|
Autor | Wiadomość |
---|
Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Wto Sie 07, 2012 5:00 pm | |
| - Ale nadal interesuje ciebie to, co ludzie robią w swoim wolnym czasie - skomentowała, a, jakby nie patrzeć, Marcin nie miał jak temu zaprzeczać, kiedy powiedział dokładnie to samo. - Nawet jeśli nie interesuje cię przekazywanie tego dalej, to i tak... masz w sobie coś z plotkarza. Po prostu nie zależy ci na tym, żeby inni wiedzieli, że masz tyle informacji. Wiedza dla samej wiedzy - zakończyła swoją analizę z bardzo mądrą miną. Czasami jej się uaktywniały te mądre geny jej mamusi. Uważała, że to, co powiedziała o Wrońskim, było samą prawdą. W końcu sam powiedział, że nie musi chwalić się swoimi umiejętnościami, cieszy go sama myśl, że je ma. Podobnie było z informacjami. Reed coś o tym wiedziała. Nie czuła potrzeby paplania o życiu innych ludzi, ale jeśli przydawało jej się to do uzyskania przewagi nad tym, o kim wiedzę posiadała... Nie miała specjalnych problemów z udowadnianiem, że je posiada. - W takim razie mam zjebane całe życie - mruknęła trochę rozczarowana. Cristina za szkołą nie przepadała, chociaż często bywało zabawnie, jednak zdecydowanie nie za sprawą tego, co było wykładane. - No nie? Dlatego lekcje pana sorka lubię - potwierdziła, uśmiechając się szeroko. - Tylko szkoda, że nie powiedział pan wcześniej, żeby nie przytulać swojego bogina! - Nadal było jej smutno, że przez ten przykry fakt dostała tylko zetkę z suma z obrony. | |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Wto Sie 07, 2012 8:03 pm | |
| - Jestem Khukonem. – w taki sposób Marcin chciał wszystko wyjaśnić oraz wytłumaczyć. Jednak to i tak było na nic: miał w sobie pierwiastek z plotkarza, ponieważ miał w sobie wielką ciekawość co robią inni i niestety nie mógł się jej wyzbyć. Cholera! Dlaczego to dorosłe życie było aż takie zawiłe i takie trudne? Jeśli byłby dzieciakiem, to zwyczajnie by mu to wybaczono, ponieważ tłumaczono by to, że chłopak chce zdobyć nieco więcej wiedzy… A tak? Im bardziej dorosły się stawałeś, tym gorsze tłumaczenia twoich czynów do ciebie przylegały. To było okropne! Wroński zdziwił się słysząc słowa o przytulaniu bogina. Zamrugał parę razy oczami. Jak to? Ślizgonka naprawdę przytulała swojego bogina? W takim razie co się jej ukazało? Bo na pewno nie dementor tak jak jemu… W końcu jak to powiedział Lupin – to bardzo mądre, że dementor pokazywał się komuś jako bogin, ponieważ to oznaczało, że najbardziej boi się strachu! Ha! - Phrzytuliłaś swojego bogina? – przyjrzał się jej uważnie. Niestety, Marcin pomimo tego, że bardzo pragnął, nie obserwował wszystkich swoich studentów podczas ich zmagań z SUMami. Była dyrektorka miała dla niego nagle multum zadań, kiedy mężczyzna chciał dopingować swoich uczniów. To było z jej strony po prostu chamskie i nie do wybaczenia! Jak dobrze, że zmieniła się władza… Może nie na lepsze, ale zawsze w jakiś sposób. - A to dobhe! Ahż boję się zapytać jaką postać phrzybhał, skoho postanowiłaś go phrzytulić… Mam nadzieję, hże nie mnie. – oj, wczoraj na lekcji z trzecimi klasami właśnie tak się stało. George stanął przed boginem i ten nagle przybrał postać baaaardzo srogiego Marcina. Wroński aż nie wiedział, że kiedyś stroił takie miny albo że mógł wydawać się komuś przerażający. Zadziwiające!
| |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Wto Sie 07, 2012 11:01 pm | |
| - A ja Ślizgonką - odpowiedziała dziewczyna tonem, jakby nie rozumiała, dlaczego Wroński przedstawił jej swoją domową przynależność. Zaraz parsknęła śmiechem i kiwnęła głową, mówiąc, że rozumie wytłumaczenie psorka i całkowicie je kupuje. Co prawda Reed nie była typową żmijką (raczej Żmijową Bękarcicą) i czasami uważała Tiarę za nieźle powaloną (bitch please, jej najlepszy przyjaciel, Tony, w Krukolandzie?! zdecydowanie musiała mieć wtedy PMS. I nie, nie próbujcie jej tłumaczyć, że była przydzielana w tym samym dniu. Tiara na pewno miała sekundowe PMS a potem jej przechodziło, a Shepardowi - i Reedównie przy okazji - chciała zrobić po prostu na złość), ale nie znaczyło to, że nie widziała wręcz sztandarowych przykładów Gryfonów, Ślizgonów, Krukonów, Puchonów... Choćby Elle, ona była wykapaną Lwicą, w innym domu naprawdę by się nie odnalazła! - Przytluliłam swojego bogina - potwierdziła z dumą. - Do tej pory nie rozumiem, czemu on nie znikł! Przecież co może być radośniejszego i szczęśliwszego niż przytulenie? To... to magiczna czynność wręcz! Przytulasz, ba! lekko obejmujesz człowieka, a wszystkie jego troski przechodzą. - Jakby zasmucona przesunęła butelką po biurku. - A tu potrzebne głupie zaklęcie, które jest głupie do tego stopnia, że nawet go nie powiesz poprawnie. - Wcale nie chciała być złośliwa czy uszczypliwa wobec Marcina, wręcz przeciwnie! Według niej, jeśli jej kochany profesor nie mógł czegoś zrobić, musiało to być idiotyczne w całej swojej istocie. Tak właśnie było z biedną literką R. I nie zmieniło tego zdania nawet to, że mruczenie samo w sobie było bardzo... mrraśne. No. Kącik ust powędrował go góry w zdecydowanie sugestywnym uśmiechu. - Gdyby przybrał twoją postać, zostałabym oblana za demoralizowanie egzaminatorów. - Sugestywny uśmiech tylko wzrósł, jednak w końcu musiała odpowiedzieć na pytanie Wrońskiego. - Moja kochana, urocza i przesympatyczna mamusia. I ja naprawdę - podkreśliła to słowo - się jej nie boję! Wzruszyła ramionami, jakby chciała powiedzieć, że nikt nie zrozumie idiotyzmu boginów. Może chodziło o to, co symbolizowała jej matka? Jak raz w tym przypadku Reed nie wykazywała się nawet odrobiną ciekawości.
Kontynuacja treningu oklumencji | |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Sro Sie 08, 2012 10:19 am | |
| - No co? – Marcin zaczął obracać różdżką w palcach. Nad głową dziewczyny zerknął na zegarek. Cholera, było już dosyć późno. Nie, żeby ją wyganiał, nic z tych rzeczy, ale po prostu jakiś debil po drodze może się do niej przyczepić… Owszem, w ciągu jego kariery z Hogwartem prawie, że nigdy nie wpadał na nauczycielski albo prefektowski patrol, ale i tak wolał zachować tą godzinę policyjną. Jeszcze się okaże, że Krysia zostanie u niego na noc! To dopiero pójdzie plota na całą szkołę, jeśli ktoś przez przypadek się o tym dowie! - Hiddiculus! Takie nowe zaklęcie! – wyszczerzył swoje ząbki w uśmiechu. - Wiesz ile phrzez to miałem szlabanów ohaz minusowych punktów, bo wszyscy uwahżali, hże się wyduhniam z tą wadą wymowy? Hah! Nie pothafię zliczyć na palcach! A moja biedna matka zabiehała mnie nawet do tych mugolskich logocośtam i hżaden nie pothafił mi pomóc! Tak to już jest… Nie wiem czy to coś mi się nie domyka czy to mój język jest dziwny… Ja nie wiem… Nawet nie wiem jak ta litehka powinna powstawać. – uniósł swoje ręce jakby chciał podkreślić swoją bezradność. W sumie to już dawno nie mówił o swojej wadzie wymowy. - Może właśnie wtedy było to dla mnie phoblemem, ale kiedy poznałem ten sposób bez wymawiania sthesujących zaklęć na głos… Oo hany! To dopieho było wybawienie i całe moje hżycie się zmieniło! Odkąd pojąłem tą umiejętność, hrzucałem dosłownie wszystko, nawet te któhe pothafiłem wymówić, całkowicie niewehbalnie. Juhż na SUMach wywijałem bez jakiegokolwiek piśnięcia słówkiem. – wyszczerzył się. - Szkoda tylko, że te ciołki z thansmutacji na OWuTeMach dały mi tylko powyhżej oczekiwań… Tehż mi coś! Jestem animagiem do cholehy! A to, hże przemieniłem khrzesło w fotel, a nie kanapę to tylko wypadek phrzy phacy. – wzruszył ramionami wielce niezadowolony z powodu durnych egzaminatorów. - Mamusia? Zdumiewające… - pokręcił głową słysząc o jej formie bogina. Ale jaja!
| |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Sro Sie 08, 2012 12:04 pm | |
| Cris odwróciła głowę, by zobaczyć, co też przyciągnęło uwagę jej ulubionego profesorka. Zegar? Sprawdzał godzinę? Teraz pytanie, czy chciał się jej pozbyć, bo mu było śpiąco czy najzwyczajniej w świecie martwił się o Reedównę? Cóż, nie musiał wiedzieć, że od tego roku miała Niewidkę, dzięki Ellie znała dziesiątki tajnych przejść, a jak była przekonana, że długa droga do lochów będzie tym razem pełna niespodziewanych towarzyszy podróży, mogła posiedzieć w nocy u Elizabeth, w końcu dormitorium Lwiątek było tuż za rogiem. Mimo to podjęła decyzję, że po paru minutach rozmowy wreszcie opuści towarzystwo Wrońskiego. Nie chciała, żeby wyganiał ją z gabinetu, bo czułaby się z tym... No, mało fajnie. Nawet jeśli była CReed i jej wszystko wisiało. - Dupy, a nie nauczyciele - prychnęła z pogardą, tym krótkim zdaniem podsumowując stan grona pedagogicznego z czasów nauki Wrońskiego w Hogwarcie. Nie rozumiała, jak można było patrzeć na tą przystojną twarzyczkę i mówić, że świadomie naraża się na minusowe punkty! Morgano, to był Krukon! Ślizgoni Reed nie zjedli żywcem tylko dlatego, że zagroziła im niestrawnością. Poza tym wiedzieli, że Reed wymyśli sposób, żeby te punkty odzyskać. Nie, nie musiała im tego mówić. I nie, nie dlatego, że zależało jej na pucharze domów. Criss, mimo wszystkich niesnasek ze swoim domem, była lojalna. A skoro im zależało... Można było tylko wzruszyć ramionami i wywołać jakąś drakę, która w ostatnich dniach szkoły odjęłaby liderowi tyle punktów, żeby Ślizgoni wyszli na prowadzenie. - Ja pomyliłam zaklęcia znikające z pojawiającymi się, a ci debile nie przyjęli moich tłumaczeń, że znikanie zwierzątek jest niehumanitarne, a ja jestem bardzo zielono pokojowa. - Wzruszyła ramionami i przekręciła oczami, co miało być jej jedyną opinią o ludziach, którzy nie przyjmują takich świetnych wymówek. Swoją drogą - prawdziwych wymówek. A te nie zdarzały się często! - Mamusia i masz się nie śmiać! - Wystawiła oskarżająco palec w jego stronę i wydęła usteczka, jakby zaraz miała się rozpłakać. Jednak zmiast tego zaśmiała się perliście, wrzuciła papierosy do torby, wódkę zostawiając Marcinowi i podeszła do niego, by na pożegnanie pocałować go w policzek. - Dzięki, sorku Marcinie, za rady i miły wieczór. Fajnie było - powiedziała, uśmiechając się szeroko i opuściła gabinet, a co!
zette | |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Sro Sie 08, 2012 2:06 pm | |
| Zacny pan Marcin został teraz sam, ale jakby ktoś się go pytał – wcale z tego powodu nie płakał. Był mile zaskoczony, kiedy Ślizgonka pocałowała go w policzek. Jej wizyta była bardzo miłą odskocznią i miał nadzieję, że dziewczyna jeszcze nie raz go odwiedzi. Tym razem jednak musiał być przygotowany na taką okoliczność i przynajmniej mieć coś w barku, bo tak było głupio gościć gościa jego własną wódką! Co tu jednak dłużej mówić – kiedy Krysia wyszła z gabinetu, Marcin udał się do sypialni, aby legnąć się na swoje łóżko. Sam nie wiedział jak szybko przyszedł sen… Nazajutrz obudził się całkiem wypoczęty oraz w dobrym humorze. Nie było po nim widać, że jakkolwiek zabalował wczoraj wieczorem. Jako, że była dzisiaj sobota, zacny pan Marcin jak tylko uporządkował się, polazł do biblioteki. Miał bardzo dużo do roboty przez ten cały weekend! Wrócił z wielkim naręczem podręczników. To właśnie lubił w Hogwarcie: mógł korzystać bez problemu z Działu Ksiąg Zakazanych. Dodatkowo szkolne zbiory były naprawdę zdumiewające oraz niewiarygodne! Tak dużo książek Marcin jeszcze nie widział, oczywiście nie licząc biblioteki czarodziejskiej w Londynie… Ale wróćmy jednak do naszego bohatera! Marcin zasiadł za biurkiem uprzednio zamykając drzwi swojego gabinetu. Nie chciał, aby ktokolwiek mu przeszkadzał. W swoje dłonie zaraz zgarnął pierwszą księgę, która leżała na tej jakże wielkiej kupce podręczników. Jej tytuł brzmiał Kilka ognistych sztuczek, po których twoi znajomi cię znienawidzą. Wroński uśmiechnął się pod nosem, to było coś dla niego! Zaraz zabrał się za oglądanie. Niektóre z ognistych sztuczek jak najbardziej znał, a o innych dopiero co usłyszał. Zatrzymał się dopiero na zaklęciu zwącym się Flagrante. - Flaghante… -przeczytał Marcin, a potem poruszał śmiesznie noskiem. Niestety, tego zaklęcia (jak zresztą bardzo wielu, nawet zaklęcia uśmiercającego) nie mógł pojąć w nor lamy sposób. Zaraz więc zabrał się za przeczytanie opisu. Autorzy książki uważali, że jest to trudne do opanowania zaklęcie powodujące, że jeśli ktoś dotknie zaklęty przedmiot, ten zacznie się rozgrzewać do ogromnych temperatur. Marcin rozejrzał się po pokoju. W swoje łapki dotrwał blaszany czajnik. - Mohże być. – stwierdził zabierając się do pracy nad zaklęciem. Wielki trening pana Marcina można było uznać za rozpoczęty!
Trening Flagrante, zaklęcie z IV poziomu.
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Czw Sie 09, 2012 10:44 am | |
| Zacny pan Marcin irytował się nieco, że zaklęcie mu nie wychodziło. Raz po raz czytał instrukcję i ni w ząb nie udawało mu się zrozumieć… Chyba już wiedział dlaczego ktoś stwierdził, że jest to trudne zaklęcie, a już szczególnie, że musiał je pojąć całkowicie niewerbalnie. Zmrużył swoje oczy i machnął sprawnie różdżką w stronę blaszanego czajnika. Niby nic, a… Kiedy zbliżył ostrożnie palec i dotknął przedmiotu opuszkiem zaczął wrzeszczeć jak opętany. O tak, udało się! Ba! - Geniusz, geniusz! – zaśmiał się Wroński. Zawsze musiał mówić sobie jak bardzo jest zajebisty, bo skoro on by tego nie zrobił, to kto inny? Raczej nikogo w kolejce nie widział. Opadł ponownie na fotel zastanawiając się jakie zaklęcie teraz będzie ćwiczył. I nagle wpadła mu dość destrukcyjna myśl do głowy. O tak, proszę państwa! Dzisiaj przedstawię państwu cudowne zaklęcie jakim było… Kto dokończy za mną? No kto? - Bombahda. – wielki uśmiech pojawił na ustach naszego Marcina. Tanecznym krokiem wstał ze swojego krzesełka i podszedł do okna. Bez problemu je otworzył. Odetchnął świeżym powietrzem i… Tak jakby nigdy nic usiadł sobie na parapecie nogi wystawiając na zewnątrz. Zawsze jakby spadł z siódmego piętra mógł przemienić się w kruka i w taki właśnie sposób ratować się przed upadkiem. Nie mniej jednak – nasz Marcino chwycił za swoją różdżkę i rozpoczął się nowy trening! A był to trening zaklęcie zwanego Bombarda! Oczywiście w przypadku Marcina był to całkowicie niewerbalny trening.
Trening Bombardy, poziom II
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Czw Sie 09, 2012 11:08 pm | |
| Trudne było trenowanie Bombardy całkowicie niewerbalnie, ale przecież to był Wroński. On nie byłby sobą, gdyby nie podjął wyzwania. Ciskał zaklęciem gdzie popadnie całkowicie nie wiedząc czy ono się udało czy tez nie. W końcu to było zaklęcie niszczące, a przed sobą miał tylko i wyłącznie powietrze… Ale co tam! Powietrze czy nie powietrze, trenować mógł! Sam nie wiedzieć czemu, ale był bardzo zadowolony z tego co udało mu się dzisiaj zrobić. Nie ma co… Już niedługo pokaże wszystkim, że jest wielkim mocarzem, ot i co! Pozna wszystkie zaklęcia jakie tylko można i niech mu skoczą i obtoczą! Ha ha ha! Tymczasem Marcinowi już od dawna znudziło się rzucanie zwykłej Bombardy, więc przerzucił się na trening nieco mocniejszej wersji (a właściwie silniejszej, ale mocniejszy i silniejszy to chyba synonimy, prawda?) tego zaklęcia. Bomabrda Maxima w wersji niewerbalnej, a co! Marcin siedząc na parapecie okna był niczym w transie. Nawet sobie coś pod nosem podśpiewywał. Wymachiwał różdżką niczym sprawny dyrygent. Ten weekend naprawdę będzie owocny w treningi, mówię Wam! Maxima, Maxima, Maxima! Wroński popadł w szał treningowy, którym tak bardzo szczyciła się jego matka, kiedy była nieco młodsza… Teraz Marcin odziedziczył tą cudowną umiejętność do zażywania się, aby tylko czegoś nowego się nauczyć. - I jeszcze haz! – zaśmiał się posyłając kolejną Bombardę Maxima w niebyt.
Trening: Bombarda Maxima, poziom III
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Sob Sie 11, 2012 12:09 am | |
| Kiedyś jednak musiały zakończyć się te szaleństwa kawalera Wrońskiego. Posłał kolejną Bombardę w niebyt i wreszcie stwierdził, że może powinien się czegoś napić. Wciągnął się na powrót do swojego gabinetu i rozejrzał się po nim. Blaszany czajnik nadal był zaklęty, dlatego nici z takiego ugotowania sobie herbaty. Musiał chyba użyć sobie Hot Air, bo innego wyjścia nie miał… Zabrał kubek ze swojego biurka, nalał do niego wody, wsypał nieco fusów herbacianych i podgrzał za pomocą Hot Air (kręcił różdżką dookoła kubka). Nie było aż tak źle, nawet mu wyszło. Uśmiechnął się zadowolony i zasiadł za biurkiem. Nałożył nogi na nie i zaczął przeglądać tą samą księgę, z której nauczył się tego śmiesznego zaklęcia, które powodowało rozgrzanie przedmiotów jak się tylko je dotknie. Teraz Marcin dostrzegł zupełnie inne zaklęcie, którym było… - Hunenum Hevelio. – a potem przewrócił oczami. Jak ktoś mógł być dla niego aż tak okrutny! Czy bez tego magicznego ‘r’ po prostu nie dało się skonstruować jakiegoś zaklęcia? Nasz bohater jednak nie byłby sobą, gdyby od razu się tak poddał. Przeczytał dosłownie całą notatkę na temat tego zaklęcia. Miało ono pomóc czarodziejowi w wykrywaniu ludzkiej obecności na danym terenie. Cóż, trzeba było przyznać, że takie zaklęcie mogło się naszemu Wrońskiemu przydać, szczególnie, kiedy maszerował bardzo późno w nocy z gabinetu Yenny. A więc uniósł swoją różdżkę i zaczął trenować… Oczywiście nie wypowiadając żadnego słowa, bo w jego przypadku tego zaklęcia normalnie nie dało się rzucić.
Trening: Homenum Revelio, poziom III
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Sob Sie 11, 2012 11:19 pm | |
| Skoro już byliśmy na zaklęciach ochraniających, to kiedy wreszcie Marcin pojął zaklęcie wcześniejsze i wypił już herbatę, którą tak nowatorsko sobie przygotował, zabrał się za szukanie po podręczniku kolejnego zaklęcia. Aż się zawstydził, kiedy na następnej stronie znalazł inną wersję Protego, której jeszcze nie znał. - Ale ja mam bhaki… O nie! O nie! O nie, nie, nie! – pokręcił niezadowolony głową i aż przegryzł nerwowo swoją dolną wargę wpatrując się w to co mówił podręcznik o tym zaklęciu. - Photego Totalum… Sphawia, hże obszah jest thudny do wykhycia. – przeczytał krótką notatkę. Dlaczego zapomniał o tym zaklęciu? Właściwie jakim prawem on zapomniał o tym?! Aż miał ochotę zacząć okładać się pięścią, że był tak głupi, że w wieku dwudziestu siedmiu lat jeszcze tego zaklęcia nie znał! Jako, że i to zaklęcie miało w sobie nielubianą literkę przez naszego Marcina musiał zadowolić się wersją niewerbalną. A to było znacznie trudniejsze, jeśli zaczynało się naukę tego zaklęcia praktycznie od zera. Chrząknął i zaczął… Skupił się tylko na terenie swojego gabinetu. Co prawda i tak Hogwart miał swoje zaklęcia ochronne, ale cóż… Marcino musiał nauczyć się rzucać Protego Totalum! Czuł, że bez tego zaklęcia nie może dalej żyć, nie może nawet oddychać, a tym bardziej jakkolwiek funkcjonować. Zmarszczki pojawiły się na jego czole. Pracował, nie ma co. Zacisnął mocno swoje palce na różdżce. Przypatrzcie się dobrze mili państwo na tego chłopaka – już niedługo będzie on Waszym mistrzem!
Trening: Protego Totalum, poziom III
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Nie Sie 12, 2012 11:58 pm | |
| Trening Protego Totalum przyszedł jakoś o wiele łatwiej Marcinowi i nawet nie miał z tym zaklęciem zbyt wiele problemów. Może dlatego, ponieważ było to zaklęcie z rodziny Protego, które bardzo lubił i korzystał z nich bardzo często? Kto to wie, kto to wie… Ważne było jednak, że wreszcie poznał to fantastyczne zaklęcie i mógł przystąpić do kolejnego treningu. Tak, tak, drodzy państwo. Nasz Wroński był nieustraszony! Nie przejął się nawet tym, że biedne skrzaty w obawie o nauczyciela obrony przed czarną magią, przetransportowały mu kluski śląskie z sosem oraz roladami oraz oczywiście modro kapusto do gabinetu. Zjadł obiadek i zaraz zabrał się za trening… Teraz postanowił zabrać się za jakieś bardzo łatwe zaklęcie, które powinno mu przyjść bez jakiegokolwiek trudu. Niestety, znów natrafił na tą znienawidzoną literkę. - Czy ona jest wszędzie?! – nieco nasz Marcinek się poirytował, bo kiedy musiał rzucać zaklęcia całkowicie niewerbalnie, musiał jeszcze bardziej skupić się na tym, co zamierzał zrobić. Westchnął jednak. Nie będzie przecież uskuteczniał żadnych fochów! Trzeba było brać się do pracy, bo bez niej nie ma kołaczy! Arania Exumeri, bo taka była „intencja” (bo ja zawsze nie umiem napisać tego dziwnego słowa na i) tego zaklęcia, czekała na Marcina i aż prosiła się, aby wreszcie się tego zaklęcia nauczył. Więc podkasał rękawy swojej szaty i zabrał się do pracy. Było to naprawdę proste zaklęcie, ponieważ wytwarzało krótkotrwały ból przypominający ukłucie szpilkami. Nic w tym dziwnego, że Marcin to zaklęcie zwyczajnie ćwiczył na sobie. Sam nie wiedział po co mu to zaklęcie, ale kto wie… Może jednak w przyszłości mu się przyda? Chociażby do spłatania komuś psikusa?
Trening: Arania Exumeri, poziom I
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Pon Sie 13, 2012 11:15 pm | |
| Kolejnym zaklęciem, które zaplanowałam dla Marcina było również mieściło się w tym niskim przedziale pierwszego poziomu. Jak tylko udało mu się opanować to przemiłe zaklęcie powodujące uczucie ukłucia szpilkami, przewrócił kolejną stronę książki Łatwe i zabawne zaklęcia i odnalazł tam zaklęcie, które wreszcie powinno mu się spodobać. - Dziękuję moja nahhatohko, któha pewnie tehaz pluskasz się w bhudnym, polskim mohrzu! – a co! Marcino był wielce zadowolony, kiedy wreszcie padło na zaklęcie, które mógł bez problemu wymówić. Co prawda nie wiedział po co mu spowalnianie lub nawet zatrzymywanie w miejscu magicznego zwierzęcia, ale może to i dobrze… Ja wiedziała do czego to jest potrzebne, wy zapewne także. To takie ubezpieczenie na później, a co! - Immobilus. – powiedział Marcin, aby oswoić się z tym zaklęciem. Dlaczego nigdy go nie nauczył się na lekcji? Przecież nie raz by się ono przydało na lekcjach opieki nad magicznymi zwierzętami, na których Marcin był lekko mówiąc – noga. - Więc zaczynamy! – uśmiechnął się zadowolony. Skąd on brał tyle siły na treningi? Sama nie wiem. Po prostu był Wrońskim, a skoro Wrońska trenowała od rana do nocy, to jej syn musiał to po niej odziedziczyć. Nie widziałam innej możliwości oraz innej furtki… Po prostu Marcino musiał być pod tym względem podobny do Ani : inaczej bym dała mu na nazwisko Starzyński albo jakiś Pawłowski… Bo zwyczajnie by wrońskowe nazwisko do niego nie pasowało! Co tu jednak dłużej mówić: Marcino sobie trenował jak miło, a ja popijałam właśnie piwo. Widzicie? Nawet nie czuję jak rymuję. Hej!
Trening: Immobilus, poziom I
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Sro Sie 15, 2012 12:21 am | |
| Jak tylko oderwałam się od miski z popcornem (która de facto nadal do mnie krzyczy!), zaczęłam pisać ten trening, ale niestety, jak widać, weny było mi co raz brak. Patrzyłam na swoją tabelkę, w której wpisałam przy jednym zaklęciu datę ’15 sierpnia’ i tylko wzdychałam… Ale skoro mus to mus! Marcin musi być naprawdę bardzo wyedukowany, aby w przyszłości skopać tyłki niejednemu Dorianowi, ha! Tym razem, nasz bohater musiał zmierzyć się z nieco trudniejszym zaklęciem. Wieczór już zapanował za jego oknem, ale ten za bardzo się tym nie przejmował. Przeszedł jedynie z książką do sypialni. Ściągnął ubranie i w samych gatkach tak siedział. Co za książkę wyciągnął tym razem? Otóż to była książka pod tytułem Niewerbalne zaklęcia dla szalonych magów czyli dla takich jakim był przecież nasz zacny Marcin. Odnalazł w księdze bardzo ciekawe zaklęcie jakim była mianowicie Mgła Antygrawitacyjna. Aż wstyd, że jej nie znał, prawda? Przecież to też mogło uchodzić za powszechnie stosowany w Hogwarcie żart. Wroński przeczytał parę razy instrukcję, sięgnął po swoją różdżkę, która leżała na szafce nocnej i zaczął trening. Na początku nie za bardzo szło mu wyczarowanie tej niewinnie wyglądającej mgiełki. Ale przecież to był Marcin! Mistrz nad mistrzami! Więc przecież potrafił pojąć dość szybko takie rzeczy jak zaklęcia… Nawet mające etykietę: bardzo trudne. Nim się Wroński obejrzał, już udało mu się wyczarować małą mgiełkę niedaleko swojego łóżka. Teraz miał tylko pewien problem z tym: jak to usunąć?!
Trening: Mgła Antygrawitacyjna, zaklęcie niewerbalne, poziom IV
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Czw Sie 16, 2012 1:11 pm | |
| Ćwiczenie Mły antygrawitacyjnej szło naszemu bohaterowi co raz lepiej i nim się obejrzał, w jeggo sypialni aż roiło się od niewinnie wyglądających kępek mgły. Aby się jej pozbyć użył zwyczajnego 'Finite', bo nic innego nie przychodziło mu do głowy. Proszę, uznajmy, że dało radę. Tymczasem wybiła północ, a nasz bohater nie wyglądał na śpiącego. Nadal przeglądał książkę traktującą o zaklęciach niewerbalnych aż wreszcie trafił na bardzo ciekawe zaklęcie jakim była Klątwa Paplania. Uśmiechnął się. A może tak rzucać ją na siebie, by zaoszczędzić alkoholu? W końcu Wroński miał nawijkę tylko podczas dwóch sytuacji: kiedy był pijany, oraz wtedy, kiedy mówił o zaklęciach. Niestety towarzystwa rozkręcić się nawijką o zaklęciach nie można było, więc Marcinek musiał ratować się alkoholem. A tutaj... proszę bardzo. Nie mniej jednak dzisiaj nie zamierzał wypróbować tego zaklęcia na sobie. Jako, że nie miał innej osoby niż siebie pod ręką, musiał ciskać klątwą gdzie popadnie. Wcale mu to jakkolwiek nie przeszkadzało, skoro i tak dzisiaj ciskał Bombardą siedząc na parapecie, prawda? Marcinek zabrał się do pracy. Jego umysł madal był chłonny, nie chciało mu się spać, więc jak najbardziej było mu pisane, że coś więcej dokona. Go, go, power rangers! Marcin znów trenuje zaklęcia, a wszystkie panny wpatrują się w jego cudowną klatę wystającą z łóżka! Ja bardzo dobrze wiem, ze chciałybyście zobaczyć Marcin bez gatek ale nie ma, nie ma... Marcino kręcił swoją różdżką i szczerzył się do niewidocznej publiczności. Trening nie hańbi... Chyba.
Klątwa Paplania, zaklęcie niewerbalne, poziom II | |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Pią Sie 17, 2012 1:05 am | |
| Marcin sam nie wiedział, kiedy zasnął. Sen przyszedł tak szybko, że zmęczony zasnął aż w pozycji siedzącej. Jak widać, Klątwa Paplania wykończyła tak bardzo naszego profesorka obrony przed czarną magią, że nie dał zwyczajnie rady… Nazajutrz Marcino (co bardzo dziwne) obudził się bardzo wypoczęty. Od razu udał się do łazienki, aby wziąć orzeźwiający prysznic. Zszedł na dół do Wielkiej Sali, aby zjeść pełnowartościowe śniadanie. Dzisiaj była niedziela, więc miał kolejny cały dzień dla siebie, aby potrenować. Nie muszę mówić o tym, że Marcin wprost nie mógł się tego doczekać, prawda? Zaplanowałam dla niego parę ładnych sztuczek, więc nasz syn głównej aurorki nie powinien narzekać na brak atrakcji! Po zjedzeniu wielkiego śniadania (panna Wood głośno zastanawiała się gdzie Marcin tyle zmieścił), udał się na samą górę. Otworzył wszystkie okna w swoim gabinecie, łącznie z łazienką zupełnie nie przejmując się tym, że za oknem było co raz brzydziej. Marcin nigdy nie przejmował się pogodą. Chciał mieć trochę przewiewu. Zasiadł za swoim biurkiem i wycelował różdżkę prosto w swoje drzwi. Chciał nauczyć się zaklęcia zamykającego. Ale nie tego, które znali wszyscy i dość łatwo było je złamać. Chodziło mu o bardzo potężne zaklęcie zamykające, którego większość osób nie potrafiła złamać. Jak widać, nasz Marcin wyglądał tak, jakby przygotowywał się na co najmniej napadnięcie na Departament Tajemnic. Może zamierzał coś takiego zrobić w przyszłości? Kto to wie, kto to wie… Tymczasem Marcin skupił się mocno nad zaklęciem. To było kolejne z tych, które musiał nauczyć się rzucać od razu niewerbalnie, ponieważ zawierało jego znienawidzoną literkę. Mimo to, dzisiaj Marcin postanowił, że nie będzie narzekał… Więc trening zaklęcia Propinquus się zaczął, a co!
Trening: Propinquus, poziom IV
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Sob Sie 18, 2012 12:21 am | |
| Marcin machnął różdżką ostatni raz w kierunku drzwi. Uśmiechnął się triumfalnie, kiedy usłyszał jak zamek w drzwiach się zamyka. Kiedy podszedł do nich i chciał otworzyć je (nawet za pomocą klucza) nie udała mu się ta trudna sztuka. Super! Wreszcie pojął to zaklęcie. Następnym zaklęciem, które chciał bardzo się nauczyć było Portus. Znowu r, prawda? Chyba nie mam litości nad moją biedną postacią. Powybierałam dla niego z tabelek same trudne do wymówienia zaklęcia… Ale cóż tam! Wroński to bardzo zdolny chłopak, więc nie powinien mieć z tym problemu! Zacny pan Wu spojrzał na dziennik, który miał akurat przed sobą. Był to jeden z pustych dzienników, ponieważ dyrektor przeznaczył w tym roku o wiele za dużo niż powinien… No tak, przynajmniej Hogwart nie mógł martwić się, że ich zabraknie. Marcin uniósł swoją różdżkę niczym paniusia i wskazał na niego wrzeszcząc w myślach jak opętany „PORTUS, PORTUS” myśląc o domu swojej matki. Właściwie to nie wiedział po co chciał znaleźć się na Sugar Street, ale co tam… Niestety, nic wielkiego się nie stało. Nie udało mu się zrobić z dziennika świstoklika. Czy jednak Wroński tym jakkolwiek się przejął? Ależ skąd! Niepowodzenie jeszcze bardziej zachęciło go do pracy! Podkasał rękawy i skupił się na tym czego chciał dokonać… Chciał przeobrazić ten dziennik przed sobą w świstoklika, czy to takie trudne? No proszę Was!
Trening: Portus, poziom IV
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Sob Sie 18, 2012 11:24 pm | |
| Marcin otworzył nieco szerzej oczy, kiedy poczuł, że udało się. To przeczucie było tak wspaniałe, że od razu bez zastanowienia dotknął dziennika i… Pojawił się prosto w domu matki, która akurat przygotowywała jedzenie. Anna Wrońska była zdziwiona pojawieniem się syna. Na jej twarzy pojawił się od razu uśmiech. Włożyła pieczeń do piekarnika i przytuliła swojego syna. - Jesteś, jesteś! – aurorka aż popłakała się ze szczęścia, a Marcin przewrócił jedynie oczami. Przecież bardzo często widywał się z matką! Nie miał zielonego pojęcia dlaczego nagle zareagowała na jego przylot tak jakby nie widziała go z rok. - Eeee… to tylko thening świstoklika… – ale dajcie coś przetłumaczyć Annie Wrońskiej! Zaraz kazała synowi usiąść, nakarmiła go i dopiero wtedy wypuściła. Marcin tym razem wolał użyć Fiuu… - To było dziwne. – stwierdził zasiadając za swoim biurkiem. Czuł, że był napakowany jak bomba i nie może nawet zrobić żadnego kroku. Dlaczego matka zawsze twierdziła, że chodzi po Hogwarcie niedożywiony? Przecież skrzaty pracujące w zamku były najlepszymi kucharzami na świecie! Wracając jednak do naszego Marcina. Machnął sprawnie różdżką, aby zamknąć okiennice w łazience oraz sypialni. Teraz przyszedł czas na kolejny trening… - Heducto. You’he fucking kidding me?! – prychnął Marcin celując magicznym patykiem przez okno prosto w niebyt. Było to kolejne zaklęcie niszczące, do kompletu z Bombardami. Jako, że tymi nauczył się posługiwać wczoraj, nie powinien mieć problemu teraz z tym zaklęciem. Nasz Marcino zaraz zabrał się do roboty.
Trening: Reducto, poziom III
Ostatnio zmieniony przez Marcin Wroński dnia Pon Sie 20, 2012 10:56 am, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Nie Sie 19, 2012 11:38 pm | |
| Wreszcie było tak zimno, że nie dało się wytrzymać. Dodatkowo za oknem rozszalała się burza, więc Marcin był zmuszony (przez durne warunki atmosferyczne) zamknąć okno i przerwać trening. Mimo tego, że musiał zakończyć rzucanie Reducto, to i tak wiedział, że następnym razem będzie potrafił je rzucić perfekcyjnie, ponieważ poświęcił temu zaklęciu stosunkowo dużo czasu, aby wreszcie móc to zrobić. Tymczasem na ostatni dzień lenistwa, było dla niego przygotowane ostatnie zaklęcie, tym razem należało ono do poziomu trzeciego oraz do szufladki ochronne. Jakie jeszcze obronne zaklęcie było, którego nie znał Marcin? Nie słyszę, coś cichutko mówicie! Ach, tak! Dobrze! - Salvio Hexia. – uśmiechnął się dumnie. To było jedno z nielicznych zaklęć, z którymi nie miał problemu. Odetchnął głęboko i zabrał się do pracy, bo miał jej ogromnie dużo. Najpierw musiał ogarnąć swoim umysłem co robi to zaklęcie i w jaki sposób działa. Dopiero później mógł przystąpić do nauki tego zaklęcia. I nie powiem, nasz Marcino miał naprawdę przy tym wieeeele, a naprawdę wieeeele zabawy. Cieszył się wprost jak małe dziecko. Wreszcie minął ten motyw, że nie potrafił wstać z krzesła, bo był tak nażarty… Teraz mógł tańczyć po swoim gabinecie próbując rzucić chociaż raz poprawnie zaklęcie ochraniające dany teren. Taaaak, dobrze myślicie. Już niedługo Marcin będzie prawdziwą maszyną do zaklęć. Oj tak, tak!
Trening: Salvio Hexia, poziom III | |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Pon Sie 20, 2012 10:49 am | |
| Zacny nasz stróż nocny pan Zdzich... A przepraszam, to nie ta bajka! To przecież Marcin ćwiczył do upadłego w tym gabinecie, a nie żaden stróż nocny. Wroński tańczył po swoim gabinecie rzucają zaklęcie gdzie popadnie. Dobrze mu szło, trzeba było przyznać. Nasz Marcinek naprawdę był niesamowity i raczej nikt go nie prześcignie! Ha! Będzie pierwszym osobnikiem, który pojmie to wszystko! I do cholery, on panował na Pożogą i tyle! On nie był żadnym durnym Ślizgonem, który nie miał stosownego przeszkolenia... Marcino był Marcinem, potężnym Marcinem przy którym czarnoksiężnicy powinni drżeć! Ot i co! Wreszcie Marcin opadł na swój fotel za biurkiem. Odłożył ostrożnie swoją różdżkę i westchnął zadowolony. Czuł, że ten weekend spędził naprawdę dobrze. Ba, wykorzystał swój czas wolny na treningi, które były mu naprawdę potrzebne. Uśmiechnął się delikatnie. Czuł się spełniony magicznie. To spełnienie było nieco inne od spełnienia seksualnego. Niestety, nie mógł się nacieszyć zbyt długo tą ekscytacją zaklęciową, ponieważ do gabinetu wpadły dwie sowy przynoszące mu prace domowe. Uśmiechnął się zadowolony widząc, że napisanie pracy podjęły się CReed oraz Avcia. Dobrze, dobrze. Może Slytherin odbije się od dna po tym odjęciu sto punktów? Razem z pracami domowymi do sprawdzania udał się do swojej sypialni. Ale o tym co tam robił i jak sprawdzał... Nie dowiemy się. Na tym zakończymy opowieść, która ciągnęła się już za długo. Dobranoc Marcinie.
Koniec treningu, opuszczam temat.
| |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Pon Wrz 24, 2012 11:37 am | |
| Wiecie co? Posiałam swoje kartki. Jest mi bez nich bardzo smutno, ponieważ nie wiem co jeszcze powinnam nauczyć Marcina, a co już ma. Przeszukałam cały dom w poszukiwaniach, ale ich nie było. Dzwoniłam nawet do mamy z zapytaniem czy gdzieś tam nie zostały… I nie ma! Chyba będę musiała znowu sobie te karteluszki wydrukować czy co… bo zwariuję! Ja chcę swoje kartki! To było tytułem wstępu. Jako, że Marcin wysłał odpowiedni list do Jensena z zaproszeniem na popijawę, nasz mistrz obrony przed czarną magią (miszcz hahah!) był prawie pewien, że jego przyjaciel do niego wpadnie za chwilę, a może za parę chwil. Wyciągnął więc wielką skrzynkę bimbru, którą podesłał mu świstoklikiem dziadek. Jak dobrze, że on zaopatrzał wnuka w coś tak wyśmienitego! Na Józka zawsze można było liczyć… Wróćmy jednak do samego naszego Marcina. Po swoim gabinecie latał boso, w samych spodniach oraz koszuli narzuconej tak ło na ramiona (warto dodać, że ta koszula miała krótki rękaw). Ostatnio wytoczył bitwę guzikom i ich zwyczajnie nie zapinał. W dodatku w jego pokoju było cholernie ciepło, więc niech się Jensen cieszy, że jego kumpel nie biega w samych gatkach albo nawet i bez (zresztą już i tak raczej widział go w takim wydaniu, więc… ale dobra! Trzymamy się POZORÓW!). Marcin spojrzał na skrzynkę bimbru. Chętnie już by się zabrał za jedną butelkę, ale skoro miał czekać na kumpla… To nie będzie taki. Z nudów wyciągnął więc swoją różdżkę i zaczął bawić się, aby rzucić Zaklęcie Bąblogłowy. Nie wiedział po co mu to, ale sobie ćwiczył!
Trening: Zaklęcie Bąblogłowy, poziom III, zaklęcie niewerbalne
| |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Pon Wrz 24, 2012 6:16 pm | |
| Ledwo Tony ruszył w stronę zamku, kiedy Cristina z całym dobrodziejstwem inwentarza zrozumiała, dlaczego jej przyjaciel wybuchnął tak widowiskowo, kiedy w jakże patetyczny sposób zrzuciła resztki bimbru z mostu. Poczuła teraz wielką potrzebę, żeby się upić. Najlepiej samotnie. Tak jest. Najchętniej nie ruszałaby się z tego wstrętnego mostu i wychlała butelkę Wrońskiej Wódki. Tylko, że jej nie miała. Tragedia narodowa. Z tegoż powodu jakże oklapła panna Reed, z mokrymi od śniegu włosami i czerwoniutkim nosem (to, że nie czuła zimna, nie znaczy, że zimno nie czuło jej) ruszyła w stronę zamku. Zmierzenie z ciepłym powietrzem zadziałało jeszcze gorzej na jej fryzurę, roztapiając śnieżynki. Nie przejmowała się tym szczególnie. No bo sorry. Jeśli twój przyjaciel przed chwilą zobaczył swojego bogina w rzeczywistości... Nie przejmujesz się takimi rzeczami. A jeśli przy okazji dowiadujesz się, że niedługo umrze... Już była na piątym piętrze, kiedy przypomniało jej się, że miała pójść do biblioteki po te książki o antidotach na trucizny. Zerknęła jakimś smętnym wzrokiem w tamtym kierunku, a później, jakby na zwolnionym tempie, przeniosła wzrok na korytarz prowadzący do gabinetu Marcina. Potrzeba urżnięcia się w trupa wygrała. Co z tego, że Cristina jeszcze nigdy, przenigdy w swoim życiu nie była naprawdę urżnięta? Lekko wstawiona owszem, ale niezależnie od tego, ile by wypiła... No zwyczajnie nie potrafiła stracić nad sobą panowania albo obudzić się następnego dnia tylko z urwanym filmem. Więc dzisiaj to zrobi. Marcin przecież skąpy nie jest, a skoro normalnego człowieka doprowadzało do skraju ostateczności pół butelki jego słynnego, rodzinnego bimbru... To jej tak ze trzy wystarczą, żeby rzygała jak kot i miała dość picia do końca swojego życia, prawda? Z takim oto postanowieniem zapukała go drzwi gabinetu swojego przyjaciela. | |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Pon Wrz 24, 2012 6:23 pm | |
| Marcin zanudziłby się na śmierć czekając na tego dupka Jensena. Na początku podchodzi bardzo entuzjastycznie do pomysłu spotkania się, a potem… No właśnie! Potem wystawia biednego Marcina do wiatru! Akurat udało się Wrońskiemu wyczarować idealny „klosz” wokół swojej głowy, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. No chyba sobie żartuje! Mruknął ‘Finite’, aby nie mieć kuli kosmonauty przy swojej buźki i wydarł się ile miał sił w płucach: - JENSEN, PAŁO! WLAZŁ, A NIE KUHWA PUKASZ! PUKAĆ MOHŻESZ MOJĄ MATKĘ! – swoją drogą raczej nie chciał, aby jego przyjaciel wylądował w łóżku z Wrońską, ale cóż… Wcale taka stara nie była, więc może sobie życia poużywać. On nie plątał się jej pod nogami, ona jemu, żadne nie komentowało swoich związków z innymi. Taki układ matka – syn był najlepszy. - Naphawdę nie hozumiem po co on puka… Phrzeciehż wiadomo, hże jest otwahte i na niego czekam… - pokręcił niezadowolony głową złażąc ze swojego biurka. W gabinecie nadal było cholernie gorąco. Marcin spróbował odetchnąć nieco bardziej, a tutaj lipa. Co te skrzaty zrobiły z jego kominkiem oraz gabinetem, że na tą chwilę zamienił się w istne tropiki?! Przecież to były chyba jakieś żarty! Nie powinno tak być! Niech ktoś skręci to durne ogrzewanie! Już! Zaraz!
Koniec treningu. | |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Pon Wrz 24, 2012 6:32 pm | |
| Jeśli Cristinę mogło coś zaskoczyć bardziej, niż nazwanie jej "pałą", to było to chyba tylko nazwanie jej "Jensenem". Chociaż określenie w ten sposób samego Jensena uznała za nadzwyczaj trafne i jakiś obszar jej mózgu był nim usatysfakcjonowany, to większa część mózgu, ta, która odpowiadała za obecne mruganie powiekami i pozbawiony minimum zrozumienia wyraz twarzy, przejęła władzę nad Kryśką. Dopiero po paru bardzo długich sekundach dotarło do niej, że przecież Kinghsley przyjaźnił się z Marcinem, więc pewnie był dość częstym bywalcem w gabinecie Wrońskiego. Odrobinę spanikowana rozejrzała się przez ramię, jakby spodziewając się, że zobaczy Jensena idącego w jej stronę i bujającego się na boki, jakby chciał powiedzieć: hej, zobaczcie, jestem panem tego kurewskiego świata i tych kurew! ... Dobra, ponosi mnie wyobraźnia, co nie zmienia faktu, że mam ten obraz przed oczami i jest zajebiście komiczny. A wy myślcie co chcecie. Zaraz jednak wzięła głęboki oddech. A nawet jeśli, to co ją to obchodzi? Powiedziała sobie wyraźnie, że skoro Kinghsley ma gdzieś ją, to ona ma w tym samym miejscu jego. Poza tym przyszła tylko na chwilę zaopatrzyć się w parę butelek specjału Wrońskiego i ma zamiar obalić je w samotności, najlepiej na wieży astronomicznej. Albo jakiejkolwiek innej wieży. Coby klimacik był. - Nie wiedziałam, że chcesz dla swojej mamusi takiego faceta, jak Jensen - powiedziała ni to wesołym, ni złośliwym tonem, tak charakterystycznym dla Cristiny Reed. - Aż tak bardzo jej nie kochasz? - Uniosła do góry brew i zacmokała z przyganą, kręcąc głową. Odruchowo zaczęła rozpinać kurtkę, bo w gabinecie było przeraźliwie gorąco, i przewiesiła ją sobie przez łokieć. Może i wpadła tylko na chwilę, ale nawet paru sekund nie była w stanie wytrzymać w grubych ciuchach. W sumie zaraz też zdjęła koszulę w granatowo-czerwoną małą kratę, którą miała zarzuconą na czarną, bawełnianą bluzkę na grubych ramiączkach. Teraz było już znośnie. Mniej wiecej. | |
| | | Marcin Wroński Wicedyrektor
Liczba postów : 769 Join date : 20/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Pon Wrz 24, 2012 6:40 pm | |
| Szalony człowiek, który właśnie myślał o pozbyciu się rozpiętej koszuli oraz swoich lnianych spodni, aż się zatrzymał, kiedy w drzwiach zawitała Krysia. No bez jaj! Czyżby teraz Jensen wysługiwał się Ślizgonką? A ona się dała? Marcin zmrużył swoje spocone czoło. - Wlazła! I szybko się hozbiehaj, bo inaczej się upocisz! – wrzasnął dobiegając do drzwi i zamykając je potężnym zaklęciem zamykającym. Teraz pała Jensen nie wejdzie, muhaha! Skoro nie zamierzał pojawić się do tej pory, Marcin popije sobie z Krysią. I nawet nie będzie pytał się jej czy tego chce czy nie! - Skhrzaty mnie pokahały i zhobiły mi coś z kominkiem… W dodatku nie mogę otwohrzyć okna, bo tehż coś zablokowały. Jebaki jedne… - pokręcił niezadowolony głową. - Nie wythrzymam! – ściągnął z siebie swoją koszulę i przetarł nią swoje włosy, które były całe aż mokre od potu. Za super nasz Marcin nie wyglądał, ale nie zamierzał się tak szybko poddać skrzatom. O nie! Skoro zamierzały się śmiać z Marcina i robić zakłady ile czarodziej wytrzyma, nie da im tej ponurej satysfakcji i od razu nie wybiegnie z gabinetu z dzikim wrzaskiem, że chyba jaja sobie robią. - A swoją dhogą, skoho juhż jesteś, to oczywiście chlejesz ze mną, phawda? Co phawda miała przyjść ta księhżniczka, ale olać go! Czekam już dobhe pół godziny!
| |
| | | Cristina Reed Klasa VI
Liczba postów : 720 Join date : 24/07/2012
| Temat: Re: Gabinet nr 490 Pon Wrz 24, 2012 7:14 pm | |
| Nawet gdyby Marcin nie kazał się jej rozbierać i tak by to zrobiła, co zresztą było widać, skoro była już jedynie w swojej czarnej bluzce i równie czarnych rurkach. No i trzewiczkach, ale buty zdejmowała tylko do snu, mycia się i seksu. Przy czym nawet od tych trzech świętych przypadków istniały wyjątki. - Ale ja... - zaczęła, kiedy Marcin zamknął drzwi. Nie miała zamiaru z nim pić! No i co, jak Jensen zaraz przyjdzie? Nie mogła długo siedzieć u Wrońskiego! Weź głęboki wdech... i jeszcze głębszy wydech, CReed. - Właściwie to mi się śpieszy, Marcin, ja tylko chciałam się spytać, czy być kopsnął mi parę butelek bimbru... - wytłumaczyła się odruchowo, a jej spojrzenie padło na caaałą masę butelek. Przecież tylu z Jensenem nie wypiją, prawda? Nawet oni nie będą w stanie! Ba! nawet Cristina i jej matka nie byłyby w stanie! Marcin nie będzie jakimś starym sknerą, prawda? Oczywiście, że prawda. Słysząc o złośliwościach skrzatów mimowolnie parsknęła śmiechem. Że niby te kochane, zawsze pomocne stworki były takie złośliwe? - Nie chcę wiedzieć, czym im się tak naraziłeś... - odparła, nie potrafiąc tłumić swojej wesołości i pokręciła głową. Już prędzej uwierzy w to, że martwiły się o zdrowie profesora Wrońskiego i specjalnie ocieplały pokój do tego stopnia, żeby miał tutaj tropiki. O, albo jeszcze inne wyjście - któryś ze skrzatów usłyszał, że Marcinowi marzą się wakacje na Karaibach i dlatego zapewniły mu iście karaibski klimat. Takie zachowanie Crissy potrafiła zrozumieć, bo było przeraźliwie w jej własnym stylu. Słysząc o problemach z oknem, odruchowo spojrzała w tamtym kierunku. Dla Cris nie było rzeczy niemożliwych. Jeśli Marcin z jego różdżką sobie nie poradził... To miała zamiar poradzić sobie Cristina z jej logiką i bezpretensjonalnością. Owinęła pięść swoją koszulą i wybiła w szybie dziurę. Do pomieszczenia od razu wleciało świeże, a co ważniejsze: chłodne powietrze. Odwróciła się w stronę Marcina, otrzepała szkło z koszuli na podłogę i wyszczerzyła od ucha do ucha. - W sumie mogę się z tobą napić. Ale tylko dwie kolejki i spadam, okej? - upewniła się, bo naprawdę... no, zwyczajnie nie miała sił na zgrywanie wesołej. Zabawne. Jeszcze godzinę temu chciała namówić Tony'ego, żeby był wesoły, żeby zapomniał o zmartwieniach, a teraz nie była w stanie sama taka być. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gabinet nr 490 | |
| |
| | | | Gabinet nr 490 | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |