|
| Gabinet nr 56 | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Czw Sie 02, 2012 7:44 pm | |
| Cris była... była wściekła. Nie była wściekła na to, że nie mogła powiedzieć Jensenowi co sądzi o jego szowinistycznym zachowaniu - jak wtedy, gdy z godnością opuszczała jego gabinet - a wściekła na swoją głupotę. Racja, miała swoje powody, żeby przespać się z Baxterem, nikt nie miał prawa w to wątpić, bo ręka przypadkiem mogła zacisnąć się jej na różdżce, kiedy pomyślała formułę Avady. Ale teraz zrozumiała, że mogła poczekać i, do kurwy żyjącej w nędzy w przeciwieństwie do kurwy Cristiny, która miała status wystarczający, nie robić tego w sypialni Jensena praktycznie na jego oczach. Durna Cris... Durny Jensen, durny cały ten jebany za bardzo porno Hogwart! Jedyne, co teraz było jej w głowie, to cofnąć ten pieprzony czas. Nie poszła na żadne lekcje, nie dała rady, skoro wstała o trzynastej. Zamiast tego narzuciła na siebie [You must be registered and logged in to see this link.] i wyszła szukać szczęścia. Albo Baxtera. Nadal miała jego różdżkę, którą wypadało chłopakowi zwrócić. Albo znaleźć sposób, żeby cofnąć czas. Nie wiedziała kiedy zawędrowała na trzecie piętro, cały czas myśląc o wydarzeniach z poprzedniego dnia. O imprezie i... cóż, o tym, jak prawie zamordowała człowieka. Nagle poczuła niezrozumiałą złość. Gdyby tylko mogła skasować ostatnie zaklęcia ze swojej różdżki! Tak. Przystanęła nagle. To była myśl. Zaklęcie przeciwne do Priori Incantantem, usuwające ostatnie zaklęcia, zamiast je pokazywać, jak to Priori-chujostwo. Znała się trochę na strukturze magicznej i wiedziała, że będzie konieczne do tego zużycie dużej ilości energii, a mimo to nie da się wyczyścić pamięci różdżki całkowicie. Dwadzieścia, piętnaście zaklęć? Nie, dziesięć. Przystanęła przed nieznanymi jej drzwiami. Czy to nie był... gabinet nauczycielski? Zmarszczyła czoło i przyłożyła oko do dziurki od klucza. Pusty, nawet kurz pokrywał podłogę. Mruknęła formułę zaklęcia otwierającego, a zamek kliknął. - Chujowe zabezpieczenia - skwitowała, naciskając na klamkę i wchodząc do środka. Bo jakie inne mogły być, skoro złamała je szesnastolatka zwykłą alohomorą? Gabinet aż nazbyt przypominał ten należący do Kinghsley'a, no, może oprócz ilości kurzu gromadzącej się wszędzie. Mając dokładnie wszystkiego dość zanurzyła się w nauczycielskim fotelu i zarzuciła nogi na blat. Dość! Wszystkiego. Dokładnie. | |
| | | Casey O'Sullivan Przemytnik Alkoholu
Liczba postów : 164 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Czw Sie 02, 2012 8:02 pm | |
| Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Casey nie miał żadnego zajęcia i nawet rzec można, że nic nie zapowiadało by cokolwiek sobie znalazł! Dlaczego w ogóle chciało mu się zostać dyrektorem? Nienawidził dzieciaków, wkurzały go na każdym kroku. No, ale z kolei "szef zamku" miał sporą wypłatę. Tak, chyba to jedyny racjonalny powód. Mężczyzna pałętał się po zamku, zwiedzając go po raz setny w przeciągu ostatnich dni. Przy okazji nawet sprawdzał, co się dzieje na poszczególnych piętrach, bo w końcu musiał pilnować porządku. Miał tylko nadzieję, że nikt go nie zaczepi i nie będzie wkurzał. Tego by nie wybaczył! Wzrok O'Sullivana skupił się na tajemniczych drzwiach. Jeszcze kilka godzin temu nikt ich nie otwierał, a teraz proszę - kurz z klamki zniknął, a mało tego wrota do pustego gabinetu były lekko uchylone. Na pewno to sprawka jakiegoś gówniarza, któremu się nudziło w szkole i postanowił coś zbroić. Dyrektor nawet nie czekał długo tylko od razu wszedł do środka, zamykając za sobą z hukiem te przeklęte drzwi. Oczom Casey'a ukazała się nawet nie brzydka nastolatka. Czarne włosy, biała cera - dobrze. Jej wiek z kolei wskazywał na klasę siódmą. Tak przynajmniej sądził czarodziej. Mylił się! - Co tu robisz? - zapytał normalnym głosem. Nie jakoś oschle, jak to zwykle bywało w przypadku gówniarzy. Z kobitami się inaczej rozmawiało niż z mężczyznami. Po chwili mężczyzna ruszył w stronę uczennicy, podchodząc do biurka i skupiając wzrok na jej nogach. No, na pewno przez myśl mu przeszło kilka ciekawych pomysłów, ale nie warto ich teraz pisać. Następnie delikatnie chwycił jej nogi lewą ręką i zrzucił z biurka. | |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Czw Sie 02, 2012 8:22 pm | |
| Formuła musiała być łacińska... Zaraz, jak to było... Incantatores, bo to znaczy zaklęcia. A kasowanie? Zacisnęła powieki, próbując przekonać swój mózg, że czasem naprawdę warto popracować. Mundor... Munupos... Muncholerawieco... - Mucholerawieco Incantatores? - spróbowała, ściskając mocno różdżkę, ale nie poczuła żadnego przepływu magii. Mimo to rzuciła Priori Incantantem, dla sprawdzenia. - Cholera - syknęła, kiedy z różdżki wypłynął dymek z drzwiami do gabinetu i napisem 'Alohomora'. Mundare... Munda... Mundatis! Przypomniała sobie. Tak, to na pewno to słowo znaczyło po łacinie 'kasować'. - Mundatis Incantatores - powiedziała pewnie, wskazując na różdżkę Baxtera. Nadal niczego nie czuła, ale... ale to przecież nie był dowód. Ponownie powtórzyła 'Priori Incantantem', a z różdżki Gryfona wyleciał obrazek drzwi do sypialni Jensena. Nie działało? No nic... będzie musiała próbować dalej. Akurat zaczęła uderzać różdżkami o siebie w różdżkowej wersji sparingu na miecze, kiedy usłyszała skrzypienie drzwi. Nieużywane pomieszczenie to i drzwi nienaoliwione, więc Cris mogła odłożyć różdżki na biurko i przyjąć najbardziej obojętną minę, na jaką było ją stać. A Reed było stać na naprawdę wiele. Kto by nie wszedł do gabinetu, niech myśli, że Cris jest właściwą osobą na właściwym miejscu. O'Sullivan? Z trudem powstrzymała szeroki uśmiech, który cisnął się jej na usta. Rozmowa z O'Sullivankiem mogła jej poprawić humor. Albo wręcz przeciwnie, wpędzić w czarną dupę. Ach, zapomniała... Ona już była w czarnej dupie. To ta w dodatku była Żydem. - Chciałam rozpakować się w swoim gabinecie, panie dyrektorze - powiedziała miłym tonem z nutą zaskoczenia. Nie miała na sobie mundurka, rzadko bywała w bibliotece, a u tego dyrektora jeszcze nie siedziała na dywaniku. Była możliwość, że jej nie rozpozna. - Bo to jest gabinet nauczyciela astronomii, tak? Profesor Ivanhoe załatwiał ze mną wszystkie formalności... - zająknęła się i zerknęła na Casey'a spod wpółprzymkniętych powiek. Jeśli się nie uda, dostanie kolejny szlaban i straci kolejne milion punktów. Wtedy już wszyscy ją znienawidzą. Na amen. Kiedy O'Sullivan strącił jej nogi natychmiast wyprostowała się, udając zakłopotanie zaistniałą sytuacją. Jak będzie uzupełniać swoje CV będzie mogła dopisać: moje nogi macał Casey O'Sullivan. | |
| | | Casey O'Sullivan Przemytnik Alkoholu
Liczba postów : 164 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Czw Sie 02, 2012 8:43 pm | |
| Oczywiście! Tak najlepiej. Bo O'Sullivan jest debilem i nie potrafi się poznać na kłamstwie i na drwinach. Co to, to nie panienko z jakiegoś tam domu. Czeka cię kara, a może i nawet coś więcej jak ci się uda. Mężczyzna prychnął i skrzyżował dłonie na klatce piersiowej, spoglądając na dziewczynę od stóp do głów. Przez chwilę jeszcze się jej bezczelnie przyglądał w milczeniu, by w końcu coś z siebie wydusić. - Rozpakować? Oczywiście. - mruknął i skinął głową na znak potwierdzenia swoich słów. Dziwne, bo Casey wcale nie miał złego humoru. Fakt, był podirytowany tą całą sytuacją i samą osobą panienki Reed, ale to nie oznaczało, że nie ma prawa na uśmiech czy zabawę. Dyrektor przez chwilkę jeszcze nie odpowiadał na słowa dziewczyny. Okrążył ją a następnie sam sobie przysiadł na fotelu nauczyciela i uśmiechnął się nawet uroczo. - Ivanhoe nic takiego by nie uczynił. Więc nie pieprz głupot, kochanie. - prawda. Dorian był nawet normalnym osobnikiem. Przynajmniej w oczach O'Sullivana. Takie gadanie było bez użyteczne. - Może i jesteś ładna, ale to nie daje ci prawa na włamywanie się do pustego gabinetu. - uśmiech w ogóle nie znikał mu z twarzy. Mówił to nawet miłym dla ucha głosem, ale w rzeczywistości miał ochotę tą całą Reed wypieprzyć z piątego piętra i jeszcze zbombardować czymś. Czyżby kolejny wróg? Jennifer ma zasłużone pierwsze miejsce. - Jak się nazywasz? - zapytał, zakładając nogę na nogę, nie spuszczając wzroku z kobiety. Po raz kolejny zaczął się jej bezczelnie przyglądać. | |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Czw Sie 02, 2012 8:58 pm | |
| Cris nie sugerowała, że Casey był kretynem, skądże znowu! Według niej miał zawyżoną samoocenę i to było jedyne, co do tej pory miała mu do zarzucenia. Najwyraźniej ten rok był tak beznadziejny, że nie potrafiła nawet wkręcić dyrka, że jest kimś innym, niż jest. Teoretycznie mogła ciągnąć tę szopkę, ale cóż... Tak straci punków milion, a gdyby próbowała dalej wkręcać O'Sullivana - pierdylion. Zamiast tego postanowiła spasować. - Sorry - odpowiedziała, wstając z fotela i opierając się lekko o biurko. Wpatrywała się w Casey'a, a w jej oczach widniała prawdziwa... skrucha. Coś takiego. - Mam zły dzień i nie doceniłam nowego dyrektorka. A powinnam - ostatnie słowa mruknęła cicho, ale jednak dało się je dosłyszeć. Cris, co się z tobą dzieje?! Tak szybko dałaś za wygraną?! Wkręcanie O'Sullivana było tego warte! Nawet jeśli się nie nabierał parędziesiąt informacji mogło odpowiednio zamotać mu w głowie. A tak co? Sama, dobrowolnie się poddała. I pewnie znowu źle oceniła człowieka, uznając, że zareaguje tak a nie inaczej na prawdę. Tylko, że... wcale się tym nie przejęła. Mógł wlepić jej szlaban tysiąclecia i gówno by ją to obchodziło. Tak. Trzeba to ogłosić oficjalnie. Jensen spieprzył jej psychikę. Bo nie uwierzy, że spieprzyła ją sobie sama! Już wolała zachowywać się jak kiepska kurwa, zamiast nie czuć kompletnie niczego... Ale najwyraźniej dziś miała swój wybitnie ślizgoński dzień, ten, gdy wszystko było jej obojętne i tylko chłodno kwitowała uwagi innych. - CReed - odpowiedziała z przyzwyczajenia tak, jak zawsze się podpisywała. Dopiero po chwili do niej dotarło, że O'Sullivan mógł to uznać za jej nazwisko. - To znaczy Cristina Reed, Slytherin, rok szósty - wyrecytowała słodko, a uniesiona brew jakby pytała: zadowolony? Nawet wzrok dyrektora nic ją nie obchodził. Czyli jednak zostało w niej coś z wczorajszej dziwki. | |
| | | Casey O'Sullivan Przemytnik Alkoholu
Liczba postów : 164 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Czw Sie 02, 2012 9:24 pm | |
| Dobrze ujęte. Minus pierdylion punktów na pewno zmobilizowałoby panienkę do lepszego traktowania starszych, a nawet i przysporzyłoby jej trochę kłopotów we własnym dormitorium. Plan niezły, ale powodów na taką karę jeszcze nie było. No i O'Sullivan wygrał. Zresztą jak zawsze w takim przypadku. Nienawidził porażek, a nie zniósłby kolejnej i to jeszcze z uczennicą. Kij z tym, że to była tylko głupia słowna zabawa, ale jednak potrafiła przysporzyć trochę kłopotów. - Mnie nie doceniać? Kochanie, powinienem dać ci szlaban za to. - uśmiechnął się do niej, odchylając trochę do tyłu na fotelu i wzdychając ciężko. Dziwne, bo w tym momencie Casey nie czuł już tej irytacji, co kilka chwil temu. Raczej był rozluźniony i zadowolony z tego, że mógł do kogoś otworzyć gębę. To źle wróżyło, stanowczo. Dyrektor za cholerę nie kojarzył jej imienia i nazwiska. Co zresztą dziwne w przypadku O'Sullivana nie było. Nawet nie potrafił spamiętać jak się nazywa nauczycielka zielarstwa. Teraz już wie i nie zapomni! - Cristina Reed. - powtórzył po niej, by jakoś sobie to utrwalić. Następnie wyjął zza marynarki papierośnicę i zapalniczkę. Odpalił jednego papierosa i dość mocno się zaciągnął. - Z tego co pamiętam, Slytherin od zawsze był dumą Hogwartu. Dlaczego nie chcesz brać przykładu z reszty gówniarzy?- uśmiechnął się, dopiero teraz odkładając swój tytoniowy sprzęt na biurko. Po raz kolejny się zaciągnął. Ciągle się gapił na dziewczynę. Kurde, coś z nim było stanowczo nie tak! - Pozwól, że zapytam jeszcze raz. Co tutaj robisz? | |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Czw Sie 02, 2012 9:42 pm | |
| Cóż, panna Reed już powinna mieć problemy z innymi Ślizgonami. Nie wiedziała czy je ma tylko dlatego, że opuściła dormitorium, kiedy w pokoju wspólnym nie było żywej duszy. Ale jak inaczej miałoby być, nawet Ślizgonom zdarzało się chodzić na zajęcia. Zresztą przyjaźń jej domowników nie była Cris potrzebna, niech tylko odpieprzą się od niej z tą przereklamowaną nienawiścią. Cris nie chciała mieć wrogów i mieć ich nie będzie. A jak Ślizgoni będą się jej czepiać, to wykombinuje coś, żeby inne domy straciły dwa razy tyle. To akurat nie powinno być bardzo trudne. Może... Może doniesie O'Sullivankowi na kolejną imprezę u Jensena, na której - o co się postara - nie będzie nawet jednego Ślizgona. Ciekawe, czy dyrektorowi chciałoby się przejść na pierwsze piętro, rozgonić uczniów, odjąć parę punktów i przy okazji ogłosić brak premii dla Kinghsley'a na najbliższe milenium? - Jeśli pan dyrektor uzna, że to konieczne... Ze swojej strony mogę tylko zapewnić, że umiem uczyć się na błędach. I własnych, i cudzych - dodała z lekkim uśmiechem. Wcale nie kłamała, potrafiła wyciągać wnioski z minionych zdarzeń, a poprzedni dzień dostarczył jej ich aż za wiele. Pierwszym było: kasować zaklęcia z różdżki, kiedy chce się spłatać komuś kawał, nawet jeśli ten kawał przypadkiem staje się próbą morderstwa. Kiwnęła głową, kiedy powtórzył jej nazwisko. Przez myśl przemknęło jej, czy inne przyjąłby tak samo na ślepo. A może upierałby się, że kłamie? Cóż, byłby w tym sens. Ale Reed naprawdę nie chciało się teraz bawić w niepotrzebne gierki. - Przecież ja jestem dumą Hogwartu. Największą - odpowiedziała z teatralnym zdziwieniem, jak to pan profesor dyrektor bibliotekarz mógł podejrzewać coś innego. Mimowolnie uniosła brew. Dlaczego nie chciała brać przykładu z innych gówniarzy? To był jakiś sprawdzian czy co? - Bo jestem sobą. Nie potrzebuję innych, żeby za mnie myśleli i podejmowali decyzje - skwitowała prosto, mówiąc dokładnie to, co myślała. Zerknęła z tęsknotą na papierosy dyrektora. O tak. Fajka to było coś, co by się jej w obecnym stanie przydało. Co prawda zazwyczaj paliła pod alkohol, ale ludzie twierdzili, że dobrze działa na nerwy. Odbudowuje je czy co? Tym Kryśkowym przydałaby się odbudowa, zdecydowanie. - Rozmawiam z dyrektorem O'Sullivanem - powiedziała wypranym z emocji głosem. - A jeśli chodziło panu o to, co robiłam wcześniej... Nic. Myślałam. Raczyłam się spokojem bez "reszty gówniarzy" drącej mi się nad uchem - odpowiedziała, przy okazji używając słów, którymi Casey wcześniej określił uczniów. W rzeczywistości nie unikała reszty gówniarzerii, a pewnego nauczyciela, ale po co O'Sullivanowi o tym wiedzieć? | |
| | | Casey O'Sullivan Przemytnik Alkoholu
Liczba postów : 164 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Czw Sie 02, 2012 10:11 pm | |
| Postawa panny Creed była wręcz zdumiewająca. O'Sullivan nie miał pojęcia czym się kierowała, mówiąc tak bez żadnych emocji. Sam dyrektor przecież nawet się uśmiechał i był w miarę wyluzowany. Nie to co Krysia. Ależ to brzmiało dumnie! Pan dyrektor. W końcu należyty szacunek. Tak powinno być! Niech teraz reszta się do tego dostosuje i można żyć. - Aż taka zdolna jesteś? Coś nie chce mi się wierzyć. - odpadł do dziewczyny, biorąc kolejnego sytego bucha. Nie wiem, czy określenie "delektował się paleniem" jest złe, ale tak właśnie było! Uwielbiał mieć w ustach tytoń. Niemalże w każdej postaci - od papierosów po cygara. Pewnie gdyby podała fałszywe nazwisko to by je przyjął. Jak wspomniałem wcześniej, Casey nie znał jej za dobrze, a co dopiero zapamiętać nazwisko jakiejś uczennicy. A to kłamstewko z nauczycielką astronomii było proste do rozszyfrowania. Po pierwsze takie sprawy załatwia sam dyrektor, a po drugie - panna Reed wcale nie wyglądała na starszą niż jest. Zresztą, jak się O'Sullivan uprze na coś, o nie ma zmiłuj. - Mądrze, mądrze. - jej słowa trochę mu się podobały. Szczególnie te o podejmowaniu decyzji. Jednak jeśli mężczyzna zdecyduje, to nawet taka postawa nie uratuje Krysi. - Tylko w relacjach ze mną gówno ci to da. I jeszcze cwana była. Bo pyskata to trochę za mocne słowo. Nie była zła, no fakt. O'Sullivan na pewno nie darzył jej niechęcią i z pewnością zapamięta jej imię i nazwisko. Nawet na długo. CReed. Ładnie! - Nie chcę w to wierzyć, ale chyba mamy ze sobą coś wspólnego. Spokój i niechęć do reszty. - tak przynajmniej założył Casey. I nawet niech panienka nie próbuje tego podważać. Bo zostanie z niej popiół. Mężczyzna poprawił się trochę na tym fotelu, wziął kolejnego bucha i już setny raz zlustrował jej ciało. Przynajmniej mógł sobie popatrzeć, a co. Chociaż z góry oświadczam, iż Casey O'Sullivan pedofilem nie był! - Zapalisz? - zapytał po chwili. - W ogóle wolno wam palić w Hogwarcie? - dodał na koniec. Co zabawne, sam był dyrektorem, ale na prawdę nigdy nie zastanawiał się nad tym. Chyba nawet nie było o tym nigdzie wspomniane.
| |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Pią Sie 03, 2012 12:25 am | |
| Najwyraźniej Cris jednak udało się znaleźć drogę do serca McSelfisha. Wystarczyło parę słów potwierdzających jego nową pozycję i odrobina pseudo-szacunku, a O'Sullivanowi najwyraźniej przeszła ochota na wlepienie jej epickiego szlabanu. Ha, może jednak z Reed nie było tak źle i resztki mózgu zostały na swoich miejscach? Wzruszyła ramionami, jakby chciała powiedzieć: to nie wierz. - Na swoje warunki tak - powiedziała tonem wyraźnie sugerującym, że z lepszymi od siebie nie ma zamiaru się mierzyć. Co prawda podejrzewała, że O'Sullivan niekoniecznie jest bardziej uzdolniony od niej, ale lepiej, żeby w to wierzył. Reed naprawdę nie była arogancka i faktycznie uważała, że 'mocniejszym' od niej nie należy podskakiwać. A co do Casey'a... po prostu chciała ugłaskać jego ego, jednocześnie nie robiąc tego w sposób przesłodzony, żeby jej nie rozgryzł. Kącik ust mimowolnie powędrował do góry. Ach tak? Gówno da w relacjach z nim? - Dlaczego pan zakłada, że podejmowane przeze mnie decyzje nie będą słuszne... według norm pana dyrektora? - Uniosła brew, a jej słowa miały leciutkie zabarwienie rozbawienia. Nie, nie kpiła z O'Sullivana. Na razie wolała wybadać grunt i sprawdzić, na ile może sobie pozwolić. Nadal uważała jego przemowę na uczcie za wyzwanie rzucone jej - jej, i Ellie, i Tony'emu, jak da się namówić! - prosto w oczy. Oczywiście, że nie był. Patrzenie to jedno, a macanie drugie. Cris też mogła sobie popatrzeć na Casey'a, ale to nie robiło z jej dyrektorofilki. Ona była tylko gerontofilką, plecofilką, nimfomanką i 'szczerą i odważną dziwką Hogwartu'. Nie mówcie, że to nie był zacny zestaw. - Przed prawdą się nie ucieknie, panie dyrektorze - stwierdziła lekko i założyła ręce na piersi - Przed komplementami też. - Bleeeh! Zasugerowała właśnie, że porównanie jej do tego sztywnego fagasa było dla niej komplementem! Jednak jej mina nawet w najmniejszym stopniu nie pokazywała jej myśli. Wręcz przeciwnie: uśmiechnęła się łagodnie, jakby naprawdę ucieszyło ją to, że O'Sullivan i Ślizgońskie Ja Cristiny mają coś wspólnego. Reed może by i sięgnęła po papierosa, gdyby coś w słowach dyrektora jej nie zastanowiło. - Jeśli nie można, a ja z chęcią się poczęstuję, da mi pan szlaban za złamanie regulaminu? - spytała nieznacznie rozbawionym tonem, ale i z nutką ironii. Tak, tak. Cris nie wchodziła w żadne gówno bez zabezpieczenia. No prawie... Ale o gównie dnia wczorajszego się nie mówi. | |
| | | Casey O'Sullivan Przemytnik Alkoholu
Liczba postów : 164 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Pią Sie 03, 2012 3:59 pm | |
| Czy ja wiem? Słodkie słówka i pochwała wcale jakoś nie działały kojąco. On tego wymagał. Może coś się działo złego z O'Sullivanem? Może przez te kilka chwil odczuł potrzebę pogadania z kimś? Polubienia kogoś? Cholera go wie. Ale fakt, faktem - wpadł i to głęboko. Być może i panna Reed była zdolniejsza od Casey'a, ale przecież on jej tego wprost nie powie. Ba, nawet o tym nie pomyśli! Zresztą czego można było się spodziewać po dziecku alkoholika i pracoholiczki, wychowanego przez dziwkę? - Jestem wręcz przekonany, że tak będzie. Nie będę ci tłumaczył. - mruknął. Po prostu nie wiedział jak jej to powiedzieć i tyle. A racji, że był wyżej postawiony, mógł sobie pozwolić na takie wyjście. Zresztą, nawet gdyby nie był, odpowiedziałby podobnie. Mniejsza! Zacny zestaw! Jedyny w swoim rodzaju, który stawiał pannę Reed na pierwszej pozycji wśród męskiego grona w Hogwarcie. Każdy uczeń chciałby się zabawić za sykla! W sumie nie drogo... No, a głupi Casey też się trochę ucieszył, chociaż nie okazywał tego. Także się delikatnie uśmiechnął i zgasił papierosa gdzieś na boku biurka i rzucił go za siebie. Potem najwyżej ktoś go posprząta. Jakiś woźny, czy cholera wie kto. - Komplementami? - zaśmiał się cicho, przymykając delikatnie oczy. Czuł się wspaniale. Idiota jak cholera. A taki cwany był jeszcze kilka minut temu! - Nie dam. - mruknął w odpowiedzi na temat szlabanu za palenie, podkładając dłonie pod głowę. Tak mu było zdecydowanie wygodnie. Miał ochotę ją o coś jeszcze zapytać, by wyciągnąć z niej informacje. Nikt przecież mu się nie przyzna do takich rzeczy. Nawet obrazy nie bardzo będą chciały donieść co jest grane. - Czy któryś z nauczycieli ma zajawkę na małolaty? - dowalił jak łysy warkoczem, ale w sumie dyrektor takie rzeczy wiedzieć powinien!
| |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Pią Sie 03, 2012 4:36 pm | |
| A czego można się spodziewać po dziecku wróżbitki-wariatki i udawanego wampira? Cóż, tylko Cris. Chociaż, gdyby jej zacni rodzice dowiedzieli się, jakiej profesji stała się ich córka, pewnie nie przyznaliby się do jej stworzenia. No, może matka by się przyznała. I może nawet cicho dodałaby, że to nic strasznego. Prawdę powiedziawszy Cris nie widziała sensu w wypowiedzi O'Sullivana. Jaki to miało związek z tym, co powiedziała Reed? Cóż, według niej żadnego, więc nie było po co się nad tym zastanawiać. - Na pewno bym nie zrozumiała - odparła kpiąco, bo tak jej się zachciało. Czy kpiła z siebie czy z Casey'a, zostawiła jemu do decyzji. Choć jak się było takim aroganckim burakiem, to nawet wszystkie kpiny wydawały się skierowane na ciebie. Prawda? W takim razie ciekawe, czemu O'Sullivan nie chciał! Może... Może był impotentem? I nie chciał, żeby ta plotka się rozniosła? A może miał nieuleczalny magiczny syfilis? Oto tajemnica Hogwartu, ale nie bójcie się, Cris jest na tropie! (taa, mam durną wenę, sorry) - To chyba oczywiste, panie dyrektorze - zdziwiła się uprzejmie, kiedy O'Sullivan upewniał się, czy porównanie do niego jest według Reedówny komplementem. Ha! Jednak faktycznie odkryła klucz do tego pajaca. Ale to dobrze. Niech zapamięta Lyśkę, a Lyśka z takiej malusieńkiej sympatii dyrektorka z przyjemnością skorzysta. Jeszcze nie wiedziała jak, ale wpadnie na to. Zdecydowanie. Wzruszyła ramionami, a jej mina wyraźnie mówiła: nie dawaj, kupię sobie sama. Co prawda szkoda jej było tego galeona czy dwóch, ale mimo wszystko. Aż tak jej się do palenia nie śpieszyło. Ostatnie pytanie lekko ją... zdziwiło. Zaraz jednak zrobiła minę z serii 'bitch please' i odpowiedziała tylko: - Wszyscy - Cóż, trochę prawdy w tym było. Dużo prawdy. Przynajmniej tak podejrzewała, kiedy Mahcin Whoński ze stoickim spokojem spytał się ją o to, czy spała z Jensenem. I jeszcze dodał, że Cris mu się podoba. To zdecydowanie była zajawka na nią, a ona, niestety, małolatą była. - Może oprócz pana dyrektora - dodała, bo przecież trzeba było taką uwagą zakończyć. - Ale jeśli pan dyrektor pozwoli... Chciałabym się odmeldować - Zasalutowała, kiwnęła głową O'Sullivanowi i wyszła, o.
zt! | |
| | | Casey O'Sullivan Przemytnik Alkoholu
Liczba postów : 164 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Pią Sie 03, 2012 6:16 pm | |
| Bycie córką takiej wróżbitki to zaszczyt! Linnet jest/była najwspanialszą osobą! I nic tego nie zmieni. Jakby się dłużej nad tym zastanawiać to i ja nie widzę sensu tej wypowiedzi. Chyba głupieje jeszcze bardziej niż powinienem. To źle wróży, stanowczo źle. A co do samej impotencji mężczyzny - oj, na pewno nie. Jeszcze by się panienka Reed zdziwiła jaki O'Sullivan jest genialny. W sumie jakby do czegoś doszło, to na pewno by i Krysia zarobiła. Nawet z galeona! Mniejsza. O jejciu! Nie chodziło o nie danie papierosa, a nie danie szlabanu! Sam przecież jej zaproponował fajkę, a teraz miałby tak szybko rezygnować z niej? Bez sensu. To nawet dla samego O'Sullivana było dosyć głupie. No trudno, nie wzięła to jej sprawa. Odpowiedź uczennicy trochę zaskoczyła dyrektora. Czyżby Hogwart zmieniał się w szkołę uciech? A każdy z nauczycieli był potencjalnym pedofilem? O jejciu. To nawet w takim durnym Cassowym umyśle było ciężkie do przyjęcia. Nie skomentował tego, tylko wyjął jeszcze jednego papierosa z metalowego uniformu i odpalił go za pomocą zapalniczki. - Pozwalam. Spadaj. - mruknął i machnął ręką tak jakby odganiał muchę. No nieźle się zapowiadał ten rok. Minęło raptem kilka dni a już miał naprawdę dość. Ale tak poważnie, bez zbędnego udawania. On się chyba nie nadawał na bycie dyrektorem. Mężczyzna został sam. Rozejrzał się po biurku i ujrzał na nim jakąś starą książkę, CHwycił ją wolną ręką i zaczął przeglądać. Jak się okazało była ona do zaklęć. Świetnie! Potrenuje coś. - Coloris Mutatio. - rzucił w stronę swojej srebrnej papierośnicy. Zmieniła ona kolor na bordowy. Idealny wręcz! Casey następnie zaczął przewracać stronami tej zakurzonej księgi, przy okazji też zaciągając się papierosem. Dyrektor może nie jarał jak smok, ale paczka na dzień to minimum. - Riddikulus! - krzyknął jak oparzony, strzelając w jakąś szafkę. Wiedział, że nic się nie stanie, bo przecież to musi działać na boginy, a nie jakieś głupie drewniane meble. Wypadałoby jednak nauczyć się czegoś mocniejszego niż tylko głupie, jednorazowe zaklęcia, które opanowałby nawet pierwszoroczny. Wybór padł na Incercerous, tylko nie miał na kim go wypróbować. Może w przyszłości uda mu się je rzucić na jakiegoś ucznia, który zacznie mu się buntować. Albo na Krysię, gdy O'Sullivan zacznie się nudzić. - Incercerous, Incercerous...do cholery! - zaczął ciskać zaklęciem w ściany i meble, trenując jak głupi. W drugiej łapie miał papieroska, więc sobie też popalał!
Nauka zaklęć jednorazowych - Coloris Mutatio i Riddikulus. Nauka zaklęcia ze stopnia trzeciego - Incercerous | |
| | | Casey O'Sullivan Przemytnik Alkoholu
Liczba postów : 164 Join date : 19/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 56 Sro Sie 08, 2012 1:49 am | |
| Się trochę zasiedział biedny dyrektorek. Nawet nie wiedział, że tak dużo czasu minęło! No, ale już trudno. Będzie musiał stracone godziny przeboleć i ruszyć w dalszą drogę (trochę to głupi brzmi, ale lepiej się nie da). Casey podniósł dupsko z fotela, zamknął tą przeklętą książkę do czarów i rozejrzał się po gabinecie jak ostatnio kretyn. Przez myśl przeszła mu panna Reed, która jakby nie patrzeć spodobała mu się. Nie jakoś specjalnie z wyglądu, czy charakteru ale z postawy jaką prezentowała. Może udawała, może nie. Zaś sam fakt był wręcz przerażający, bo O'Sullivan zwykle nie przywykł do spoufalania się z uczniami Hogwartu, a mało tego z kobietami, których jakby nie patrzeć to nie rozumiał. W życiu tylko z dwoma się dogadał i chyba na tym się skończy wyliczanie. Panienka CReed była wyjątkowa, o! Schował różdżkę w marynarkę i wyjął papierosa z papierośnicy na biurku i szybko go odpalił. Po chwili także włożył metalowe etui do spodni i po prostu wyszedł z gabinetu, nie zamykając drzwi jakimś zaklęciem. Pomieszczenie i tak było nieużytkowane, a miał wrażenie, że tu jeszcze powróci. Oby nie sam!
nmm
Koniec treningu zaklęcia Incercerous | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gabinet nr 56 | |
| |
| | | | Gabinet nr 56 | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |