Riddiculus
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Biblioteka

Go down 
+5
Jeffrey Hardy
Cristina Reed
Tony Shepard
Clay Kahaya
Mistrz Gry
9 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Mistrz Gry
Admin
Mistrz Gry


Liczba postów : 240
Join date : 13/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySro Lip 18, 2012 10:59 pm

First topic message reminder :

Biblioteka znajduje się na piątym piętrze i jest czynna do godziny ósmej wieczorem. Znajdują się w niej dziesiątki tysięcy książek, zazdrośnie strzeżonych przez bibliotekarkę. Biblioteka jest podzielona na działy tematyczne.
Jest tu także niewielka czytelnia. Przy dużym, marmurowym kominku stoi pięć stołów z krzesłami, a przy samym kominku ustawiono dwa wygodne fotele i trzyosobową kanapę.
Na samym końcu biblioteki znajduje się dział Ksiąg Zakazanych. Nie można do niego wejść bez pozwolenia nauczyciela. Pilnie strzeżony przez bibliotekarkę.
Powrót do góry Go down
https://riddiculus.forumpolish.com

AutorWiadomość
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptyPon Sie 20, 2012 11:11 pm

Cristina też zdecydowanie nie była fałszywą osobą. Lubiła grać i udawać, ale w żadnym wypadku nie miało to na celu oszukania innych ludzi, co do tego, jaka jest. Już dawno przekonała się, że odziedziczony po mamusi talent aktorski, był bardzo pozytywną rzeczą i dobrze można było dzięki niemu się bawić. Och, no dobrze, dobrze. Może czasami zdarzało jej się wykorzystywać go, kiedy spóźniła się na lekcję... Albo wtedy, kiedy bardzo, ale to bardzo chciała kogoś do czegoś przekonać, a bez odrobiny gry nie dało się tego osiągnąć. Nie mogła jednak powiedzieć, że wystawiała się cała na tacy, co to, to nie. Mało kto naprawdę znał pannę CReed (swoją drogą za każdym razem, jak to piszę wyobrażam sobie, jaki ubaw miała Linnet, kiedy pierwszy raz zobaczyła taki podpis swojej córeczki), albo rozumiał jej postępowania, ale... To wcale nie chodziło o to, że była fałszywa. Zawsze była szczera wobec samej siebie, tylko jej instynkt samozachowawczy nie pozwalał dziewczynie odkrywać wszystkich jej myśli i całego jestestwa przed innymi ludźmi. W ten sposób, będąc nadzwyczaj otwartą osobą, nadal istniały rzeczy, które tylko ona o sobie wiedziała.
Może faktycznie jednak Tiara miała rację?... Criss chętnie wzruszyłaby teraz ramionami, ale wyglądałoby to co najmniej dziwnie. Nie miała specjalnej ochoty się nad tym zastanawiać. Dom w Hogwarcie wcale nie definiował tego, jakim było się człowiekiem, a już na pewno nie kształtował przyszłości.
Ego dziewczyny na pewno byłoby mile połechtane, gdyby wiedziała, co myślał o niej Jeffrey. Owszem, sama uważała, że ma nieograniczone pokłady uroku osobistego, a swoją lojalnością i zwykłym byciem sympatyczną zjednywała sobie przychylność wielu ludzi, ale ostatnio naprawdę miała wrażenie, że mało kto nabierał się na jej drobne manipulacje i próby kierowania innymi tak, by uważali to, co chciała Cristina.
Zmrużyła oczy na komentarz Hardy'ego. To nie tak, że nie wyczuła drobnej złośliwostki, wręcz przeciwnie, po prostu naprawdę nie umiała się powstrzymać od przedłużeniem tej gierki.
- Na przykład... Co? Tendencje do ratowania z opresji niewinnych chłopców? - [You must be registered and logged in to see this link.], i nawet można uznać, że minę też miała dokładnie taką.
Criss naprawdę wkręciła się w to całe kombinowanie, kto mógł być tak przerażający dla Jeffa. I aż dziwne, że przy jej całkiem niezłym IQ nie zgadła, że chodziło mu o Jennifer!
- Taka cicha. Ale raczej okej - przytaknęła na tekst o Hazel, chociaż patrząc po słowach chłopaka, zapewne miał z nią więcej styczności, niż panna Reed. Nie każdy musiał się zachowywać jak skończony wariat (vide: panna Krysia), normalniejsi ludzie też byli na tym świecie potrzebni. A przynajmniej tacy nieco... spokojniejsi. Jak Jeffrey, chociażby. Zdecydowanie polubiła Puchona, a przecież on nie robił dziwactw, które połowę braci uczniowskiej zmuszały do postukania się w łeb. Za to chyba grał w Quidditcha. Tak, coś jej się tak kojarzyło... Powiodła spojrzeniem po jego torsie, bo według panny Reed po nim najprościej było poznać zawodnika. Cristina była bardzo gorliwą fanką, ale zdecydowanie nie wierną. Kibicowała co drugi sezon, kiedy akurat przyszła jej na to ochota, a czasami nawet nie drużynie swojego domu. Właściwie to najczęściej nie była to drużyna jej domu, bo chociaż Ślizgoni w czasie meczów tracili tę swoją naburmuszoną arogancję, to Kryśka nie miała zbyt dużo dobrych znajomych wśród Wężyków, a już na pewno nie takich, którzy podeszliby entuzjastycznie do jej wieszania się na szyi i darcia prosto do ucha: wygraliśmy, kurwa, wygraliśmy jak ja pierdolę!
- Ty też jesteś metamorfomagiem? - zainteresowała się, przyglądając Jeffrey'owi. Musiała przyznać, że jeśli nim był, to wybrał sobie niezłą twarzyczkę. Napięcie wzrastało z każdym kolejnym słowem, a głowa Reedówny wyciągała się do przodu. Kiedy wreszcie Hardy wyjawił swoją tajemnicę, cofnęła ją do tyłu, aż wygięła szyję do tyłu. Oczy zrobiły się jak osim galeonów tańczących lambadę, a usta ułożyły się w sporych rozmiarów literkę o, w końcu miała doświadczenie w układaniu ich w ten właśnie kształt. Nie roześmiała się jednak, a jedynie przekrzywiła głowę, delikatnie mrużąc oczy. - Coś w tym, kurna, jest. Jesteś mądrzejszy, niż wyglądasz, Jeff... - mruknęła bardziej do siebie, niż do niego. W końcu Jennifer faktycznie udawała słodką i uroczą kobietkę, ale coś w niej... tak, coś w niej było naprawdę złego. Criss nie była pewna, czy to coś było jedynie złośliwe, czy naprawdę złe, ale Hardy miał rację. Ta kobieta była niebezpieczna. Reed może miała tendencję do kpienia sobie z niebezpieczeństw (ha, ha, ha!), ale... Musiała spojrzeć na Jeffa z uznaniem i zaintrygowaniem.
Ucieszyło ją to, że Jeffrey tak szybko przystał na wizję ankiety. Tak! Krysia zdecydowanie powinna zostać socjologiem! Pierwszym jej badaniem będzie wysłanie do wszystkich facetów w Hogwarcie propozycji seksu i przeanalizowanie tego, kto w jaki sposób odpowie. Łobuzerski uśmiech mimowolnie pojawił się na jej twarzy. Już miała ochotę się śmiać, wyobrażając sobie niektóre odpowiedzi!
- Uważasz, że nie byłabym w stanie przekonać do siebie staruszek? - Zamrugała oczętami, spogladając na Jeffa z bezbrzeżnym zdziwieniem w niebieskozielonych patrzałkach. - Wystarczy, że pokażę im swój brzuch, a zaraz mówią, że jestem taka biedna i trzeba mnie dokarmić i skaczą dookoła mnie. A jak jeszcze pozwolę im mówić o czasach, kiedy były piękne i młode, w dodatku parę razy zadam im pytania i poprę je w odpowiednich momentach, są we mnie zakochane na śmierć i życie. No i co niedziele zapraszają śliczną Krysię na świeżo pieczone ciasta - zakończyła swoją opowieść o starszych paniach żyjących na przedmieściach Wicklow.

Kontynuacja treningu oklumencji
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Jeffrey Hardy

Jeffrey Hardy


Liczba postów : 27
Join date : 03/08/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptyWto Sie 21, 2012 8:20 pm

Ej, a O'Sullivan? On się nabrał! I nawet ma mała obsesję na punkcie panienki Reed, a ty mi tutaj, że się nikt nie dał wrobić. No wypraszam sobie. Jeffrey pewnie też dałby się wkręcić w niejedno kłamstewko, gdyby tylko zostało one dobrze przekazane. Zaraz, zaraz. Przecież ona teraz oszukała Hardego! On tutaj ironizował sobie, a ta jeb. Nie wyczuł w ogóle tego, że żmijka sobie dalej z nim pogrywa. Trochę się przestraszył, a ciśnienie mu nieznacznie podskoczyło, gdy ujrzał tą złowrogą minę. Uch, akurat Reedowa idealnie potrafiła przestraszyć. Dobrze, że lubiła chłopaka, bo jeszcze by pomyślał, że to jakiś podstęp, albo czarna magia tej Woodowej! O zgrozo.
- Nie, nie, nie! - szybko zaprzeczył, kręcąc głową na boki. Stanowczo było to niewygodne, gdyż leżał na tej marmurowej posadzce. - Gdzież bym śmiał. Niech królowa już nie straszy swego rycerza, dobrze? - dodał trochę łagodniej, z delikatnym uśmiechem. Zdecydowanie takie pogrywanie kończyło się źle. Przynajmniej dla samego Jeffa, bo Krysia będzie miała z tego ubaw. Chyba.
Hazel była cichą osóbką, ale zyskała uznanie Puchona. Lubił ją. Przez te siedem lat, młody mężczyzna miał o czym rozmawiać z młodą Cartemoll, chociaż tamta nie była zbyt rozmowna. Zresztą, była normalna! Co w tej szkole jest zdecydowanym wyjątkiem, który trzeba było polubić.
- Niestety nie. W całej rodzinie tylko matce się trafiło. Nie mam też pojęcia jak wyglądała jakieś dwadzieścia lat temu, zanim zaczęła się na dobre bawić twarzą. Według ojca jestem adoptowany, chociaż on wygląda jak starsza wersja mnie. - odparł w odpowiedzi i uśmiechnął się do Cristiny. Cóż, pytanie było całkiem normalne, więc nie było powodu do strachu. Na szczęście.
Reakcja żmijki była oczywista. Nikt by się nie spodziewał, że taki osobnik jak Hardy boi się nauczycielki zielarstwa. Nic mu nie zrobiła w życiu, a ten cholernik się jej obawiał. Prawie tak mocno jak śmierci, która go na pewno spotka. Natomiast same słowa Krysi sprawiły, że się trochę cieplej zrobiło Puchonowi. On mądrzejszy niż wygląda? Możliwe. Niektórzy mogliby to odebrać jako-taką obrazę, ale Hardy tylko skinął głową dla potwierdzenia jej słów. Nie było sensu komentowania, bo wiadome było, że Jennifer Rachel była zła! Do szpiku kości!
- Tak, zdecydowanie uważam, że miałbym więcej szans u nich. - zaśmiał się cicho. Jej opowieść była genialna. I taka prawdziwa. - Babcinki zawsze bardziej kochają wnuczków. I nie sprzeciwiaj się, bo mam rację. Twoje plany nic ci nie dadzą. - uśmiechnął się, spoglądając najpierw na twarz Ślizgonki, a potem trochę na swój brzuch, przy okazji go dotykając. On też mógłby skorzystać z jej planu wykorzystania staruszek.
Huh, ile to już oni tu siedzieli? No przeszło kilkanaście dobrych (dni) minut, jak nie więcej. Momentami czas w Hogwarcie płynął tak szybko a w tym przypadku Jeffrey czuł, że jest zdecydowanie wolniejszy. Nie, dlatego że się nudził, ale dlatego że podobała mu się rozmowa z Krysią.
- Masz jakieś magiczne zdolności? Oczywiście poza straszeniem i przekonywaniem do siebie staruszek. - zapytał grzecznie, poprawiając sobie rękę pod głową. Pytanie jak pytanie, ale też chodziło mu o to, by wyciągnąć trochę informacji od Reedowej. Chciał się czegoś o niej dowiedzieć. A nuż też była jakimś wampirem i jeszcze pogryzie Puchona.
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptyWto Sie 21, 2012 10:14 pm

Nie do końca, przecież nie uwierzył, że Krysia jest nową nauczycielką. Chociaż to akurat było kłamstwo grubymi nićmi szyte i Reedówna naprawdę miałaby beznadziejne zdanie o O'Sullivanie. Teraz... Teraz uważała, że pomimo tego, jak szybko udało jej się znaleźć do niego dojście, mógł ją jeszcze zaskoczyć.
A warto by wspomnieć, że zaskoczyć kogoś z krwi Crakcenthorpe'ów nie było łatwo.
- Tym razem cię nie straszyłam! - żachnęła się, że mógłby w ten sposób pomyśleć, bo przecież była słodka i urocza, jak zwykle, oprócz chwil, kiedy słodka i urocza być nie chciała. Zaraz jednak coś innego wpadło jej do głowy. - Chociaż to dobrze. Władza powinna wzbudzać r-e-s-p-e-k-t - przeliterowała, zadzierając głowę z wyraźną dumą. Podobała jej się ta gra w królową czy tam cezarową. Zdecydowanie do twarzy było jej z władzą. Nie znaczyło to, że nagle jej szajba odbije i zacznie wszystkim rozkazywać (od tego Wężogród miał Ułamek z Wili), ale mogła powydurniać się przy znajomych. Tego nikt jej nie zabroni. Nigdy. A jakby próbował... Cóż, współczuję temu ktosowi z całego serca.
Taka metamorfomagia to była naprawdę zajebista sprawa. Criss uwielbiała przekonywać Jessicę, żeby robiła ze swoją twarzą najróżniejsze rzeczy, najlepiej takie, by przypominała znane im osoby. Gdyby sama miała ten talent, pewnie cały czas udawałaby innych ludzi i siała jeszcze więcej zamętu i zniszczenia, niż do tej pory. Żal dupę ściska, że urodziła się przerażająco normalna. A do tego, co dostała, nie miała zamiaru się przyznawać, a już na pewno z tego korzystać. Kolejna rzecz, która łączyła ją z Tony'm. Naprawdę nie chcieli mieć nic wspólnego z darami swoich rodziców.
- I tak jesteś ładny. - Wyszczerzyła się, tą prostą uwagą zamykając cały temat. W końcu po co komu metamorfomagia, skoro i tak nie narzekało się na swój wygląd? Krysia nie narzekała, bo nie w głowie było przejmowanie się swoją fizjonomią, a Jeff nie powinien narzekać, bo naprawdę był z niego kawał przystojnego chłopaka. Swoją drogą Kryśka ni to była, ni nie była podobna do swoich rodziców. Oczy miała ojca, uśmiech matki, włosy też, choć takie jakby odrobinę ciemniejsze... Zdecydowanie mieszanka genetyczna, ale na plus.
Pod jednym względem na pewno była nieodrodną córką swojej matki - nie oceniała ludzi po pozorach. Ktoś inny mógłby wyśmiać Jeffa, że boi się delikatnej kobietki, która co najwyżej mogłaby go poszczuć tenkatulą (choć doświadczenia Crissy z SUMów mówiły, że tenkatula nie gumochłon i dziabnąć potrafi). Ale Reed... nie podchodziła do pewnych spraw, jak większość ludzi. Można powiedzieć, że potrafiła widzieć więcej. A może po prostu chciała patrzeć uważniej, niż inni.
- Wyzwanie przyjęte, Hardy! - wykrzyknęła bojowo. Tylko interesowało ją, gdzie znajdą takie prawdziwe staruszki. - I co to za brednie o tym, że bardziej kochają wnuczków? Bajki o Czerwonym Kapturku nie znasz? - Wydęła usta, bo przerażające wydało jej się takie niedoinformowanie.

Koniec treningu


Ostatnio zmieniony przez Cristina Reed dnia Sro Sie 22, 2012 4:17 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySro Sie 22, 2012 3:25 pm

Pewnie już pół roku minęło, w końcu wszyscy wiedzą, że w magicznych bibliotekach czas leci zupełnie inaczej, zagina się i prostuje, gdzie tylko chce. Równie dobrze mogli siedzieć tu pół godziny, a na zewnątrz minęło pięć minut, albo wręcz przeciwnie - pięć dni. Ale Kryśka magicznymi bibliotekami się nie interesowała, więc nie zaliczała się też do wszystkich.
Magiczne zdolności? Uniosła brew.
- Umiem transmutować kielich w szczura i, jak napluję do kociołka w odpowiednich momentach, uwarzyć eliksir pieprzowy - odpowiedziała, nie kryjąc rozbawienia. Była całkowicie normalną uczennicą, na pewno nie wybijała się (choć Tony Shepard twierdził, że jest takim samym koksem jak Wroński - dobrze, że tego nie wiedziała, bo by mu przywaliła z koksiarskiej pięści), jedynie znała trochę wiecej zaklęć, no i - tę nieszczęsną oklumencję, którą znowu trenowała!

Trening oklumencji
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Jeffrey Hardy

Jeffrey Hardy


Liczba postów : 27
Join date : 03/08/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySro Sie 22, 2012 6:01 pm

Aż taki głupi to nie był, by wierzyć w takie kłamstwa. Owszem, gdyby panienka Reed była zdecydowanie starsza i wyglądem przypominała chociaż jakaś brzydką pannę to wtedy może, MOŻE by się coś udało przecisnąć. Zresztą, nie ważne!
Jak to nie straszyła? Uroda panny Reed była może i była zjawiskowa i niecodzienna, ale kurde! Wystarczyła jedna głupia mina, albo coś nie tak z twarzą i jeb - była straszna jak cholera. Nie kłóćmy się, bo taka jest prawda. Na przykład taki Jeffrey, nawet starając się być straszny wydaje się być... śmieszny. No, chyba że spojrzymy na jego charakteryzację w Gwiezdnych Wojnach. Bez nóg i rąk. Ale i wtedy bym się jeszcze kłócił!
Respekt u władzy? Tak, ale tylko takiej mocnej i silnej. No i pewnej siebie oraz genialnej. Chociaż Krysia posiadała wszystkie te cechy, to jednak można było się z nią pokłócić. Szkoda, że takiego szacunku nie posiadał obecny dyrektorek Hogwartu. Może i miał kilka z tych cech, to jednak jego "popularność" ograniczała się jedynie do wyzwisk i śmiechów. Damn!
Może i zajebista sprawa, ale akurat Jeffrey jej nie popierał. Powinniśmy wyglądać tak jak się urodziliśmy, bez żadnych zmian. Kij z tym, że część osób byłaby zdecydowanie w ciężkiej depresji, to jednak na świecie nie byłoby pomyłek. No i jego matka może byłaby w miarę normalna i łagodniejsza. Na szczęście nie sprowadza sobie chłopów nowych do domów tylko jest wierna swojemu wariatowi z Munga. I cholera jasna czemu znowu piszę o sobie?
- Nie, ty ładniejsza. - kiwnął głową z delikatnym uśmiechem i wyjątkową szczerością w głosie.
Dziwnie się teraz czuł, ale też nie żeby zaraz źle. Fajnie było sobie od czasu do czasu z kimś pogadać i to nie tylko o lekcjach, czy quidditchu. Gadali w sumie o bzdurach, a wszystko to sprawiało obojgu przyjemność (chyba). No, może wzmianka o Woodwej nie była taka miła, ale jednak staruszki niszczyły system!
Ha! I pewnie by to zrobił! Jeff zdecydowanie odbiegał od schematu i z pewnością wśród innych mógłby nie zyskać uznania, a nawet być tępiony. Spójrzmy na przykład na taką Avecośblabla, która uważała się za lepszą od innych, a rzeczywistości nie dorastała do pięt takiej Krysi. Czy nawet pierwszej lepszej staruszce spotkanej na ulicy! Jeff jej nie lubił, bo wydawała mu się być podobnym złym wcieleniem co Wood.
A to ci niespodzianka! Tego się nie spodziewał.
- Czerwony kapturek? - pokręcił głową przecząco. To zdecydowanie był za dobry przykład by teraz się wymigać. Chyba Krysia znów wygrała. - To tylko bajki, głupoty. Jeszcze gadający wilk i myśliwy, który nawet nie chciał forsy na ratunek! - zaśmiał się cicho, starając się jakoś wybrnąć z sytuacji. Nie wychodziło mu to za dobrze, ale zawsze lepiej tak niż w ogóle!
Hardy również go nie krył. Słowa Reedówny go rozbawiły. Puchon nawet przypadkiem nie był w stanie uwarzyć dobrego eliksiru, a co dopiero pluć do kociołka!

/dobra, kończmy to... nie mam już pomysłów na pisanie Jeffem ;<
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySro Sie 22, 2012 6:37 pm

Ha! Jakby Jeff powiedział Krysi, że uważa jej urodę za zjawiskową i niecodzienną, to by go wyśmiała tu i teraz. Może i wcześniej nie zareagowała tak na stwierdzenie, że jest ładna, ale to tylko dlatego, że uznała to za zwykłe przekomarzanki. Może i nie nazwałaby siebie jakimś monstrum, ale serio, że ona zjawiskowa? W sensie jej uroda? Niecodzienna to może, w końcu nie na co dzień spotykało się poplątaną szopę włosów i zmieniajace kolor patrzałki. Nawet met miał jeden kolor oczu, a panna Reed proszę - zmieniała jak w kalejdoskopie, o ile kalejdoskop oscylował w granicach zieleni i niebieskiego.
Nie chodziło o to, że miała kompleksy. Po prostu miała tak dokładnie wyjebane na to, jak wygląda i jak się ubiera, że równie dobrze mogłaby wyglądać jak Ułamek z Wili, a podchodziłaby do tego tak samo olewczo. No chyba, że chodziło o tłuszcz. Tłuszcz i Crissy nadawali na zupełnie innych falach.
Bo, bądźmy szczerzy, Krysia umiała wzbudzać respekt. I sympatię, to też. Zdecydowanie kolejna cecha po mamusi, która niezależnie od tego, co głupiego - dla większości społeczeństwa - by powiedziała czy zrobiła, i tak ludzie ją lubili. Z szacunkiem było gorzej, ale ci, których szacunek naprawdę się liczył, nie skąpili go ani pani, ani pannie Reed.
Zaś problemem O'Sullivana było to, że nikt nie lubił ludzi, którzy nagle dochapali się do władzy - niezależnie od ich charakteru, choć fakt, ten należący do Casey'a nie zjednywał mu wielu zwolenników. Zwolenników jego wypowiedzi owszem, bo dzięki temu mogli się pośmiać, ale na pewno nie zwolenników jego działań czy samego mężczyzny. Nawet najbardziej arogancki ze Ślizgonów uważał go za buca, a to o czymś musiało świadczyć.
- Zaczyna mnie to wkurzać - poinformowała Puchona i cisnęła w niego jakąś książką, do której dostała bez ruszania się (bo kiedy tak się na niego rzuciła, a później położyła, zdecydowanie zbliżyła się do regałów). Całe szczęście, że nie była to żadna z zakazanego działu, bo kto wie, jakimi zabezpieczeniami była obłożona. Jeszcze wydarłaby się prosto do Jeffowego ucha i biedak już nigdy nie usłyszałby irytującego głosiku CReed. Wielka strata.
- Bajki są prawdziwe. - Zmrużyła oczy, patrząc złowrogo na chłopaka. Cóż, zapomniało jej się, że miała biedaka nie straszyć... A to zdecydowanie był odruch. - Gadający wilk to po prostu wilkołak, a myśliwy wziął nagrodę, sprzedając Kapturka do burdelu - odpowiedziała takim tonem, jakby mówiła taką oczywistość, że wszyscy powinni ją znać, ale sama nie wiem, czy serio w to wierzyła, czy przed chwilą to wymyśliła. Z Kryśką bywało różnie i nawet ona sama momentami traciła rozeznanie. Tym bardziej, kiedy coś brzmiało tak przekonująco, jak jej argumenty.
W końcu jednak wstała z podłogi, otrzepując tyłek z kurzu.
- Muszę powiedzieć O'Sullivanowi, żeby zmniejszył kasę woźnemu - stwierdziła, odwracając głowę, by obejrzeć swój tyłek, ale skończyło się to jedynie na tym, że dwa razy okręciła się wokół własnej osi. Prychnęła zrezgynowana i wzruszyła ramionami. W sumie było jej wszystko jedno, czy ma kurz na spodniach czy nie, ale sam pomysł doniesienia dyrciowi o złym otrzymaniu biblioteki było zbyt zajebiste, żeby miała z tego zrezygnować. - Wpadaj na mnie częściej, co, Jeff? Tylko bez macania - dodała rozbawionym, choć nieco złośliwym tonem, unosząc przy tym brew. Niespecjalnie przejmowała się etykietą, która nakazywałaby się pożegnać. Nie chodziło o to, że miała lekceważący stosunek do Jeffrey'a, o nie! Wręcz przeciwnie, uważała jego towarzystwo za naprawdę zacne, jedynie nie lubiła zbędnych ceregieli. Cristina po prostu ruszyła w stronę wyjścia, a przynajmniej tak zakładała. W którymś momencie jednak pomyliła przejście między regałami, które przypominały swoisty labirynt. W końcu prychnęła zrezygnowana, usiadła na podłodze i skupiła się na treningu oklumencji, który leciutko zaniedbała.

/w sensie jakby poszła, ale nadal siedzę w temacie, bo trening -.-
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySro Sie 22, 2012 11:19 pm

Może powinna zacząć szukać wyjścia? Która mogła już być godzina, osiemnasta, dziewiętnasta? Chwała Morganie, że jej żołądek nie potrzebował jedzenia, bo gdyby była normalnym człowiekiem, pewnie już dawno zacząłby z nią rozmawiać. Zmrużyła oczy, próbując dostrzec tytuły woluminów ustawionych na regale naprzeciwko niej, jakby to miałoby jej pomóc w ogarnięciu biblioteki. A nie pomogłoby. Mogła albo teraz iść i liczyć na to, że cudem trafi do wyjścia, albo wręcz przeciwnie - kręcić się przez parę godzin między alejkami, które teraz wydawały jej się podobne do labiryntu. A guzik, proszę państwa! Nigdzie nie będzie szła. Aż tupnęła nogą, żeby potwierdzić tę tezę. Było jej tu dobrze. Od podłogi wcale nie ciągnęło, więc w tyłek było jej ciepło, oparcie może i miała twarde, ale zdarzały się gorsze warunki, poza tym cisza i spokój - wbrew temu, co myślała większość ludzi, Criss naprawdę je lubiła - więc mogła spokojnie oddać się treningowi oklumencji. Nawet nie zdała sobie sprawy, kiedy to ostatnie ponownie przejęło nad nią władzę, odsuwając hen daleko rozmyślania, które jeszcze chwilę temu zajmowały poczesne miejsce w jej umyśle. Obrona tegoż, stawianie murów okazało się tak bardzo, pochłaniające, że znowu straciła kontrolę nad swoim ciałem. Zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy - oparła się o regał, siadając po turecku i składając ręce jak do medytacji.

Kontynuacja treningu


Ostatnio zmieniony przez Cristina Reed dnia Czw Wrz 13, 2012 11:00 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Jensen Kinghsley
Dyrektor
Jensen Kinghsley


Liczba postów : 270
Join date : 19/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySob Sie 25, 2012 12:04 am

Jensen Kinghsley spacerował po ciemnym korytarzu czwartego piętra wolno i ostrożnie stawiając każdy rok, jakby bał się, że w każdej chwili przeleci go Krwawy Baron. And I meant it.
Wyjątkowo jego kroki były niemalże tak ciche jak stąpnięcia Reedówny i jej przeklętych skórzanych trzewików. Może była to zasługa świeżo zakupionych trampek z logiem Czarodziejskich Trykotów, a może rzeczywiście wyjątkowo skutecznie przerażało do wpadnięcie na ducha Slytherinu? Może. Nie wie tego nikt. Bo Kinghsley właśnie wykonał obrót na pięcie o pełne sto osiemdziesiąt stopni i stanąl oko w oko z mosiężnym napisem informacyjnym:
-Biblioteka, ha.No tego dzisiaj jeszcze nie było.
Dopiero kiedy raz jeszcze przeczesał wzrokiem poszczególne litery i postanowił , że w sumie mogły odwiedzić owe pomieszczenie, uzmysłowił sobie jak cudownie innowacyjne i pełne anarchii byłoby urządzenie popijawy w bibliotece. Po kilku kieliszkach balansowanie książkami na głowie, wyścigi po najbardziej dwuznaczne tytuły... tyle możliwości na ciekawe zajęcia. Dziwne, bo dopiero na drugim miejscu w jego głowie pojawila sie wizja seksu na skrzypiących wytartych panelach w dziale ksiąg użytecznych czy na niewielkiej klaustrofobicznej powierzchni zakątka czytelników literatury mugolskiej. I to drugie ostatnimi czasy było zdecydowanie bardziej w Jensenowym stylu. Niektórzy mają fetysze stóp, dłoni, dołka pod prawym żebrem, a Kinghsley wyraźnie miał poważny układzik z powierzchniami typu: niewielkie.
Wcisnął dłonie w kieszenie i zaczął sunąc przez opuszczoną, chichą bibliotekę, który dziwnie wydawała się przytulna i bezpieczna. Coś zachęcało by iść dalej...
Koś.
-Kurwa...
Warknął i już miał wymaszerować z biblioteki, ale...
-Jesteś wieloma rzeczami, Reed, ale że tchórzem i słabeuszem .
"Mrugnął" brwiami i podszedł jeszcze dwa kroki.
-Rezygnować z zajęć?
Zaśmiał się cicho i przysiadł na brzegu stolika przy półce na książki, o którą mógł swobodnie oprzeć plecy.
-W sumie nigdy nie miałem okazji zapytać czy Baxter był dobry?
Może spodziewacie się tutaj jakiejś złości czy uniesienia, ale fakt jest taki, że biła, BIŁA od niego czysta ciekawość. Bo takie rzeczy musiał wiedzieć, musiał wiedzieć czy Kryśka uważała seks z gryfonem za lepszy, czy uzyskała więcej spełnienia, którego on najwyraźniej nie mógł jej dać
Hej.
No judging.
Może się okazać, że słynny Jensen Kinghsley musi iść na korepetycje do Baxtera?
Osobista porażka czy może przyznanie się do nie bycia jednak najlepszym? Weźcie mnie już nie dobijajcie.
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySob Sie 25, 2012 12:47 am

Noc? Jaka noc? Crissy przyszła do biblioteki po popołudniowej lekcji zaklęć, nie mogła spędzić w niej więcej, niż pół godziny, zanim musiała uciekać z Jeffrey'em przed starą, zasuszoną, nieruchaną suką. Z nim spędziła godzinę, na pewno nie więcej!, a kiedy zrezygnowana, zagubiona wśród dziwnych zwitek kartek z rzędami dziwnych znaków, zaczęła trenować oklumencję... Nie. Niemożliwe, że trenowała aż przez tyle godzin, prawda? Zdecydowanie źle było z jej podzielną uwagą, skoro nawet nie zdawała sobie sprawy z upływu czasu... prawda? A może coś - pewnie spokrewnione z cosiem Jensena - kazało jej zostać w bibliotece.
Nadal siedziała na podłodze, tym razem kiwając się w tył i w przód, jak nowa wersja dziecka z chorobą sierocą i budowała bariery wokół swojego umysłu, nic więc dziwnego - a może wręcz przeciwnie, biorąc pod uwagę jej tendencje do słyszenia wszystkiego - iż nie miała pojęcia, że ktokolwiek pojawił się w bibliotece. Zaraz, zaraz. Nie ktokolwiek. Bardzo konkretny ktoś, o kim, dzięki usilnie trenowanej umiejętności, coraz częściej udawało jej się nie myśleć. I teraz co? To jakaś farsa czy inne ustrojstwo? Bo w zrządzenia losu to ona nie wierzyła, nie i kurwa już. Nie po to wypisała się z lekcji, omijała pierwsze piętro (co, sorry bardzo, łatwe nie było... no chyba, że miało się pewną zajebistą pelerynę), w Wielkiej Sali pojawiała się jeszcze rzadziej niż zwykle, o nielegalnych wypadach do Trzech Mioteł mogła całkowicie zapomnieć. Kto by pomyślał, że wpadnie na Kinghsley'a w bibliotece? Obecność Reed była tam mniej niż spodziewana, a Jensena... Zaraz, zaraz. Może on, całkiem odruchowo, też wybrał to miejsce, by jej nie spotkać? Ucieczki nie były w stylu Jena, za to teorie spiskowe były bardzo w stylu Cris. Kiedy już chciało jej się je wymyślać.
Dopiero słowa wyrwały ją z dziwnego letargu, sprawiając, że skrupulatnie budowane mury runęły, a jej umysł został zalany całą masą myśli o motywie przewodnim Jensena Fuckin' Kinghsley'a.
Nie żeby to było takie dziwne, biorąc pod uwagę, że właśnie nad nią stał, a w tych myślach dużo było szczególnie fuckin'.
Ona słabeuszem? Ona sła... Zmrużyła oczy, chcąc sieknąć jakąś ciętą jak nóż do krojenia ingrediencji ripostą, ale dotarło do niej, że to nie ma sensu. Obdarzyła Jensena spojrzeniem pełnym obojętności, nie wystudiowanej, a całkowicie normalnej. Jeśli chciał ją uważać za słabeusza - jego sprawa. Cristina nie przejmowała się opiniami innych ludzi o jej osobie i na pewno nie miała zamiaru zacząć.
- A widzisz, żebym miała czerwono-złoty krawat? - spytała kompletnie wypranym z emocji głosem, ba! nawet jej się brwi unosić nie chciało. Nie żeby miała na sobie ten zielono-srebrny, aale... Reed Gryfonką nie była i, nawet jeśli zazwyczaj uważała to za fatalne nieporozumienie i kolejny dowód na to, że Tiara podczas ich uczty powitalnej miała epickie PMS, czasami zdarzało jej się z tego korzystać. Tak jak teraz. Cris była Ślizgonką, więc zależało jej tylko na chronieniu swojego tyłka. I tu nasuwa się pytanie - chronieniu przed czym...
Wzruszyła ramionami, uznając, że to wystarczający komentarz na to, że zrezygnowała z jego zajęć. Jeśli uważał, że było to przejawem tchórzostwa - jego sprawa. Cris chciała żyć w przyjemnej atmosferze (no chyba, że ona była autorką tej nieprzyjemnej) i nie miała zamiaru tracić nerwów na przepychanki z Kinghsley'em na jego lekcjach, gdzie - jakby nie patrzeć - to on miał władzę. A te przepychanki nie miałyby nic wspólnego z tymi, które miały miejsce przez ostatnie pięć lat. Może oprócz poziomu zajebistości ich ripost.
- Nie przespałam się z nim po to, żeby był dobry - stwierdziła tylko, rzucając mu wymowne spojrzenie spod lekko uniesionej brwi. Cristina potrafiła zrozumieć ciekawość, więc specjalnie nie opierała się przed odpowiedzeniem na to pytanie. Nie miała zamiaru kłamać, przerzucać się słówkami, a już na pewno nie zależało jej na urażeniu ogrooooomnego ego Jensena. Tak naprawdę... nie miała ochoty na nic. Bardzo lekceważąca ślizgońska twarz CReedówny? Możliwe. Teraz, nie zajmując się więcej Jensenem, bo przecież odpowiedziała na obie jego wypowiedzi, zajęła się treningiem.

Kontynuacja treningu
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Jensen Kinghsley
Dyrektor
Jensen Kinghsley


Liczba postów : 270
Join date : 19/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySob Sie 25, 2012 1:33 am

Stał.

Ze swoim biodrem buńczucznie opartym o półkę, z jednym pośladkiem bezczelnie zwisającym ze stolika, rękoma, które juz przewędrowawszy z jego kieszeni prosto na klatkę piersiowa gdzie lekceważąco, ale i obronnie skrzyżowały się jakby chcąc w ten sposób podkreślić solidarność w proteście jaki wszczęło całe Jensenowe ciało na widok Cristiny. Protest ten odbywał się przeciwko temu czego chciało ciało, a czego umysł i wyjątkowo te dwie role na chwile obecną były zupełnie inne niż u typowego mężczyzny, nietypowe było jedynie to, że Jensen zwykle miewał swoje priorytety w spodniach, nie inaczej. Tymczasem trzeba wiedzieć, że podczas kiedy jego mózg zmuszał Kinghsleya do rozmowy z Cristiną Ly Reed to właśnie jego ciało kazalo mu spierdalać w te pędy i byle jak najdalej. Dziwne, prawda?

Zatem stał.
I to tak zwyczajnie najzwyczajniej, chce się powiedzieć, że już bardziej zwyczajnie nie może stać,ale to byłoby pomówienie, bo dla innych zwyczajnym staniem jest coś innego. Cóż.. nie dla mnie.

Oczy utkwił w osobie, którą właśnie zaczepił i w głowie własnie nazywał siebie skończonym idiotą że przecież sam w tej chwili jest paskudnym prowokatorem, ale coś zwyczajnie ciągnęło go do Reed,
Gramy w obojętność, tak panienko? No dobrze. Skoro już taką obrałaś drogę, to chociaż wyboista, w porządku.
-Czerwono-złoty, zielono-srebny. Wszystko jedno. Nie oceniam po domach.
Chwila przerwy.
-W tej chwili. Poza tym nie wszystkich.
Opuścił ręce wzdłuż tułowia i zacisnal dłonie na krawędzi stołu, a prawa nogę skrzyżował przed lewą. Mimowolnie jego głowa lekko przechyliła się na prawo jakby uważnie słuchał, ale to nie tyle specjalne, co po prostu wiedział, iż dodaje mu uroku. Bo dodawało. I to serio, jak mały uroczy szczeniaczek. Kto nie kocha małych uroczysz szczeniaczków? Wszyscy kochają male urocze szczeniaczki. No. Teraz kiedy już to ustaliśmy...
-Nie po to by był dobry?
Zaśmiał się wyjątkowo perfidnie i to bynajmniej nie specjalnie. A ednak dziwka. A jednak ladacznica. A jednak... a nie. ie 'a jednak' nie było przecież najmniejszych wątpliwości, że Jensen miał w tej kwestii rację.
-Może więc podzielisz się historią... dlaczego?
Zapytał i znów w głowie skarcił się za swoją ciekawość.
-Wiesz jakies tam prawa do tej wiedzy mam. W końcu moja sypialnia. Wspominałem, że spaliłem kołdrę? Baxter był zbyt obrzydliwy.
Wywrócił młynka oczyma.
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySob Sie 25, 2012 1:53 am

Oczywiście, że szanowny pan Kinghsley był prowokatorem, podłym, paskudnym, podstępnym i przystojnym. Litera pe to zdecydowanie była jego litera? I co biedna Krysia miała zrobić? Grać w obojętność... Nie. Ona nie grała. Ona naprawdę była obojętna. Może kwestia zbytniego wyłączenia się podczas treningu oklumencji, może tego, że czasami po prostu miała dni, kiedy była bezduszną suką.
- Może powinieneś przypomnieć to sobie... nie w tej chwili - odparła. Nie żeby była jakoś szczególnie za sprawiedliwością, ale cóż, ktoś, kto jest tak uprzedzony do jednego domu, nie może mówić, że nie ocenia po barwach. Nawet jeśli nie robi tego w tej chwili. I nie w stosunku do wszystkich.
Uroczy szczeniaczek? Może i tak, Cristina nie zwracała szczególnej uwagi na Jensena. To znaczy owszem, patrzyła na niego, bo w końcu z nim rozmawiała, a jakiś tam kontakt wzrokowy z rozmówcą mieć wypada. Dziś zdecydowanie nie ruszało jej nic. Choćby Kinghsley powiedział jej milion podłych, trafiających prosto w nią, rzeczy, nie przejęłaby się tym, wzruszając ramionami i rzucając ciche hm.
Nie. To zdecydowanie była reakcja na Jensena, w końcu jeszcze parę... godzin temu była całkowicie normalną Cristiną Ly Reed. Ale wolała o tym nie myśleć. Ta wiedza... ta wiedza zdecydowanie mogłaby zaburzyć spokój, który z trudem udało jej się stworzyć. Spokój, który - jak na tak dynamiczną personkę - ceniła sobie zdecydowanie za bardzo.
- Nie po to - potwierdziła, tak na wypadek, gdyby Jensen nie zrozumiał jej i oparła głowę o regał, spoglądając do góry na psorka. Parsknęła cichym, mało radosnym śmiechem. Teraz zechciało mu się wysłuchiwać jej wyjaśnień? Jak cuuuudownie. Zdecydowanie, Jensen Kinghsley miał zbyt duże tendencje do szufladkowania ludzi. A Reed tego nie robiła. Nigdy. No, prawie nigdy.
Wcześniej... tak, wtedy, kiedy przyszła do niego przed lekcją, była w stanie opowiedzieć mu wszystko, przedstawić swoje motywy, ba! przeprosić i błagać o wybaczenie. A przynajmniej o to, żeby było między nimi tak jak dawniej. Teraz? Teraz zdecydowanie miała go bardzo głęboko w dupie.
- Bo prawie go zabiłam - odpowiedziała, zanim zdążyła się opanować, a raczej przejąć władzę nad autorką, żeby pisała po kryśkowemu, a nie po cristenowemu. - Ale nie, nie masz żadnych praw. Jakbyś nie zauważył, sam udzieliłeś odgórnego pozwolenia. - Wstała z podłogi, zbliżając się do Jensena i z odrobiną zabarwionego złośliwością rozbawienia spojrzała mu prosto w oczy. - Jeśli tak bardzo ci na tym zależało, mogłeś powiedzieć, że mnie dyspensa nie obowiązuje. Przynajmniej nie z Baxterem - zakończyła żywą kpiną, och, i odrobinką sugestii. Ale kim by była, gdyby się od tego powstrzymała? I tak, zdecydowanie podobała jej się myśl, że mogłaby Kinghsley'owi wmówić, że był zazdrosny. Nie żeby był, ale zafiksowanie go w tej myśli było zbyt... kuszące (prawie jak sam Jensen trolololololo), żeby mogła z tego zrezygnować.
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Jensen Kinghsley
Dyrektor
Jensen Kinghsley


Liczba postów : 270
Join date : 19/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySob Sie 25, 2012 2:12 am

Nie była to zdecydowanie scena, za którą, gdyby to był film, zostaliby nominowani do Oscara. Drętwy dialog, marna mimika, słabe oświetlenie i charakteryzator nie ten. W dodatku ten kto pisał ten scenariusz powinien siedzieć w Azkabanie (wychodzi na to, że to my... ups).
Bo zdecydowanie Jensen miał w głowie wiele scenariuszy wspaniałych rozmów z Kryśką, i rzecz jasna w każdej triumfował. Jego było na wierzchu. Wieczny powrót z tarczą, a tymczasem rzeczywistość to suka i nie lubiła Jensena.
Bo nie dość, że wszystko było nie tak, nie ten wątek. Miało być romantycznie, a jest kryminalnie, bo Kinghsley w 90% przypadków rozważał morderstwo Ly Reed. Nie ta obsada, bo zamiast uczennicy winna być jakaś dostojna i dojrzała kobieta. I sceneria o dupę 'roztszaść', bo biblioteka to nie jest stworzona do bycia polem bitewnym. Nie kiedy w grę wchodziły ofiary, a ofiarami ta wojna Kryśkowo-Jensenowa jest i będzie wybrukowana.
-Co powinienem sobie przypominać to już doprawdy nie jest twoja rzecz.
Celowo podkreślił słowo 'nie' tak by jeszcze zwiększyć i tak juz ogromny dystans pomiędzy nimi. Nie żeby nie słuchał. Nie chciał słuchać tego co mówiła, a słowa jakby na złość boleśnie wędrowały przez uszy do mózgu i do tego jeszcze były przetwarzane. Dość tego.
Raz a porządnie, tu i teraz wyzbędziesz sie tej idiotycznej wizji jakoby Cristina kiedykolwiek miałaby wdzięcznie wpaść w Twoje ramiona, bo nie ukrywamy ju dłużej, Właśnie na to cały ten cholerny czas liczysz, prawda jensen? Przyznaj się.
-Uważasz, że beznamiętny seks pod wpływem ogromne ilości alkoholu i do tego taki, którego on prawdopodobnie nawet za dobrze nie pamięta jest dobrym wyjściem kiedy o mało go nie zabiłaś?
Zaśmiał się i był to tego rodzaju śmiech kiedy ktoś nie wie czy z tego jak mu żl drugiej osoby ma się śmiać czy płakać, bo on serio teraz nie wiedział. Ma sieę śmiać z jej głupoty czy płakać z tego samego powodu?
Decyzje, decyzje.
Postanowił jednak nie wybiera żadnej z tych opcji. Ani jedna, ani druga nie były korzystne.
-Nie mogłaś najpierw spróbować po prostu słowa przepraszam? Czy to może dla takiej ewidentnej psychopatki to za trudne i wręcz niemozliwe?
Odepchnął sie tyłkiem od stołu i stanął przed nią, a następie pokręcil głową.
-Wobec twojej decyzji jaką jest ewidentnie bycie zawsze na nie kiedy ja coś mówię nie pozostaje mi nic innego jak... hmmm...
Zastanowil się.
-Przepraszam.
Pwiedział w końcu i już chciał wyjć kiedy się wróci.
-Żałujesz?
Zapytał cicho, ale zdecydowanie. Było wiadomo, że chodzi o składzik.
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySob Sie 25, 2012 9:59 am

Ważne, że scenariusz zgadzał się z charakterem postaci. A tego obecnemu zachowaniu Cristiny i Jensena odmówić nie było można. Żadne z nich nie miało prawa zachować się romantycznie, bo - nawet jeśli jakieś pokłady romantyzmu w sobie mieli - żeby to się stało, któreś z nich musiałoby ustąpić. A na to się nie zapowiadało.
- Pewnie. Nic mi do tego, że zachowujesz się jak hipokryta - przyznała mu rację, wzruszając ramionami. Nawet nie chciało jej się przy tym uśmiechnąć, co w innej sytuacji zapewne uznałaby za swoją porażkę. Ale miał rację. Cristina naprawdę nie była obrończynią uciśnionych, a to, co robił Jen nie było jej sprawą. Ani teraz, ani już nigdy.
Nawet gdyby Cristina faktycznie chciała rzucić mu się w ramiona, nie byłaby tego zrobić w stanie bez jakichś stymulatorów (na przykład eliksiru poprawiającego humor), bo zwyczajnie uznałaby, że ją odtrąci. A tego nie zniosłaby za nic w świecie. Co innego upokorzenie, bo zrobiło się coś głupiego (bo jakież to upokorzenie, kiedy dało się wyjść z niego z twarzą?), co innego takie.
- Nie wiem, co sobie wtedy myślałam. - Czyżby dzień szczerości? Nie żeby cały świat nie wiedział, jak często Cristina robi coś całkiem instynktownie, zupełnie nie korzystając z mózgu, ale powiedzenie tego na głos było czymś... zdecydowanie dziwnym. - A Baxter... Baxter to nie ty - dodała z odrobiną goryczy. Bardzo wymowną odrobiną goryczy, jeśli tylko chciało się słuchać, wyciągać wnioski i kopnąć swoje wielkie ego. - Ale może masz rację. Może jestem psychopatką. I dziwką, bo pewnie miałeś ochotę powiedzieć mi to dobre tysiąc razy - dodała z wyraźną kpiną. O, dobry znak, odzyskujemy emocje! Może coś jednak z tego będzie! Nie żeby od razu dziecko, w końcu Marcin dał jej eliksir antykoncepcyjny, ale proces tworzenia jak najbardziej. Wzruszyła ramionami, jakby chciała powiedzieć, że wolna wola w tym, co mówi, a jej to nie wzrusza. Tylko, że coś w jej oczach przeczyło tym słowom.
- Tak. Nie. Sama nie wiem - urwała i potrząsnęła głową. - Żałuję konsekwencji. I to chyba pierwszy raz, kiedy Cristina Reed w ogóle pomyślała o konsekwencjach, nie mówiąc o ich konsekwencjach - powiedziała z cudowną ilością autoironii i wzięła głęboki oddech. - Żałuję tego, że musiałam być taką sobą, jaką znają wszyscy i spieprzyłam.
Zdecydowanie, dzień szczerości.
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Jensen Kinghsley
Dyrektor
Jensen Kinghsley


Liczba postów : 270
Join date : 19/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySob Sie 25, 2012 10:50 am

Takie rozmowy zdecydowanie nie były na łepetynę Jensena Kinghsleya. On lubił prosto i szybko załatwiać wszystko co wymagało decyzji, on wolał nie mówić o czymś i udawać, że tego nie ma. I na litość wszystkich możliwych bogów i bożków to była jedna z takich sytuacji. Wolał powiedzieć przepraszam i po prostu zakończyć temat. Bez żalu, bez zbędnych słów, bez emocji. Zwykłe przepraszam. A potem? A potem ktoś jakby dźgnął go nożykiem do otwierania listów między łopatki, bo coś rozkazało mu się obrócić i na kurewską jaskinię Smeagola, zapytać czy ona tego żałowała.
Hipokryta? Ałć. Zabolało i to na dodatek w ten sposób, że bardzo nie chcesz się do tego przyznać.Ścisnął mocniej wargi, a palce, które jeszcze wtedy zaciskały się na blacie stołu prawdopodobnie teraz już nawet spowodowały wgniecenia w drewnie z tego mocarnego jensenowego ucisku.
-Hipokryta...
Mruknął pod nosem i parsknął. W jego mniemaniu w jego zachowaniu nie było nic z hipokryty. Bo dla niego charakter nie równał się domowi, a to, że uważał, iż puchoni są gorsi z racji swojej puchońskiej przynależności. Jensenowi nigdy nie przyszłoby na myśl, żeby poznać takiego Lamiza, który był całkiem niezły z eliksirów i może był i całkiem zajebisty- ale czy Kinghseya to obchodziło?
Odpowiedź jest prosta: NIE. Ale wystarczy już o tym rozumowaniu.
-Baxter to nie ja? Thank U mister obvious. Ewidentnie nie jestem Benjaminem, jakimś żałosnym gryfonem, który jedynie o co dba to cycki.
Żachnął się i znów musial przymknąć oczy by w duchu puścić w swoim kierunku łacińską litanię tego jaki jest głupi.
-Nie wiem co chciałem Ci powiedzieć. Było wiele rzeczy. Chociaż te dwie to w sumie też...
Gorzki uśmiech zawitał na jensenowej facjacie. Z bezradności ponownie wcisnął ręce do kieszeni, bo jeszcze zrobiłby coś głupiego jak na przykład wyciągnięcie ich w kierunku Kryśki, objęcie za ramiona i poc... nie! Nie! Nie waż się gotowany w koiołku kretynie.
-Tak?
Ból jaki wypisał mu się na twarzy, a przede wszystkim w oczach został milionkrotne spotęgowany przez to marne oświetlenie co sprawiało, że Kryśka prawie mogła mu współczuć. Nie żebym uważała, że Reed jest zdolna do tego typu wyższych uczuć, w ogóle do empatii, ale próbować można, co nie?
Więc jednak żałowała. Sztylety jakie przygwodziły Jensena do niewidzialnej ściany uderzyły prosto w najczulsze punkty tworząc ból prawie fizyczny. Zajebiście. zyli techicznie rzecz biorąc to on ją kurwa zgwałcił tak?
Whoooohoooo.
Jensen Kinghsley dziki gwałciciel z Surrey.
Jakiś wewnętrzny zwierz przejął nad nim kontrolę. Nie żałuje się seksu z Kinghsleyem. Nigdy. Z powodu konsekwencji czy nawet z powodu nie zadbania o protekcje: ten seks się adoruje.
I w końcu jednak jego ramiona same zaczęły działać nie przejmując się kieszonkowym więzieniem w jakim je umieścił. Chwycił Cristinę Ly Reed mocno, wręcz boleśnie za ramiona, po chwili automatycznie przeniósł drugą rękę na jej głowę i pocałował, bo tak wypadało mu zrobić- przynajmniej w jego jensenowym umyśle takie rzeczy uchodziły za "wypadające".
-Nienawidzę Cię...
Czemu to tak dziwnie brzmiało jakby chciał powiedzieć zupełnie odwrotną rzecz, ale ktoś w ostatniej chwli podmienił słowa w scenariuszu. Po tym nastąpił jeszcze jeden krótki pocałunek i puścił ją robiąc krok do tyłu.
-No jakby nie było to twoja sprawa czego żałujesz. Jeżeli Cie to w ogóle obchodzi- to ja stanowczo nie żałuję.
Wruszył ramionami.
Chwila jebanej prawdy.
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySob Sie 25, 2012 11:45 am

Tak. Jensen to kompletnie inna bajka. On nic nie kminił. Nic. I nawet nie chodziło o to, że był facetem, Ania jest metalnie facetem, a głupia nie jest. On po prostu był tak zaślepiony samym sobą, że nie słuchał tego, co Cris mówiła. A Cris mówiła rzeczy ważne i ładne, jak tylko trzeba było tylko się kurde skupić!
Zaśmiała się odrobinę gorzko (no, może więcej, niż odrobinę). Tylko tyle? Tylko takie wnioski?
- Jesteś takim idiotą... - westchnęła ciężko i przesunęła dłonią po twarzy. Nic więcej, ani słowa o Baxterze, ani słowa o różnicach między nimi. Nie miała zamiaru mówić czegokolwiek, skoro Jensen i tak odbierał je zupełnie inaczej, niż powinien.
- Wiele? - nie umiała powstrzymać się od tego pytania. Potrząsnęła głową, jakby chciała powiedzieć, że nie musi odpowiadać na to pytanie, że nawet nie powinien.
- Nie - odpowiedziała natychmiast, kiedy Jensen powtórzył jej tak, ale nie sądziła, by miało to jakiekolwiek znaczenie. Nie miało, skoro on i tak nie słuchał tego, co mówiła. Skoro nie rozumiał tego, co chciała mu przekazać. Skoro... Skoro sama nie wiedziała, co chciała mu przekazać, skoro delikatne sugestie był zbyt delikatne nawet dla niej. Skoro...
- Co ty... - zaczęła, tak całkowicie głupio, kiedy ją do siebie przyciągnął. Nie. Nie spodziewała się, że mógłby ją... Spodziewałaby się wszystkiego, od złapania za jej głowę i walnięcia w ścianę (może otrząsnęłaby się z tego stanu, który wywoływał u niej Jensen), skończywszy na mało innowacyjnym uduszeniu. Całowanie nie wchodziło w grę, bo jej wyobrażenia oscylowały od trwałego urazu fizycznego do mordu.
A Jensen Kinghsley szykował jej trwały uraz psychiczny.
Zdrętwiała, kiedy ją pocałował. Przez ułamek sekundy, który trwał dla niej jak dobre godziny nie potrafiła nawet złapać oddechu, bo jedyne, co kłębiło się jej w głowie było: co on robi, co on do cholery zrobi, to się skończy nie skończy dobrze, albo bardzo dobrze, nie, to się skończy źle...
- ...ze mną robisz - wyszeptała, kiedy się od niej odsunął, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w niego. - Wierz mi, ja też siebie nienawidzę - odpowiedziała łamiącym się głosem i zbliżyła swoją twarz do jego dokładnie w tej samej chwili co on, nie pozwalajac mu na krótki pocałunek. Nie mając pojęcia, jak jej się to udało, wyszarpnęła się z jego więzienia i osunęła na ścianę kuląc się pod regałami. Może wygladała teraz żałośnie i beznadziejnie, ale świat, który budowała przez ostatni miesiąc znowu runął. Nie mogła nic na to poradzić.
- Ja już nic nie wiem, Jensen. Nic. Czuję się tak bardzo... tak bardzo, bardzo głupia, jakby każda decyzja, którą podejmę miała doprowadzić do czegoś, czego wcale nie chcę - Wyciągnęła głowę z ramion, rzucając mu najbardziej smutne spojrzenie, jakie było w nieteatralnym asortymencie Kryśki. - Nie chcę, żebyś mnie nienawidził.
Bardzo długa chwila jebanej prawdy.
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Jensen Kinghsley
Dyrektor
Jensen Kinghsley


Liczba postów : 270
Join date : 19/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySob Sie 25, 2012 9:58 pm

Uważam, że to co obecnie się działo to nawet Jensen nie miał pojęcia, że się zdarzy. Jego myśli teraz raczej wirowały w innym sektorze niż standardowo. Może to wręcz hołd dla Kryśki? Może walczył o to o co powinien walczyć i nawet dla owego "cosia" poświęcał sam siebie. Gdzie przerośnięte niczym amerykański zjadacz burgerów, ego? Na pewno nie zniknęło. Być może chwilowo zawisło w niebycie i czeka by powrócić ze zdwojoną siłą, a może zwyczajnie zatracić się w cieniu jak chodzi o relację z Cristiną Ly Reed?
Byłoby idealnie, taka nasza porno utopia. Jednak co będzie to będzie. Tymczasem teraźniejszość wzywa, a jest dużo trudniejsza niż snucie moich wyobrażeń i gdybań.
-Czasami jestem idiotą, to prawda.
Powiedział szybko jakby nie było sensu w zaprzeczaniu i ktoś dobitnie mu krzyknął w twarz: 'deal with it'.
-I tak. Miałem Ci wiele do powiedzenia. A teraz? Jak zwykle kiedy już doszło do rozmowy pomiędzy nami nie potrafię przypomnieć sobie ani jednej z tych rzeczy, które tak skrzętnie przygotowywałem przez tak wiele czasu... Więc tutaj znów- jestem idiotą.
Zagryzł dolną wargę i zaśmiał się z ironią. Słowa, słowa, słowa. Mówił, że jest idiotą, ale to do niego nie docierało.
-A co z tobą robię?
Zapytał niemożliwie przekornie na granicy flirtu i wtykalskonosowej ciekawości. Wargi Jensena mimowolnie wygięły się w przekornym uśmiechu, to zwyczajnie była prawdziwa natura Jensena. Powiedzmy wprost: romans wampiryczny bez wampiryzmu. Uwielbiał uwodzić spojrzeniami, zdobywać przy pomocy małych gestów, dbał o szczegóły, zdobywał uśmiechem, czarował postawą i podbijał słowem. Gdy chciał. Okej: kiedy mi się chcę. Dlatego teraz lekko lekceważąca postawa, uwodzące spojrzenie jakie wbił w oczach Kryśki i drobne ruchy ramienia, warg, brwi wszystko miało za zadanie uwieść dziewczynę. Zadanie zadaniem, a efekt jaki to miało to już w gestii Twojej, kochanie.
Jednakże to co tutaj najważniejsze? Głos. Niski, męski i lekko chrapliwy.
Pocałunek był tak idealnie naturalny i spontaniczny, a to co go zdziwiło to fakt, że nie odepchnęła go. Nie dostał liścia iście bolesnego i upokarzającego. Odwzajemniła... Czy to iluzja? Może dostał tak mocno i teraz śnił?
Kiedy usiadła na ziemi przez chwilę się wahał, ale sam fakt, że to on ja zaczepił to sprawiło, że poczuł się okropnie winny.
-To się dobraliśmy...
Szepnął i spojrzał na nią z dziwnym przebłyskiem czułości.
-Ja też nie chcę Cię nienawidzić, ale oboje nie należymy do łatwych ludzi... Żadne z nas nie chce ustąpić drugiemu
Mądrości życiowe nananana.
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptySob Sie 25, 2012 11:10 pm

Duma i ego, ich dwa największe przekleństwa. Jensen na chwilę zrezygnował ze swojego znaku rozpoznawczego, teraz była pora Cristiny. Gdyby się uprzeć, można by powiedzieć, że - mówiąc tych parę prawdziwych słów i przyznając się do tego, że w jej głowie jest jeden wielki chaos - ograniczyła dumę. Pytanie tylko, jak długo uda się jej to pociągnąć.
Miała wielką ochotę prychnąć z pogardą. Czasami jesteś idiotą, panie Kinghsley? Dobre sobie! I Reedównie wcale nie chodziło o chwile, kiedy zachowywał się jak skończony kretyn, w końcu sama miała dość mało spotykane podejście do zachowywania się kretyńsko w miejscach publicznych.
Kiedy powiedział o przygotowywaniu sobie wersji rozmowy z nią, czuła, jak ćmy czy inne patatajstwo rozprzestrzenia się po jej brzuchu. Nie, nie wiedziała dlaczego. Może dlatego, że... że to znaczyło, że o niej myślał? Nawet jeśli była tylko obiektem do zgnojenia. A może... Może niekoniecznie? Może te wersje, te inne wersje, dotyczyły czegoś zupełnie innego? Nigdy Ly Reed nie będzie dane się tego dowiedzieć. I może dobrze.
Cris mimowolnie parsknęła śmiechem, kiedy Jensen zadał to proste, to jakże jego pytanie. Przez chwilę poczuła się jak stara Criss, przed spotkaniem w zbyt małym pomieszczeniu. Przez chwilę miała nadzieję, że może zmienił zdanie, że może nadal mogli wrócić do starych relacji... Ale wiedziała - choć się do tego nie przyznawała, wiedziała to już gdy opuszczała schowek - że to nie było możliwe. Nie w ich sytuacji.
- Jensen... - zaczęła z dziwną, tak bardzo niepasującą jej powagą i spojrzała na niego smutno. - Nie chcę żartować, nie chcę się przekomarzać, a, do kurwy nędzy... Czyli nie mnie, nigdy nie narzekałam na brak kasy - urwała na chwilę, by po chwili powiedzieć te słowa z nutą olśnienia. Zaraz jednak znowu spoważniała, kręcąc głową, jakby chciała powiedzieć, że ten całkowicie nieplanowany (nawet przeze mnie) żart nie wymagał komenatza. - ...na pewno nie chcę flirtować. Proszę. - Zaczesała włosy do tyłu, unosząc głowę i wpatrując się w sufit. Zaraz jednak jej (czyli mi) przypomniało się, że Jensen był dziwny i nie umiał czytać między wierszami, więc znowu przeniosła na niego to zbiedniałe spojrzenie. - Nie dlatego, że tobą wzgardzam, tylko... O Morgano - jęknęła, zdając sobie sprawę, że to zabrzmiało jeszcze gorzej i ukryła twarz w dłoniach.
Tak. Choć zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy, naturalne talenta Jensena na nią działały. Inaczej by się nie plątała, prawda? Inaczej by jej nie zależało... A nie, zależało jej akurat nie przez to. Urok Jensena nie miał wiele wspólnego z sytuacją w schowku, tutaj musimy dziękować pewnemu uczniowi, któremu nie do końca wyszedł eliksir poprawiający humor.
I tak. Powinien czuć się winny. Cristina naprawdę robiła wiele, żeby już więcej nie myśleć o Jensenie, żeby nie zawracać sobie nim głowy, żeby żyć, jakby nigdy nie uprawiali seksu. A on śmiał wejść do miejsca, gdzie ona była, zaczepić ją i jeszcze ją pocałować. Gdybyście mnie pytali, czy Cris będzie tego żałować - bez wahania odpowiem, że nie. Na chwilę obecną była jednak zbyt roztrzęsiona (choć w sumie się nie trzęsła), żeby nie żałować. A może inaczej. Tak bardzo nie wiedziała co czuć, co myśleć, kim być i co robić, że nie potrafiła zastanawiać się nad tym, czy żałuje, czy nie. To wszystko toczyło się zbyt szybko.
- To się dobraliśmy - potwierdziła, wzdychając cicho.
Tylko jej się wydawało, czy w jego oczach naprawdę dostrzegła odrobinę... uczucia? Nie. To kwestia wieloletniej przyjaźni. Wieloletniej przyjaciółki nie da się tak łatwo spisać na starty, nawet jeśli zachowała się jak skończona suka. Sentyment zawsze zostaje. Nawet jeśli nie jest się sentymentalnym człowiekiem. Nie miała prawa myśleć, że było w tym coś więcej. A jego słowa... Po prostu nie chciał nienawidzić swojej byłej przyjaciółki. Nic więcej, Reed, nic więcej. Tego chciałaś, prawda? Więc przestań prowadzić ten pierdolnięty wewnętrzny dialog i zacznij się cieszyć! Miała w głowie tysiące odpowiedzi, od lekko żartobliwego stwierdzenia, że któreś wreszcie to przyznało, aż po bardzo mdłe i słodkie zagranie niczym z jednej z tych komedii, które tak lubiła wyśmiewać, jakim było powiedzenie, że w takim razie mógłby ją pokochać. Nie zrobiła żadnej z tych rzeczy, tylko spojrzała na niego i, nadal z tym przeraźliwym smutkiem w oczach, powiedziała łamiącym się głosem:
- Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam, Jen.
Za co go przepraszała? Za wszystko, począwszy od sposobu, w jaki go opuściła, przez jej zachowanie na imprezie i przespanie się z Baxterem, aż po to, że miast mu wszystko wyjaśnić, tylko się z nim pokłóciła.
Ukryła twarz w dłoniach i zamknęła oczy. Nie rozpłaczesz się. Nie rozpłaczesz się, głupia! I nie rozpłakała.
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Jensen Kinghsley
Dyrektor
Jensen Kinghsley


Liczba postów : 270
Join date : 19/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptyNie Sie 26, 2012 1:08 am

Pokrętne są ścieżki logiki Jensena i to jest teoria tylko dla tych, którzy wciąż są beznadziejnymi marzycielami lub dla tych którzy niczym Brit z Glee mają na tyle samozaparcia albo samowyparcia by wierzyć w św, Mikołaja. Lubił usiąść sobie na swoim wygodnym krześle grzaczotyłku w gabinecie i usprawiedliwiać swoją głupotę za pomocą miernego stwierdzenia, że mężczyźni to już tak mają: wieczna nierówność na linii wiedza/wygląd... chociaż to tylko nisko-wysokie poczucie własnej wartości Kinghsley boy'a. W rzeczywistości był przecież inteligenty. A przecież mówi się zawsze tylko o kobietach, które udają głuputkie i niezaradne by przyciągnąć męża- a tu proszę. Ot taki Jensen. Looove.
-Czekaj. Żadnych przekomarzanek, żartów no i... flirtu?
Tutaj poruszył brwiami dwukrotnie, bo raz niewystarczająco podkreśliłby konieczne podkreślenie komizmu całej sytuacji. Skąd w Jensenie wewnętrzne dziecko dawnych dni z okresu przyjaźni, która była w tej chwili tak odległa, że to iż w ogóle miała miejsce niemalże zaliczało się do działu: baśni i legendy- jeżeli kiedykolwiek jakiemukolwiek idiocie chciałoby się pisać książkę o ich przyjaźni.
Zdanie o wzgardzie nie zostało puszczone mimo uszu, nie, ale postanowił je przemilczeć, bo czuł, że komentarz jest tutaj niewskazany, a co za tym idzie jakakolwiek odezwa w tej sprawie byłaby równie niemile tu widziana jak rachunek za zakupy alkoholowe kiedy urządzało się popijawę w magicznym trójkącie Bermudzkim Jensen, Kryśka i Elizabeth. Dlaczego Bermudzki? Bo jak raz alkohol dostawał się w ich posiadanie była zasada: no surviviors. Potwierdzenie jego słów ze strony ślizgonki spotkało się z cichym i stanowczo niekontrolowanym męskim chichotem: i muszę tu wyznać, że wiele chichotów w życiu słyszałam, ale te niekontrolowane i na dodatek męskie przyprawiają mnie o ciarki. Bo są straszne. Nawet nie w połowie tak straszne jak Sraszna, ale zawsze.
Teraz wzrok utkwiony miał w książkach w regale na przeciwko nich. Jakaś lampka w oddali świeciła, a za oknem było już smoliście ciemno. Nie widział więc tytułu, ale kiedy owy tytuł sobie wyobrażał to nie wiedzieć czemu przychodziły mu namyśl Tortury Dziewiętnastowieczne: Przeprowadzimy Cię Krok po Kroku.
Przepra... Zaraz zaraz. Cristina musiała właśnie dostać Smoczej Ospy, bo to nie mogło się dziać. Jensen na litość boską, mam dość tych idiotycznych komentarzy, które umieszczasz w mojej głowie.
Okey. Back on track.
Chwycił jej dłonie zdecydowanie, ale i zaskakująco delikatnie, i ściągnął je do boków. Lewą ręką złapał jej podbródek i nakierował jej głowę tak by spojrzeć w jej oczy.
-Ja też przepraszam. Ly Reed... kurwa... ne wierzę... ale...
Zagryzł wargi, zamknął o czy. Właśnie spostrzegł, że jego serce łopocze jak wtedy kiedy kupił od Araba na Nokturnie lewy eliksir antykacowy, a okazało się, że to zwyczajnie podrasowana kawa. No, może nie tak zwyczajnie. Ale wolał nie wnikać w skład.
No i przecież nie powie jej, że ją kocha! No nie powie. Screw emotions.
W jednej chwili położył ręce na jej ramionach i nacisnął by ją położyć. I zrobił to z siłą. Nie było to już kochane, spokojne i romantycznie paskudne- nienawidzę romantyzmu. Przysięgam, że notorycznie rzygam tęczą jak muszę coś takiego pisać. Ten uroczy romantyczny związek Lizz i Tonyego będzie owocował w rzekę wyrzyganej tęczy w kato. Swear it.
Miejmy nadzieję, że za bardzo się nie rzucała, bo Jensen z całą pewnością to zrobił. Wpił się w jej usta z siłą o jakiej nie wiedział, że posiada. Nie, nie był to bolesny i nieprzyjemny pocałunek, od którego uciekasz jak oparzony/a. Zwyczajnie był przeładowany, PRZEładowany namiętności, nierozładowanym napięciem seksualnym, ociekał pożądaniem niczym frytki tłuszczem w taniej jadłodajni. Jeżeli mu na to pozwoliła zaczął ściąga jej bluzkę... czy ściągnął?
Czekajcie na kolejny epizod.
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptyNie Sie 26, 2012 1:49 am

Z wielkim przejęciem pokiwała głową. Atmosfera zdecydowanie była rozładowana, choć Reed przecież nie o to chodziło, wręcz przeciwnie. Chciała przecież powagi, odsunięcia na bok ich ukrywania się za maską durnych tekstów, ale... Przepraszam bardzo, piszemy Cristen czy nie? Jak się jest człowiekiem ich pokroju, nie da się nie żartować, jeśli żart wcisnąć się da.
- Zero flirtu - potwierdziła, bo przecież wszyscy wiedzą, że flirt to zuo największe, szczególnie taki z Jensenem, co zresztą on sam potwierdził, bo to poruszenie brwiami było... straszne. Mniej niż ja, ale nadal straszne, więc Cristina mogła tylko parsknąć śmiechem i zrobić stuprocentowego facepalma. Zresztą tak samo jak niekontrolowany męski chichot, o którym wiele wspominać nie trzeba, bo Sołfija napisała już wszystko. Bo Sołfija jest zajebista i tyle. God, jestem pod koniec jej posta, a nie mam o czym pisać...
Mogłaby pomyśleć, że teraz ogłupiła się kompletnie, że już nigdy, przenigdy nie spojrzy Jensenowi w oczy, skoro w pewien sposób przyznała mu rację, i tak, zrezygnowała ze swojej dumy. Ale jedynym, co czuła była ulga. Nawet jeśli jej nie wybaczy, Cristina Reed przestała okłamywać samą siebie, że to, co zrobiła, było całkowicie normalne, logiczne i nie zasługiwało na tak bardzo emocjonalną reakcję Jensena. A zasługiwało. Teraz to wszystko rozumiała, miała przed oczami każdy błąd, każdy fałsz, każdy strach. Strach przed tym, że może była kimś innym, niż jej się wydawało, że jest. Strach przed odpowiedzialnością, przed konsekwencjami, przed przyznaniem się do porażki. Bo Cristina Reed poległa, poległa na miejscu i chociaż zepsuję tym klimat po prostu muszę zacytować: Jensen wziął ją szturmem. I nie chodzi o składzik, nie chodzi nawet o bibliotekę - ale nie uprzedzajmy faktów - a jej duszę i umysł. Bo Jensen sprawił, że Cristina Reed zaczęła myśleć inaczej. Sprawił, że przełamała pewne bariery, pewne maski, które - choć tak lubiła twierdzić, że nimi gardzi - jednak posiadała. A serce? Nie każcie mi odpowiadać na to pytanie. Zbyt ciężko było jej nawet skupić się na własnych uczuciach, na tuzinach kłębiących się emocji, by w jakikolwiek sposób je nazwać.
Mimowolnie zadrżała, kiedy ją dotknął. Nie była pewna, czego się boi, ale zdecydowanie był to dreszcz strachu. Dziwnego, raczej nielogicznego, może odrobinkę podświadomego, ale nadal strachu. Mimo to nie zaprotestowała, nie dałaby rady, tym bardziej, że jego dotyk był tak delikatny, że... że nawet Cristina Reed, która podejście do romantyczności ma takie jak Ty, musiała przyznać, że coś jej to zrobiło. A że nie potrafiła w chwili obecnej nazywać swoich emocji, pozostańmy przy cosiu.
Już otwierała usta, żeby powiedzieć, że nie zrobił niczego, za co musiałby przepraszać, ale jakoś te słowa nie przeszły jej przez gardło. Nie za sprawą "tej cholernej dumy" (która w sumie zasługiwała na wielkie litery), ale zwykłego, najzwyklejszego przekonania, że tak, miał za co przepraszać. A Kryśka nie czułaby się uczciwa wobec Jensena, gdyby teraz temu zaprzeczała. Nienawidziła sztucznych uprzejmości, gdzie obie strony doskonale zdawały sobie sprawę o tym, iż wcale nie myślą tego, co mówią. Szczerość nie zawsze popłacała, och, wiedziała o tym doskonale, ale czasami nawet Crissy wolała po prostu nie mówić niczego.
Oczywiście, że jej nie powie. Tak samo, jak ona nie powie jemu. W sumie mamy tutaj przykład niczym z komedii romantycznej, gdzie wszyscy wiedzą, że oni i tak się zejdą, ale żadne nie chce powiedzieć drugiemu, co czuje. No dobra, jednak nie mamy. Naprawdę nie mam zielonego, patriotycznego pojęcia, co będzie z Jensenem i Cristiną, nie wspominając o skomplikowanej kwestii o nazwie: uczucia, o której już parę razy mówiłam.
Nie, nie rzucała się. Jedynie czuła takie paskudne deja vu, ale i to tylko do czasu, kiedy Jensen ją pocałował, a Cristinie wydawało się, że wszystko w niej się topi. I już nie miała żadnych zahamowań, żadnych...
A, nie, czas dla autorki.
Jednak miała.
Kiedy poczuła, że Jensen ma zamiar zdjąć jej bluzkę, przerwała pocałunek i spojrzała na niego ze smutkiem.
- Zaczynamy od początku? - upewniła się, przygryzając wargę i wpatrując się w niego z oczekiwaniem. Bardzo dużym oczekiwaniem. Bo Cristina bardzo nie lubiła niezałatwionych spraw. Z trudem, wierz mi, że naprawdę z wielkim trudem nie rzuciła się na niego, bo kiedy znajdywał się tak blisko niej, było to wyzwanie dla prawdziwych mistrzów. A jednak. Zbyt zależało jej na odpowiedzi.
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Jensen Kinghsley
Dyrektor
Jensen Kinghsley


Liczba postów : 270
Join date : 19/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptyNie Sie 26, 2012 2:20 am

Zabrzmi głupio i daje Ci zielone światło byś się z tego śmiała, ale... No na kalesony olbrzyma jak Jensenowi było cudownie i dobrze.
Z Kryśką w ramionach.
Czuł, że jest to tak bardzo złe, niemoralne i w ogóle powinien wylądować w najgłębszych kręgach piekielnych za tę zbrodnię, ciepło Kryśkowej sprawiało, że Jensen czuł się przy niej bezpiecznie, to że w ogóle przy nim byłą było tak paskudnie niepoprawne. I korcące. Nie miał pojęcia jak coś zarazem tak złego może wydawać się tak właściwe, ale właśnie to czuł. Że przynależy do tych ramion. Przynajmniej na jakiś czas, dopóki nie zacznie go pantofelkować. Wtedy pewnie będzie bezlitośnie zrywał. Ale na razie... był masochistą. Bo wiedział, że spełnienia nie osiągnie przy nikim innym jak przy tej jednej, konkretnej dziewczynie. Szczyt idiotyzmu i głupiego zaślepienia. Bo dla Jensena nie jest problemem pójść do najdroższego burdelu i zbajerować najbardziej pożądaną kurtyzanę tak, że spotka się z nim po godzinach pracy, a on nie wyda na ni ani galeona. Chociaż dziwki to nie jego klimaty. Więc czemu znów lądował na podłodze z Criss ktoś zapyta? Jensen niczym Bóg- działa w tajemnicze sposoby. Miał swoją przygodę z tanimi ladacznicami z Nokturnu kiedy popadł w studencką depresję i miał ochotę cisnąć marynowaną nerką szczura prosto w oko wykładowcy, jak i z tymi najdroższymi, kiedy o Dyp postanowił uczcić przyjęcie Jensena do pracy w Hogwarcie. I jakkolwiek było fajnie to dopiero teraz spojrzał do rozumowania, że prawdziwa ekstaza wchodzi w grę tylko kiedy seks idzie w parze z czymś więcej. I to wszystko przez Ly Reed. Zepsuła Kinghsleya. Ale jej wybaczymy. Chyba.
Więc jeżeli Cristina odrzuci Jensena... nawet związek z prawą ręką tutaj nie poskutkuje. Nie jest o szantaż emocjonalny dla autorki Kryśkowych postów. Moi mili: to jest fakt.
I kiedy już... a nie. Nie zdjął jej bluzki, a widownia zabuczała z rozczarowaniem i głośno oprotestowała zachowanie ślizgońskiej poczwary (kocham).
-Nie chcę odsuwać składzika w cień. Ani niczego innego z tego co było.
Odpowiedział poważnie, bo chociaz parę zabawnych komentarzy cisnęło mu się na usta to wiedzial, że ona teraz chce odpowiedzi bez nutki humorystycznej.
-Ale możemy spróbować zagrać inaczej... tym razem. Dać temu drugą szansę i inne takie tam.
Uśmiechnął się niepewnie, a ręka, która od razu puściła brzeg koszulki i zwyczajnie spoczywała na Kryśkowym brzuchu teraz powędrowała wyżej i odgarnęła włosy z twarzy dziewczyny by następnie zewnętrzną stroną dłoni przejechać od skroni, aż po dekolcie, lecz zatrzymał się nim dotarł do piersi dziewczyny. Wolał najpierw uzyskać oficjalne pozwolenie na taką zagrywkę.
W bibliotece było chłodno. Ale Jensen tego nie odczuwał w chwili obecnej. Więc wyprostował się, złapał za koniuszki swojej czarnej koszulki.
-Jeżeli tylko chcesz i dasz temu szansę.
Dokończył i pytająco spojrzał się na nią czy ma ściągać koszulkę. Jensen tego nie wie, ale pamiętam iż poprzednio Kryśka była nieco rozczarowana nie mogąc dokonać striptizu Kinghsleya, więc... szansa by to naprawić. I odkryc jego cudowne mięśnie.
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptyNie Sie 26, 2012 2:59 am

Żeby było i na głos, i na piśmie: ha ha ha. Poczułam, że spełniłam swój obowiązek, jako twojej największej fanki.
To nawet nie było złe i niemoralne. Chociaż nie. Było, ale z tą kwestią przyszło pogodzić im się w schowku, nam za czasów pierwszego Kinghsley'a i Żółtej Ladacznicy. To przede wszystkim było dziwne. Przynajmniej w mniemaniu Reed, która nadal - pomimo tego, co między nimi zaszło, pomimo tego, co czuła albo i nie - nie potrafiła zrozumieć, dlaczego to właśnie Jensen jest na tym miejscu. Okej, zawsze wiedziała, że kiedyś się zakocha, w końcu była bardzo skora do obdarzania ludźmi silnymi uczuciami, szczególnie tymi pozytywnymi. Ale... że Jensen?

Kurde. Właśnie załapałam, że napisałam magiczne słowo na zet. Niech będzie. Idę na żywioł, niczego nie kasuję, niczego nie zmieniam, a Sołfija się myje. Tak, poglądacze! Ta informacja jest dla was!

Jensen był nie tyle kimś niedostępnym, co kimś tak bardzo... do niej podobnym, że automatycznie stawał się niedostępny. A jednak owo uparte coś nadal tkwiło na swoim miejscu i wyrwać Kryśki z ramion Jensenowych nie chciało. Więc chłopaczyna nadal będzie czuł się dobrze. Przynajmniej przez najbliższy czas.
Cristina nie trzymałaby Jensena pod pantoflem, nigdy. Za bardzo ceniła sobie własną niezależność, żeby odbierać ją komuś innemu. Możliwe, że właśnie dlatego zareagowała tak a nie inaczej, na wściekłość Kinghsley'a po tym, jak przespała się z Baxterem. Czuła, że ingerował w jej życie, że powiesił na jej szyi tabliczkę "moja własność" (vel. Szukam pracy w gabinecie Kinghsley'a, tylko dlaczego zamiast Jensena jest Baxter?) i nie przyjmowała żadnych innych argumentów.
Ale to już było, minęło i żadną miarą nie da się tego zmienić. Nie, nie chcę zmieniacza czasu.
Chciałabym jeszcze zauważyć, że autorka kryśkowych postów jest sadystką i socjopatką. Wizja nigdy niespełnionego Jensena jest tak przeraźliwie kusząca, że gdyby nie fakt, iż męczy mnie Kryśkowe nieogarnięcie jej uczuć, z szeeerokim uśmiechem podziękowałabym ci za tę informację. ... Wait. Nie uważasz, że trochę za dużo w naszych postach prywaty?
- Nie wydaje mi się, żebym potrafiła go usunąć w cień - stwierdziła z odrobiną rozbawienia i uniosła brew, rzucając Jensenowi wymowne spojrzenie. W oczach Cristiny pojawił się błysk na ułamek sekundy przed tym, jak delikatnie odgarnęła jego włosy, by móc wyszeptać mu do ucha: - Bo Jensen Kinghsley nigdy nie powinien w siebie wątpić. - Cóż, Jensen może powstrzymał się od żartów, ale przecież wszyscy wiedzą, że Kryśka jest zmienna jak wiatr. - To oznacza inną pozycję? - spytała, uśmiechając się niewinnie i spoglądając na Kinghsley'a z równie ogromną niewinnością. Obcy by się nabrał. Ale Jensen zdecydowanie obcym nie był.
To jej wystarczyło. Bo, w jakiś pokrętny sposób, uznała to za rozgrzeszenie. A może wybaczenie. No nieważne. W każdym razie - dostała to, o co jej chodziło. Choć - to musiała przyznać - wizja Jensena tak bardzo... grzecznego była niewątpliwie urocza. Inna sprawa, że nawet tak niewinne zagrywki milionkrotnie wyostrzały jej zmysły i przyspieszały bicie jej serca. Miała wrażenie, że wali ono tak głośno, iż zaraz ściągnie do nich bibliotekarkę, której nadnaturalny zmysł wyczuwania zakłócania ciszy działał nawet w czasie zamknięcia jej okropnego przybytku.
I tutaj, niestety, znowu prywata - tak, ja też dokładnie o tym pamiętałam i jeszcze zanim napisałaś, że ty pamiętasz, chciałam zrobić Krysią to, co zrobię. A teraz to nie wygląda tak fajnie, jak by wyglądało.
Pomimo tych wszystkich rozmyślań, które towarzyszyły Cristinie, nie minął nawet ułamek sekundy, kiedy chwyciła jego koszulkę tuż obok miejsc, w których sam ją trzymał i ściągnęła mu ją przez głowę. Jej wzrok, co prawda na dosłownie parę sekund, spoczął na jego torsie, ale zaraz, obejmując go rękoma za szyję, pocałowała go z nie mniejszą pasją, niż on parę minut wcześniej. Mimo to - spokojnie. Tym razem jej się nie śpieszyło. Nie dlatego, że nie chciała, albo, mówiąc bardzo kolokwialnie, nie była podniecona, bo sama obecność Jensena jej w sumie do tego wystarczała, ale... Jak inaczej, to inaczej.

A tak w ogóle to kontynuacja treningu. Nie mam pojęcia, jak to robiła, ale w końcu była koksem, a koksy wszystko mogą. Na przykład mieć Jensena na wyłączność.
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Jensen Kinghsley
Dyrektor
Jensen Kinghsley


Liczba postów : 270
Join date : 19/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptyNie Sie 26, 2012 9:31 am

Widzieliście kiedyś te głupie platformówki w których najtrudniejszym levelem jest strzelanie do ruchomego celu, a ty jesteś jakimś pluszowym królikiem z bronią i za każdym razem jak coś zestrzelisz to owy królik podskakuje i cieszy się jak głupi? Nawet jeżeli ni to czas to sobie wyobrazić, bo w głowie Jensena właśnie defilowała cała parada tych różowych króliczków. Taki był kurna szczęśliwy.
Serce coraz mocniej łopotało mu w piersi,czuł pulsującą krew w swoich tętnicach tak wyraźnie, że go to aż obrzydzało. A co najważniejsze: nienawidził się za to, że teraz robił wszystko zupełnie bez pamięci. Wiedział, że choćby słyszał kroki woźnego O'Sullivana (nie mogłam się powstrzymać) nie byłby w stanie przestać całować i ogólnie rzecz biorąc macać Criss.
-Yhym
Przytaknął z zawadiackim uśmieszkiem i przyszła mu na myśl wizja, którą za kilka sekund zamierzał spełnić, bo Criss na górze była bardzo nęcąca. Jeżeli ona nie będzie miała ochoty na taką zabawę. Hm? Trudno. Jensen przeżyje. Bo wedle swojej słynnej filozofii nie wypadało mu odmówić żadnego rodzaju zbliżenia tego typu.
Ponieważ teraz siedzieli wyprostowani, a on już nawet nie posiadał koszulki, wyprostował nogi i wciągnął ją sobie na kolana, a wszystko to bez najmniejszej nawet nanosekundy przerywania pocałunku. Bo Jenseniątko miało jakiś taki dziwny, niezrozumiały strach przed tym, że jak ją wypuści to ona zniknie, bo jakoś wciąż uważał, że to co się działo teraz na podłodze biblioteki... był mało realny.
Zaśmiał się przez pocałunki i jednak na chwile przerwał w międzyczasie powoli opadając na drewniane, lekko skrzypiące drewno uważając przy tym by nie walnąć się głową o półkę.
-Chyba nie dany nam jest luksus przygód łóżkowych, co nie?
Zachichotał po czym wydał jakiś bliżej nieokreślony dźwięk, bo zorientował się, że nie zdjął z Kryśki bluzki i rozkład ubrań bł zdecydowanie nie fair. Więc jeszcze na chwilę uniósł łopatki (wspomnę tylko tak ogólnie, że jego mięśnie brzucha pięknie się napięły stanowiąc cudwny widok dla panny Reed i każdej innej panny if it comes to that matter) i szybkim ruchem, bardzo zaborczym i równie bardzo zdecydowanym ściągnął jej bluzkę, a nie czekał także by się patyczkować i sprawnie pozbył się stanika, bo gdyby go zostawił, to wciąż byłoby nie fair.
A potem z cichym przeciągłym mruknięciem przyciągnął ją do siebie układając ręce na plecach dziewczyny.
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptyNie Sie 26, 2012 5:29 pm

Może to naprawdę w ten sposób miało się potoczyć. Może jednak schowek był mądrzejszy od nich dwojga i miał swój cel w spiskowaniu.
Jeśli już jesteśmy w tym morzu móż - może to nie świadczyło o niej dobrze, ale Cristina nie zachowywała się tak bez opamiętania, jak Jensen. Jak ona sama w składziku. Wydawało jej się, że teraz było zupełnie inaczej, że nie musieli się śpieszyć, bo sekunda zwątpienia zbudowałaby mur pomiędzy nimi. Mogłaby odejść, a jednak by do niego wróciła. O ile on chciałby, żeby to zrobiła, a chyba... chciałby?
- Yhym? - powtórzyła za nim, nie kryjąc rozbawienia, ale chyba udało jej się zrozumieć, że rozmowa w chwili obecnej była bardzo nie na miejscu. Czyny mówiły więcej, niż słowa. A na czyny w jego wykonaniu zdecydowanie nie mogła narzekać.
Jensenowi mogło się wydawać, że kładł się na podłodze powoli, ale Cristina poczuła, jak jej punkt oparcia się od niej oddala. Zaśmiała się, nagle tracąc równowagę i oparła się rękoma po obu stronach Jensena. Jego słowa tylko przedłużyły jej wybuch śmiechu i z powagą wymalowaną na twarzy pokręciła głową. Nie sądziła. Szczególnie po tym, jak zhańbiła jego biedne, gabinetowe łóżko. Może teraz odrobinkę przesadzała, ale z Jensenem nic nie było proste. Najwyraźniej musiała się z tym pogodzić i mieć to na uwadze. Szczególnie, że - w jakiś pokrętny, albo właśnie bardzo prosty - sposób jej na nim zależało.
Przecież nie zachowywałaby się tak, jak się zachowywała, gdyby jej nie zależało, prawda?
- Przeszkadza ci to? - spytała, uśmiechając się zawadiacko. Jej nieszczególnie. Zawsze należała do ludzi, którym najlepsze pomysły przychodziły do głowy niespodziewanie. A numerek w bibliotece zdecydowanie był jednym z najlepszych pomysłów. Swoją drogą, hej, załapałaś, że biblioteki na liście nie miałyśmy?
Już miała zamiar nachylić się nad nim, bo jego usta zdecydowanie źle wyglądały bez jej ust obok, ale poczuła, że Jensen najwyraźniej miał zamiar nadrobić to, co przerwała mu dawno temu. A przynajmniej tak jej się wydawało, że było to dawno temu. Odruchowo uniosła ręce, by pomóc mu oswobodzić się z nadprogramowych warstw odzieży, a jej wzrok równie mimowolnie powędrował na jego brzuch. Chyba do końca życia będzie pełna podziwu, dziwnych ciem w brzuchu i niemożliwej fascynacji, że ktoś mógł być w ten sposób zbudowany. I to nie byle jaki ktoś, a ktoś, kto obecnie przebywał tak blisko niej, że nie była w stanie znaleźć żadnej myśli i żadnych planów - szczególnie na najbliższy czas, które nie zawierałaby jego. Może i nie miała natury groupie, ale mało która kobieta nie potrafiłaby docenić tego, co miała przed oczami. Pomimo tego, że Jensen ją do siebie przyciągnął, nieznacznie wyswobodziła się z jego uścisku, by zapewnić sobie większą swobodę ruchów. Spojrzała mu prosto w oczy, chcąc przekazać to wszystko, co się w niej kumulowało, a czego nawet nie potrafiła nazwać. Sekunda, może dwie, minęły i, zgodnie z wnioskiem, który niedawno udało jej się wyciągnąć, miała zamiar go pocałować, ale zamiast tego jedynie musnęła kącik jego ust i zeszła w dół, po linii szczęki i szyi, bardziej sunąc wargami po skórze Jensena, niż faktycznie go całując. Przebiegła ustami po jego torsie, brzuch obsypała stosem pobieżnych pocałunków i, zupełnie z rozpędu jednocześnie przesuwając się w dół po nogach Jensena, zębami chwyciła za materiał przy guziku jego spodni i szarpnęła nim, a w ciszy biblioteki, której nie przerywało nic oprócz ich przyśpieszonych oddechów, dźwięk rozpinanego zamka rozbrzmiał przerażająco głośno. Podniosła głowę, rzucając Kinghsley'owi krótkie spojrzenie, ale najwyraźniej nawet krótkie spojrzenia działały na Cristinę jak magnes. Już po chwili wplotła rękę w jego włosy tuż nad szyją i przesunęła nią wyżej, by podłożyć nią Jensenowi pod głowę. Wszystko dlatego, że znowu atakowała jego usta, wdzierając się między nie językiem i przygotowując się do innowacyjnej operacji wymiany migdałków.
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Jensen Kinghsley
Dyrektor
Jensen Kinghsley


Liczba postów : 270
Join date : 19/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptyNie Sie 26, 2012 6:23 pm

Otoczenie było wyjątkowo wyrozumiałym dekoratorem i twórcą efektów specjalnych w przypadku scenerii dla rzeczonej dwójki grzeszników, którzy w chwili obecnej leżeli na podłodze bezczelnie ignorując trzeszczenie zbulwersowanej podłogi, która takich perwersyjnych zachowań nie widziała jeszcze nigdy. Jedyna lampka, która do tej pory była w zasięgu ich wzroku zgasła i teraz bibliotekę ogarniał półmrok, bo jedyną dostępną latarnią był księżyc dzisiaj świecący dość jasno. Czyżby zbliżali się do pełni? Chyba tak, ale teraz to nie ważne.
Zamek pogrążony był w ciszy przerywanej jedynie odległymi trzaskami drewna, które kończyło swój żywot w kominku. Przez Jensenową głowę przebiegła myśl by chwycić Criss na ręce i przenieść ich w tamte okolice, bo zaczynało się robić chłodno, ale uznał to za zbędny i zbyt romantyczny zabieg, jaki przeprowadziłby gdyby tylko miał do czynienia z kimś innym niż Ly Reed. Zapytacie dlaczego? Znali się przecież nie od dzisiaj i nasłuchał się już wystarczająco dużo o debilizmie romantycznych gestów wprost z książek. Wolał nie ryzykować. Szczególnie, że kominek znajdował się w głównej części biblioteki, a jeszcze nie daj Kruku kochany, że któremuś z nich coś się głośniejszego wyrwie i będą musieli uciekać przed konsekwencjami.
Na karku poczuł chłodny powiew powietrza. Po podłodze lekko ciągnęło, ale jedynym sygnałem tego, że to poczuł był szybki dreszcz, który przebiegł go aż po koniuszki palców u stóp. Poczuł się nieswojo. Musieli mieć oboje jakiś fetysz do wybierania miejsc otoczonych obserwatorami, bo to zdecydowanie nie było zdrowe. Niby mówi się, że ściany mają uszy, ale niejednokrotnie Jensen skłaniał się bliżej ku stwierdzeniu, że hogwarckie mury mają oczy. Mury jak mury. Tym razem Kinghsley czuł na sobie setki spojrzeń ciekawskich ksiąg, które przebudzone jakimś niecodziennym ruchem w bibliotece postanowiły się pogapić. Nie pytajcie skąd wzięła mu się brednia o duszy i oczach książki. Pewnie coś co wpajał mu Dyp, albo inna Linnet... kto wie. Mury, książki, ale ponad wszystko słoiki. Bo jak już wybrali miejsce bez murów (bo zakryte półkami) i bez książek, to musiały być tam słoiki. I mimo, że słoik nie ma żadnych przymiotów animizacji czy personifikacji czy nawet nie da się go w żaden inny sposób ożywić tak jak słyszące ściany to... ktoś kto tworzył te powiedzonka nie wziął pod uwagę składzika mistrza eliksirów, gdzie co jak co, ale co drugi słoik dosłownie się GAPI. Gapią się szczury, gapią się wilkołaki, gapią się nawet ludzie, jeżeli nie daj lub daj nasz drogi Założycielu Azkabanu, który mistrz eliksirów okazywał się psychopatą z plakietką: seryjny wesoły morderca.
Tym razem jednak książki. Zupełna psychoza, ale jakby Jensenowi chciało się teraz wplatać w te zawiłe rozmyślania to nawet doszedłby pewnie do wniosku, że podręczniki tworzenia magicznego pokrowca z koziej włóczki na Twój Zaczarowany Imbryczek- szepczą.
Spojrzał na Cristinę Reed, która teraz w tej upiornej, intrygującej i przy tym tak intymnej scenerii, mu towarzyszyła.
Kiedy opadła z powodu utraty równowagi uśmiechnął się, bo było to takie... przesycone dziecinną niezdarnością, którą tak często kobiety próbowały na siłę udawać, więc nie spodziewasz się tego ze strony akurat takiej dziewczyny, która wszem i wobec oświadcza, że jest niewzruszonym murem stanowczości. Ona nie musiała udawać. Ta niewinność, która jednocześnie tak do niej nie pasowała o dziwo przychodziła jej z naturalną, wrodzoną łatwością, a co najlepsze chyba nawet nie miała pojęcia jak pozytywny obraz jej osoby rysuje się w oczach Jensena. Jak ta codzienna Cristina błyszczała w jego mniemaniu i chyba nie muszę tu podkreślać jak bardzo teraz to ja zaglądam do zakamarków psychiki Jensena, do tych, o których sam właściciel nie ma pojęcia, a gdyby tylko sobie je uświadomił to życie byłoby dla niego dużo prostsze. A może wręcz na odwrót? Bo kim byłby Jensen pozbawiony naturalnej tarczy, która tworzyło jego przerośnięte ego i samouwielbienie?
Nudnym nikim.
Zawtórował jej śmiechem.
-Nie. Jesteśmy niecodziennym połączeniem... wymagamy niecodziennych miejsc, ale ej!
Tutaj wyplątał z tego dziwnego twistera swoją lewą rękę by swoje 'ej' podkreślić profesorskim paluchem ostrzegawczym.
-Obiecaj mi, że kiedyś będziesz się ze mną kochać na łóżku.
Proszący ton mógł ukryć prawdziwe intencje Jensena, a były one iście męskie: liczył na kolejny numerek. Chociaż obie wiemy, że za tym kryje się zwyczajnie miłość Kinghsleya do tej paskudnej paskudy z lochów.
Tak.
Skąd wiedziałaś, że mam na myśli Doriana?
Ich spojrzenia spotkały się i teraz już wiem, że nie tylko to jensenowe ale i kryśkowe wyrażało więcej niż tysiąc słów. Można by napisać habilitację na temat chemii jaka łączyła tę dwójkę dziwnie dobranych kochanków. I nim spełnił swoją zachciankę długiego francuskiego pocałunku panna Criss zupełnie go zaskoczyła swoim uwodzicielskim ruchem po jego klatce piersiowej. Znów przeszedł go dreszcz, tym razem bardziej z podniecenia niż z chłodu, który zepchnięty został na tak daleki plan, że narcyz Jensen go już nawet nie obejmował umysłem.
W O W
Tylko tyle pomyślał nasz mężczyzna kiedy dziewczyna z niebywałą sprawnością przy pomocy zębów rozpięła jego spodnie. I to było coś czego, wierzcie lub nie, żadna kobieta przed Cristiną nie zrobiła podczas zabawy z Kinghsleyem. Efekt był piorunująco szybki i całe szczęście, że spodnie zostały rozpięte, bo pewna część w nich już w tym momencie potrzebowała znacznie więcej miejsca niż przed paroma sekundami. Musiał to jej przyznać. Potrafiła go szybko nakręcić. Utalentowana paskuda. Nic dziwnego, taki talent w jej profesji [ma prywatna dygresja, która wkradła się mimowolnie- kocham Cię] był wymagany.
Wielkie umysły myślą tak samo, bo Criss chwilę potem spełniła jego zachciankę i fantazyjkę o namiętnym pocałunku co przyjął z wdzięcznością. Coby nie leżeć jak ta kłoda prawą ręką zaczął przeczesywać jej włosy raz po raz przesuwając ją na kark dziewczyny i władczo przyciągał ja jeszcze bliżej jakby miał nadzieję, że może mieć jej jeszcze więcej i jeszcze bliżej. Bo mógł. Ale to w następnych etapach tej mody na sukces.
Lewa ręka również nie pozostawała bezczynna, bo najpierw ułożył ją na plecach ślizgonki, a potem ostrożnym i powolnym ruchem wsuwał ją pod jej spodnie by w końcu całkowicie objąć jej prawy pośladek... i ścisnąć.
A potem ze zdwojoną siłą znów włączył się do pocałunku. skąd ten pośpiech? Bo tak cholernie się bał... Bał, że ona go tylko zwodzi.
Powrót do góry Go down
Cristina Reed
Klasa VI
Cristina Reed


Liczba postów : 720
Join date : 24/07/2012

Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 EmptyNie Sie 26, 2012 11:47 pm

Cristina Reed nie zwodziła. Cristina Reed najzwyczajniej w świecie nie była typem uwodzicielki, daleko jej było do Averille de la Fontaine, która potrafiła zwodzić mężczyzn, ba! daleko jej było nawet do Elizabeth Hall. Cristina owszem, mogła być wyzywająca - choć trzeba wziąć pod uwagę, że to się działo bez jej udziału - ale nigdy, przenigdy nie uwodziła, ani specjalnie, ani przypadkowo. Była zbyt szczera, zbyt bezpośrednia w każdym geście, każdym ruchu, każdym słowie. Mogła grać, mogła naginać prawdę, ale nigdy nawet nie czuła potrzeby, by kogokolwiek uwodzić. To było dziwne słowo, które nawet nie mieściło się w słowniku panny Reed, no chyba, że założyłaby się z Ellie. Już wyobraziła sobie taką scenę: przerysowane, sztuczne gesty i wybuchnięcie śmiechem po piętnastu sekundach. W końcu cała sytuacja z Jensenem też nie miała swojego podłoża ani w podrywie z jego strony, ani w próbach uwiedzenia go ze strony Criss. Czysty przypadek, wybuch pożądania, zrządzenie losu - niezależnie od tego, jakiej użyłoby się nazwy, nie miało to nic wspólnego z celowymi działaniami. Bo, umówmy się, gdyby tak było, do niczego by nie doszło. Raczej...
- Śmiejesz się ze mnie! - burknęła, udając obrażoną, ale śmiech, który wydarł się z jej ust chwilę przed i chwilę po tym, psułby to zagranie nawet w wykonaniu najlepszego aktora.
Jensen miał rację, nawet jeśli Cristina pewnie przeczyłaby temu do ostatniego tchu. Miała w sobie bardzo wiele z dziecka, a przecież nikt - nawet Puchoni - nie jest bardziej obdarzony niewinnością, niż dzieci. Jej bezpośredniość, jej radość życia, nawet bardzo lekkie podejście do seksualności, które jakby nie patrzeć wiązało się z brakiem skrępowania, wynikało z tego, że Cristina była wiecznym dzieckiem, nawet będąc dobrze po siedemdziesiątce nie miała się zmienić.
Zmrużyła oczy i przekrzywiła głowę, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. Łóżko? Cóż za nonsens ewentualnie burżuazja! W łóżku uprawiało się seks tylko wtedy, kiedy było się człowiekiem wypranym z inwencji twórczej. Albo normalnym, choć te dwie cechy często szły ze sobą w parze. W przypadku Cristiny Ly Reed w parze zdecydowanie szły ich przeciwieństwa.
- Kochać? - Uniosła brew, kiedy dotarło do niej, jakiego słowa użył Jensen. To było takie... jsmdhmsddhskmdbhfhfmdmd mówiąc po tumblrowsku. Tak. Było w tym coś niewątpliwie uroczego. Tym bardziej, że zapewne nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo emocjonalnie to zabrzmiało, jakby... jakby sprowadzał ich relację na inny, lepszy poziom. Zaśmiała się ciepło i stwierdziła, że, niezależnie od tego, jakim słowem określiłby ten akt, musiała mu odpowiedzieć na uwagę o łóżku. - Mam swoje wymagania. Rozmiary dwa na dwa, baldachim, atłasowa pościel i bardzo duży zapas eliksiru antykoncepcyjnego - wymieniła z lekką nutą zadziornego rozbawienia w głosie i zawisła nad nim, zbliżając twarz do jego twarzy, jakby chciała go pocałować, ale zamiast tego szturchnęła nosem o jego nos, uśmiechając się tak uroczo, że nawet Nadia Clarence tak nie potrafiła, a wierzcie mi - przebić uroczość tak epickiej Puchonki, jak Dijka, łatwo nie jest.
Jeśli zaś chodzi o jej umiejętności potrzebne w rzekomym fachu dziewczyny, warto powiedzieć jedno - Cristina była w stanie zrobić praktycznie wszystko, nie miała żadnych oporów, a jeśli miała, to jeszcze po prostu nie odkryła przed czym. Zdecydowanie nie była typem skromnisi, jeśli miała się dobrze bawić, to... czemu miała się ograniczać? Jensen mógłby zdradzić jej się ze swoich najbardziej zboczonych fantazji, a ona tylko zapytałaby się takim tonem, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie: teraz? Jeśli spojrzy się na to w ten sposób, sposób rozpięcia Jensenowych spodni przestał być czymś nadzwyczajnym.
Prawdę powiedziawszy tak bardzo zatraciła się w pocałunku, że na bardzo długą chwilę kompletnie zapomniała o tym, że nie byli tym typem ludzi, którzy na tym kończyli sprawę. Dopiero, kiedy ręka Jensena przesunęła się z jej pleców na jej pośladek załapała się na tym, że nadal byli niekompletnie ubrani. A raczej nieubrani. Zaśmiała się na sekundę przerywając pocałunek.
- Może łatwiej byłoby mnie rozebrać, skarbie - zasugerowała mu z nutą rozbawienia i przygryzła jego dolną wargę, zanim nie powróciła do pocałunku. Zdecydowanie, tym razem nie miała ochoty na podróż windą.
Powrót do góry Go down
http://www.scarryb.tumblr.com
Sponsored content





Biblioteka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Biblioteka   Biblioteka - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Biblioteka
Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Zakazana Biblioteka

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Riddiculus :: Piętro V-
Skocz do: