi różdżkami! Nikt kto pojawi się na balu pod maską potwora, nie będzie podejrzewał, że pod innymi potwornymi maskami, kryją się prawdziwe potwory. To takie wysublimowane!
Machinalnie klasnęła zaraz po Avci. Myśli, których wbrew pozorom jest naprawdę natłok w Walentynkowej główce, znów zaczęły przyćmiewać plany na Bal i pochłaniać uwagę rudzielca.
-Słyszałam, że Mantykora cicho nuci, gdy pożera swoją ofiarę- powiedziała całkiem nieobecnym tonem, wyobrażając sobie samą siebie, gdy wpycha po raz kolejny nóż w czyjeś już solidnie zakrwawione ciało, powodując kolejny wytrysk krwi na wszystkie strony, a przy tym nuci marsz żałobny, albo marsz Mendelsona, który nuciła jej mama, gdy była jeszcze maluteńką Walentynką. Zaskakujące, że jej pamięć, która nie jest w stanie utrzymać informacji, jaki jest dzień tygodnia, wciąż usilnie trzyma wspomnienie nucenia matki.
-W tym rzecz- westchnęła otwierając oczy i przechylając głowę ku blondynce. –Wyobrażasz sobie, jak wszystkim gościom, którzy napili się ponczu, nagle odpadają wszystkie kończyny? Czyli wszystkim w Wielkiej Sali, oprócz nas. Takie to piękne jak i nierealne- westchnęła z błogim uśmiechem, który był spowodowany takim niesamowitym widokiem. Te przerażone spojrzenia kobiet, których partnerzy, z którymi tańczyły nagle upadają, przez irracjonalną utratę nóg. A potem krzyk, gdy im dzieje się to samo. Ludzie wiedzą co ich czeka po samych obserwacją, ale wołają, chcą oszukać przeznaczenie. Ale muszą pojąć, że są zdani na łasce dwóch uczennic i właśnie przeżywają ostatnie sekundy życia. Tak sobie to właśnie Kenvetchówna wyobrażała. Bezwarunkowo możliwość dysponowania trucizną, przez taką osobę jaką jest Valentine jest ryzykowne dla ludzkości. To bawiło samą zainteresowaną do tego stopnia, że z niejasnych przyczyn na miejscu rozmarzonego uśmiechu pojawił się cyniczny uśmiech i rudzielec począł chichotać w swój wiedźmowaty sposób. Niespodziewanie złapała powietrze, całkowicie przerywając śmiech.
-Zakładając, że takie stworzenia są w Zakazanym Lesie...- zamyśliła się na chwilę. Wysyłać biednego Bartholomew’a do lasu, wręcz jak do paszczy lwa. Biorąc pod uwagę, że biedaczek nie może nikomu zaaplikować trucizny przez ugryzienie. Ryzykowne. -...gdyby były, myślę, że mógłby to zrobić. Za to Akromantule by go zjadły, więc raczej ryzyko nazbyt bije szanse powodzenia.
Oblizała wargi, słuchając bardzo mądrych rzeczy, o których mówiła Averille.
-Czystej krwi- powtórzyła w zamyśleniu. Nie ma co się obawiać. Ona sama miała szlachetną krew. Nikt z jej przodków nie miał nawet tej przyjemności rozmawiania z kimś, kto ma w swoim drzewie genealogicznym mugolaka. W żyłach jej rodu płynie błękitna krew, dlatego wuj Wren jest na twarzy siny. A właściwie, tak sobie Valentine wmawiała. Sobie, oraz wszystkim dookoła.- Nie będziemy plamić honoru szlamami!- pokiwała głową z determinacją wypisaną na jej surowo ściągniętych brwiach. Jej stosunek do mugoli był rozbudowany. Nienawidziła ich za ich przyziemność. Kiedy ona wzbogacała się duchowo z mugolskimi filozofami (czyli menelami, ale w Walentynkowej główce wszystko wygląda inaczej), inni nie magiczni ją pouczali. Miała przykre wspomniena związane z tą brudną grupą ludzi. Wychodziła więc z założenia, że przyziemność pochodzi od mugoli, a cecha ta, kiedy dysponuje nią czarodziej, pochodzi prosto od mugoli. Gdyby spotkała szlamę, pasującą do jej ideału osobowości, nie zmieniłaby swoich poglądów, ale traktowała tę personę jak czysto krwistego czarodzieja!.- Masz rację, nie porównujmy się do nędznych namiastek.
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyNie Wrz 02, 2012 9:05 pm

Im niżej Cristina schodziła, tym bardziej była uchachana. Była uchachana przez to, że nikt - nikt, powiadam! - nie zrozumiał, co oznacza ten prosty zakaz. Może nie sądzili, że był podparty magią? Cóż, w każdym razie tylko pukali się w głowę, śmiali z pogardą, albo szeptali za jej plecami, że Reed osiągnęła poziom wariactwa tak wielki, iż nadaje się tylko do zamkniętego oddziału św. Munga.
Cristinie to nie przeszkadzało. Niech mówią co chcą.
W końcu wiedziała, że mają rację.
Już miała zamiar ominąć teoretycznie pustą łazienkę będącą zwyczajowo pod jurysdykcją Jęczącej Marty, kiedy przypomniała sobie, że to tam ostatnio Elle spotkała Tony'ego. Czyli ktoś w niej bywał. Wystawiła pięści przed siebie (w jednej ściskała różdżkę, co warto by dodać) i mocnym kopniakiem otworzyła drzwi.
Faktycznie, miała towarzystwo. I to nie byle jakie!
-O. Fontanna i Kupidyn! - przywitała się radośnie. - Już na czwartym piętrze czuć słodki zapach spisków. Ale ja nic nie słyszę, nic nie mówię, jestem głucha i niema... Jak wy - tu jej twarz wykrzywił tak złośliwy uśmiech, że dwie hogwarckie psychopatki winny się od CReedówny uczyć. - Rrr! - rzuciła i zaraz uśmiechnęła się słodko. - I nikomu ani słowa na balu! - Przyłożyła palec wskazujący do swoich ust, jakby chciała je uciszyć i rozejrzała się dookoła. Zanim w podskokach opuściła łazienkę, roześmiała się psychopatycznie.
O tak, bal będzie cudowny!

zt.

/w razie wątpliwości tłumaczę: wasze postaci w czasie trwania balu nie mają prawa wypowiedzieć literki 'r', co daje efekt identyczny jak Marcinowa wada wymowy. enjoy!

I aaaa, Walentynka, let me love you! Karen na twarzyczce <3

EDIT do Av: no i patrzcie, tylko w waszym poście o tym nie wspomniałam... Krysia była pod działaniem Zaklęcia Tajemnicy, jak chcecie poczytać więcej, zapraszam do jej statów


Ostatnio zmieniony przez Cristina Reed dnia Pon Wrz 03, 2012 11:49 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Avérille de La Fontaine
Prefekt



Liczba postów : 341
Join date : 19/07/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyPon Wrz 03, 2012 6:33 am

Tak, tak. Fontaine też miałaby ochotę popukać się w głowę. Jednak tylko pokręciła z dezaprobatą głową i uśmiechnęła się kpiąco na jej słowa. Jakby ktoś miał ją zapytać, to z rozbrajającą szczerością wyznałaby, że Reed kwalifikuje się do św. Munga już od samego początku jej nędznego żywota. Nie wypuszczać z izolatki przez kilka lat, gdzie może chociaż trochę bardziej zacznie przypominać ludzi. Niestety Fontaine pozostało tylko współczuć jej małej inteligencji i rozumu.
- Reed, czy przeżyłaś przed chwilą bliskie spotkanie z podłogą czy może ktoś ci za mocno przyłożył? Kto to był? Muszę mu osobiście podziękować! - zaczęła swój pełen pogardy monolog, ale Ślizgonka tak szybko jak się pojawiła, tak szybko znikła. Pół wila poczuła pewną ulgę, że żadna podróbka Slytherinu nie zakłóci ich "słodkich spisków", ale poniekąd też miała ochotę na małą sprzeczkę. Gdy trzasnęły drzwi Avci obróciła się powoli do Walentynki ze znużoną miną.
- Nic nie mów. Niektórzy nie powinni przebywać wśród zdrowo myślących. Nie wiem, dlaczego jeszcze nie gnije w Mungu. - przewróciła oczami - Tak czy inaczej...idziemy na żywioł. Improwizujemy. Znajdzie się na pewno okazja do zepsucia czegoś. - uśmiechnęła się diabolicznie i zaczęła zbliżać się do wyjścia. - Muszę się przygotować. To będzie cudownie mroczne. I nieco psychopatyczne. Cudownie mroczne, złe i psychopatyczne! Idealnie. - wymruczała na odchodnym i zniknęła.


zt (bo i tak bal, więc głupotą byłoby ustalać intrygi w czasie jego trwania)
Powrót do góry Go down
Valentine Kenvetch
Klasa VI
Valentine Kenvetch


Liczba postów : 125
Join date : 26/08/2012

Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty EmptyPon Wrz 03, 2012 5:42 pm

Skupienie i równowaga Walentynki była teraz ustawiona na określone obroty , które nie przewidywały nagłego wpadnięcia Reedówny, w miejscu, gdzie spotykało się teoretycznie nie wiele osób. Zanim zaczęła próbować wytłumaczyć sobie scenę, głos zabrał nieoczekiwany gość. Walentynka patrząc na Ślizgonkę z bardzo bezmyślną miną, skubiąc palcami dolną wargę, zmarszczyła brwi i przekrzywiła głowę, jakby obserwowała właśnie, bardzo zaskakujące zjawisko.
-Kupidyn?- powtórzyła. „Czy wyglądam jak tłusty niemowlak w pieluszce?”- dodała w myślach. Żeby wzmocnić próby odtrącenia od siebie tej zaskakującej myśli, potrząsnęła zamaszyście głową. Skojarzenie własnego imienia i święta które tak samo brzmiało do Bóżka miłości było ponad możliwości myślowe rudzielca, biorąc pod uwagę raczej późną godzinę. Drugą sprawą było dziwne polecenie tejże osóbki, na które Valentine tylko zmarszczyła piegowaty nosek. Tak więc zachowanie Cris wytłumaczyła sobie przedawkowaniem Feliks Felicis, czy tam innego świństwa. Przemilczała wątek stanu umysłowego Reedówny i kiwnęła głową do Averille.
-Improwizacja kunsztem artystów- powiedziała pełna twórczej zadumy. Ponieważ w chwilach kreatywnego uniesienia nabierała weny do filozoficznych myśli, postanowiła nic więcej nie mówić, by nie tworzyć z pożegnania monologu.- Wierzę ci na słowo i oczekuję obiecanego prezentu!- dodała po krótkiej pauzie i odprowadziła Francuzkę wzrokiem. Po chwili stania w łazience Jęczącej Marty z tępym wyrazem twarzy, zdradzającym zamyślenie, z wielu myśli wyłoniła się świadomość. Mrugnęła kilka razy, robiąc duże oczy i puknęła się ręką w głowę.
-Artystka bez pajęczego tasaka- mruknęła do siebie ganiącym tonem, stosując dość duży skrót myślowy i wyszła z łazienki.

zt.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Łazienka Jęczącej Marty Empty
PisanieTemat: Re: Łazienka Jęczącej Marty   Łazienka Jęczącej Marty Empty

Powrót do góry Go down
 
Łazienka Jęczącej Marty
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Łazienka Dziewcząt

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Riddiculus :: Piętro II-
Skocz do: