[Only admins are allowed to see this image]
-
I widzisz moja droga… - Anna Wrońska kończyła już swoją wypowiedź. Była już na końcu, teraz tylko puenta.
-
Myślę, że ktoś wreszcie powinien wziąć odpowiedzialność za seksualne igraszki czarodziejów. Tak być nie może, że my, lud magiczny, używamy technik mugoli! – klasnęła w dłonie niezadowolona i wreszcie usiadła na fotel przed biurkiem uzdrowicielki. Leah, nieco młodsza od swojej przyjaciółki, zmarszczyła swoje czoło.
-
Ale czego ode mnie wymagasz ode mnie, Aniu? Ja nie jestem geniuszem w eliksirach… Ja ważę w swoim kociołku tylko takie, które znam i potrzebuję je podać pacjentom. Nigdy nie eksperymentowałam z niczym, bo sama wiesz jak kiedyś kończyły się moje przygody. – podkreśliła wyraźnie wszystkie swoje słowa, a Wrońska przewróciła oczami.
-
No raczej nie pójdę z tym do swojego syna. Po pierwsze: on jest totalnie beznadziejny w eliksirach. Po drugie: gdyby się nawet nam udało, to by to pachniało jakimś kazirodztwem… Na litość boską! Jeszcze mi tego brakowało, aby ktoś posądzał mnie o chodzenie do łóżka z własnym synem… - Leah zachichotała.
-
Ale jakże przystojnym synem. – aurorka popukała się wymownie w czoło. Jak w ogóle Leah mogła coś takiego powiedzieć?! Stara wariatka, naprawdę!
-
Gdybym mogła nadużywać swojej władzy, już dawno siedziałabyś w Azkabanie za rozpowiadanie pierdów. – Wrońska założyła ręce na piersiach, a uzdrowicielka wstała ze swojego miejsca, aby podejść do przyjaciółki. Zaraz nałożyła jej ręce na szyję.
-
Zrobiłabym dziką imprezkę z dementorami. Zawsze chciałam wypić z nimi drink z palemką… - zaśmiała się i zaraz zabrała swoje ręce i podeszła do wielkiej biblioteczki. Wyciągnęła z niej parę książek traktujących o lekarskich roślinach oraz składnikach. Zaraz podała je Wilczycy.
-
Może to się nada, nie wiem. – uniosła swoje ręce w geście poddania się. Wrońska rzuciła się na książki jakby to był co najmniej chleb, a ona nie jadła od paru dni. Nie od dzisiaj było wiadomo, że nasza kochana Anna połykała książki i gdyby tylko mogła żyć bez jedzenia, a karmić się czytaniem książek, to by od razu przeszłaby na takie życie.
-
Jesteś kochana! – Ania uśmiechnęła się znad książki próbując przejrzeć ją całą. Miała nawet obrazki. W oczy zaraz rzuciły się jej takie nazwy jak korzeń imbiru, kwiaty hibiskusa, werbena, a także krew jednorożca… Uhh, no tak. Krew jednorożca była naprawdę fantastyczna, ale niestety bardzo droga. Wronia przegryzła swoją wargę. Być może nie była Jakiem Shepardem, który miał swój dar i mógł sprawdzić swoimi wizjami co się stanie jeśli połączy coś z czymś, ale nie była przez to jakaś stratna. Miała swój rozum, a to była już potęga.
-
Hymmm… - mruknęła przyglądając kolejną księgę. Tam upatrzyła skarabeusze, łuski syreny, korę drzewa wig gen oraz śledziony szczurów. Może coś z tego będzie?
-
Nie wiem, ale mój umysł chyba coś mi podpowiedział. – stwierdziła biorąc bez pytania pergamin z biurka Leah. Zapisała sobie wszystkie składniki, które ją interesowały. Spojrzała na nie krytycznie. Na razie nie wiedziała w jakich proporcjach może to użyć, ale się dowie! Zaraz nawet pobiegnie na Ulicę Pokątną, aby napaść na aptekę. Może wtedy wpadnie jej do głowy w jakiej proporcji powinna to użyć? No tak, nasza Wronia była cudownym geniuszem, który zdarzał się raz na tysiąc lat.
-
Oddaję i dziękuję! – rzekła wesoło do przyjaciółki zwracając jej obydwie księgi. Gracia, a właściwie Wrońska była naprawdę wielce zdziwiona widząc, że Ania tak jakby nic spisała sobie parę rzeczy z obu ksiąg i była przekonana, że to wystarczy jej, aby wykonać eliksir, który będzie w stanie pomóc czarodziejom podczas ich miłosnych igraszek i nie będzie trzeba grać za nie odpowiedzialności w postaci dziecka.
-
Jesteś szalona, Aniu. – stwierdziła Leah odkładając książki na półkę. Szefowa aurorów uśmiechnęła się dziwnie. Gdyby nie blizna na jej twarzy, byłby on o wiele ładniejszy, ponieważ kawałek policzka, przez który przebiegała blizna, zwyczajnie nie reagował tak jakby mięsień jej zastygł w bezruchu.
-
Wiem, ale tylko szaleni ludzie są coś warci. – stwierdziła wesoło. Gracia pokręciła głową. Nie miała do niej siły. Dobrze, że jej syn miał nieco więcej oleju w głowie, chociaż… i tak kochał się popisywać. Ania miała nieco więcej skromności w sobie i nigdy nie dopominała się o nagrody oraz aplauz, bo zrobiła coś wielkiego lub mniejszego.
-
Być może masz rację… Leć na Pokątną i wymyśl coś! A jak wymyślisz, wyślij przepis! Chętnie rzucę te mugolskie tabletki, od których tak rośnie mi tyłek… - poskarżyła się przyjaciółce, a ta ponownie się zaśmiała.
-
Lecę ocalić świat! – i teleportowała się z charakterystycznym trzaśnięciem.
Czy Leah była Gracia, teraz Wrońska wierzyła, że przyjaciółce uda się stworzyć jakiś nowy eliksir, który poprawi jakoś życia seksualnego czarodziejów? Ależ oczywiście… To była Anna Wrońska, zawzięta aurorka, która nie bała się niczego… oprócz strachu.
Leah uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do papierkowej roboty.
Ania opuszcza temat!