|
| Zakazany Korytarz | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Mistrz Gry Admin
Liczba postów : 240 Join date : 13/07/2012
| Temat: Zakazany Korytarz Sro Lip 18, 2012 10:56 pm | |
| Korytarz na trzecim piętrze. Jest w nim zawsze ciemno, jednak kiedy ktoś tu wejdzie, pochodnie same się zapalają. Brudno tu i strasznie, zalatuje kurzem i stęchlizną. Na końcu korytarza są zamknięte drzwi. Nikomu nigdy nie udało się przez nie przejść. Oczywiście za wyjątkiem grona pedagogicznego. Wśród uczniów krążą legendy i plotki na temat tego co może znajdować się za tymi drzwiami. Na razie jednak pozostało to tajemnicą.
| |
| | | Avérille de La Fontaine Prefekt
Liczba postów : 341 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Wto Lip 31, 2012 10:01 am | |
| Była zdruzgotana. Nie, nie zdruzgotana. Ona była mocno zawiedziona, zła na cały świat, ale nigdy na siebie ani na tego, na kogo powinna. Wszelkie jej złudne nadzieje, święte wyobrażenia niestety pokrywały się z cholerną rzeczywistością, do której za nic w świecie nie chciała się przyznać. Żyła w marzeniach, że będzie zgoła inaczej niż w wysnutym przez siebie najczarniejszym ze wszystkim możliwych scenariuszy. Akurat natrafiła na ten najczarniejszy. Nie podobało jej się. I to okropnie nie podobało i nikt nie miał prawa się dziwić, że pół wila od samej uczty powitanej krzywo patrzyła się na wszystko i wszystkich, bez konkretnego powodu. Ot, wraz z przekroczeniem progu zamku przyszła do niej taka cecha jak "uprzedzenie" i nakazała kręcić nosem na wszelkie możliwe aspekty. Jedzenie okropne, o ludziach siedzących naokoło niej nie wspominając. Klony klonów, w tych samych, beznadziejnych szatach, w których i ona była zmuszona być. O zgrozo, cóż za zniewaga! W jej głowie kłębiły sie najróżniejsze myśli na ten temat i żadna nie była pozytywna: spódnicę skrócić, wywalić pelerynę, odpiąć kilka guzików, poluźnić krawat. Tak na marginesie - faktycznie tak chodziła. Wtedy, gdy nie była na lekcjach, bo tutejsi psorzy już od pierwszego dnia niekoniecznie miło na nią spoglądali. Och, ona to miała w głębokim poważaniu, jak każdą napotkaną rzecz. Ignorowała zaczepki, na każdą uczennicę patrzyła z pogardą, chyba, ze była zielona. O tak, Slytherin polubiła na tyle, by traktować ich jak grupę farciarzy, których kopnęło niesamowite szczęście, ze nie raczy na nich wrzeszczeć i lustrować z nieukrywaną wyższością. No, nie licząc pierwszoroczniaków, na których zwykła się wyżywać bez powodu. trzeba tresować młodych, by nie zrobili się z nich strachliwi Gryfoni. Właśnie, inne domy to kretyni. Zadziwiające jak szybko zdążyła się obeznać w panujących stereotypach, prawda? I nie potrzebowała potwierdzenia, wystarczy kilka pojedynczych przypadków, na których to się sprawdziło. Po co ma analizować każdego osobno, gdy najprościej wrzucić każdego do jednego worka? Nie przedłużając - Francuzeczka przemierzała nocna porą korytarze z zapaloną różdżką. Na jej osobie, jak zresztą było wyżej wspomniane, widniał obraz ubioru, który z pewnością był mocno nagięty. Nonszalancki, z odrobiną elegancji i seksapilu. Ot, nie ma zamiaru wtapiać się w tłum, ze zwykłym pospólstwem. Dziewczę przechadzało się wszelkimi możliwymi piętrami i patrolowała, czy aby żaden uczniowski pomiot nie zamierza wybierać się na późną wycieczkę. Akurat dzisiaj wypadła jej zmiana i niekoniecznie była zadowolona, gdyż miała zupełnie inne plany. Ten drobny pech rekompensowała sobie jednym, konkretnym sposobem, a mianowicie odejmowaniem miliona trymbalionów punktów i wykańczaniem psychicznie każdego, kto napatoczył się pod jej nogi lub którego sama wyciągnęła zza korytarza, gdy próbował uciekać. Co jak co, ale ciągnięcie za nogę delikwenta było nadzwyczajnie zabawne (ekhm, no może niekoniecznie za nogę, ale wszystkiego można było się po niej spodziewać!). Za każdym razem na jej twarzy gościł szeroki, złośliwy uśmieszek. Ranga prefekta była niezwykle przyjemnym przywilejem i z wolna zaczęła zapominać, ze to obowiązek. Zwyczajnie zaczynała się świetnie bawić, chociaż zły humor gdzieś się jeszcze tam krył, bo za żadne skarby świata nie umiała się pozbyć wciąż wiszącego nad nią zawodu.
//Mój Boże, jak gniot. Zaczynanie jest złeeee... | |
| | | Tony Shepard
Liczba postów : 254 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Wto Lip 31, 2012 11:03 am | |
| Zacne trzecie piętro. Sam Shepard po latach nie potrafił wyjaśnić dlaczego akurat znalazł się tutaj, a nie gdzie indziej. Za oknem była przecież taka ładna pogoda, a on wylądował na korytarzu na trzecim piętrze, o którym krążyły pogłoski jakoby jest zakazany przez zamknięte drzwi… A bla bla bla, bla bla bla, prawda? Kogo by to obchodziło? Na pewno nie Tony’ego. Maszerował sobie przez korytarz niczym Leonardo w Incepcji. Nawet miał podobną, zadowoloną minę i wymachiwał swoimi rękoma niczym wiatrak w tą i z powrotem. Jak był ubrany? Najzwyczajniej na świecie: czarne spodnie, niebieskie trampki (no tak… chyba miłość ojca do tych butów przeszła na naszego wyrodnego Krukona), białą koszulę z krótkim rękawem oraz niebiesko – srebrny krawat. Na piersi oczywiście połyskiwała odznaka prefekta, jego cudowna przepustka, aby móc robić co tylko zechce i o której zechce pod pretekstem obchodu po zamku. Na ramieniu zwisała jego dość wysłużona szkolna torba z przeróżnymi naszywkami, łącznie z herbem Slytherinu (bo nadal uważał, że Tiara Przydziału była pijana, kiedy przydzielała go do Ravenclawu…). Na lewej dłoni oczywiście miał zegarek z wieloma wskazówkami, który niegdyś otrzymał od rodziców. To chyba była jedyna rzecz, jaką mu podarowali i bardzo lubił. Tak więc skoro już wiemy jak nasz bohater wyglądał, wróćmy do tego, że nadal maszerował przez korytarz na trzecim piętrze. Dobrze, że nie znajdowało się tutaj zbyt wiele osób. Ba! Można było powiedzieć, że był przedziwnie „odludniony”. Może to i dobrze, bo Shepard lubił samotność. Nigdy jakoś nie otaczał się wielkim gronem przyjaciół. Owszem, miał dwie najlepsze przyjaciółki oraz jednego przyjaciela, ale to nie znaczyło, że spędzał z nimi dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nawet zakład z Elizabeth za bardzo nie zmienił jego przyzwyczajeń co do kochania samotności. I tak nasz Tony szedł i szedł, gdyby nie nawiedziła go wizja tego, kogo spotka. Cudownie, Księżniczka Howgartu nadchodziła. Przewrócił oczami, ale już nie zamierzał się wracać. Skoro już dreptał przez ten korytarz, nie zamierzał odwracać się na pięcie, aby iść w druga stronę. Przybrał swój firmowy, najbardziej chamski uśmiech i nadal kontynuował swoją wędrówkę. Już za minutę ją spotka… trzydzieści sekund… Już była na widnokręgu… dziesięć sekund… pięć, cztery, trzy, dwa… …jeden… …podniósł swoją głowę, aby spojrzeć mijanej dziewczynie w oczy. I wtedy zrozumiał dlaczego ojciec tak zawsze narzekał na ładne dziewczyny. One zwyczajnie „zagłuszały” wewnętrzne oko (a mówiąc po polsku: rozsądek!)!
| |
| | | Avérille de La Fontaine Prefekt
Liczba postów : 341 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Wto Lip 31, 2012 2:44 pm | |
| Pół wila zaczynała być znudzona. Snuła się po korytarzach niczym cień, przemykając zgrabnie i cicho przy ścianach, że gdyby nie zapalona Lumosem różdżka to zapewne nikt by się nie zorientował jej obecności. Byłaby jak drapieżnik, który ma możliwość wyskoczenia znienacka na swoją ofiarę. I faktycznie, czuła się jak on. Czuła władzę bijąca nie tylko od rangi prefekta, czuła się wszechwładna i wszechwiedząca, hahaha! No, może nie wszechwiedząca. Serio, jeśli czasami wewnętrzne oko któregoś z Shepard'ów zaczynało być uciążliwe to Francuzka chętnie by przyjęła takową umiejętność. Możliwe, że nie znała przekleństwa ów daru, ale błogosławieństwo wystarczałoby jej, by go zapragnąć. Wiedzieć wszystko z wyprzedzeniem, przewiedzieć każdy ruch, by zaskakiwać delikwenta i układać cudowne plany zagłady, które z pewnością okażą się strzałem w dziesiątkę. Czyż to nie cudowne? Tak czy inaczej luźno zawiązany, zielono srebrny krawat kołysał się na jej szyi jak błyszczący wąż, a odznaka błyszczała z daleka. Możliwe, że widząc już te dwie drobne odznaki zwiastujące nadejście ślizgońskiej Księżniczki Hogwartu (jak to było ładnie ujęte) wszystkie uczniaki natychmiast zmieniały kierunek nocnej wędrówki i uciekały czym prędzej, by ich nie nakryto. Ech, te dzieciaki zdążyły zbyt szybko się orientować, kiedy dziewczę ma dyżur. W szybkim tempie stała się postrachem wieczornych uciekinierów i zaczęli z większą dokładnością myśleć nad wycieczkami po zamku. Przyłapanie równało się z karą o wiele surowszą od tej dawanej przez resztę prefektorstwa. Dziewczę nie znikło popisywać się zadziwiającą litością, a na marne próby tłumaczenia się reagowała teatralną obojętnością. Ciągnęła biedaków za nogę po schodach, za bardzo się nie kłopocząc, że obijają główką o stopnie i jęczą coś niewyraźnie (miejmy nadzieję, że nie...) A wierzcie lub nie - w ten sposób czuła się zaspokojona jeśli chodzi o dzienną dawkę sadyzmu, którą przyzwyczaiła się zanadto zwiększać. Zaczynała godzić się z myślą, że resztę czasu przeznaczonego na jej zmianę wykorzysta na bezsensownym wędrowaniu pustymi korytarzami, gdy III piętrze usłyszała kroki. Kroki w Zakazanym Korytarzu, który zakazany dla niej nie był. Nie miała okazji słyszeć legendy o tym miejscu a nawet jeśli, to nie miała zamiaru dostosowywać się do zakazu. Zasady ograniczają wolność osobistą i nie zwracajmy uwagi na ten mały paradoks, że jest prefektem. Pozorny anioł to i odznakę nosi, ale naprawdę sama ma w głębokim poważaniu czyjekolwiek nakazy. Szła powyższym korytarzem czując, że tajemniczy gość zbliża się bardzo szybko w jej kierunku. W chwili, gdy był dostatecznie blisko złapała go i przycisnęła do chłodnej ściany z siłą, która zdecydowanie nie pasowała do pozornie kruchego dziewczęcia. Brutalnie, bo brutalnie, delikatność nie pasowała do karania. Spojrzała w jego oczy i jęknęła. - To tylko ty? - wymruczała głosem pełnym zawodu. Krukon, który musiał okazać się krukońskim prefektem. Doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że prefekt nie może odejmować punktów prefektom. Do tego zapewne znalazł się tu z tego samego powodu co ona - patrolowania. Czuła irytację, że nie okazał się to być zagubiony, uczniowski pomiot, który mogłaby potraktować z najwyższym stopniem diabelskiej złośliwości. Jednocześnie gdzieś w głębi niej tańczyła nuta radości. Młody Shepard zawsze zdawał się być dla niej zabawny. - Unikasz mnie od samego początku, a tak nagle wpadasz prosto na mnie? Czyż to nie zrządzenie losu? - wyszczerzyła się przepięknie i niby przypadkiem przejechała ręką po jego ciele. Jestem wredna dla Toniaczka, wiem. Ale to kara za posiadanie Crawforda na avie! I to takiego Crawforda! - Jak możesz mi to robić, Shepard! - przyjęła urażoną minę. Tak, tak, rzeko była obrażona na niego, że tak nietaktownie w stosunku do niej postępuje. Odwraca się na pięcie, gdy ją widzi i omal nie zrobił tego ponownie. To przecież czysty brak podstawowych reguł dobrego wychowania nie przywitać się z widzianą kobieta, ba - uciekanie przed nią! No cóż, przesadzamy, ale to takie urocze! I bynajmniej nie miała zamiaru za szybko go puszczać. Ta nieprzyzwoicie niewielka różnica odległości wywoływała u niej satysfakcję. Szczególnie, gdy denerwowało to Tony'ego. Była iście wrednym stworzonkiem, irytująco ładnym i niewinnym, ale cholernie niebezpiecznym i namolnym, gdy chce coś osiągnąć. W tym wypadku - doprowadzenie młodego Krukona do szału. | |
| | | Tony Shepard
Liczba postów : 254 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Wto Lip 31, 2012 3:07 pm | |
| Tego wizja Tony’ego nie przewidywała, że zostanie przyciśnięty przez kruchą dziewczynę do ściany. Zapewne, gdyby to zobaczył wcześniej, nie dałby się tak łatwo podejść. A tak? Ślizgonka bez problemu mogła poradzić sobie z Shepardowskim wielkoludem i sprawić, aby przytulił plecami zacną ścianę. Skoro jednak stwierdził, że nie będzie unikał dziewczyny jak to miał w zwyczaju, zamierzał odegrać swoją rolę. Nie chciał dać jej satysfakcji z „torturowaniem” go swoim dotykiem. Zachichotał głupiutko, kiedy dziewczyna przejechała ręką po jego ciele. Niejeden chłopak chciałby teraz zamienić się miejscami z Shepardem, aby móc tylko być dotkniętym przez cudowną Avusię. Jak widać, to Tony’emu przypadł ten zaszczyt. - Łaskoczesz, łaskoczesz! – chociaż jego myśli i tak krążyły wokół tego, żeby się uspokoił i spróbował znaleźć jakaś drogę ucieczki, bo zwyczajnie za długo tak ze Ślizgonką nie podciągnie. Zresztą, c go podkusiło, aby się nie odwrócić w drugą stronę i zwyczajnie przed nią uciec? Chciał się z nią zmierzyć? Tylko ciekawe jak? Miał ją pobić swoją cudowną prezencją? - Wybacz mi, że to tylko ja… Chociaż może to AŻ ja. – uśmiechnął się niewinnie. Po wyrazie jego twarzy zupełnie nie było widać, że czuje jakikolwiek dyskomfort z tego powodu, że dziewczyna go nieco podtrzymuje przy ścianie. Za to bliskość… Mógł się jej jeszcze bardziej przypatrzyć. Cholerne wile! Młody Shepard wcale głupi nie był, aby nie domyślić się prawdy! Przecież wszystko w niej wołało do niego, aby chociażby sprzedał jej małego całusa… Zaraz jednak przypomniał sobie o tym, że wile są złe oraz założył się z Elizabeth, że udają parę, więc nie mógł zdradzić swojej udawanej dziewczyny! To byłoby strasznie w nietoniaczkowym stylu! - A jak Ty możesz mi robić to? Dlaczego nie możesz iść i być piękna gdzieindziej? – spojrzał na nią z teatralnym wyrzutem. Nie ma co. Jaki ojciec, taki syn. Nasz Tony odziedziczył po ojcu nieco aktorskich sztuczek. Może to i dobrze, że był z krwi Shepardów? Może… - Nie wiem co Ciebie przyciąga do mnie… Przecież powinno być odwrotnie. – ciągnął dalej swój jakże przecudny monolog. Jak tak dalej pójdzie, to dziewczyna trzepnie w niego jakimś zaklęciem i zwyczajnie skończy się na tym cała balanga. - Może przyciąga Cię moja fryzura oraz to, że jestem wróżbitą? Lubisz wróżbitów? Chciałabyś poznać swoją przyszłość? – wyszeptał jej do ucha, bo tylko tyle w takiej pozycji mógł zrobić. Zaraz po tych słowach wyprostował się i wysunął koniuszek języka, aby przejechać nim po swojej górnej wardze. - Myślę, że Twoja przyszłość obfituje w wiele romansów… Może nawet ze mną też… - i kto by pomyślał, że Tony zdoła w taki sposób zachowywać się przy dziewczynie? Szczególnie, że zawsze uciekał i denerwował się, kiedy dziewczyna nawet go dotknęła? Trzeba było stanąć ze swoich strachem oko w oko! Niech się objawi w wyrodnym Krukonie krew Gryfonów!
| |
| | | Avérille de La Fontaine Prefekt
Liczba postów : 341 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Wto Lip 31, 2012 4:16 pm | |
| Gdyby Fontaine mogła usłyszeć myśli Sheparda, to przyznałaby mu rację. O tak, kopnął go niesamowity zaszczyt, że Avcia postanowiła właśnie jego wybrać na swoją ofiarę. Może i go okropnie stresowała, ale swoimi ciągłymi ucieczkami nie wiedział, co traci. Owszem, może to była tylko zabawa, był tylko tymczasową zabaweczką w jej rączkach, którą w końcu się znudzi. Jednak przecież ważne są chwilę, czyż nie? Niech Tony to doceni, bo któregoś pięknego dnia ten scenariusz się ziści. Zignorowała jego jakże głupią wzmiankę i taki również śmiech. Próbował być rozbawiony, ale uczulona dziewczyna wyraźnie usłyszała drobne nuty paniki. Jej oczy powiodły za jego wzrokiem, a był rozbiegany we wszystkie możliwe kierunki świata. Niewątpliwie szukał alternatywnej formy ucieczki, ale na pewno łatwo nie pozwoli mu tego planu wypełnić. Jednak musiałabym od razu zgasić jego nadzieje - Crawfordowe uśmiechy nie wywołają u niej żadnych emocji. W jej mniemaniu to ona była tutaj tą, która onieśmiela, nigdy na odwrót, była perfekcyjnie obojętna na wdzięki innych. - Nie wybaczę. I nie, to TYLKO ty. Nie przeceniaj się. - wymruczała z uśmiechem, który nie zwiastował nic dobrego. Nikt nie wie, co ta dziewczyna knuła, ale z czystym sumieniem mogę zapewnić, że obejdzie się bez szczególnych scen. Zero rozbierania się Avci czy czegoś tam. Nawet po łapówce. Po alkoholu nie mogę obiecać... - To skomplikowane. - udała zamyśloną minę. I wcale a wcale w najbliższym czasie nie zamierzała się odsuwać od niego nawet na cal. To tak zapobiegawczo, jakby miał ochotę gdzieś jej zwiać. Zdawała sobie sprawę, że nie jest na tyle silna, by go powstrzymać, gdyby próbował używać siły. To nadal, może i nie najkruchsze, ale kruche dziewczę. Miejmy nadzieję, że nie zepsuje nam zabawy. - Powiedzmy, że nie opłaca mi się to. - powiedziała z rozbrajającą szczerością. Nigdzie indziej nie spotka jej takowa rozrywka. Ludzie pokroju Sheparda nie trafiają się często, a tacy tylko bardziej wzbudzają w niej dziką chęć wyzwania. Bo tak - mniej czuły Tony, tak diametralnie różniący się od większości męskich istnień powodował, że chciała doprowadzić go do szaleństwa z jej powodu za wszelką cenę. Problem tkwił w tym, że uparcie grał i udawał, że nic a nic go to nie rusza, ba - podtrzymuje to. Wszakże sam rzuca dwuznacznymi wypowiedziami i sam z nią rozmawia. Kiedyś go to zgubi. - Och, znowu się przeceniasz, mój drogi. Chyba jest odwrotnie, tylko nie chcesz się do tego przyznać. - w jej oczach pojawił się dziwny, nieodgadnięty błysk. Kolejny popis jej niesamowitej szczerości. Krukon próbował być równie złośliwy, ale to jej nie denerwowało. Musiała trzymać nerwy na wodzy, bo to by znaczyło przegraną. Do tego rzucona w afekcie klątwa faktycznie zakończyłaby balangę, a ona chciała ją utrzymać jak najdłużej. - Wróżbitów? To zależy. - mruknęła zalotnie - Z tobą? - parsknęła śmiechem - Przecież ty mnie tak naprawdę nie znosisz. Unikasz mnie i tylko myślisz, jak by mi się wywinąć. To smutne, Shepard. - na jej twarzy pojawiła się udawana, zasmucona mina. Wyraźnie próbowała wywrzeć na nim presję. Prychnęła niby to obrażona, ale ni stąd, ni zowąd wtuliła się w jego koszulę. Zue to i niedobre. Nie dość, że nie zamierzała dać mu dostępu do korytarza, to jeszcze tak okrutnie zmniejszyła jakikolwiek dystans, ba - wyzerowała go. Rodzą się dalsze, całkiem wybredne snucia, co się wydarzy, ale proszę bez takich! Dziewczę idealnie wiedziało, że to go rozbroi i niezauważalnie się uśmiechnęła. - Odpowiedz mi na jedno, proste pytanie. Skoro mnie tak nie cierpisz, że nawet nie możesz na mnie patrzeć, to dlaczego w tej chwili siłą mnie nie odsuniesz i uciekniesz? Twoja iście gryfońska duma ci nie pozwala? Czy może stawiam błędne wnioski? - wyszeptała mu prosto do ucha, co za specjalnie nie było trudne, skoro dopiero teraz znajdowała się nieprzyzwoicie blisko Toniaczka. Chciała go zapędzić w kozi róg, bo trzeba przyznać, że to było ciekawe pytanie. Przecież mimo wszystko mógł sobie zwyczajnie pójść. I nie wierzyła, że chodzi tu tylko o nie dawanie jej satysfakcji, że długo przy niej nie wytrzymał. Ma pół wila mniemanie o sobie. Jednak każdy facet musi posiadać w sobie ten charakterystyczną dla nich cechę - nieposkromioną słabość do płci pięknej, szczególnie tego typu. | |
| | | Tony Shepard
Liczba postów : 254 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Wto Lip 31, 2012 6:01 pm | |
| Może i Tony nazywał się Shepard, był z wyglądu nieco podobny do rodziców (a już w szczególności do ojca), miał pewne cechy charakteru z nich, ale nie te które wybijały się od razu na pierwszy rzut oka… Więc to właściwie nie można było mówić, że nasze Shepardziątko było w stosunku ładnych dziewcząt tak samo tchórzliwe jak jego ojciec. Po latach Jake traktował swój dar jak największe błogosławieństwo, dlatego wolał unikać wszelkich osób, które działały na niego w taki sposób, że nie mógł normalnie myśleć. Przed Tonym to wszystko dopiero było… Chociaż kto wie czy kiedykolwiek zaakceptuje swój dar w pełni i będzie go traktować tak jak ojciec. Kto jak kto, ale to chyba Jake miał silniejszą osobowość niż jego własny syn i był zdolny do tego, aby dojrzeć. Dziwne, prawda? Jacob Shepard i dojrzewanie… ale stało się. Tony wyglądał jednak, że już przez całe życie będzie zbuntowanym chłopcem, który chciał łamać wszelkie reguły. Był bardziej w tym przebiegły… I zawsze był miły tylko dla osób, które miały mu coś do zaoferowania. Kalkulował czy coś mu się opłaci czy też nie… …a teraz? Czy opłacało mu się stanąć na wyżyny i grać czułego, że tak napiszę, kochanka? Skoro Avcia przytulała się do niego, szeptała do niego ponętnie i używała wszelkich sztuczek, aby go zwabić? Czy to miało jakikolwiek sens i czy taka gra dałaby mu chociażby tą satysfakcję? Chyba tak, skoro ją kontynuował. Uniósł swoją głowę spoglądając nad ramieniem dziewczyny. - Wiesz… Sam zadaję sobie to pytanie. – stwierdził powoli. Dobrze, że miał wolne ręce. Skoro Ślizgonka przytuliła się do jego koszuli, zamierzał z pełną premedytacją jeszcze ją bardziej przesunąć do siebie. Przez głowę mu przeszła tylko myśl co by powiedziała na to Ell… Ale zaraz się uspokoił, że przecież ich związek był tylko grą, nic więcej. To też również było grą. Jak wszystko, jak całe jego życie. Ot, objął ostrożnie dziewczynę, aby mogła poczuć co to znaczy naprawdę przytulać się do Shepardowego torsu. Cóż… Może Krukon nie robiłby aż takich cyrków, gdyby dziewczyna była odrobinę milsza… Odrobinkę. Sam przecież nie był chodzącym przykładem jeśli chodziło o kulturę oraz szacunek do innych, bo większość ludzi traktował jak pomioty szatana. Jakby nie patrzeć, to może by się dogadali… gdyby nie cyrki Tony’ego i samej dziewczyny. - Dlaczego Cię przytulam, zamiast odepchnąć? – zadał głuche pytanie w przestrzeń. Teraz naprawdę nie krzywił się, nie grymasił, nic w jego niebieskich oczętach nie można było dostrzec. Być może dlatego, że zwyczajnie przyzwyczaił się do tej sytuacji. Ot, powiedział swoim myślom, że dziewczyna nic wielkiego mu nie zrobi. Może przesiąknie tylko jej jaśminowymi perfumami… i to chyba było najgorsze co mogło go stać. - Albo może mam nadzieję, że całkowicie zaćmisz moje wewnętrzne oko? – po raz pierwszy Tony przyznał się, chociaż nie wprost, że raczej nie lubi swojego daru. Oczywiście chodziło tutaj o ciążącej na niej odpowiedzialności, jeśli wszedłby w stan czerwony czyli prawdziwych przepowiedni… To było za bardzo przerażające, aby móc pozwolić sobie na coś takiego… Jak zresztą sam mówił – jego planem na życie było nie dożyć do dwudziestki. - Jest wiele pytań, które kłębią się w mojej głowie, moja droga Avciu. – takie zdrobnienie do jej imienia pasowało mu tylko do jej niepozornego wyglądu. - I sam nie wiem od których zacząć… I nie wiem gdzie szukać odpowiedzi… - przegryzł nerwowo swoją dolną wargę. Tony filozof? To dopiero było coś niespotykanego! - Mimo wszystko, skoro potrzebujesz przytulić się do mnie, uciekać nie będę. – to brzmiało tak jakby między wierszami chciał powiedzieć ‘jeśli jesteś zła albo samotna, możesz wykorzystać ramię Sheparda, jeśli ten ma dobry dzień’. - Bo kto ucieka, kiedy przytula go dziewczyna? Chyba, że jeśli jest ona opryszczona… - Tony nigdy się wolał nie przyznawać, że i tak najbardziej uwielbiał dziewczyny z dość dużym tyłkiem oraz pokaźnym biustem.
| |
| | | Avérille de La Fontaine Prefekt
Liczba postów : 341 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Wto Lip 31, 2012 9:37 pm | |
| Mruknęła coś niewyraźnego, gdy Krukon przysunął ją jeszcze bardziej do siebie. Tak, można rzec, że dziewczyna się leciutko zdziwiła jego reakcją. Co jak co, ale jej najmarniejszym przeczuciem było, że najdalej za kilka minut chłopak się podda i zwyczajnie się odsunie, jak to zawsze było. Miała wtedy mocno zmieszane uczucia. Z jednej strony stał się kolejnym, który nie dał jej rady, z drugiej uważała, że takie chwile są bardzo przyjemne. Wszakże nawet ona musiała przyznać, że Krukon grzeszył urodą, odziedziczoną zapewne po sławnym ojcu, nauczycielu wróżbiarstwa. Jednak jej opinia była bardziej podobna do oceniania towaru, że tak okropnie się wyrażę. Żadnej roli nie miały tu głębsze uczucia, a tylko to, że mogła spędzić kilka uroczych chwil z kimś, kto dobrze wyglądał. Ot, przecież nie mogła w takim stopniu zadawać się z kimś niegodnym, prawda? A mamusia zawsze jej to powtarzała: jak pić alkohol to tylko ten najlepszy, a jak całować to z czystokrwistym arystokratą. Jej rady przestrzegała z większą konsekwencją, niż muzułmanie zasady islamu. A jeśli nie arystokrata, to żeby przynajmniej był przystojny, ot co. Ale wracają co meritum - nie dała po sobie poznać tego, że nie spodziewała się podzielenia tego ruchu i zwyczajnie trwali w tej nieco kuriozalnej pozycji przy ścianie Zakazanego Korytarza. Mieli o tyle szczęścia, że rzadko kto tędy przechodził a i godzina była dostatecznie późna, by ktokolwiek spacerował w jakimkolwiek miejscu. Zaśmiała się tylko cicho na tę odpowiedź, zupełnie nieświadoma jego myśli krążących wokół pewnej Gryfonki. Widać jego wyrzuty sumienia nie były na tyle duże, by podświadomie poczuła je Ślizgonka. Przesiąknięcie jego osoby jej jaśminowymi perfumami mogło być jeśli nie najgorszą, to jedną z gorszych rzeczy. Ten zapach był dla niej dość charakterystyczny, stanowił jedną z wielu wizytówek. Obłoczka białego kwiecia otaczała ja już od bardzo dawna i szybko każdy zapamiętywał jego pochodzenie. Szczególnie dziewczyna, która pojawiła się w jego głowie. Ta dziwna czerwona napawała ją coraz większymi podejrzeniami, gdy świadomie lub nie, zerkała na nią niewątpliwie zbyt często i zbyt nachalnie. Nie miało dziewczę pojęcie, że wszystkiemu winne były jej perfumy i jeśli nie zdążyłyby zniknąć dostatecznie szybko, to i ona zorientowałaby się z kim wcześniej Shepard przebywał. I tu rodzi się pytanie - czy Hall byłaby zazdrosna o Tony'ego, czy o fakt, że na osobności mógł wdychać ten zapach bez końca? Temat dyskusyjny. - Tak cię denerwuje? Skupiaj się na mnie, a może się uda. - uśmiechnęła się lekko. Sama by nie chciała, by Krukon wszedł swój trans. Dziewczyna nie zareagowałaby z ciekawością godną prawdziwego naukowca zafascynowanego tym dziwnym zjawiskiem,a tylko popatrzyła jak na ostatniego wariata i czym prędzej oddaliła w obawie, ze to rzadka choroba i się zarazi. Nie, im dziwniejszy sytuacje, tym bardziej woli trzymać się z daleka, bo i jej coś odbije. - Avciu? Nie. Zdrabniaj. Mojego. Imienia. Shepard. To, że jeszcze na powitanie niczym paskudnym w ciebie nie rzuciłam ani nie wyzwałam od kretynów, to nie znaczy, że możesz sobie dowolnie moje imię. Anglicy... - wzdrygnęła się w jego ramionach, a twarz wykrzywił jej grymas obrzydzenia. - To nie szukaj. Zapomnij. - mruknęła wspaniałomyślnie, uwalniając go od konieczności odpowiadania na cokolwiek i niepotrzebnego mędrkowania. Filozofowanie przyprawiało ją o falę znudzenia. Dlatego właśnie już od pierwszych chwil nie przepadała za niebieskimi - mieli ów skłonności i byli zwyczajnie nudni. Shepard nie zaliczał się chyba do stereotypów, ale nawet ten ewenement nigdy jej nie skłoni do zaprzestania szufladkowania ludzi. Zastanawianie się nad odrębności ludzi od podstawowych cech domowych zaliczało się do głębszego analizowania. A jej było szkoda na to czasu. Na jego "propozycję" nie odpowiedziała ni słowem. Nie miała sama zielonego pojęcia, po co niepotrzebnie z nim rozmawia. Jej plany mimowolnie zmieniały swoją pierwotną formę. Miała mu dogryzać, kłócić się, irytować swoją osobą, jak zwykle. Na pewno nie zachowywać się tak, jak się zachowywała teraz. Sama jej nie poznaję. Ale konkretny powód istniał, a nawet dwa. Po pierwsze wciąż była rozgoryczona przeprowadzką i tym, że zupełnie nic nie pasowało jej do ukochanej Francji i wszystko wokół doprowadzało ją do szału. Dusiła to w sobie, a to zdecydowanie nie wpływało na nią dobrze. Po drugie - alkohol. Nie wspomniałam? Trochę wcześniej Ślizgoni uraczyli ją czymś dziwnym. Cholera wie czym, jakieś angielskie trunki, a ona chcąc nie chcąc się temu poddała. Na swoją zgubę, bo ma tak okropnie słabą głowę na coś odmiennego od wina, że aż to niemożliwe. Stawała się jakaś potulniejsza, o zgrozo. I niepotrzebnie mogła powiedzieć coś, czego nie powiedziałaby normalnie. A szczególnie jemu. Bo zrobić, już zrobiła. Właśnie bezceremonialnie stała wtulona w jego tors, jakby nigdy nic. Tłumaczyła sobie, że to robi się tylko jej kolejny, nieco bardziej poplątany romans. Może i tak było. Najpierw słodko, aż mdło, potem gorzko, gdy jej się znudzi. - Jaka szczerość. - przewróciła oczami, ale tego również nie mógł zobaczyć. A co do dużego tyłka i pokaźnego biustu - nie miała walorów nie wiadomo jak wielkich, ale nieco ponad średnią większości rówieśniczek, przez co wyglądała na więcej, niż miała, pod tym względem. Miała czym się pochwalić, aczkolwiek bez wielkiej przesady. Ale to chyba nieważne w tej chwili. Cholera, dlaczego musiała ją teraz tak okropnie rozboleć głowa? Głupi alkohol, głupi, głupi, spali na stosie, tak symbolicznie, by się zemścić za szkody, jakie wywołał. I dlaczego mimowolnie lekko uginały się jej nogi, a w głowie szumiało, jakby siedziała nad przeklętym morzem? Następnego dnia będzie wyklinać samą siebie za tą chwilowe przejawy słabości. Za wszystkie przejawy, za tą szopkę z Shepardem także! Niecodzienna Avcia to zła Avcia. | |
| | | Tony Shepard
Liczba postów : 254 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Wto Lip 31, 2012 10:23 pm | |
| - Avcia. – powtórzył to dziwne zdrobnienie zupełnie nie przejmując się jej słowami. Może właśnie o to chodziło? O nie przejmowanie się jej wyniosłością tylko zwyczajne podejście do niej z zupełnie innej strony? Może trzeba było być dla niej miłym, a zarazem lekko złośliwym? Chociaż kto wie czy dziewczyna nie zamierzała rzucić w Krukona jakiegoś uroku… Tej pewności nasz Shepard nie mógł posiadać, ale w tej chwili się tym nie przejmował. - Naprawdę to do Ciebie pasuje. A właściwie to do Twojego niepozornego wyglądu. Jeśli nie marszczyłabyś swoich brwi i nie patrzyłabyś na wszystkich z góry, mógłbym uznać, że Twoja uroda jest o wiele większa niż w wierszach, które tworzą nasi szkolni poeci. – w końcu nie trudno było natknąć się na szkolną twórczość ku chwale dziewczyny. Zdumiewające co może zdziałać krew, którą miało się w sobie, zdumiewające. Nigdy więc nie można było lekceważyć potęgi przodków! - Jeśli też mogę, myślę, że gdybyś chociaż od czasu do czasu pozwoliła sobie na delikatny uśmiech, a nie ten swój firmowy, mściwy uśmieszek, byłoby o odrobinę lepiej. Oczywiście… Co ja tam wiem. Jestem tylko Shepardem. – przewrócił oczami zaciskając mocniej swoje ramiona. Powoli naprawdę zaczynała mu podobać się, a nie przeszkadzać obecność dziewczyny. Szczególnie, że mógł ją poczuć od tak, bo przytulali się niczym para niecodziennych kochanków. Do uzupełnienia obrazu brakowało jeszcze tego, aby się pocałowali. Kto jednak wie co może stać się za chwilę, dwie? - Podążając za Twoim tokiem myślenia, jestem tylko robakiem, który Cię bawi, bo woli unikać… Nie mylę się? – zagadał ją… nadzwyczaj wesoło. Oparł swoją głowę o ścianę. Nawet zadarł ją, aby spojrzeć na sufit. Śmiał się przedziwnie jeszcze tak przez parę chwil, a następnie pozwolił sobie oprzeć swoją brodę o jasne włosy dziewczyny. Mmm… ten zapach. Powoli nasze Shepardziątko zaczynało rozumieć skąd brała się magia w tej dziewczynie i dlaczego powinien jej unikać. Dzisiaj jednak chciał dokonać wielkiego eksperymentu. Kto wie, może jedno do drugiego się przekona i stwierdzi, że wcale nie jest takie złe? Ale to jednak były nikłe marzenia. - Nadal jednak nie rozumiem dlaczego tak o pozwalasz mi siebie objąć i czy oczekujesz ode mnie, abym zrobił coś więcej. – pal licho z przyjaciółką Elizabeth oraz danym jej słowem jeśli chodziło o zakład. Zakład był zakładem, nie mówił nic o tym, że nie mogli (z braku laku innych słów użyję właśnie tych) dobrze bawić się z innymi. Po prostu ich „związek” miał być tylko na pokaz, nic więcej. - Gryzie Cię coś, Księżniczko Hogwartu? Może samotność oraz brak akceptacji zaczyna doskwierać? – zapewne gdyby to nie był Tony Shepard, to te słowa zabrzmiałyby o wiele bardziej surowiej oraz miałyby wydźwięk kpiny. Jednak nasz wyrodny Krukon wyraził w swoich słowach tak jakby… troskę o naszą Avcię. W końcu jak to mówią – bądź miły dla swoich przyjaciół, a jeszcze bardziej milszy dla swoich wrogów. Niestety, musiał przyznać, że Ślizgonka była jego niepisanym na papierze wrogiem, osobą, z którą łączyły go wyłącznie negatywne relacje. Więc dlaczego teraz zachowywał się tak, a nie inaczej? Dziwne… - W sumie… Mogę dać się wykorzystać, aby zobaczyć jakie sztuczki używasz. – postawił sprawę jasno i wyraźnie. Ciekawe czy Avcia z tego skorzysta? A może uzna, że coś za łatwo dzisiaj poszło albo zwyczajnie się jej to śni, bo wypiła coś dziwnego w pokoju wspólnym?
| |
| | | Avérille de La Fontaine Prefekt
Liczba postów : 341 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Sro Sie 01, 2012 9:47 am | |
| Przewróciła oczami. - Igrasz z ogniem, Shepard. Nie przeciągaj struny, bo moja chwilowo zwiększona do ciebie cierpliwość nie jest nieskończona. Uszanuj to, że jeszcze stoisz. - nie mogła się powstrzymać od złośliwego chichotu, jaki wydarł się z jej gardła, mimowolnie. W jakim stanie nie była w tej chwili panna Fontaine nie znaczy, że całkowicie się zmieni dla jednego Krukona. Musiała trzymać swoją nieskazitelną dotąd postawę wrednej zołzy, bo inaczej ta postać straciłaby główną myśl. Całkowicie łagodna, bez ani jednego fałszywego uśmiechu czy uwagi? Przykro mi, to niemożliwe. Fałszywość i dwulicowość towarzyszyła jej od urodzenia i pobędzie do śmierci. Pod warunkiem, że nie znajdzie cudownego sposobu na przedłużenie przerażająco krótkiego, ludzkiego żywota. - Coś musi nie pasować. Byłabym zbyt nudna, gdybym była taka, jak chcą inni. - z całą brutalnością złapała go za nogi i sprowadziła na ziemię. Zostały stłamszone plany nawracania złej Avci na dobrą Avcię. Dobra Avcia nie istnieje, nigdy nie istniała. To, co widział, to tylko drobne przebłyski, perfekcyjna zasłona dymna, by zmylić przeciwnika. A skoro uwierzył, to tylko gorszy zawód dla niego. Jej odwiecznym powołaniem jest ranienie ludzi i zwykły Krukon tego nie zmieni. Nie znaczy to, że nie może pozwolić sobie na kilka chwil słodkiego mydlenia oczu. Czego nie wiedział do końca, tego mu żal nie będzie, prawda? Póki co niech się nacieszy jej fałszywą, bo fałszywą, łagodnością. - Słyszałeś coś o szkolnych poetach, a ja nie. Wynikła tu pewna sprzeczność. - prychnęła. Nie była zdziwiona, o nie, przecie szkolne kółeczka twórczości na cześć pół wili tworzyły się jeszcze we Francji i podobne wzmianki przestały wprawiać ją zdumienie. - Jeśli mi się zachce. Widzisz, to tak od święta. Jeszcze w głowach poprzewraca się innym jak zacznę wyglądać na chodzącą niewinność i będę strzelać równie uroczymi uśmiechami za tysiąc galeonów. Nie uważasz, że co za dużo to niezdrowo? - zapytała retorycznie. Poniekąd w pewien dziwny sposób dbała o psychikę płci męskiej. Jej niewinność robiła za całą resztę. Gdyby dodać do tego zdecydowanie zbyt dobry charakter, to wyszłoby coś, co nie powinno istnieć. Równowaga musi być. - Możliwe. Nie myliłbyś się jeszcze kilka dni temu. Nie wiem co ci się stało, ale jakimś cudem przestałeś być taki, jak cała reszta. To miła odskocznia. - mruknęła bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli. Pal licho, że teraz powinna pilnować porządku i ganiać nieposłuszne uczniaki, jak na wzorowego prefekt przystało. Istniało tylko kilka głupiutkich wyjątków, które myślały, że są w stanie ją przechytrzyć. Inne dawno grzecznie spały w dormitoriach, te, które posiadały trochę rozsądku. Na kolejne słowa tylko się roześmiała, dopiero szczerze rozbawiona. Wątpiła, by ktokolwiek to usłyszał. - Bystry jesteś. Nie potwierdzę i nie zaprzeczę. - powiedziała tajemniczym tonem. Skoro jest Krukonem to niech sam się głowi nad tą zagadką i sam wysunie odpowiedni wniosek. Odpowiedź niemal była na wyciągnięcie ręki. - Nie żartuj, Shepard, nie żartuj. - naprawdę uznała to za dobry żart. Brak akceptacji? Samotność? Te dwie cechy były jej całkowicie obce. Nie potrzebowała szczerych przyjaciół o wypłakania się w ramię, aczkolwiek nie mogła zaprzeczyć, ze dama dworu zawsze jakaś się znajdowała i nie miała nic przeciwko temu. Na świecie nie każdy ją akceptował, bo była niekoniecznie do lubienia. Egoizm, próżność, bezczelność i arogancja? Nie każdy był w stanie to znieść. I nie, jakoś jej to nie przeszkadzało. Puściła mimo uszu swój prawdopodobnie nowy przydomek, który idealnie ją odzwierciedlał. Ale ponownie Tony ją zaskoczył tonem swojego głosu, bo wyraźnie wyczuła w nim troskę i ani grama złośliwości. To zadziwiające, ile może zdziałać, gdy trochę pobędzie łagodna. Chyba wspięła się na wyższy stopień manipulacjami ludzi. Bądź milsza, a oni uwierzą, że jesteś w stanie taka być. Była w stanie, ale to nie znaczy, że widzą prawdę. - Na własne ryzyko. - wymruczała tylko na ostatnie słowa, będąc z siebie bardzo zadowoloną. Wspięła się na palce i bardzo leciutko musnęła jego wargi swoimi. Ot, na dobry początek. Niektórzy już w tym momencie wyglądali tak, jakby wygrali w totku. Miała nadzieję, że Krukon nie będzie zachowywał się podobnie. | |
| | | Tony Shepard
Liczba postów : 254 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Sro Sie 01, 2012 10:08 am | |
| Trototo… A może powinniśmy powiedzieć trololo? Shepard całował się z Fontaine! Bardziej niedorzecznej rzeczy nie można było wymyśleć, a jednak to się działo. Ot, dziewczyna wspięła się na swoich palcach (bo trzeba było zaznaczyć, że nasz Toniaczek był wielki niczym najwyższe budynki w Londynie [też mi dziwne porównanie] i nadal rósł!) i musnęła swoimi wargami jego. Towarzyszyła temu kolejna fala jaśminowych perfum, do których (przynajmniej tak młody Shepard myślał) jego nos się przyzwyczaił… Jak widać, dawka, którą skraplała się dziewczyna była o wiele za duża, aby przez taki krótki czas się zwyczajnie do tego zapachu przyzwyczaić, aby nos chciał go totalnie zignorować. Skoro dziewczyna chciała grać w taki sposób… Cóż, Tony nie zamierzał być jej dłużny. Chciała pocałunków i przytulanek z chłopakiem, który chyba jako jedyny (oprócz swojego własnego ojca) w szkole potrafił walczyć ze swoim pragnieniem i nie być jak stos głupich chłopaków, którzy wlepiali w Avcię swoje gały? To będzie je miała! Wysunął powoli swoje kolano tak, aby wsunąć je pomiędzy jej. Nie myślmy jednak, że chodziło tutaj o perwersję. Ależ skąd… Chciał mieć pewien punkt zaczepienia, aby zrobić to: naprzeć na nią z taką siłą, aby ich miejsca zamieniły się, aby to dziewczyna oparła się plecami zimnej ściany. - Sama zaczęłaś. – stwierdził z tym swoim błyskiem w oku. I chociaż mógłbym zaprzeczać, że Tony nie miał mieć nic ze swojego serca, to była nieprawda. Jego oczy świeciły się tak samo jak Jake’a, bynajmniej nie można było tego nazwać miną ‘o rany, chyba wygrałem w totka’. I zupełnie się nie pytając o zgodę, przybliżył się do niej, aby pokazać jak naprawdę rozdaje się pocałunki. Takie delikatne dotykanie spragnionych warg było do niczego, tylko zaostrzały apetyt. Shepard jak to Shepard, wolał głębsze pocałunki niż coś takiego jakim był uraczony przed chwilą. Miał za zadanie pokazać dziewczynie poprzez ten drugi pocałunek czym właściwie to jest i jak powinien wyglądać ich pierwszy. Można pokusić się o stwierdzenie, że nasz pan Shepard całował dość zachłannie panienkę Avcię jakby co najmniej ją kochał całym sercem, a oczywiście tego nie robił. - Polecam się na przyszłość. – stwierdził po pocałunku. Nie oddalał jednak się na zbyt daleką odległość. Dziewczyna mogła zobaczyć dosłownie każdy włosek na jego brodzie oraz wszelkie szczegóły jego oczu. Co najważniejsze: nawet mogła czuć jego oddech na brodzie. - Czy teraz mógłbym uciec czy może jednak masz jakieś zupełnie inne plany dla mnie? – oczywiście z tym uciekaniem zapytał tylko po to, aby zagrać swoją dawną rolę. Jak to nasza Dijka mówi: postać poznajemy dopiero podczas sesji, nigdy nie jesteśmy w stu procentach pewni jak zachowa się w danej sytuacji. Miała cholerną wielką rację!
| |
| | | Avérille de La Fontaine Prefekt
Liczba postów : 341 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Sro Sie 01, 2012 11:40 am | |
| W tym wypadku się zgodzę - wizja całowania się Sheparda z Fontaine była tak paradoksalna jak śnieg w środku lipca. Przecież oni zwykli może się nie nie lubić, ale nie pałać do siebie uczuciami tego typu. To miała być odwieczna zabawa w kotka i myszkę, gdzie Francuzka pełniła rolę drapieżnika. Polowała na Tony'ego, dręczyła go swoją obecnością, przyciskała za ogon, by wypuścić, znowu złapać, nastraszyć i wywołać palpitacje serca. Taki najbardziej złośliwy ze wszystkich kotów tego świata. To była kuriozalna sytuacja, bo czy ktokolwiek miał okazję widzieć romans kota i myszy? Pytanie retoryczne. Niemniej jednak dziewczyna nie czuła odmienności sytuacji lub nie poczuwała się do tego, by zmienić bieg wydarzeń. Pozwalała losowi robić wszystko, co mu się podoba i oto co z tego wyszło. Właśnie zachęcała swoim wdziękiem Sheparda, jak zawodowa kusicielka. rady matki brała sobie do serca, wszak ta wciąż młoda kobieta miała w takich sprawach o wiele większe doświadczenie. Pół wila nie miała pojęcia, czy ojciec wie o jej małych skokach w bok z bogatymi arystokratami, którzy przychodzili do nich w odwiedziny. Bądź co bądź powinno się wiedzieć o drobnych konsekwencjach, gdy wiąże się z wilami. Jeśli po jakimś czasie znudzone ludzkimi bzdetami typu małżeństwo nie uciekną do matki natury, to przynajmniej będą zadowalały się nic nie zobowiązującymi flirtami. Tak czy inaczej - Charlotte zawsze jej powtarzała, że mężczyźni lubią przejmować inicjatywę. Pozornie niewinne kokietki robią dobre wrażenie. Nigdy się nie myliła. Także w tej chwili, gdy Krukon postąpił tak, jak to oczekiwała po nim Av. Aczkolwiek nie spodziewała się aż takiej brutalności z jego strony, o ile brutalnością to można nazwać. Nagły i szybki ruch przypierania do ściany wywołał na jej twarzy cień zaskoczenia, ale prędko wzięła się w garść. - Lubię niegrzecznych chłopców. - zdążyła wymruczeć z dzikim błyskiem w oku nim chłopak bez pardonu i zupełnie nieoczekiwanie ją pocałował. Postąpił tak, jak ona chciała. Nie czuła w tym grama delikatności, niepewności. Shepard zachowywał się zgoła inaczej, niż ostatnimi razy. Nie umiała dopatrzeć się w jego oczach strachu, w jego zachowaniu przestała podświadomie czuć chęć ucieczki i wywinięcia się spod jej uroku. Grał w tą samą grę by pokazać, że nie musi przed nią uciekać. Z jednej strony zawiodło ją, że nie jest już tym lękliwym Krukonem, który boi się na nią wpaść. Nie mogła już mu specjalnie wpadać pod nogi i z rozbawieniem patrzeć na jego reakcję. Albo on się zmienił, albo dziwnym trafem posiadł na jakiś czas zapas odporności i możliwość logicznego myślenia. Chociaż im więcej Avcia się nad tym zastanawiała, tym bardziej była skłonna przyznać, że nowy-stary Toniaczek podoba jej się o wiele bardziej. Co jak co, ale przerost zakochanych głupców nad odrobinę logiczniej myślącymi pretendentami do romansów zaczynał być męczący. Chwila, czy ja właśnie zasugerowałam tu romans? Możliwe. Wszak czy to nie byłoby słodkie? Poza tym ta znajomość mogła się kiedyś przydać Francuzce. Komuś to by się nie spodobało, a nic bardziej nie mogło jej poprawiać humoru, jak zraniona przez to osoba. Ktoś zawsze się znajdzie w jego otoczeniu. Tymczasem panienka Fontaine nie była mu dłużna i wbrew pozorom oddawała pocałunek. Jej rączki bezwiednie wędrowały po jego plecach, by koniec końców wplotły się w jego brązowe włosy, jeszcze bardziej go do siebie przyciskając. Jakie to niby delikatne, a jak potrafi być ostre. Pozory mylą, proszę państwa! I lepiej, by tak pozostało. - Może jeszcze skorzystam. - wyszeptała z trochę przyspieszonym oddechem. I nie, nie była to chęć, to była obietnica. Żeby nie powiedzieć - groźba. Mimowolnie jeszcze wodziła ustami po jego szyi, ot, taki gratisowy dodatek. Niech się cieszy, że dziewczę nie było wampirem. Niemniej jednak gdzieniegdzie nieco podgryzała jego skórę. W którymś miejscu niewątpliwie będzie widniała malinka. Będzie miał mały problem i nie myśleć, że pół wila uczyniła to przez przypadek! Przecież mówiłam, że złośliwe to dziewczę i tylko czekała, aż komuś da to wymowny znak. - Zróbmy inaczej. - wyszeptała cicho do jego ucha - To ja ucieknę. - nie dając mu czasu na jakąkolwiek reakcję pocałowała go w policzek i czym prędzej ulotniła się z korytarza ze śmiechem. Jedyne, co po niej pozostało, to ciągnąca się woń perfum w powietrzu, prawdopodobnie i na koszuli chłopaka. I ślad na jego szyi. Oj, będzie miał co wspominać.
zt //To taki uroczy moment na ucieczkę <3 | |
| | | Tony Shepard
Liczba postów : 254 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Zakazany Korytarz Sro Sie 01, 2012 9:34 pm | |
| Aby nie przedłużać – nasz Tony stał na korytarzu i spoglądał na odchodzącą dziewczynę. Pokręcił głową przykładając dwa palce do śladu na swojej szyi. No nic… Będzie musiał wyciągnąć arafatkę, aby to zasłonić. Zapewne i tak nie uda mu się tego wszystkiego ochronić przez Elizabeth… Ale na cholerę! Przecież nie był z nią w prawdziwym związku! Więc chyba mógł od czasu do czasu być prawdziwym Shepardem, który czasami lubił całować dziewczyny, które całkowicie do niego nie pasowały albo zwyczajnie ich nie znał, prawda? Bo takie przeciwieństwa… Cóż, trzeba było wypróbować kto jak całuje. Śmiejąc się dziwnie, Tony na chwilę oparł się o ścianę. Przyłożył ręce do swojego czoła śmiejąc się szaleńczo. Całował się z Avcią! Gdyby ktoś powiedział mu, że tak się to wszystko wydarzy i potoczy, to zwyczajnie by wyśmiał. Nawet gdyby postrzegł całą tą sytuację… Haha! Nie uwierzyłby! Nawet teraz nie wierzyłby. Dlatego znów powędrował swoimi palcami w stronę miejsca, w którym widniała już malinka. Zapewne za parę godzin stanie się ona jeszcze bardziej widoczna jak to malinki już miały w swoim zwyczaju. Shepard wreszcie podniósł się z ziemi i otrzepał swój tyłek. Cóż za wspaniały był to dzień, naprawdę. Dokończył swój spacer przez Zakazany Korytarz gwiżdżąc tylko sobie znaną melodię. Oh… Naprawdę był wyrodnym synem sowich rodziców, naprawdę. Bez dwóch zdań. Opuszczam temat./ post krótki, bo po co przedłużać? | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Zakazany Korytarz | |
| |
| | | | Zakazany Korytarz | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |