|
| Gabinet nr 121 | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Mistrz Gry Admin
Liczba postów : 240 Join date : 13/07/2012
| Temat: Gabinet nr 121 Sob Lip 28, 2012 9:49 pm | |
| | |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Pią Sie 03, 2012 12:30 pm | |
| Nadia niechętnie otworzyła oczy, leżąc na łóżku. W gabinecie było cicho, prawdopodobnie była w nim sama. Biedna Nadia, nawet jej ukochany kot ją opuścił. Dziewczyna westchnęła i obróciła głowę, by spojrzeć na zegarek stojący przy łóżku. 7.15. No proszę! Widocznie jej organizm był tak zaprogramowany przez te wszystkie szkolne lata, że nawet jeżeli położy się późno spać, to i tak nie wstanie po ósmej. Nawet nie potrzebowała zegarka, jakie to wygodne. Obok budzika leżała jej różdżka, co było dziwne, bo zwykle dziewczyna jej tam nie kładzie. Nadia najpierw usiadła na łóżku, a potem zsunęła nogi na podłogę i całkowicie wstała, co nie było jednak chyba dobrym pomysłem, bo zaraz zakręciło jej się w głowie. Mając na sobie tylko bieliznę, powlokła się do łazienki, żeby coś zrobić ze swoim wyglądem. Najpierw wzięła przyjemny, chłodny, odświeżający prysznic, nie myśląc za bardzo o niczym. Gdy zdała sobie z tego sprawę aż się zdumiała. I ponownie zatęskniła za szkolnymi czasami, kiedy to ledwo wstawała, a już zaczynała powtarzać wszystkie materiały, które nauczyła się na jakąś tam lekcję. A teraz? Teraz było jej to nie potrzebne, więc... Kruczkowa wyszła z wanny owijając się ręcznikiem, Wyszorowała zęby, wyszczotkowała mokre włosy i przejrzała się w lusterku. Jej odbicie uśmiechało się do niej, szczęśliwe błękitne oczy nic się nie zmieniły, nadal błyszcząc, spoglądały na nią. I wtedy Nadia zobaczyła drobne zmarszczki wokół oczu, wmawiając sobie, że to od śmiechu. Nie, nie mogła na to patrzeć. Westchnęła i wyszła z łazienki, nadal okryta ręcznikiem. Usiadła na niepościelonym łóżku, wzięła różdżkę do ręki i zaczęła ją przesuwać między palcami, zastanawiając się jakie było zaklęcie by wyczarować gorący strumień powietrza z różdżki. - Hot Air! - mruknęła dziewczyna, a różdżka drgnęła i wydała z siebie kilka słabych podmuchów. - Hot Air! - powtórzyła, a wtedy zaklęcie zadziałało prawidłowo, a z różdżki zaczęło wydobywać się gorące powietrze. Zadowolona dziewczyna skierowała swój kijeczek na włosy, które po dziesięciu minutach były już suche. Pozostało jej się tylko ubrać. Była Krukonka narzuciła więc na siebie zwykłą, białą bluzkę, czerwoną, obcisłą, prostą spódnicę przed kolano i również czerwone buty na lekkim obcasie. Włosy spięła wysoko na głowie w koka, rzęsy pomalowała tuszem a usta pociągnęła jasnoróżową szminką. Ponownie przejrzałą się w lustrze. Wyglądała... ładnie. Prosto, ale ładnie. Wychodząc z pokoju machnęła różdżką na łóżko, a pościel sama wróciła na swoje miejsce. Zadowolona blondynka kiwnęła głową, po czym zaczęła iść na dół. Nie obchodziło jej to ile szła, chciała po prostu znaleźć się już na śniadaniu, wypić poranną kawę i zjeść... może kilka ciasteczek? Tak więc zrobiła. Przez chwilę ponownie miała ochotę usiąść przy stole z uczniami, lecz zdając sobie sprawę z tego jaki to głupi pomysł, tylko uniosła brwi ku górze i doszła do stołu dla nauczycieli. Nie miała zamiaru tam zostawać, miała inne, lepsze rzeczy do roboty. Przywitała się ze znajomymi, nalała sobie cały kubek gorącej kawy, na talerzu położyła kilka smakowicie wyglądających ciasteczek, po czym uniosła to za pomocą prostego zaklęcia Wingardium Leviosa i znów znalazła się na schodach, prowadzących na jej piętro. Znalazłszy się w gabinecie, Kruczkowa położyła "zdobycze" na łóżko, a sama sięgnęła po książkę, którą zwinęła synowi, a do której prawdopodobnie ani razu nie zajrzał. Położyła się na łóżku, ostrożnie, by nie wylać kawy, po czym nadgryzła kawałek ciasteczka i zaczęła kartkować strony, póki jej wzrok nie padł na zaklęciu Expelliarmus. Mój boże, jest tak stara, a nawet tego nie umie? Zaraz wzięła się za czytanie.
nauka zaklęcia Expelliarmus, oraz Hot Air!. | |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Pią Sie 03, 2012 4:40 pm | |
| Nadia fuknęła cicho, gdy zdała sobie sprawę, że litery rozmazują jej się przed oczami. Zamrugała oczami i zamknęła książkę. Jak na jeden dzień miała już dosyć nauki. Dziewczyna przeciągnęła się na łóżku i ziewnęła szeroko. Kawa wypita, ciasteczka zjedzone, a mimo to już chciało jej się spać. Spojrzała za okno, gdzie dopiero było w połowie. Cmoknęła cicho i ponownie usiadła na łóżku. Właśnie zastanawiała się, co powinna robić, kładąc kubek na talerzu, gdy usłyszała wyraźne stukanie. Odwróciła głowę w stronę okna. Sowa. Nauczycielka podeszła do okna, które otworzyła, a sowa wystawiła nóżkę w jej stronę. Blondyna szybkim ruchem odwiązała liścik i podczas gdy sowa odlatywała, była Krukonka oparła się o ścianę i przeczytała zawartość listu. Roślinki roślinkami, ale... co ten Wroński znowu wymodził? Musiałą zabrać ze sobą Geda. Ale nie miała pojęcia gdzie on jest... Podbiegła do biurka, któe w większej części było męża niż jej, wyszarpała kawałek pergaminu, zamoczyła pióro w atramencie i naskrobała krótką wiadomość do Mohra. To znaczyło, że musiała jeszcze pójść do wieży. Jako, że była gotowa, nie musiała nic poprawiać tylko włożyła różdżkę do tylnej kieszeni spodni, i wyszłą z gabinetu.
Koniec nauki, zt | |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 12:50 am | |
| Jake od dłuższego czasu przebywał w gabinecie, a mianowicie w części sypialnej. Siedział na parapecie. Na sobie miał tylko czarne spodnie oraz białą, rozpiętą koszulę. Oparł się o ścianę przyglądając się temu co dzieje się na dworze. Niezbyt ładna pogoda odstraszała dzieciaki przed wyjściem z zamku. Tylko nieliczni wybrali się o tej porze na przechadzkę. Shepard sięgnął po swoją różdżkę, która leżała obok jego tyłka. Obracał ją przez jakiś czas w palcach. To była jego pierwsza i zarazem jedyna różdżka w życiu. Wiele jej zawdzięczał, nawet kiedy próbował odnaleźć prawidłową receptę na Eliksir Nadii. Uśmiechnął się pod nosem. Teraz miał zupełnie inne zmartwienia niż uciekanie przed dyrektorką Sophie Nevou, że romansuje z uczennicą. Teraz miał na głowie niesfornego Tony’ego, który im był starszy, tym stawał się gorszy, płaczącą Clary, marudzącą żonę oraz gotowanie posiłków, jeśli rodzinka nie chciała ich zjeść w Hogwarcie. Jake westchnął po raz kolejny i ujął różdżkę powoli. Chciał przypomnieć sobie Upiorogacka, co niestety nie było takie łatwe, ponieważ nasz starszy wróżbita nigdy nie bawił się z zaklęciami niewerbalnymi. Przegryzł nerwowo dolną wargę. Mógł skorzystać póki nie było Nadii. Jakoś ostatnio nie lubił trenować w jej towarzystwie, zwyczajnie go to rozpraszało. Skoro jej jednak nie było, mógł ćwiczyć... Zacisnął palce na magicznym patyku i przystąpił do treningu zaklęć niewerbalnych. O Upiorogacku od razu zapomniał, wolał skupić się na jakiś prostych, gospodarczych zaklęciach, które zawsze mu wychodziły...
Trening: Zaklęcia Niewerbalne.
| |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 10:27 am | |
| Ten trening nie był wcale taki łatwy jak wydawało się Jake’owi, że będzie. Machał swoją różdżką i machał i nic, po prostu nic. Nic w tym dziwnego, że po upływie kilku godzin zrezygnował. Wstał ze swojego miejsca i na bosaka przeszedł do gabinetu. Nadii nadal nie było. No cóż, zapewne ona miała zajęcia. Głupi dyrektor zrobił mu niezłe luki w planie i zazwyczaj Jake miał zajęcia wtedy, kiedy jego żona prowadziła zajęcia... No nic : nasz Jake rzucił swoją różdżkę na blat biurka, które należało do żony. Rozejrzał się za barkiem. Zaraz do niego podszedł. Miał nadzieję, że znajdzie tam coś ciekawego... Ale gdzie tam! W barku nie było nic oprócz butelki soku dyniowego. Shepard wydał z siebie dźwięk zrezygnowania. Jak mógł do tego dopuścić? Pokręcił głową... Chyba będzie musiał zabrać się za siebie i jakoś porządniej się ubrać. Owszem, klatę nadal miał niczego sobie, ale gdyby wpadł do niego jakiś uczeń (lub co gorsza UCZENNICA) to zapewne nie byłby to miły dla niego widok... Chyba, że ktoś lubił nieco owłosione, umięśnione klatki piersiowe. Jake mierzwiąc sobie włosy udał się do łazienki. Wziął szybki prysznic i przebrał się w normalny strój (to znaczy w swoją szatę czarodzieja). Tak „wystrojony” wyszedł z gabinetu uprzednio go zamykając... Zapomniał różdżki, ale po nią się już nie wracał.
Koniec treningu, opuszczam temat.
| |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 6:47 pm | |
| Zacny stróż nocny pan Zdzich... Ja naprawdę nie wiem co mam z tym panem Zdzichem! Ale dobra! Jake po zakończeniu swoich zajęć udał się do gabinetu. Musiał nieco długo dreptać oraz schodzić, ale jakoś wreszcie udało dotrzeć mu się na czwarte piętro, gdzie znajdował się gabinet sto dwadzieścia jeden. Mężczyzna był bardzo zdziwiony, kiedy odkrył, że Nadii jeszcze nie było. Wzruszył jedynie ramionami. Korzystając z tych wolnych chwil udał się do łazienki, uprzednio zabierając nowe ubranie z sypialni jakim były czarne lniane spodnie oraz biała koszula z krótkim rękawem. Jake wziął krótki, ale jakże orzeźwiający prysznic. Przy okazji umysł sobie włosy. Nie zamierzał ich suszyć oprócz osuszenia ich przez potarcie ręcznikiem. W końcu nie miał ich teraz jakiś przydługich. Z mokrymi włosami, na boso oraz w rozpiętej koszuli, z łazienki udał się do gabinetu. Uśmiechnął się widząc, że w kominku płonął już ogień. Dobre skrzaty, one zawsze czuwały. Niestety, nigdy ich nie widział, kiedy krzątały się po domu. Dobrze, że udało się im zdobyć jedną skrzatkę do ich nowego domu w Hogsmade. Brzoskwinka była naprawdę niezawodna, a już szczególnie jeśli chodziło o opiekę nad Clary, kiedy babka Shepardowa nie mogła się nią zająć. Jake zaraz zagotował sobie na palenisku, który używał do wywarzania eliksirów, wodę na herbatę. Przygotował dwa kubki, ponieważ coś przeczuwał, że zaraz zjawi się żona i nie będzie ona w najlepszym humorze. Dobrze, że nad wszystkim czuwało jego wewnętrzne, trzecie oko. Wraz z kubkiem herbaty usiadł sobie w fotelu przed kominkiem w głównej części gabinetu. Delektując się parującym płynem odpłynął myślami, a jego tęczówki oczu zmieniły kolor na fioletowy. To było tak automatyczne, że Jake nawet tego nie zauważył.
| |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 7:05 pm | |
| Nadia była naprawdę, naprawdę podłamana. Nic, co zaplanowała sobie w dzisiejszym dniu nie wyszło. Była Krukonka stała przez chwilę jeszcze na dworze patrząc jak jej syn odbiega, a w jej oczach również pokazały się łzy. Zaraz jednak przetarła je pięściami. No nic, czasami nie wychodzi tak jak powinno być. Odwróciła się na pięcie, poskładała koc, który położyła na akwarium w którym został tylko jeden nieśmiałek. Jak to się stało? A no tak, przecież Cris zabrała jednego, wierząc iż jest on patyczakiem. Za pomocą zaklęcia uniosła wszystko i zaczęła iść do Hogwartu. Na dworze zaczynało już zmierzchać, robiło się coraz zimniej, a że Nadia była tylko w czarnej, nieco obcisłej sukience dostała gęsiej skórki. Zadrżała, automatycznie spojrzała na księżyc przygryzając wargę. Przyśpieszyła kroku, by czym prędzej dostać się na piętro. Ostatnio bez przerwy miała pecha. Miała nadzieje, że to tylko przejściowo, nie przypominała sobie bowiem, żeby zbiła w ostatnim czasie lustro, czy wysypała sól. Droga do gabinetu dłużyła jej się niezmiernie. Szła schodek po schodku, ze spuszczoną głową. Nad jej głową unosiły się jej rzeczy. Skorzystała z kilku znanych jej skrótów, ale nie zwróciła uwagi na pozdrawiające ją portrety. No doprawdy... Znalazła się przed gabinetem. Machinalnie położyła dłoń na klamce i nacisnęła - drzwi okazały się otwarte, czyli Jake był już w środku. Stanęła w wejściu, akwarium stawiając na ziemi a koc na biurku. Rozejrzała się po gabinecie - miała rację, jej mąż siedział w fotelu. Blondynka nabrała powietrza, jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz zrezygnowała, więc wypuściła je z płuc. Wysunęła stopy z obcasów, które postawiła przy drzwiach i poszła prosto do łazienki. Odkręciła kran i oparła się o umywalkę. Przez chwile patrzyła jak woda spływa do środke, po czym powoli podstawiła pod nurt jedną dłoń. | |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 7:20 pm | |
| Jake „wyłonił się” z transu, kiedy tylko usłyszał dźwięk naciskanej klamki. Te kilkadziesiąt lat pozwoliło mu dokładnie poznać swój dar. Wiedział jak nie odłączać się tak całkowicie od świata zewnętrznego. Uniósł nieco do góry głowę widząc Nadię. Żadnego ‘hej’, żadnego nawet buziaka? Shepard był naprawdę zawiedziony. Napił się łyk herbaty i odprowadził ją wzrokiem do łazienki. Powoli zaczął żałować, że jeszcze nie wymyślił sposobu jak wywołać na życzenie wizję dotyczącą przeszłości. Tylko raz w życiu udała mu się ta sztuka i w sumie to dość niedawno i cała rodzina była tego świadkami. Niestety, Jake nie potrafił wytłumaczyć co się stało. Zwyczajnie poczuł impuls i sceny pojawiły się przed jego oczami. Mając pewne doświadczenie, że zdenerwowanej (tudzież poddołowanej lub na PSMie) Nadii się nie rusza wyłożył się na fotelu wpatrując w ogień, który wesoło trzaskał w kominku. Wypił już połowę herbaty. No tak, nasz bohater był rasowym Anglikiem i bez herbaty ani rusz! Znów spojrzał na drzwi łazienki, które zamknęły się za kobietą. Ocho, odkręciła wodę. Ciekawe jak długo będzie znajdować się w łazience? Jake przeniósł swój wzrok na zegarek, który stał na jednym z biurek. Może to nie było grzeczne, ale po prostu nie potrafił się powstrzymać przed zrobieniem tego.
| |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 7:49 pm | |
| Kruczkowa opłukała najpierw jedną dłoń, potem drugą, następnie nabrała mydła, namydliła dokładnie ręce i ponownie je spłukała. Machinalnie powtórzyła tę czynność kilka razy. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Następnie nabrała wody w dłonie i ochlapała nią twarz. Spojrzała w swoje odpicie w lustrze. Czarne kropelki wody spływały jej po policzkach. Opłukała dokładnie twarz, sprawdzając następnie w lustrze czy nigdzie na policzkach nie zostały jej czarne mazaje po tuszu. Na koniec rozpuściła włosy i wyczesała je dokładnie. Czasami czesanie włosów naprawdę potrafiło człowieka uspokoić. Ile jej to zajęło? Jakieś dwadzieścia pięć minut. Ej no, jest kobietą! One nawet twarz myją długo. Blondynka wyszła z łazienki, zamknęła za sobą drzwi i podeszła do Jake'a. Popatrzyła mu w oczy, mimowolnie się uśmiechając. Ten człowiek samym swoim byciem poprawiał jej humor. Nadia znów westchnęła głęboko. Usiadłaby koło męża, ale, że ten się tak wygodnie rozsiadł, to przecież nie będzie się wpychać. Zajęła więc fotel obok, usiadła na nim po turecku i przez chwilę patrzyła w ogień. Przetarła twarz dłońmi po czym w końcu się odezwała: - Wiesz... nic co sobie dzisiaj zaplanowałam mi nie wyszło. - zwierzyła się Jake'owi, wzruszając ramionami. Nie lubiła opowiadać o tym co przeżyła. Po prostu od razu zrobiło jej się lepiej, gdy wróciła do gabinetu. Kobieta splotła dłonie i przeciągnęła się. - Jak dobrze, że ten dzień się kończy. - dodała cicho, ponownie spoglądając w ogień. Co zostało jej z młodości? Zawsze lubiła chodzić w rozpuszczonych włosach. Także teraz, blond kosmyki zaraz opadły jej na twarz. Była Krukonka odgarnęła je za ucho i spojrzała na męża z ciekawskim uśmiechem. Może i mówić nie lubiła, ale słuchać jak najbardziej. Poza tym... nie wiedziała czy powinna mu się zwierzać z tego co Tony jej powiedział... A może Jake już o tym wiedział? | |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 8:03 pm | |
| Jake tymczasem zdążył wypić swoją herbatę, a nawet przywołać sobie drugi garnuszek herbaty, którą de facto przygotował dla Nadii, ale skoro wolała bardziej łazienkę od jego ciepłego (teraz) napoju, to miał pozwolić, aby się zmarnował? Oczywiście że nie! Nasz Shepard potrafił wypić hektolitry herbaty i nigdy ten smak mu się nie znudził. Był herbatopijcą, a przed kawą uciekał jak królik próbujący uciec przed czymś lub kimś, kto go goni, aby go złapać i zjeść na obiad. - Widzisz... Dlatego ja nigdy nie planuję sobie dnia. - stwierdził bardzo ostrożnie. Nie, nie wiedział co się stało. Być może dlatego, ponieważ nie miał dzisiaj nawet czasu na delikatne postrzeganie jak Nadia sobie dzisiaj radzi. Miał dzisiaj taką kołomyję, a już szczególnie z trzecioklasistami, że zwyczajnie nawet i on dziękował, że ten dzień się zakończy. Nie miał więc zielonego pojęcia o tym co wydarzyło się podczas lekcji oraz o wystąpieniu Tony’ego. - Pewna osoba kilkadziesiąt lat temu popsuła totalnie moje plany. Od tamtej pory wszystko robię pod wpływem chwili. Jedynym moim planem w życiu jest plan lekcji, który oddaje w moje ręce dyrektor. - prychnął. Chyba był kolejną osobą, która nie przepadała za tym mężczyzną. Po prostu Jake przyzwyczaił się aż za bardzo do Sophie, która wręcz wrzeszczała na niego, kiedy wyszedł na jaw jego związek z Nadią... W końcu wziął z nią ślub zaraz po tym jak dziewczyna skończyła Hogwart. To się nazywa nie tracić czasu, prawda? - Miałem dla Ciebie herbatę, ale niestety właśnie ją piję. Jeśli chcesz, mogę Ci zaperzyć... Ewentualnie jakiś ziółek... - spojrzał na nią porozumiewawczo i zrobił kolejny, dość duży łyk herbaty. Była naprawdę dobra. Jednak dobrze, że dał się namówić sklepikarzowi na tą zieloną herbatę, a nie na tą co zwykle. - Pozwolisz mi tylko, że zadam Ci jedno pytanie? - zupełne zignorował fakt, że właśnie w tym momencie zadawał pytanie Nadii. - Czy Twój niezbyt miły humor ma związek z Tonym czy może z pełnią? Niestety, nie potrafiłem przed Twoim przyjściem postrzec czegoś wyraźnego, więc niestety czuję się jak zwykły śmiertelnik, ponieważ nie jestem we wszystko wtajemniczony tak jak zawsze. - prychnął nieco niezadowolony. Jake zawsze cenił sobie to, że wiedział zawsze wszystko wcześniej od wszystkich i to bardzo dokładnie.
| |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 8:27 pm | |
| Dziewczyna westchnęła i tylko wzruszyła ramionami. Cóż, ona zawsze wszystko wcześniej planowała, w końcu była typowym Krukonem! Wszystko zapisane, równiutko, w tabelkach, takie tam duperele... - Ja też chyba przestanę. - rzuciła. A to ci niespodzianka! - I tak rzadko kiedy cokolwiek z tego wychodzi. Niestety, to również była prawda. Ile razy przeklinała los za to, że coś jej nie chciało wyjść? Nie raz. Nawet nie dwa. Jak bardzo by się nie starała i tak coś wyjdzie nie tak. Oczywiście, że go słuchała, jakże by śmiała go nie słuchać. To, że patrzyła w kominek było tylko tak... jakoś tak. Ale słysząc o "pewnej osobie", Nadia aż się wyprostowała. Odwróciła głowę do męża i nagle uśmiechnęła się do niego szeroko. - Czekaj czekaj. - zaczęła, nieco rozbawiona. - Nie jestem pewna... czy ty mówisz o mnie? - zapytała. No bo jaka inna osoba mogła mu pokrzyżować plany, jak nie nasz Kruczek, który przypadkowo, pod wpływem impulsu przyszedł akurat na to boisko, na którym trenował latanie na miotle pan od Wróżbiarstwa? Samo tak wyszło to było po prostu... przeznaczenie, bo Nadia nie wierzyła w przypadki. W tym momencie zaśmiała się cicho. - Nie, dziękuję, możesz sobie pić, na zdrowie. - rzekła, kręcąc głową. On uwielbiał herbatę, zaś Kruczkowa nigdy nie była nią zachwycona. Nawet jak musiała wypić ją na zajęciach, nie było to najprzyjemniejsze. Po prostu... i tak pochodziła z dziwnej rodziny. Herbaciany wstręt był tu tylko dodatkiem. - Pytaj. - rzuciła Nadia, przyglądając się mężowi. Gdy pytanie padło, Nadia wzruszyła ramionami. - A czy ja wiem... - mruknęła. - Możliwe, że trochę przez to i przez to. Pełnia się zbliża, to prawda, ale do tego się przyzwyczaiłam. Za to na lekcji miałam nieśmiałki, w które Tony rzucił ogryzkiem, przez co i on i Baxter mają całą twarz poharataną. W sumie trochę się martwię, bo ta krew dosyć mocno mu leciała. Na początku była przygnębiona. Ale wystarczyła krótka rozmowa, żeby dziewczyna poczuła się lepiej. Teraz już nawet nie była smutna, może trochę zmartwiona, ale nie smutna. | |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 8:43 pm | |
| Nie chciała żadnych ziółek? Szkoda! A Jake ostatnio kupił na Pokątnej jeszcze cudowne ziółka uspakajające. Nie, żeby Kruczkowje proponował je tak wprost, ale czasami mogłaby kobieta pomyśleć o wypiciu chociaż paru łyków tego naparu, od razu lepiej by się jej na sercu zrobiło i nawet by się nie przejmowała wszystkim ani wszystkimi. Ostatnio aż za bardzo zrobiła się emocjonalna. Owszem, miło było być nauczycielem roku, ale bez przesady - nie można było się aż tak przemęczać, szczególnie, że niektóre dzieciaki zwyczajnie nie były tego warte... ...i właśnie w tym punkcie wyszliśmy do punktu wyjścia jakim był oczywiście Tony. Jake pokręcił głową słysząc nowiny o rzucaniu ogryzkiem w akwarium nieśmiałków oraz o poharatanych twarzach dwóch chłopaków. - Baxter... No tak, jest w Gryffindorze. Same mam z nim problemy. Może to i dobrze, że coś mu się zdało, może będzie mniej mi zawracał głowę swoimi rysunkami cycków... Wyobrażasz to sobie, że na każdej stronie w swoim senniku narysował mi w tamtym roku cycki? - pokręcił głową. - Te dzieciaki są co raz dziwniejsze. Jednak wracając do wyrodnego Krukona... Zupełnie bym się nim nie przejmował. Może warto wlepić mu wreszcie TROLLA bądź OKROPNEGO za zwykłe oszukiwanie na testach oraz sprawdzianach. Swoją drogą, od roku się do tego przymierzam. - stwierdził bez ogródek i na tym zamierzał zakończyć temat Tony’ego, o ile żona nie chciała dodać coś jeszcze do jego słów. Tymczasem Jake dopił herbatę i odesłał pusty kubek na biurko. Jako, że miał wolne ręce poprawił się na swoim fotelu i jakby nigdy nic sięgnął po stópki Nadii. Po ciężkim dniu oraz po całym dniu noszenia obcasów należał się jej masaż. To chyba nie powinno być dla niej żadnym zaskoczeniem, bo co jakiś czas, kiedy razem siedzieli obok siebie na fotelach, Jake nagle opierał jej stópki o swoje kolana i powoli zaczynał je rozmasowywać w swoich dłoniach. Jego umiejętność w masowaniu nieco się polepszyła przez te wszystkie lata. - Nie ma co się martwić ich facjatami... To nie Pożoga, która zostawia trwałe defekty. - chrząknął wymownie.
| |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 9:15 pm | |
| Większość Nauczycieli nie lubiła Baxtera, to nawet Nadia zdążyła zauważyć. Ale słysząc stwierdzenie swojego męża, aż się żachnęła. - No wiesz co? - zapytała oburzona - Może i ma dziką obsesję na punkcie cycków... Swoją drogą nie wiem co ci to przeszkadza, jest tylko chłopakiem z szalejącymi hormonami i masą energii, do tego zboczonym i mało przejmującym się nauką, ale jednak nie wiem czy to dobrze, że ma całą twarz pociętą przez nieśmiałki. Przecież wiesz jakie one mają ostre pazury. Wywróciła oczami. No doprawdy, co ten jej mąż czasami gadał. Gdy Kruczkowa usłyszała cóż Baxter wyczynił, zaczęła tak chichotać, że przez dłuższą chwile nie mogła się opanować. Zaraz jednak odchrząknęła, próbując, chociaż z wierzchu trochę się uspokoić. - A ty co, nagle poczułeś wstręt do piersi? - zapytała, widząc, że Jake nie jest tym pomysłem za bardzo uradowany. - Masz racje. Dzieciaki są coraz dziwniejsze. Aż się boje jaka będzie Clary gdy będzie w jego wieku. - rzuciła, kręcąc głową. Wiele razy próbowała sobie wyobrazić jak będzie wyglądać jej córka, mając 16 lat. Niestety, było to bardzo trudne zadanie. - Hm, wiesz, jeżeli dobrze pamiętam, to ty również oszukiwałeś. - wytknęła mężowi kobieta, uśmiechając się do niego uroczo. - I wiesz, on i tak nie przejmuje się ocenami, nie wiem czy to go ruszy. - dodała po chwili, wzruszając ramionami. Wiele razy młody Shepard już to pokazał. Naszą bohaterkę nieco zaskoczyło, że Jake tak nagle wziął jej stópki. No ale, przecież miał fetysz stóp, nic w tym dziwnego. Westchnęła, czując jego sprawne palce i przymknęła oczy. Chyba tego jej brakowało. - Może masz racje - wymruczała... | |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 9:27 pm | |
| - Wstręt do piersi? - prychnął słysząc słowa Nadii. - Do Twoich nigdy! - ukłonił się w stronę dwóch skarbów swojej żony. Były jedynymi jakie trzymał w swoich rękach i jakoś nie ciągnęło go do tego, aby dotknąć jakieś inne. Zwyczajnie zadowolił się tym, co los mu podarował. Po co wybrzydzać, prawda? W dodatku Nadia stała się nagle kobieca, tak w mgnieniu oka, więc Jake wcale nie mógł narzekać na ich mały rozmiar. Przynajmniej on tak sobie mówił. - Ale do rysunkowych... No cóż... Szczególnie, że te rysunki zatrzymały się na etapie przedszkolnym... Chociaż może to i dobrze, że w swoim senniku rysował mi piersi, a nie tak jak Tony opisywał mi różne pozycje prosto wycięte z Kamasutry... Po tym roczniku stwierdziłem, że już nigdy nie będę kazał uczniom prowadzić senników. Z roku na rok jest gorzej. Nasza szkoła powoli zaczyna przemieniać się w PORNO HOWGART. - westchnął zrezygnowany. - A pomyśleć, że ja byłem prawiczkiem przez tyle lat... Gdzie ten świat zmierza? - całkowicie puścił mimo uwagi to, że Kruczkowa straciła z nim dziewictwo również w nieletnim wieku. Ale kto by się takimi szczegółami przejmował? Liczył się tylko Jake, a właściwie to czego nie zrobił będąc w wieku Tony’ego. - Clary to dziewczyna. Będzie mądra tak jak Ty. - uśmiechnął się szeroko. - Tony jest głupi po mnie. Mówię Ci. - cmoknął głośno. Naprawdę, nie chciał już nic mówić o dzieciach. Po prostu ten temat zaczynał go nieco nużyć i tyle. - Wiesz... Nie chodziło mi o to, że on by się tym przejął. Chodzi mi o to, że my uwolnimy się od jego obecności na lekcjach. Zwyczajnie będziemy mogli go bezceremonialnie wyrzucić za drzwi, bo zwyczajnie nie otrzymał odpowiedniej oceny, aby na naszych lekcjach uczestniczyć. - czy już nie mówiłem, że Jake był po prostu geniuszem jeśli chodziło o takie rzeczy? - Taki psikus. - zachichotał niczym chochlik.
| |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 9:51 pm | |
| - Nigdy? - chciała się upewnić. Sama spojrzała na swoje piersi. W sumie... żeby to zrobić, musiała najpierw rozpiąć wszystkie guziki sukienki, co też bez skrępowania zrobiła, po czym odchyliła materiał i przyjrzała się swoim piersiom. Patrzyła na nie chwile, po czym puściła sukienkę, grzecznie kładąc dłonie na kolanach. Co z tego, że sukienka została rozpięta? - No ja nie wiem... - rzekła, uśmiechając się do niego tajemniczo. Oho, czyżby nasza Kruczkowa miała jakieś zachciewajki? A dlaczego nie... Słysząc co Tony pisał Jake'owi w senniku, Nadia nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu, który zaraz wkradł sie na jej usta. Zboczyło mi ją, boże... - Wiesz... może on chce ci przekazać jakąś wiadomość? - rzuciła blondynka, ponownie uśmiechając się tajemniczo. - Mi na przykład proponował ostatnio, bym pod piersiami zawsze tworzyła sobie mgiełkę antygrawitacyjną, żeby je... no wiesz, unieść. - dodała zaraz i wzruszyła ramionami. Może naprawdę jej syn próbował dać jej dobre rady? Kto wie, może gdy będzie naprawdę zdesperowana, to z nich skorzysta? A jeżeli chodzi o Jake'a, to cóż... jakaś małą cząstka jej, ta najbardziej zbereźna, bardzo, bardzo chciała, żeby jej mąż kiedyś wypróbował którąś z tych pozycji, natomiast cała reszta jej chciała, by jak zawsze był romantyczny. Widocznie ich syn lepiej wiedział co dla nich dobre. - Ty może i byłeś. - mruknęła Była Krukonka, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. - Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o sobie. - dodała zaraz, robiąc wszystko, by nie zacząć chichotać. - Och oczywiście. - rzuciła z ironią, wywracając oczami. - Znając nasze szczęście, będzie jeszcze dziwniejsza niż Tony. A propos Tony'ego... no, może jakąś czątkę tam po tobie ma... - zaraz wystawiła mu koniuszek języka. - Nie wyobrażam sobie lekcji bez mojego syna. - rzuciła, delikatnie poruszając swoją stópką. - To musi być piękne. Ale jednak... wyjdziemy na jeszcze wredniejszych rodziców niż teraz... | |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 10:07 pm | |
| Jake parsknął śmiechem słysząc nowinki o mgiełce antygrawitacyjnej pod piersiami. Doprawdy, Tony miał pomysły! Jake śmiał i śmiał się, aż wreszcie się powstrzymał. W kącikach oczu pojawiły się łzy. - O nie... Po prostu: O NIE! - i znów wybuchnął histerycznym śmiechem. W dodatku Nadia wcale mu nie pomagała, ponieważ miała na sobie rozpięte guziki i zwyczajnie Jake mógł oglądać w pełnej okazałości jej koronkowy (?) stanik. Swoją drogą to sam Shepard świecił golizną, bo miał na sobie czarne, lniane spodnie oraz rozpiętą białą koszulę. To tak, aby przypomnieć państwu całą sytuację. - Czyli on jednak ma przebłyski mojego humoru. Haha! - uniósł jedną rękę, aby zgarnąć łezki kryjące się w kącikach oczu. Naprawdę, ostatnio nie miał żadnego takiego powodu do śmiechu. A tutaj proszę - Tony i jego durne pomysły! - Tak, tak. On zwyczajnie przekazywał mi w tamtym roku, że ukradł moją książkę, którą de facto sama podarowałaś mi na któreś walentynki. - spojrzał nieco wymownie w sufit. No co? Nawet Shepardowie czasami lubili poeksperymentować w sypialni! To, że przez tyle lat eksperymentowali było widać w postaci małej córki... Wiele przecież par jakoś nudzi się ze sobą i nawet nie uprawia seksu po piętnastu latach małżeństwa. A Shepardowie... No cóż, byli nieco inni. Może to i dobrze? - Skoro sobie nie wyobrażasz, to nie marudź. - wytknął jej koniuszek języka. Chyba naprawdę nie uda mu się przerwać ciągnięcia tematu wyrodnego Krukona oraz pozostałej części rodziny... Nie ma co, Jake chyba zwariuje. - A tak w ogóle to czuję się dzisiaj bardzo pominięty. - odparł nagle nadal masując zmęczone i obolałe stópki Nadii. - Dzisiaj nie dostałem nawet buziaka na dzień dobry. Phi. - nie ma co, udał taką obrazę, że trudno było orzec czy jest ona prawdziwa czy udawana. Shepardzie! Ty pieprznięty aktorze! Dlaczego przez tyle lat musisz to robić Nadii, dlaczego?!
| |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 10:35 pm | |
| - To wcale nie jest śmieszne! - sapnęła Nadia. - On mi sugeruje, że mam obwisłe piersi! Nadia Shepard poczuła się urażona. Nikt jej nie będzie wmawiał, że ma obwisłe piersi, szczególnie jej syn! A może...? Czym prędzej ponownie odchyliła materiał, by przyjrzeć się swoim dwóm skarbom. Pomimo, że były w koronkowym staniku, nie wyglądały na obwisłe! A pamiętajmy, że Kruczkowa jest już po trzydziestce i dwóch ciążach! To się nazywa szczęście! Ba, dzięki wielu kremom udało jej się nawet uniknąć rozstępów, z czego była niezmiernie dumna. Ale wróćmy może do tego, co się działo między tymi dwoma. Nadia ponownie opuściła dłonie, kładąc je na kolanach. Już dawno wyzbyła się wstydu przed swoim mężem. - Tak, uwierz, w tym przypadku jesteście bardzo podobni. - powiedziała. Jake przypomniał jej, jaki prezent mu zrobiła. Kobieta tylko niewinnie wzruszyła ramionami, odchrząknęła i przez chwile spoglądała sufit, próbując udawać niewinną. - Może ja też próbuje ci coś powiedzieć. - zasugerowała, poruszając delikatnie brwiami. Skoro już zeszliśmy na tory Kamasutry, to dlaczego by nie. - A Tony musi się uczyć od najlepszych... Swoją drogą... on chyba przegrzebał nam już wszystkie szafki, jakie tylko posiadamy w domu. Nadia to się naprawdę dziwiła, że Jake jeszcze nie zwariował w tej rodzinie. Słysząc obrażony ton głosu chłopaka, Kruczkowa cmoknęła cicho i westchnęła. No tak, jak mogła o tym zapomnieć, przecież to był stały element ich codzienności! Zaraz zabrała swoje stópki, wstała i powoli podeszła do męża, prezentując mu jeden ze swoich najładniejszych uśmiechów. Najpierw popatrzyła mu w oczy, następnie wzrokiem zjechała na jego klatkę piersiową, która pyszniła się spod rozpiętej koszuli. Podeszła jeszcze bliżej, po czym bezceremonialnie usiadła mu okrakiem na kolanach. A skoro miała sukienkę, jej mąż mógł przez chwilę zobaczyć, że ma również koronkowe figi - w komplecie do stanika. Zaraz zaplotła mu dłonie na szyi i patrząc głęboko w oczy powoli zbliżyła swoją twarz do jego twarzy. Ich wargi się spotkały, a Kruczkowa, włączając odrobinę swojej inwencji, zaraz je rozchyliła, racząc mężczyznę delikatnym pocałunkiem. - Czy już się nie gniewasz? - zapytała niewinnie. - A jeśli nadal się gniewasz, to co mam zrobić, żebyś przestał? | |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 10:50 pm | |
| Jake to po prostu uwielbiał. Wystarczyła mała sugestia i proszę... Kruczkowa już przychodziła do niego, aby przeprosić go za czekanie. Obdarzyła go delikatnym pocałunkiem, może aż za bardzo delikatnym... Ale Jake miał za to zupełnie inne atrakcje - chociażby w postaci widoku koronkowych fig żony oraz stanika. Nic w tym dziwnego, że nasz facet od fetyszu stóp zażyczył sobie nieco większego pakietu na widzenie takich rzeczy. - Może nadal się gniewam... Ale tylko troszkę. - uśmiechnął się jak chochlik. Oj tak, tą minę nauczył się robić dość niedawno, ale jakże była ona odpowiednia na Jake’owej twarzy! W końcu mężczyzna był naprawdę takim chochlikiem, który psocił... Bynajmniej psocił on w dobrej mierze oraz mając dobre intencje. - A to wszystko dlatego, ponieważ zaczęłaś mi sama sugerować podczas rozmowy, że... No właśnie. - wyszeptał jej prosto do uszka. Powstrzymać się nie mógł, aby koniuszek języka przejechać po jej płatku. I tutaj właśnie zaczynała się magia. Jake chyba kochał Nadię o wiele mocniej niż te dwadzieścia lat temu. Uczucie zamiast starzeć, zaczynało się bardziej rozwijać przez lata. Nie ma co, takie rzeczy się chwaliło i były godne podziwu oraz naśladowania. - A ja nie lubię jak ktoś mu sugeruje, że zaniedbuję swoją ukochaną z żon... którą mam tylko jedną. - powiedział nieco przewrotnie. Do sypialni jakoś za bardzo się nie śpieszyło, bo w końcu ile można było robić to w sypialni? Jake jednak wysunął nieco swoją rękę, aby chwycić za różdżkę. Musiał upewnić się czy zamek w drzwiach jest zamknięty. Jakoś nie chciał, aby nagle do gabinetu wpadł chociażby Tony... Tego by jeszcze brakowało! Powracając jednak do naszej akcji - Jake jak tylko zamknął drzwi wyrzucił swoją różdżkę za siebie. Magiczny patyczek potoczył się po podłodze. Wróżbicie się on już teraz w zupełności nie przyda. - A zacznę od tego, aby sprawnym okiem sprawdzić czy nasz syn pierniczy głupoty czy naprawdę jest coś nie tak z Twoim biustem. - ot, znalazł się szybki Jake do ściągania sukienek żonom z ramion. Musiał jednak jakoś pozbyć się materiału, aby móc przyjrzeć się dwóm skarbom Nadii, prawda? Co prawda były one ubrane w koronkowy stanik, ale koronka to koronka... Tego nie oszukasz. - Ja tam nie widzę, aby były jakkolwiek obwisłe. - stwierdził tonem znawcy przyglądając się im naprawdę uważnie.
| |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 11:15 pm | |
| Jake to jednak naprawdę lubił Nadię wprowadzać w maliny... To chyba była jego specjalność. Słysząc, że jeszcze troszeczkę się gniewa, Nadia tylko westchnęła cicho, wywracając oczami. - A ja bardzo nie lubię gdy się gniewasz - powiedziała, patrząc jak uśmiecha się do niej tak... chochlikowato. Trzeba było przyznać, że całkiem mu to wychodziło. Kto wie, może nawet to polubi? Następne zdanie dokończył tylko "no właśnie". Odpłacając mu za uśmiech, Kruczkowa ponownie wygięła wargi w delikatnym, jednoznacznym uśmiechu. - No co ja ci mogę takiego sugerować, co? - zapytała niewinnie. O tak, teraz pozostało jej tylko zgrywanie niewinnej, w końcu czasy "czystości" już dawno się skończyły. Nadia chwilę powierciła się u niego na kolanach, ale pozycji nie zmieniła. Za bardzo jej się to podobało. Przygryzła delikatnie dolną wargę, czując jego język na swoim uchu. W miejscu, które było bardzo czułe na tego typu pieszczoty, bo chyba możemy już to nazwać pieszczotami, prawda? Westchnęła cichutko. - O tak, czuje się bardzo zaniedbana. - zamruczała. - Chyba powinieneś coś z tym zrobić, prawda? - dodała, ponownie obdarzając go swoim niewinnym i lekko przewrotnym uśmiechem. Jak ona to lubiła! Gdy jej mąż zaczął zmagać się z zamkiem, dziewczyna opuściła dłonie i przyglądała się tylko temu. Wtedy zdała sobie sprawę, że jej różdżka leży na biurku. W takim razie... o nie, zwinęła Baxterowi różdżkę po przygodzie z Nieśmiałkami. Jak inaczej wytłumaczyć to, że pomagała sobie czarami gdy wnosiła swoje rzeczy do gabinetu? I pomyśleć, że jeszcze przed chwilą była taka zdołowana... Słysząc następne słowa swojego męża, Nadia zachichotała cicho, ale nie broniła się przed tym, żeby Shepard zsunął z niej sukienkę... przynajmniej trochę, by zobaczyć jej piersi w staniku. Zarumieniła się delikatnie słysząc komplement z ust mężczyzny. Jednak nie do końca o to jej chodziło. Cmoknęła i wskazała palcem na swoje piersi. - To, to jest nic. - rzekła. - W staniku one mnie nie martwią, coś innego mnie denerwuje... Mówiąc to, wygięła ręce do tyłu, by dosięgnąć zapięcia. Przez chwile się z nim męczyła, ale w końcu ustąpił, a materiał zsunął jej się z ramion, pokazując jej piersi w całej okazałości, nie skrępowane niczym. - Teraz możesz oceniać. - stwierdziła. No proszę! Kto by pomyślał, że tak bardzo pozbędzie się wstydu? No ale przecież to był jej mąż, on miał prawo, wręcz należało mu się, by od czasu do czasu ujrzeć coś takiego. | |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 11:29 pm | |
| Zapewne te parę lat temu nasz Shepard by się zarumienił i mamrotałby pod nosem coś pod tytułem ‘cycki’, ale teraz? Pełna powaga proszę państwa, pełna powaga! Siedział spokojnie zaciskając swoje ręce na biodrach kobiety przyglądając co teraz ona zrobi. Jakoś nie zaskoczyła go tym, kiedy ściągnęła koronkowy stanik. Teraz Jake naprawdę mógł przybierać te swoje wielce myślące miny, aby zacząć oceniać stan biustu swojej ukochanej. Na czole pojawiły się zmarszczki, a sam zainteresowany piersiami uniósł jedną brew do góry. - Ja naprawdę nie widzę, aby gdziekolwiek były jakieś obwisłe... To wiadomo, że grawitacja robi swoje, ale dla mnie przecież też jest bezlitosna. - stwierdził delikatnie chichocząc. - Nie. Twoje piersi są jak najbardziej w porządku. Gdybym nie wiedział, że to są piersi mojej żony, to stwierdziłbym, że ktoś chyba mi je podmienił na biust jakiejś nastolatki... Chociaż szczerze mówiąc jako nastolatka wcale nie miałaś ich takich... no... krągłych... - przekręcił śmiesznie swoją główkę. - Werdykt ostateczny: Twoje piersi są wystarczające, w dodatku są ładne, krągłe i pozbawione jakichkolwiek rozstępów. W żadnym wypadku nie są obwisłe. Jeśli ktoś tak będzie gadał, to następnym razem wyczaruję woła prosto na jego łeb. - stwierdził Jake bez ogródek. Zakończył swój wywód na temat piersi Nadii. Miał nadzieję, że żona nie da mu w łeb za stwierdzenie, że jako nastolatka za bardzo nie miała fajnych piersi... Może nie to miał na myśli, ale niestety to tak zabrzmiało. Aby jednak Kruczkowa nie dała Jake’owi w łeb, Jakuś stwierdził, że fotel jest dla nich złym miejscem. - Może się wykąpiemy? - spojrzał wymownie na jej nagie piersi. Skoro żona się rozbierała, głupio byłoby odrzucić taką propozycję, prawda? To co, że zbliżała się pełnia? Nie ma jak to dziki seks z przegryzaniem partnera lub partnerki! Uł jeah! - Dawno tego nie robiliśmy razem... - w sumie to jakby Jake spojrzałby wstecz to zazwyczaj lądowali klasycznie w łóżku. I to na dodatek wtedy, kiedy oboje byli czymś wielce podekscytowani, a nie tak o bez zapowiedzi ani okazji.
| |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Wto Sie 21, 2012 11:47 pm | |
| Nadia wręcz wyprostowała się, jakby miała zaraz stanąć na baczność, by pokazać swój biust z jak najlepszych stron. Patrzyła na niego z wyczekiwaniem, a przez chwile naprawdę miała dziką ochotę, żeby nimi zatrząść. Dziwne... dziwne... Słysząc, ze dla niego również jest bezlitosna, przygryzła wargę. - Napraaaawdę? -zapytała niewinnie, przeciągając samogłoski. - Pokaż! - zażądała niemal. No co, skoro Jake'owi można było oglądać jej nagie piersi, ona w zamian też chce popatrzeć na jego męskość! A co, nie ma nic za darmo! Na następne słowa, usłyszane od Jake'a, uśmiechnęła się tylko szeroko, a na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec, tak nieodłączny element naszej Nadii. Pokiwała głową uradowana. - Dziękuję bardzo, to mnie podniosło na duchu. - powiedziała. - Jak spotkam Tony'ego, to mu powiem, że uważasz inaczej. I ty też możesz mu to powiedzieć. No musiała, po prostu musiała udowodnić synowi, że jak na swój wiek ma naprawdę ładne i zadbane piersi. A przecież nie będzie mu ich pokazywać! Jednak słysząc o tym, że w młodości były mniej krągłe... - Nie wiem czy to był komplement, Jake. - stwierdziła. Skoro teraz są bardziej okrągłe, to chyba lepiej, prawda? A więc potraktuje to jako komplement! Na propozycje męża zareagowała bardzo entuzjastycznie. Wstała więc z jego kolan, po czym odeszła trzy kroki by i on mógł to zrobić. A żeby sukienka nie ciągała się za nią, Nadia postanowiła całkowicie jej się pozbyć. Stała więc teraz w samych koronkowych figach. Jak zwykle nie fair, ona była już prawie naga, a Jake całkowicie ubrany. Czekając aż jej mąż wstanie, była Krukonka prawie bezwiednie przejechała palcem po bliźnie jaką zrobiły jej wilcze pazury, która przebiegała między jedną piersią a drugą - niemiłą pamiątką z dzieciństwa. Jednak dawno przestała się tym przejmować, to, jak i ślady zębów na ramieniu było częścią jej - tak jak tatuaż na Shepardowych żebrach. Kobieta plotła ręce na piersi, czekając na ruch chłopaka. | |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Sro Sie 22, 2012 12:01 am | |
| - Pokazywałem jak byłem mały, o! - zaśmiał się słysząc błagalny ton Nadii. Jakoś nie chciało mu się wstawać z fotela i ściągać swoich spodni, w których w sumie zazwyczaj spał, bo były bardzo wygodne. - W porządku. A teraz nie wspominajmy o nim. Chyba, że chcesz, abym pomyślał, że w głowie Ci trzecie dziecko. - sam Jake aż zadrżał w duchu z przerażenia. Trójki by nie przetrwał. Nic w tym dziwnego! Przecież szesnaście lat dzieliło Tony’ego i Clary. A to tylko z powodu Jake’a, który trochę marudził przy założeniu nieco większej rodziny. Kiedy tylko pojawił się na świecie ten mały rozrabiaka, Jake jakoś zmienił swoje zdanie co do dużej rodziny. Chyba zresztą każdy by zmienił. Wróćmy jednak do naszej akcji! - To był oczywiście komplement oraz skromne zauważenie, że wszystko zmieniło się w Tobie na lepsze. Oczywiście wtedy także mi się podobało, nie mogę mówić, że nie. Ale przecież wiesz o mojej teorii, że moje uwielbienie Ciebie, a tym bardziej Twoich stóp rośnie z roku na rok, prawda? - wydął śmiesznie ustka, a niebieskie oczy mówiły tylko jedno : no chyba o tym nie zapomniałaś. Dobrze się stało, że Nadia tak od razu zgodziła się na tą kąpiel. Być może Jake dzisiaj brał już prysznic, ale to był prysznic. Kąpiel to była zupełnie inna para kaloszy, dlatego trzeba było traktować ją zupełnie inaczej. Ruszył za żoną jak tylko wstała z jego kolan po drodze gubiąc swoją koszulę. Na lewym żebrze oczywiście miał swój tatuaż. Może nie był on już dla niego aż tak ważny jak kiedyś, ale i tak nadal stanowił pewną piękną symbolikę, o której opowiadał Nadii kilkanaście lat temu. - I co tam stoisz? - wytknął jej koniuszek języka podchodząc do kobiety. W jednej chwili złapał ją niczym pannę młodą i wprowadził do łazienki. Bardzo często nasz bohater nieco narzekał na tą przedziwną wannę, z którą przyszło im się zmagać, ale i tak nowo odremontowane gabinety były o wiele lepsze i miały o wiele wyższy standard od dawnych. Tamta klaustrofobiczna łazienka... To był po prostu horror. - Kąpiel, prysznic? Co wybierasz? - zapytał nadal nie wypuszczając ją z ramion. Wybór chyba był naprawdę trudny, a szczególnie patrząc na wspaniałą wystawę przeróżnych specyfików do kąpieli.
| |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Sro Sie 22, 2012 12:20 am | |
| Nadia cmoknęła niezadowolona. - Podobno jesteś wiecznym chłopcem. - przypomniała mu zaraz. - A chłopcy są zwykle mali, prawda? Nie masz wyjścia, musisz pokazać! Jak ona lubiła się z droczyć. Naprawdę, przez Jake'a nabrała wielu cech, o których nigdy wcześniej nie marzyła nawet. Między innymi urosła w niej wredność, której nigdy przedtem nie miała. Zaraz wytknęła mu koniuszek języka. Z dziewczyną z Rvenclawu nie wygrasz chłopie! Sama Nadia również zadrżała na wieść o trzecim dziecku. Nie to, żeby nie kochała swoich, dzieci, broń boże! Ale już sama myśl o tym, że przez następne dziewięć miesięcy znów będzie jej pęczniał brzuch, a potem przy porodzie będą ją rozcinać... trzeci raz (ponieważ nie chciała nawet słyszeć o cesarce i późniejszych bliznach) sprawiała, że dziewczyna dostawała gęsiej skórki. Ale ona naprawdę kochała dzieci... - No, no. - mruknęła, jakby mówiła "ja mam nadzieję". - Już się nie kompromituj. Tak jak mówiłam, kochała się z nim drażnić! - A tak jakoś... lubię stać... - przez chwilę czuła dziwną potrzebę do nawiązania do słowa "stać" w nieco innym kontekście, ale zaraz jej przeszło. No już nie róbmy z niej taka wredotę! Przecież Nadia jest naprawdę niewinną i grzeczną osóbką. Zaraz znalazła sie w górze, więc pisnęła cicho i natychmiast oplotła szyję swojego męża ramionami, żeby znów wyglądali jak para młoda. Półnaga... para młoda. Gdy on szedł z nią do łazienki, ona wtuliła się w jego nagą klatkę piersiową. Naprawdę uwielbiała jego klatkę piersiową. = Kąpiel - zadecydowała, bo jak sadziła, jest o wiele bardziej romantyczniejsza niż prysznic, chociaż... - Chociaż pod prysznicem jest ciekawiej. - zmieniła zaraz zdanie. - Prysznic! | |
| | | Jake Shepard Opiekun Domu
Liczba postów : 174 Join date : 22/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Sro Sie 22, 2012 12:38 am | |
| - Kobiety... - mruknął Jake słysząc jak kobieta jego żona co chwilę zmienia zdanie. Kąpiel, prysznic, kąpiel, prysznic. Naprawdę... I dać kobiecie wybór! Trzeba było od razu decydować za nią samą, a nie pytać się ją o zdanie! Zaraz pewnie, kiedy wszystko do prysznica przygotuje, ona zmieni zdanie... Ale nie, wcale a wcale nasz Jake nie narzekał. - Skoro prysznic... - odstawił ją lekko na ziemię. No cóż, miał na sobie jeszcze spodenki. Rozwiązał je i szybkim ruchem zrzucił. Wrzucił je prosto do kubła z brudną bielizną. Po tylu latach przynajmniej to się nauczył - celne rzucanie do brudownika. Nie przejmując się niczym (bo czym przepraszam Was bardzo?!) ściągnął swoje bokserki. Teraz Jake stał przed żoną tak jak go natura stworzyła. Niestety, nie miał racji co do grawitacji, ponieważ prezentacja piersi bez stanika nieco wpłynęła na jego drugą różdżkę, więc nie opadała smętnie jak zazwyczaj, kiedy Jake się nie podniecał. Ciekawe jest to, że piszę to bez jakichkolwiek rumieńców na twarzy i uznaję to zupełnie za coś normalnego. Naprawdę - chyba mam dzisiaj wielki dzień na Jake’a. Udało mi się go na nowo odżywić w swojej wyobraźni. Dość jednak moich prywatnych przemyśleń o Jake’u! Nasz bohater uśmiechnął się szworko. - Cóż... Chyba jednak nie miałem całkowitej racji jeśli chodziło o tą grawitację, która powinna również ukarać mnie. - uśmiechnął się delikatnie mając nadzieję, że Nadia mu wybaczy tamte słowa. Z jego męskością wcale nie było tak źle. Warto wspomnieć, że nasz Jake był tam wielkim czyścioszkiem i nie miał tam ani jednego włoska. Uważał, że owłosienie w okolicach drugiej różdżki jest: po pierwsze niehigieniczne, a po drugie obrzydliwe. - Dzisiaj polecam... - podszedł do półki z różnymi pachnidłami i wyciągnął z niej dość ładnie wyglądający flakonik. W środku znajdował się czerwony płyn. Jake podniósł wieczko i powąchał. - Mmm, truskawki. Dzisiaj polecam truskawkową radość. - wyciągnął dłoń w stronę Nadii jakby zapraszał ją do tańca. - Madame...
| |
| | | Nadia Shepard Profesor
Liczba postów : 272 Join date : 21/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 121 Sro Sie 22, 2012 1:00 am | |
| Kobieta zmienną jest, jak to kiedyś jej ukochana imienniczka przez którą posiadała nienormalnego syna miała w podpisie, głupi, kto jej ufa, że tak zacytuję. I to naprawdę byłoby w stylu Kruczkowej, gdyby nagle teraz się rozmyśliła. Ta zaś tylko wzruszyła ramionami, nie chcąc tego jakoś głupkowato tłumaczyć, bo i po co? Nadia stanęła na ziemi pewnie, zaplatając z przodu dłonie. Skoro, jak zwykle, Jake zajął się wszystkim, to co innego jej pozostało, prócz obserwacji? Kołysząc sie delikatnie w przód i w tył (następna pozostałość z młodości?) Nadia patrzyła co też jej mąż kombinuje. A co Jake postanowił zrobić? Rozebrać się do naga. Ledwo Kruczkowy rumieniec zniknął, zaraz pojawił się ponownie, widząc jego męskość w całej okazałości. Przez te naście lat, Nadia była pewna, że do tego przywyknie, jednak z każdym dniem okazywało się, że jednak tak nie jest. Chyba już do końca życia będzie miała rumieńce na policzkach, gdy tylko zobaczy Shepardową męskość. Nadia uśmiechnęła się szeroko, jakby właśnie zobaczyła wymarzony prezent, na który czekała. Chociaż w sumie... czekała na niego. Przekrzywiła delikatnie głowę, przyglądając się jej z każdej strony. - Nie chce nic mówić, ale w tym przypadku - rzuciła, wyraźnie akcentując słowo "tym", przy okazji patrząc na jego drugą różdżkę - Ja i moje piersi czujemy się pokrzywdzone. Jawna niesprawiedliwość! Nawet penis jej męża przeczył prawom grawitacji! Skoro Jake się już rozebrał, należałoby pójść w jego ślady. Więc Nadia czym prędzej ściągnęła z siebie swoje koronkowe figi, stając przed swoim mężem całkowicie nago. I pamiętajmy, że w jednej przynajmniej kwestii się zgadzali - na dole nie powinno być żadnych włosów! Tak i było u Nadii. - Uuuu, truskawki. - zamruczała Kruczkowa, jednoznacznie się uśmiechając. Zapowiadała się naprawdę ciekawa noc. Czym prędzej chwyciła dłoń ukochanego, ściskając ją mocno - to on prowadzi ten taniec. A jej rumieńce nadal nie znikały.
| |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gabinet nr 121 | |
| |
| | | | Gabinet nr 121 | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |