|
| Klasa 3C | |
|
+5Marcin Wroński Cristina Reed Benedict Lamiz Elizabeth Hall Mistrz Gry 9 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Mistrz Gry Admin
Liczba postów : 240 Join date : 13/07/2012
| Temat: Klasa 3C Pon Lip 30, 2012 6:34 pm | |
| First topic message reminder :Klasa zaopatrzona jest w cztery rzędy pojedynczych ławek. W każdym rzędzie stoi po pięć ławek z wygodnym krzesłem. Między dwoma środkowymi rzędami ustawione jest biurko profesorskie. Cała frontowa ściana pokryta jest masywnymi regałami zapełnionymi po brzegi różnymi woluminami. W kącie klasy stoi czarny kredensik, w którym non stop coś chrobocze. Ściany pokryte są płótnami przedstawiającymi różne niebezpieczne magiczne stworzenia bądź też skutki czarnomagicznych zaklęć. | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 7:24 pm | |
| Krysia miała dziś przecudowny humor. Lato było w pełni, więc Reedówna latała wszędzie w szortach i kawałku szmaty nazywanym bluzką. W dodatku dzisiaj zabrała swojej "ulubionej" wspólokatorce czarny kapelusz z wieeelkim rondem, które nie ustępowało tiarom, oprócz tego, że było no... jakby to powiedzieć, kiedy jest się modowym dyletantem... takie falujące, o! No i równie falująca Reedówna latała cały dzień, bo wręcz się doczekać nie mogła popołudniowej lekcji. - Chodź, leniu śmierdzący! - krzyknęła radośnie, dostrzegając kulącego się na parapecie na drugim piętrze Baxtera, który do pasa wystawał przez okno, jakby dzięki temu przechodzący nauczyciel miał nie zobaczyć, że Gryfon najzwyczajniej w świecie raczy się najokropniejszym nałogiem na świecie. To powiedziała Reedówna, która pali jak smok. Dokładnie Smaug. Bo mam zdecydowanie fazę Hobbitową, trudno, żebym nie miała, skoro wreszcie udało mi się pójść do kina. No i nasza kochana Reedówna złapała Bena za tyłek (no dobra, położyła ręce na jego biodrach, bo wbrew pozorom faceci też je posiadają) i pociągnęła. Jakoś tak się stało, że wylądowali na ziemi, bo kolejny raz okazało się, że Cristina miała więcej siły, niż mogło się wydawać. No a skoro Baxowi nie dali dopalić do końca, a Criss jęczała mu nad uchem (to znaczy śpiewała "Chodź na lekcję, chodź! Marcinowi do-kop!"), biedny Królik nie miał wyboru i za swoją psią do klasy opeceemu wejść musiał. A w rzeczonej klasie Cristina zobaczyła Marcina wyłożonego na kanapie więc, obdarzając go wcześniej ogromnym i równie szczerym uśmiechem, wskoczyła obok niego, zrobiła mu palcem na nosie *bop* i usiadła w pierwszej ławce. I w tym wypadku "w pierwszej ławce" znaczyło dosłownie NA ławce. | |
| | | Alex Mitterrand Klasa VI
Liczba postów : 45 Join date : 20/09/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 7:32 pm | |
| Wszedł do klasy nonszalanckim krokiem i spojrzał na profesora Wrońskiego. W pomieszczeniu była już Cristina, ale z tym gryfonem, który w mniemaniu Alexa potrafił wymówić tylko jedno słowo, które wypełniało jego umysł i czyniło przez to dla Mitterranda okropnie nieatrakcyjną osobowością. Tym słowem było oczywiście powtarzane jak mantra: cycki. Prychnął, ale skłonił przed Cristiną głowę, kiedy ją mijał. - Dzień dobry, psorze. W końcu opanowałem to podpalające. Skubane jest podchwytliwe, a niby takie proste! Rzucił nim zasiadł w pierwszej ławce środkowego rzędu i wyciągnął podręcznik. Pergaminu, ani pióra, ani tuszu nadal nie miał. Nie mógł zmyślić niczego na prędce, bo byłoby to kłamstwo, czyli coś czego najbardziej na świecie się brzydził. Pozostawało mieć nadzieję, że Wroński postanowi zrobić lekcję w 90% praktyczną, bo 10% będzie w stanie zapamiętać bez robienia idiotycznych notatek, które tak czy inaczej zgubi, potarga, albo zapomni kupić chusteczek do nosa, a akurat ta rzecz będzie pod ręką. Bo po co komu notatki, skoro już wkrótce będzie po wszystkich egzaminach, a on sam do tych papierów nigdy więcej nie spojrzy? Z kieszeni wyciągnął różdżkę i położył ją na blacie przed sobą. Odwrócił się do Cristiny. - Reed, widziałaś, że z zielarstwa dostaliśmy Powyżej? Zaśmiał się, bo zaraz po lekcji podzielił się swoimi wypisanymi na kartce idiotyzmami. Nie umiał zielarstwa za grosz, ale to mu się udało.
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 7:41 pm | |
| Marcin uśmiechnął się znad książki widząc wchodzącą Krysię, która ciągnęła za sobą Królika. Bardzo dobrze! Im więcej ludzi, tym lepiej! Zresztą… dzisiaj Marcin miał przeprowadzić egzamin… Chociaż sam nie wiedział co na nim zostanie przewidziane. Po prostu Wroński się nie przygotował. Zatrzasnął książkę, z której się uczył i odłożył ją na dość pokaźny stosik piętrzący się tuż przy biurku (gdyby stał na biurku to by był o wiele za duży i Marcin mógłby dostać kompleksów, kiedy chciałby wstać ze swojej kanapy, w końcu był dość niskim facetem). Od dawna bibliotekarka ścigała go za to, że przetrzymuje wiele książek. Wreszcie będzie musiał się tam udać, aby oddać ten cały stuff i wypożyczyć następne. - Witam, witam hobaczki! – Uśmiechnął się praktycznie patrząc tylko na Krysię. Musiał przyznać, że podobała mu się w krótkich włosach, nie miał nic jej nic do zarzucenia. Zresztą… Krysia była naprawdę ładna. Przegryzł nerwowo swoją dolną wargę i skupił swój wzrok w niewiadomym punkcie, gdzieś ponad głowami swoich uczniów. - Dzisiaj mamy phzephowadzić egzamin sphawdzający waszą wiedzę… albo niewiedzę… - Przerwał na chwilę, ponieważ nie bardzo wiedział co ma mówić. - Ale szczehrze mówiąc jeszcze nie wiem w jakiej fohmie się on odbędzie. Nawet nie wiem jakie będą pytania. – Jego wzrok padł na pustą ławkę, w której zazwyczaj ukrywał się Anthony Shepard. Szkoda, że nie ma tego dupka. On by wiedział wszystko. Marcin uśmiechnął się pod nosem. - Może po phostu pohozdaję Wam oceny na chybił – thafił? Kto to sphawdzi? I tak jestem wicedyhektorem… - Wzruszył ramionami. Dobra, koniec gadek – szmatek, które były po prostu nie na miejscu. W dodatku były bardzo nieprofesjonalne. Marcin wstał ze swojej kanapy, machnął różdżką, aby powróciła do swojej poprzedniej formy. - Bahdzo cieszę się, panie Mittehhand, że odwahżył się Pan bawić z ogniem. To bahdzo trhudna sztuka, szczególnie na początku. Gdy jednak się opanuje nawet najłatwiejsze zaklęcie i poczuje się bakcyla… Wtedy będzie Pan zdolny do czegoś więcej. Ogień to bardzo phrzydatny element, nawet w walce. Niestety, trhzeba obchodzić się z nim bahdzo osthohżnie, poniewahż mohżna się popahrzyć. – Wyraźnie pił tutaj do historii swojej matki. Założył ręce za siebie i podszedł do okna. Spojrzał przez szybę, widok chyba go nie ucieszył, bo otworzył okno i się przez nie wychylił. Ciepły wietrzyk popieścił jego głowę. Tak, było już dobrze. Powrócił wreszcie do klasy. Uśmiechnął się do zebranych, jak to miał w zwyczaju i przysiadł na biurku. - Powiedzcie mi… Czego właściwie ode mnie oczekujecie? Czego chcielibyście się nauczyć zanim wyjedziecie na wakacje? Zazwyczaj nauczyciele nahrzucają Wam matehiał, ale właściwie nie chcę być taki jak oni.
Koniec treningu.
| |
| | | Marie Collinstone Klasa VI
Liczba postów : 23 Join date : 10/12/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 7:57 pm | |
| To aż dziwne, że Marie w ogóle przypomniała sobie o lekcji. Siedziała przed szkołą z pergaminem, zapisując opowiadanie, które dopiero co przyszło jej do głowy. W jakiś niezwykły sposób udało jej się zapomnieć, że znajduje się w szkole. Gdy w pewnym momencie coś ją tknęło, zatrzymała trzymającą pióro dłoń i usilnie próbowała sobie przypomnieć, co miała zrobić. Chwilę później już jej nie było. Wpadła do dormitorium, chwyciła swoje rzeczy, a po chwili gnała już szkolnym korytarzem, głośno stukając wysokimi obcasami. Drzwi do sali otworzyły się gwałtownie, a w środku ukazała się rozwichrzona ruda czupryna. - Dobry. - rzuciła zdyszana Puchonka, obdarzając nauczyciela promiennym uśmiechem. Nawet nie spojrzała na pozostałych uczniów, tylko usiadła w wolnej ławce, rzucając na blat podręcznik, pergamin, pióro i kałamarz. Spod niedbale narzuconej szaty wystawała różdżka. Marie miała nadzieję, że nie ominęło jej nic ważnego. | |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 8:09 pm | |
| Reedówna usadowiła się na ławce, ba! nawet zdjęła kapelusz (bo coś jej migotało w prawym przedsionku, że się chyba wewnątrz pomieszczeń zdejmuje nakrycia głowy) i czekała na początek lekcji, co jakiś czas kopiąc Baxtera, bo mogła. Odwróciła się w stronę wejścia, kiedy drzwi się otworzyły, a w oczach pojawił się błysk, kiedy dojrzała Alexa. Nadal pamiętała ostatnie zielarstwo i niewątpliwy ubaw, który chłopak jej zapewnił. Machnęła kapeluszem, parodiując ukłon w odpowiedzi na ten Ślizgona - choć, o dziwo, w tym przypadku parodia nie miała mieć w sobie nic z drwiny. Ot, po prostu. Bo to przecież była Cristina Ly Reed. Ona musiała zrobić coś niekoniecznie serio. - Widziałam - parsknęła śmiechem, przesuwając się w stronę prawego brzegu, by znaleźć się bliżej ławki Alexa. - Wood musiała być serio znudzona, skoro oceniła na pe moją pracę, w której pisałam coś o czarnych oczach diabelskich sideł, ewentualnie czerwonych, kiedy odbija się w nich ogień piekielny... - Machnęła ręką, jakby chcąc powiedzieć: nie pytaj. Odpierdalało mi, jak zwykle. Bo i to nie było niczym szczególnym, jeśli chodziło o pannę Reed. Właściwie, coraz mniej rzeczy w jej wykonaniu mogło zaskoczyć. Westchnęła odruchowo. Wyglądało na to, że przekroczyła pewną linię, albo ten przysłowiowy Rubikon, chociaż nigdy nie potrafiła ułożyć kostki rubika - wiecie, trzeba było poświęcić na to zbyt wiele czasu, a Cristinie wiecznie się gdzieś śpieszyło. Chyba tylko ujawnienie jej związku z Jensem mogło kogokolwiek zaskoczyć, chociaż... Nie. Od kiedy Kinghsley został dyrektorem, ten fakt stracił posmak czegoś zakazanego. To znaczy... Nie, nie zrozumcie jej źle. Nie chodziło o to, że była z Jensem tylko dlatego, że to było coś, czego nie powinna robić. Owszem, to zdecydowanie podnosiło atrakcyjność pana profesora o paręnaście stopni, ale nie było jedynym argumentem. Westchnęła kolejny raz, kiedy z odruchowych rozmyślań wyrwał ją głos Marcina. Wyszczerzyła się od ucha do ucha, słysząc jego powitanie. - Jakie robaczki? Świętojańskie czy może raczej glisty ludzkie? - zainteresowała się zwyczajowo niewinnym tonem, zaraz jednak zamknęła się, coby dać Marcinowi prowadzić lekcję. Odruchowo przewróciła oczami na wiadomość o egzaminach, jednak kolejne słowa nauczyciela zaraz przywróciły uśmiech na twarz Reedówny. Przygryzła wargę, zastanawiając się, czego ona chciałaby od Wrońskiego się dowiedzieć. - Jak się piecze muffinki? - rzuciła pierwszą głupotą, która jej wpadła do głowy. - Albo czegoś ekstra. No wiesz, żeby nakopać dupsko temu kolejnemu kretynowi, któremu znowu poprzewracało się w głowie i myśli, że może wyczyścić świat ze szlamu. Serio, nie ogarniam gościa. Dlaczego żaden z Wielkich-blablabla-Lordów nie pomyślał o tym, żeby ulepszyć Aquamenti albo Chłoszczyść, skoro tak przeszkadzał im brud? - Nie ma to jak rozkminy niepoważnej Cristiny. Bierzcie i jedzcie, póki gorące! | |
| | | Alex Mitterrand Klasa VI
Liczba postów : 45 Join date : 20/09/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 8:37 pm | |
| Zaśmiał sie ze słów Criss, ale nie skomentował nic więcej, tylko znów obrócił się przodem do swojej ławki, w którą tylko raz zabębnił palcami. - Egzamin... Jęknął cicho pod nosem. Zupełnie zapomniał, że egzamin z OPCM'u jest dzisiaj. Nie wiedzieć czemu żył świętym przekonaniem, że ma jeszcze tydzień, żeby przygotować się do pięknego Wybitnego na koniec roku z tego przedmiotu, ale teraz obawiał się o swoją zgrabną dupę, bo właśnie poczuł, że ktoś rzucił na nią Incendio. I tym kimś był nikt inny jak Marcin Wroński. Damn you, Wroński. - Właśnie. Władza to potęga panie psorze. Kto dba o oceny, które nie są SUM'ami i OWTM'ami? Z góry na dół walnąć wybitny i nikt nie będzie poszkodowany. Uśmiechnął się zdając sobie sprawę z tego jak kiepski żart właśnie zarzucił, ale trzeba było próbować wszystkiego, skoro nie znało się Aquamenti. - Chciałbym wiedzieć jakie pan psor ma zdanie na temat tego całego Saligiusa. Dodał po Cristinie. Może gazety nie pisały o jego mugolskich antypatiach, ale plotki rozchodziły się szybko. Szczególnie, że Hogmseade było niedaleko. Alexander, mimo, że był wężem, uważał to za głupotę. Nigdy nie widział nic złego w mugolakach, pomimo przynależności do starego rodu czystokrwistych czarodziejów. - A poza tym nauczyć się czegoś co by się przydało w trakcie jakiejś szybkiej akcji. Żeby kogoś wziąć z zaskoczenia. Na przykład gdzieś czytałem o zaklęciu Descendre, nie wiem czy pan psor zna. Kiwnął głową upewniając się, że dobrze wypowiedział nazwę czaru i oparł się ramieniem o oparcie krzesła przybierając bardzo nieelegancką pozę. Taką pozę barową.
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 8:58 pm | |
| - Dzień dobhy bahdzo, pani Collinstone! Piękny mamy dzionek, phawda? Ahż nie chce się siedzieć w zamku! – odpowiedział jej Marcin całkowicie nieświadomy tego jak bardzo miał rację, ponieważ dziewczyna wcześniej znajdowała się na dworze. Wroński kochał przechadzać się po klasie. Krążył więc między ławkami spokojnie (a nie jak to robiła Bayonetta). Ręce miał założone za sobą. Uśmiechnął się pod nosem słysząc pierwszą propozycję Krysi. - Niestety, obawiam się, żhe magia gospodahcza jest poza moim zasięgiem, panno Heed. – To było okropne, kiedy nie potrafił wymówić nazwiska danego ucznia. Zresztą nazywanie Krysi ‘panno Reed’ było takie nadęte, a zarazem… Marcin znów spojrzał na dziewczynę, ale nawet nie dał po sobie nic poznać. - Umm… Ja tehż się nad tym samym zastanawiam. – Kiwnął głową, dziewczyna miała rację. Ta sprawa była naprawdę ciężka. - Zastanawiam się też czy Ministehstwo nie zostawi Wam phrzywileju uhżywania magii poza Hogwahtem. Uwahżam, żhe powinni, phrzynajmniej dla Waszego bezpieczeństwa. – Bynajmniej o Krysię nie musiał się martwić. Bardzo dobrze wiedział, że sobie poradzi, bez dwóch zdań. - Co do samego Saligiusa… To dość ghrząski temat. – Kurde, dlaczego nie mógł powiedzieć wszystkiego? - Gość jest psychiczny, jak zhesztą widać. Co haz mniej mi się podoba, szczególnie, kiedy dochodzą nas wieści o ofiahach śmiehtelnych. To tylko pokazuje, żhe nie jesteśmy tak świetni jak myśleliśmy. Mam nadzieję, żhe wkhótce Biuho Auhohów się tym zajmie… Albo inni się tym zajmą. – Właściwie to miał na myśli coś w stylu reaktywacji Zakonu Feniksa. - Hymm… Coś mi świta, aczkolwiek nie to. – Pokręcił głową Marcin. - Słyszałem o Decadehe. – Marcin wkurzył się i podszedł do tablicy. Napisał inkantację na tablicy, ponieważ zawierała obrzydliwą literkę ‘r’. W takich miejscach zawsze była mu pomocna Krysia. - Podcięcie nóg. Było bahdzo populahne podczas ghy w behka… w któhego wy już chyba nie ghacie. – Aż łezka mu się w oku zakręciła. - Znam jednak jeszcze lepsze zaklęcie. Hównież nie przekhacza Waszych mohżliwości. – Szybko zapisał na tablicy ‘Petrificus Totalus’. - Chistina? – Oczywiście, że chodziło mu o odpowiednie zaakcentowanie, a jakże.
| |
| | | Marie Collinstone Klasa VI
Liczba postów : 23 Join date : 10/12/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 9:35 pm | |
| - No właśnie! - odpowiedziała nauczycielowi zadowolona, że ktoś podziela jej zdanie. Tak w ogóle to jej zdaniem siedzenie na tyłku w taką pogodę jest marnotrawstwem i głupotą. Chociaż, gdyby spadł śnieg, myślałaby tak samo. Nawet siedząc w klasie za biurkiem, nie była w stanie zachować spokój. Właśnie skończyła przekładać zgromadzone na blacie przedmioty, robiąc mniej więcej porządek. Paznokcie jej jednej dłoni bębniły w biurko, podczas gdy palce drugiej nawijały kosmyki włosów. Równocześnie Puchonka starała skupić się na słowach pozostałych. Wyglądało na to, że ominęło ją niewiele. Powoli zaczynała rozumieć, o czym mówią. Gdy usłyszała, że Ministerstwo Magii może pozwolić uczniom na używanie czarów poza Hogwartem, przerwała wszystkie wykonywane czynności i spojrzała na nauczyciela ze zdziwieniem. - Myśli pan, że ten Saligius może być aż tak niebezpieczny? No bo gdyby był tylko psychiczny, nie byłoby chyba mowy o czarach poza Hogwartem. Prawda? - poza zaskoczeniem Marie zaczęła odczuwać także strach. Czy to możliwe, żeby tajemniczy czarodziej stanowił takie duże niebezpieczeństwo? Może i zabił tych przechodniów, ale to mogło być robotą każdego szaleńca. Którego możnaby szybko unieszkodliwić. Dziewczyna uspokajała samą siebie, że na pewno przesadza. W końcu nie było wiadomo zbyt wiele. Chodzi o zwykłe środki bezpieczeństwa. Tak w razie czego. Gdyby nie to, że przestała uważnie słuchać Marcina, mogłaby powiedzieć, że gra w berka. I owszem. Z młodszym bratem i mugolskimi sąsiadami... | |
| | | Lindsay Welsh Klasa V
Liczba postów : 86 Join date : 03/08/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 10:03 pm | |
| Miarowy stukot odbijał się echem od pustych łbów zbroi, pierwszaki (i nie tylko) pierzchały na boki w ucieczce przed rogiem, niektórzy zaś starsi chłopcy z uznaniem unosili brwi patrząc za oddalającą się sylwetką. Lysia galopowała. Sztuczny róg podskakiwał w rytm wybijanych obcasami czarnych lakierków, blada skóra między zakolanówkami a uroczo groszkowanymi majtkami migała przy każdym podskoku, gdy dół różowej sukienki poddawał się pieszczotom podmuchów pędu, a z roześmianych ust co jakiś czas wydobywało się radosne rżenie. Benny nie powinien przysyłać wiadomości że powinna pędzić na lekcję OPCMu galopem, nie wtedy, kiedy radośnie obnosiła sprezentowany przez niego [You must be registered and logged in to see this link.]. Lindsay zbyt wiele rzeczy brała dosłownie i Lamiz o tym wiedział. Nie da się ukryć, ze ta świadomość dawała mu od cholery frajdy. Jak burza wpadła do sali, z trudem hamując wbijając obcasy w śliską posadzkę, jeszcze chwila, a spektakularnie nadziałaby się na rant nauczycielskiego biurka i dokonała swego żywota - wszak wiadomo, ze Jednorożce nie są nieśmiertelne. - Muffinki? Będziemy wyczarowywać muffinki? Osom! Benny miał rację że muszę przyjść - wyszczerzyła się pełnym garniturem ząbków do profesorka, jednocześnie próbując dmuchnięciem poprawić kaptur, zasłaniający jej niemal całą wizję. - Ach, no tak. Dzień Dobry Panie Psorze, Przepraszam Za Spóźnienie - wyrecytowała stając na baczność, pełna powagi niczym przedszkolak podczas ślubowania, bo przecież trzeba mieć maniery i się zachowywać. Czasem jej się zapominało, zwłaszcza jak zaczynała się czymś ekscytować, więc była podwójnie dumna, ze sobie przypomniała, sama. Zrobiła żołnierski w prawo zwrot i usiadła grzecznie w ławce, nadal próbując dyskretnie (bardzo jej to nie szło) dmuchnięciem poprawić kapturek. Na prawdę nie chciała go zdejmować. - Saligius? To jakiś nowy wokalista? Wiedziałam żeby ustawić sobie CRR w budziku... - zmarszczyła niezadowolona brewki, ze znów ją coś omija - najwyraźniej wszyscy tego pana na S znali, do tego miał być niebezpieczny...czyżby śpiewał aż tak źle? Tinsay nie lubiła nie być w temacie i nie wiedzieć o czym wszyscy mówili. To było jeszcze bardziej konfundujące niż zwykłe rozmowy i zwykłe sytuacje, a z tymi miała wystarczający kłopot. - Swoją droga musi być strasznie zadufany w sobie, skoro nazwał się Błogosławienstwem... | |
| | | Benjamin Baxter Klasa V
Liczba postów : 146 Join date : 30/07/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 10:30 pm | |
| Zacznijmy od początku. Od samego początkeczku, od miejsca, gdzie wszystko się zaczęło: od korytarza i tego okna, w którym to Baxter dyndał, w połowie wyglądając jak samobójca, w połowie jak dziwak. Cóż on tam robił? Miał zamiar: może was zdziwi, ale chłopak naprawdę chciał iść na lekcje. Lecz w połowie drogi zdał sobie sprawę, od jak dawna nie miał fajki w ustach więc czym prędzej wygrzebał paczkę z kieszeni i stojąc w tym oknie niczym samobójca kopcił tego dymka, rozpaczliwie trzymając się parapetu. O mało nie umarł na zawał, gdy poczuł na swoim tyłku (tak, dal niego nawet biodra były jeszcze tyłkiem... w końcu był tylko facetem, on wielu rzeczy nie rozumiał) ręce Cristiny. Biedny aż się dymem zakrztusił. I to tak porządnie, że jego oczy zaczęły łzawić. Jak zwykle wszystko wina Cristiny Reed. - Pierdol się Reed. - wykrztusił, ocierając łzy, gdy już wygramolił się z okna. Ale słysząc jej zawodzenia i jęki, które prawdopodobnie w jej mniemaniu były piosenką, chłopak wywrócił oczami, splunął na ziemię, chwycił dziewczynę pod ramię jakby chciał jej powiedzieć, że jest już gotowy na lekcje. Blablabla, blebleble, bliblibli, opisu drogi nie będę wam robiła wszyscy wiemy o co chodzi, no. Znaleźli się w klasie. Baxter potulnie poszedł za Kryśką, może nie z takim entuzjazmem (nie usiadł na ławce, tylko na krześle, obok Reed'ówny), a mimo to uśmiechnął się do psora. Nie przypominał sobie, żeby mieli jakieś sprzeczki, szczególnie od czasu kiedy przebrał się za niego na Noc Duchów. Potem do klasy wszedł jakiś chłopak, jak przypuszczał Ślizgon, którego nie znał ani odrobinkę, ani nie miał pojęcia o czym mówi. Przez chwilę miał ochotę zapytać. - To była jeszcze jakaś inna lekcja? - głosem podobnym do zjaranego człowieka, ale w tej chwili do klasy weszła Puchoneczka z całkiem ładnym biuścikiem i chłopakowi jakoś dziwnie nagle wszystkie myśli uleciały z głowy. Przyjrzał się jej dokładnie, ba, nawet oczko jej puścił, a potem Wroński zaczął mówić, więc Baxter się obrócił. Słysząc o egzaminie Benjamin jak większość klasy jęknęła z zawodem. Cholera jasna, przecież on nawet accio nie znał, ciekawe co on ma tam pokazać... "Jak z gracją paść na ziemie ogłuszony najprostszym zaklęciem"? Tak, to by mu się udało. A botem znowu: blababla... blablabla, wszystko wleciało mu jednym uchem, a drugim zaraz wyleciało, aż nagle padło pytanie... - Psor powie, która nauczycielka ma najlepsze cycki? - rzucił nagle ni z gruchy ni z pietruchy, nie zdążywszy się nawet ugryźć w język.
| |
| | | Alex Mitterrand Klasa VI
Liczba postów : 45 Join date : 20/09/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 10:31 pm | |
| - O tak, właśnie o to zaklęcie mi chodziło. Cholera, wiedziałem, że coś źle zapamiętałem. Warknął sam na siebie i uderzył się dłonią w bok głowy, a zaraz potem wyrył bardzo wyraźnie w swojej pamięci obraz tablicy z nazwą owego zaklęcia i zdecydował się, żeby dać sobie spokój z Accio, a zacząć ćwiczyć to. - Uważam, że pan profesor nie docenia tego zaklęcia. Jest idealnym elementem zaskoczenia, daje dużo czasu i zależnie od charakteru możemy owy czas dwojako wykorzystać: uciec lub rzucić mocniejszy czar. Stwierdził niezadowolony faktem, że Wroński tak protekcjonalnie podszedł do jego pomysłu. Osobiście Alex twierdził, ze jest to rozwiązanie genialne. No bo też ciężko się jakoś specjalnie obronić przed tym zaklęciem inaczej niż tarczą, a jak się już oberwie to skuteczność gwarantowana. Postanowił jednak się nie wykłócać, bo w końcu jeszcze nigdy tej teorii nie sprawdził i mógł racji nie mieć. Widząc kolejny zapis zaklęcia uśmiechnął się pod nosem. Nie znał tego czaru praktycznie, ale teorię opanował, chociaż o tym zapomniał. Jego siostra często mu groziła tym czarem, tak jakby Alec miał się kiedykolwiek bać tej małej gąsienicy. - Błogosławieństwem? Zapytał zdziwiony patrząc na Lindsay. Nie znał dziewczyny prawie wcale, tylko trochę z widzenia i dawno już stwierdził, ze jej głos jest odrobinę irytujący, ale poza tym nic o niej nie wiedział. - Saligius oznacza błogosławieństwo? Mruknął już ciszej bardzo zaintrygowany tym faktem. Nie żeby kiedykolwiek przyszło mu do głowy wyściubiać nos poza swoje komfortowe granice i walczyć z jakimś kretynem... Ale i tak było to coś interesującego. W międzyczasie chwycił różdżkę do ręki i czekał na instrukcje psora jak owe zaklęcie rzucić. To się mała siostrzyczka zdziwi jak jej groźby zadziałają w drugą stronę. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Słysząc pytanie Baxtera, Alex wymownie zakręcił młynka oczyma, ale niczego nie powiedział. Jak już wspomniane było wcześniej: monotematycznośc gryfona działała Mitterrandowi na nerwy. | |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 11:05 pm | |
| No i wyglądało na to, że panienka Reed kolejny raz wywołała zamieszanie. No dobrze, może nie tyle zamieszanie, ile poruszenie w klasie. Była z tego zadowolona, bo przynajmniej na razie odsunęła temat egzaminów. Nieszczególnie chciało jej się cokolwiek robić - a już szczególnie pisać, skoro przyszła na zajęcia bez jakiekolwiek torby, tylko z różdżką w tylnej kieszeni - chociaż nie miała stresu czy nie wiadomo czego, w końcu wiadomo było, że zda. Nawet gdyby jakieś zaklęcie jej nie wyszło, to Marcin na odczepnego wstawi jej zetkę. Za ładne oczy. I tak, to wcale nie był objaw przesadnej skromności. Ona naprawdę tak myślała. - A to ktoś powstrzymuje się przed używaniem jej poza szkołą? - zdziwiła się uprzejmie, chociaż błysk w niebieskozielonych oczach sugerował, że ona na pewno tą osobą nie jest. - Zaraz, zaraz - przerwała, bo zdązyła się lekko wkurzyć. - W sensie, było w porządku, jak psychol chodził sobie po ziemi i zabijał jednorożce, bo nie było ofiar śmiertelnych w ludziach, tylko parę złamanych kości, a nagle jak ktoś wykitował, to już pan Błogosławieństwo... dzięki, Lissie, stał się przerażająco zły? - prychnęła, co jej się ten fakt nie podobał. I bynajmniej, chociaż takie wnioski można było wyciągnąć z jej wypowiedzi, nie chodziło o to, że należała do Ligii Ochrony Jednorożców. Chodziło jej tylko i wyłącznie o to, że gościu był popierdolony i najlepiej byłoby odstrzelić mu łeb, niezależnie od tego, czy ktoś przez niego umarł, czy nie. A słowa Marcina... Cóż, zostały przez Reedównę odebrane w ten sposób, jakby był problem dopiero, kiedy ludzie zaczęli ginąć. I znowu - nie zrozumcie mnie źle, to nie tak, że miała zamiar się angażować w walki o wolnośc, równość, braterstwo i jajko na twardo. Tylko wkurzało ją to, co niedługo miało się stać ze światem. No i fakt, że matka pewnie będzie jej teraz pilnować NAPRAWDĘ dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jak masz matkę wróżbitkę, to określenie nagle staje się przerażająco akuratne. - Petrificus Totalus - powiedziała, nawet nie sięgając po różdżkę, bo dobrze wiedziała, o co chodziło Marcinowi. Zaraz usłyszała pytanie Baxtera i zanim Wroński zdążył odpowiedzieć, wtrąciła swoją opinię: - Shepard. Na sto pro. | |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Sob Sty 12, 2013 11:14 pm | |
| Marcin kiwnął lekko głową. - To właściwie zalehży kim się on okahże. Możhe być to człowiek, któhy konkhetnie analizował poczynania Lohda Voldemohta. Mohże być to także zwyczajny psychiczny człowiek bez żhadnego pomyślunku. I tacy się zdahżali. Niestety, muszę phrzyznać, żhe ostatnie doniesienia oraz phóby dotahcia do niego, wskazują na to piehwsze. – Marcin przegryzł swoją dolną wargę zatrzymując się przy biurku Puchonki. - Phoszę się jednak nie mahtwić, panienko Collinstone. Jestem pewien, żhe nic się Panience nie stanie. W hazie pothrzeby, phoszę szybko się ze mną skontaktować. Juhż o to zadbam, aby ktokolwiek, kto by panią gnębił, poszedł sobie w czohty i phrzestał panią nękać! – To było niczym wyznanie miłosne, ale po prostu Marcin bardzo kochał swoich uczniów, oprócz jednego malutkiego wyjątku w postaci Adolfa prawie, że Hitlera. Kiedy Marcin odszedł na kilka kroków od ławki słodkiej Marie, do klasy wpadła kolejna osoba. Wroński spojrzał na nią bardzo zdziwiony. - Jednohohżec? Muszę iść do panią Shepahd, aby zawiadomić ją, że chyba nie pilnowała stada jak nalehży? W dodatku… Umm… Powinienem się bać. Nie jestem kobietą ani tehż dziewicą. Ła! – Marcin musiał zawsze pozwolić sobie na krótki żart sytuacyjny, ponieważ zwyczajnie nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. - Eee…. – Wroński spojrzał na Baxtera. – Widziałem tylko nagie piersi Yenny, więc niestety nie mogę ocenić. Ale… ale były bahdzo ponętne. I miękkie. – Dopiero po tym jak to powiedział pacnął się w czoło. Przyznał się przy całej klasie, że spał z psorką od zielarstwa! Ja nie mogę! Ale… jazda! Chociaż nie. Wzrok Marcina padł na Krysi. Jakoś dziwnie się poczuł, kiedy na nią patrzył. Zawsze śmiał się, że ją kocha i powinni być razem, ale teraz… Cholera, co się dzieje z tobą Wroński?! Marcin zatoczył się dziwnie i upadł na kanapie. Cały czas spoglądał na Ślizgonkę. Dla niego wydawało się, że jest to godzina, dwie, a tak naprawdę nie minęła minuta. Wiecie co Marcin zrozumiał? Że przed nim siedzi jego idealna partnerka, która nie zmyli go w żadnym tańcu, nawet jeśli taniec był pojedynkiem magicznym. W wielu sprawach się nie zgadzali, ale potrafili dojść do kompromisu. Oboje byli zwariowani, nie bali podjąć się żadnego ryzyka. Oboje po prostu byli stworzeni dla siebie. Ale Marcin nie mógł się przyznać do tego, co teraz poczuł spoglądając na przepiękne lico Cristiny. Była nie do tknięcia. Dziewczyna najlepszego kumpla zawsze stanowiła tabu nie do przeskoczenia. Zawsze. - Tak więc… Whóćmy do sphawy naszego Zaklęcia Totalnego Pohażhenia Ciała. – Krysia już wypowiedziała dokładnie jak powinno wymawiać się zaklęcie. - Powtóhrzmy jeszcze haz, nie phrzejmujcie się moją niepophawną wymową. Pethificus Totalus! – ryknęła chórem cała klasa. - A tehaz sphóbujcie wycelować we mnie swoje hóhżdhżki. Ophócz Ciebie K… - chciał powiedzieć ‘kochanie’, ale w porę się zatrzymał. - …panno Khysiu, wiem, żhe panna pothafi rzhucić idealnie to zaklęcie.
| |
| | | Lindsay Welsh Klasa V
Liczba postów : 86 Join date : 03/08/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Pon Sty 14, 2013 1:41 am | |
| Roześmiała się perliście, gdy nauczyciel tak cudnie zareagował na jej kapturek. Aż miała ochotę go wyściskać i wycałować, ale wiedziała, ze takich rzeczy nie powinno się robić. Publicznie. - Wolę rozdziewiczone - odparła radośnie, posyłając spod kapturka uśmiech numer pięć w stronę z której niedawno dochodził profesorski głos, jednocześnie nie zdając sobie sprawy, jak to musiało zabrzmieć...nie zrobiła tego specjalnie, by kogokolwiek zszokować, rozbawić czy zaskoczyć. Odpowiedziała zupełnie szczerze, jak to ona... ale o tym nikt nie musi wiedzieć, prawda? Uznajmy, że ona też potrafi zripostować. Zamrugała oczętami i odwróciła się w stronę głosu pytającego o to dziwne imię, jakby pierwszy raz w życiu go słyszała. I pewnie tak było - akurat do głosów Welshówna miała zawsze niezłą pamięć - ale musiała się upewnić, więc w końcu odrzuciła z głowy kapturek, uwalniając burzę bladoróżowych loczków i wielkimi oczętami wpatrując się w Ślizgona. Yup, zdecydowanie widziała go pierwszy raz. W sensie tak prawdziwie widziała, nie katem oka czy na dalszym planie. - No... tak mi się zdaje? - wzruszyła lekko ramionkami, rozglądając się po sali jakby szukając potwierdzenia od pozostałych. - W norweskim salig znaczy błogosławiony, więc to by jakoś tak było - nikt nie raczył potwierdzić, pewnie nie znali norweskiego. Żeby być szczera, Lysia też nie znała, bo jakieś tam pojedyncze słówka nie dają prawa do uważania się za poliglotę, ale wakacje spędzone na męczeniu biednego Espena dały jakiś owoc - akurat to słówko gdzieś tam się w Tysi główce pałętało... - ZABIJAŁ JEDNOROŻCE?! DLACZEGO?!!! - głos jej się załamał, a błękitne oczęta wypełniły prawdziwymi łzami, którym nie zabrało nawet chwilki, by potoczyć się po zarumienionych policzkach jednorożcowej panny. Jak ktokolwiek może zabijać te cudowne stworzenia? Jak bardzo popaprany musi być, myśląc, że może zastąpić swoje struny głosowe jenorożcowym włosiem, by śpiewać jeszcze lepiej, srebrną krwią płukać gardło a rogu użyć do stworzenia mikrofonu, by głosem porażać tłumy? JAK?!!! Flamingowe sprężynki podskakiwały wariacko, gdy kręciła głową w zaprzeczeniu takim, że można się było zacząć obawiać o stan i wytrzymałość jej szyi, a piąstki same zacisnęły się na dygoczących ramionach. - Trzeba coś z tym zrobić! - rzuciła z desperacją, wpatrując się w nauczyciela, jakby był jej Wybawicielem, Ostatnia Deską Ratunku, Świętym Obrońcą Z Wada Wymowy, w pięknej, białej zbroi dosiadającym ostatniego jednorożca. Powinien, w końcu od jest tu od Obrony, tak? Przygryzła wargę i wyciągnęła różyczkę, traktując powrót do tematu zaklęcia niczym klarowne hasło do ataku, odsieczy za wszelkie niewinne parzystokopytne istnienia i wkładając w formułę cały swój gniew, żal i desperacje, poderwała się z krzesła, wycelowała prosto w Marcina swój magiczny patyczek i z mocą zakrzyknęła - PETRIFICUS TOTALUS!!! - nie zdając sobie zupełnie sprawy z braku logiki tego czynu, jak i możliwych jego konsekwencji. Po prostu zrobiła to, co jej kazano, nie można jej chyba za to winić? | |
| | | Benjamin Baxter Klasa V
Liczba postów : 146 Join date : 30/07/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Wto Sty 15, 2013 8:01 pm | |
| Saligus, Sraligus. Baxter, jak zwykle zresztą nie miał pojęcia o czym ci ludzie mówią. Był tak bardzo cofnięty ze wszystkimi wiadomościami, że to aż fizycznie bolało. On nigdy nie wiedział co, kto, z kim, gdzie, ani dlaczego. On nawet plotkować nie potrafił! Każde napomknięcie kogokolwiek, które chociaż w jednym małym procencie przypominało plotkę było przez niego zbywane krótkim "Ta... Fajnie ma". Lub czym w tym stylu. Baxio zmrużył oczka, odchrząknął i odwrócił głowę w stronę Kryśki. - Eeee... - zaczął niezwykle składnie. - Ty, piękna, kim jest ten cały Saligus? - szepnął w jej stronę konspiracyjnym szeptem, z głupim wyrazem na twarzy. On nawet nie do końca kojarzył kim był Lord Voldemort, nie wińcie go za to. - Pani Shepard też ma fajne cycki! - rzucił, gdy tylko usłyszał jej imię. Chwilę mu zajęło zrozumienie tego, co powiedział. - Wiem, bo patrzyłem na jej lekcjach. - dodał, dumnie wypinając pierś, będąc w przekonaniu, że za to co zrobił można go z całą pewnością pochwalić. Zaraz jednak zwęził wargi zastanawiając się nad czymś głęboko. Ponownie przysunął się w stronę Kryśki. - Ej piękna. - szepnął. - Co właściwie robią jednorożce? Nagroda Nobla w dziedzinie logicznego myślenia z całą pewnością trafi w ręce tego Gryfońskiego młodzieńca. Nagie piesi Yenny, no proszę, temat przeszedł na jego ulubione tory. Baxter, niezwykle zainteresowany tą sprawą wstał z krzesła i poszedł za przykładem Kryśki, siadając na stole. - Niech profesor mówi dalej, ja sobie zanotuję. - mruknął, chwytając ołówek i kawałek pergaminu i bazgrząc na nim od myślników słowa takie jak: "jędrne", "miękkie", "ponętne". Na końcu wielkimi literami nabazgrał "DO SPRAWDZENIA" po czym złożył kartkę na pół i rozejrzał się za dogodną skrytką. Nic... Nic... Już odwracał głowę, by ponownie zapytać Cristinę czy zna jakąś fajną, gdy zdał sobie sprawę, że to ona jest najlepszą skrytką. Zaczął niewinnie gwizdać, uniósł głowę przyglądając się sufitowi, jednocześnie przysuwając się do przyjaciółki. Dłońmi wymacał jej biust, zaś karteczkę, którą miał w ręku szybkim ruchem włożył jej do stanika. - Zgłoszę się po to później. - dorzucił z niewinnym uśmieszkiem odsuwając się kawałek. By to nie wyglądało podejrzanie. Pomińmy fakt, że cała ta scenka wyglądała podejrzanie. Celujemy różdżkami we Wrońskiego? To się może źle skończyć... Baxterowi nie chciało się schodzić z ławki więc odchylił się do tyłu, wygiął kręgosłup jak sprężynę i sięgnął do torby by wyciągnąć z niej różdżkę. Chwycił ją pewnie w dłoń, wyprostował się i wymierzył w profesora. - Petrificus Totalus! - powiedział. Nie stało się ABSOLUTNIE nic. Nikogo z nas to nie dziwi.
(ten post może nie mieć sensu, albo mieć idiotyczne, najgłupsze w świecie błędy ortograficzne. Proszę mi wybaczyć, ale naczytałam się za dużo postów na starym koncie fikcyjnym na nk i siadło mi na głowę O.o) | |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Klasa 3C Pon Lut 04, 2013 11:26 am | |
| Lekcja przebiegła naprawdę ładnie i fajnie. Każdy wyszedł z oceną powyżej oczekiwań (a właściwie jedynie Krysia wybiła się ponad tłum i otrzymała wybitny). Trzeba było przyznać, że uczniowie uczynili wielki postęp w rozwijaniu swoich magicznych umiejętności, dlatego Marcin był dumny z nich jak nigdy. Mógł odetchnąć spokojnie, że kiedy przyjdzie co do czego, poradzą sobie. Nie brak było im sprytu, potrafili myśleć logicznie i wyjść praktycznie z każdej sytuacji. Przede wszystkim potrafili użyć swoich umiejętności w odpowiedni sposób. Nie przejmowali się tym, że coś mogło im nie wychodzić... - Do widzenia, do widzenia! – Uśmiechnął się żegnając swoich uczniaków. Naprawdę, będzie za nimi tęsknił przez te dwa miesiące... Dwa miesiące... A co będzie, jeśli nie będzie miał możliwości powrotu na stanowisku nauczyciela? To też mogło być możliwe. Cała ta sprawa w Dorianem zupełnie mu się nie podobała. Przegryzł nerwowo swoją dolną wargę spoglądając za okno. Wiele osób wyszło nad jezioro, aby się popluskać... Ile Marcin dałby za to, aby być znowu nastolatkiem, aby wszystko mu uchodziło płazem. Przy Jensenie zawsze był niepokornym chłopakiem. Wybuchające kociołki, głupie żarty w stylu ożywania zbroi na korytarzu, puszczanie fajerwerków z Wieży Astronomicznej, podkładanie żabiego skrzeku do biurka Bayonetty... To tylko niektóre z przewinień tej cudownej dwójki. Marcin wreszcie poderwał się ze swojego miejsca, zabrał ze sobą wszystko i opuścił gabinet. Będzie tęsknił za tym wszystkim...
Wszyscy opuszczają temat, o!
| |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Klasa 3C | |
| |
| | | | Klasa 3C | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |